Kto wygrał bitwę pod Lützen?
Ten tekst jest fragmentem książki Marka Wagnera „Lützen 1632”.
Pierwszym elementem oceny bitwy pod Lützen jest próba odpowiedzi na generalne pytanie – kto wygrał to starcie zbrojne? Tuż po zakończeniu walki zarówno oficerowie szwedzcy, jak i dowódcy cesarscy uważali się za zwycięzców. Również późniejsza propaganda katolicka i protestancka postrzegała tę bitwy jako zwycięstwo swojej strony. Odpowiedź na to pytanie jest jednak bardziej skomplikowana, przy czym próba porównania liczby zabitych i rannych oraz zdobytych sztandarów i dział, jakiej dokonał Richard Brzezinski, nie jest zbyt wiarygodna. Spróbujmy zatem przyjrzeć się bliżej efektom taktycznym i operacyjnym bitwy pod Lützen, aby odpowiedzieć na tak postawione pytanie.
W aspekcie taktycznym obie strony odnotowały sukcesy – Szwedzi zdobyli dwie baterie artyleryjskie i prawie przełamali skrzydła przeciwnika, natomiast żołnierze cesarscy wyeliminowali z walki dwie brygady (Błękitną i Żółtą) i spowodowali odwrót kawalerii szwedzkiej. Zdaniem Richarda Brzezinskiego bitwę wygrały zatem wojska Wallensteina, lecz jedynie w aspekcie taktycznym. Przegrana generalissimusa w skali operacyjnej polegała bowiem na rezygnacji z dalszej walki z przeciwnikiem i na porzuceniu artylerii. Szwedzi osiągnęli zwycięstwo, uwolniono bowiem Saksonię od zagrożenia ze strony wojsk cesarskich, które wycofały się do Czech, zaś elektor saski, ks. Jan Jerzy, opowiedział się po stronie Szwecji. Jednak w ostatecznym rachunku to śmierć Gustawa II Adolfa zadecydowała o strategicznej przegranej Szwecji, gdyż nie pozostawił on następcy zdolnego do zjednoczenia władców protestanckich w celu prowadzenia zbrojnego oporu wobec cesarstwa.
W bitwie pod Lützen obydwaj dowódcy walczących armii popełnili błędy. Już uczestnicy starcia narzekali na słabość taktyczną kawalerii szwedzkiej, ta bowiem zgodnie z poleceniem króla Gustawa II Adolfa była uszykowana na obu skrzydłach. Wprawdzie odpierała ona dzielnie natarcia jazdy cesarskiej, ale nie dawała skutecznego wsparcia piechocie stojącej w centrum. Bardzo skomplikowana taktyka szwedzkich brygad, zastosowana na polu bitwy podczas ataków piechoty, nie sprawdziła się w kłębach dymu i mgły, gdyż ich szyki zostały rozerwane, a poszczególne jednostki walczyły samodzielnie.
Po stronie cesarskiej stwierdzono także uchybienia. Jazda Wallensteina nie dysponowała właściwymi pancerzami, co powodowało duże straty wśród jego kawalerzystów, a ponadto rezygnacja z długiej broni palnej wpłynęła negatywnie na jej zdolności taktyczne. Z powodzeniem wspierały ją natomiast grupy wydzielonych muszkieterów. W taktyce piechoty Wallenstein zrezygnował z tercios, lecz nadal były widoczne ogromne straty wśród kadry dowódczej, gdyż oficerowie i podoficerowie cesarscy nie mieli uzbrojenia ochronnego, chroniącego przed ostrzałem z broni palnej i baterii działowych.
Na ogół jednak wyżej ocenia się umiejętności dowodzenia Wallensteina, który skutecznie kierował swymi podkomendnymi, broniąc własnych szyków przed silnymi, lecz frontalnymi i pozbawionymi polotu natarciami wojsk Gustawa II Adolfa.
W kwestii dyscypliny wojskowej wojska cesarskie prezentowały gorszy poziom – pisaliśmy już o dezercji części kawalerii Wallensteina z racji słabego uzbrojenia ochronnego. Kary jednak nakładane na żołnierzy były nadzwyczaj dotkliwe. Ucieczka z pola walki regimentu kirasjerów von Sparra została osądzona bardzo surowo – oficerowie zostali skazani na karę śmierci poprzez ścięcie mieczem, co dziesiąty szeregowy powieszony, a reszta składu personalnego pozbawiona praw, sztandary jednostki zaś ceremonialnie spalone.
Warto także zwrócić uwagę na widoczną przemianę w postawie żołnierzy obu walczących stron. W trudnych warunkach polowych (śmierć, rany, mgła i dym) w znacznym stopniu wpływała ona na ich ducha walki. Początkowo obydwie strony walczyły zażarcie, ścierając się z przeciwnikami, lecz śmierć Pappenheima i Gustawa II Adolfa niewątpliwie osłabiła morale żołnierzy oraz oficerów. Kiedy zaś bitwa przerodziła się w oddzielne starcia poszczególnych regimentów, prowadzone w gęstych oparach dymu i mgły, a ogień artyleryjski powodował ogromne straty w ludziach, nastąpił wyraźny kryzys ducha bojowego.
Żadna ze stron nie osiągnęła wówczas zdecydowanej przewagi taktycznej, a zatem obydwie zmierzały do zakończenia starcia. Zaskoczeniem jednak dla żołnierzy cesarskich była decyzja Wallensteina opuszczenia pola bitwy, co w pewien sposób uratowało Szwedów, wykrwawionych i zmęczonych walką, przed całkowitą klęską militarną.
Przypomnijmy, że o zmroku bitwa nie była jeszcze rozstrzygnięta i mogła być kontynuowana. Wallenstein obawiał się jednak zagrożenia ze strony armii saskiej, która mogła wyjść na jego tyły i aktywnie wesprzeć wojska szwedzkie. Ks. Bernard doskonale zdawał sobie sprawę z wyczerpania i zmęczenia swych żołnierzy i zrezygnował z pościgu za przeciwnikiem. Uporządkowania wymagały także sprawy po śmierci króla. Zgadzamy się więc z opinią wielu historyków europejskich, że bitwa pod Lützen nie miała istotnego znaczenia taktycznego, lecz raczej znaczenie operacyjne i strategiczne.
W jej wyniku bowiem Wallenstein nie zrealizował głównego planu militarnego polegającego na odcięciu Gustawa II Adolfa od nadbałtyckich garnizonów, natomiast sam został przymuszony do odwrotu do Czech. Z drugiej strony, jak zauważa polski historyk: „Lützen było po prostu taktycznym zwycięstwem Szwedów, ale zarazem ich porażką operacyjną”, ponieważ nie powiódł się królewski zamiar całkowitego zniszczenia armii cesarskiej.