Krzysztof Goluch: Powieść historyczna jest chyba najbardziej wymagającym gatunkiem literackim
Magdalena Mikrut-Majeranek: Zadebiutował Pan na rynku wydawniczym w 2019, a obecnie ma Pan na koncie już sześć powieści. Akcja pierwszej i drugiej, czyli „Czerwonej zemsty” osadzona została w czasach II wojny światowej, a kolejne cztery składają się na serię „W tajnej służbie II Rzeczpospolitej”. Co sprawiło, że zdecydował się Pan zająć się pisarstwem?
Krzysztof Goluch: To nie było postanowienie. Raczej zdrowa chęć sprawdzenia się. To moi czytelnicy zdecydowali, że potrzebują moich kolejnych powieści. Ja tylko wypełniam to zapotrzebowania. Poza tym bardzo podoba mi się pisanie.
Najnowszy cykl to thriller historyczny, a więc wymagający gatunek. Skąd czerpie Pan inspiracje do kolejnych powieści?
O tak. Powieść historyczna jest chyba najbardziej wymagającym gatunkiem literackim. Inni pisarze mogą kreować rzeczywistość w sposób dowolny. Ja muszę odtwarzać tę, która odeszła. Inspirację stanowią dla mnie prośby czytelników, domagających się zajęcia konkretną epoką. Korzystam z literatury pamiętnikarskiej oraz gazet. Zbieram każdy strzępek informacji.
Pisze Pan powieści szpiegowskie, będące zarazem thrillerem historycznym – czy to Pana ulubiony gatunek i sam chętnie sięga Pan po takie publikacje?
Nie mam ulubionego gatunku powieści. Czytam wszystko, co wpadnie mi w ręce. Natomiast tego typu powieści piszę po raz pierwszy. Chcę przypomnieć wielkie zasługi naszego wywiadu w walce z dwoma totalitaryzmami. Zwłaszcza, że często są one przywłaszczane przez innych. Można tu wymienić choćby sprawę Enigmy. Wkład polskich kryptologów jest w zachodnich publikacjach niemal nieobecny.
II Rzeczpospolita to Pana ulubiona epoka historyczna?
Zawsze interesowałem się II wojną światową, a więc i końcowym okresem istnienia II Rzeczpospolitej. Jednakże dopiero pisząc tę serię, wniknąłem w tę epokę głębiej.
Wskazuje Pan, że bohaterowie sagi są jedynie „pionkami w rękach wielkiej historii”. Jak wygląda kwestia wierności realiom historycznym? Czy akcja powieści oparta jest na faktach, czy to licentia poetika?
Afery szpiegowskie opisane w powieści są oparte na źródłach i dokumentach wytworzonych przez nasz wywiad. Jednak stanowiły one tylko inspirację. Większość postaci występujących w powieści, to wytwór mojej wyobraźni. Zofia Jakimowicz, obie Newskie, Dobrowolscy. Starałem się oddać realia historyczne z maksymalną dokładnością. O wszelkich zmianach informuję czytelnika w posłowiu. Konieczne jednak były pewne skróty fabularne. Ograniczenie obrad na Konferencji Pokojowej do kilku rozdziałów, to z punktu widzenia historyka nonsens. Ale pisarz ma swoje prawa. Wszystkie wydarzenia historyczne ujęte w powieści są odwzorowane starannie.
W stworzoną intrygę wplótł Pan takie postaci jak Piłsudski, Wieniawa-Długoszowski, Hindenburg i Dzierżyński. Mnogość wątków i postaci wskazuje, że zanim zasiadł Pan do pisania, musiał Pan wykonać solidną kwerendę. Jak długo trwały prace nad powieściami i z jakich źródeł korzystał Pan, badając realia epoki?
Praca nad powieścią trwała trzy lata. Jeśli chodzi o postać Feliksa Dzierżyńskiego, to korzystałem z jego korespondencji z siostrą Aldoną. Oczywiście podstawowym źródłem, jeśli chodzi o postacie historyczne, są zawsze ich biografie, ale uwielbiam też pamiętniki i listy. Bardzo ciekawą lekturę stanowią listy Dmowskiego, czy Piłsudskiego Pozwoliły mi one wczuć się w sposób myślenia tych postaci, zrozumieć je, a zarazem przybliżyć czytelnikowi. Odbrązowić i uczynić z powrotem ludźmi.
Z kronikarską starannością opisuje Pan realia życia w II RP – zarówno jeśli chodzi o sferę obyczajową, jak i polityczną. Jak zatem żyło się w II RP?
II RP to epoka wielkiej pracy i wielkiej nędzy, wielkich sukcesów gospodarczych i klęsk. W epoce słusznie minionej katowano nas tymi drugimi. Teraz mówi się tylko o sukcesach. A prawda znajduje się pośrodku. Mamy więc ludzi, którym żyje się naprawdę dobrze, opływają w bogactwa i luksusy. Elity. Mam też robotników i chłopów. Tamta Polska była państwem biednym, przeludnionym, o ogromnym zróżnicowaniu terytorialnym. W Wielkopolsce przeciętnemu chłopu żyło się całkiem nieźle. Natomiast Kresy Wschodnie to praktycznie ekonomiczna ruina. Na taki stan rzeczy swój wpływ miała oczywiście wojna. Rosjanie zniszczyli wszystko, co dało się zniszczyć. Nie może więc dziwić, że kraj bardzo szybko pogrążył się w stagnacji ekonomicznej i hiperinflacji. Polska rodziła się w bólach i w ciągłych konfliktach. A jednak ten wyniszczony przez wojnę, podzielony społecznie kraj stać było na wybudowanie od podstaw Gdyni, COP. Wydźwignęła się na polityczną i gospodarczą samodzielność. A jednak nigdy nie poradziła sobie z reformą rolną, nie zdołała doprowadzić do porozumienia z mniejszościami narodowymi. Wszystko to opiszę w kolejnych tomach.
Głównym bohaterem serii jest Wiktor Adamczewski, który został oficerem wywiadu. Czy postać ta posiada jakiś realnie istniejący pierwowzór?
Nie. Natomiast wszystkie akcje, w których bierze udział są w mniejszym lub większym stopniu wzorowane na autentycznych wydarzeniach.
W powieści pojawia się także postać Juliana Tuwima, którego łączyła pewna relacja z Wieniawą-Długoszewskim. Przyjaźnili się?
Oczywiście, że tak. Nasz poeta dziecięcy nie stronił od mocnych wrażeń.
W trzecim tomie cyklu pt. „Zdrajca” poruszona została m.in. kwestia powrotu części Górnego Śląska do Polski. Niebawem będziemy celebrować setną rocznicę tego wydarzenia. Jak na kwestię powrotu Śląska do Polski i organizacji plebiscytu, III powstania śląskiego zapatrywał się Roman Dmowski, który jest jednym z bohaterów powieści?
Dmowski chciał, by Górny Śląsk trafił do Polski bez żadnych warunków i zastrzeżeń. I pierwotnie tak miało być. W sprawę wmieszał się jednak interes Londynu, który nie chciał nadmiernego osłabienia Niemiec. Słynne słowa brytyjskiego premiera o małpie i zegarku są historyczne. Poza tym Niemcy bardzo inteligentnie zaszachowali aliantów kwestią wypłaty odszkodowań wojennych. Twierdzili, że bez tamtejszego przemysłu nie będą w stanie ich wypłacić. Myślę, że stosunek Dmowskiego do plebiscytu, jako takiego był obojętny. Zdawał sobie doskonale sprawę, że o przyszłości tych ziem rozstrzygnie walka zbrojna.
Cykl „W tajnej służbie II Rzeczpospolitej” to powieści szpiegowskie z historią w tle. Nie mogło zabraknąć także starcia z pewnymi mitami, które rozpalają wyobraźnię miłośników historii do dziś. Tak jest m.in. z historią Anastazji Romanow. Jej sprawę ma rozpracować niejaka Anna. Co udało jej się ustalić?
Likwidacji Romanowów dokonano w takiej tajemnicy, że przez kilka lat po rewolucji wielu łudziło się nadzieją. Ten właśnie fakt wykorzystali ludzie Dzierżyńskiego. Nasza bohaterka zostanie bardzo szybko aresztowana. Nic więcej nie zdradzę. Jeszcze pod koniec XX wieku pojawiła się oszustka, podająca się za Anastazję…
W IV tomie sagi pada znamienne zdanie, że Wersal niczego nie kończył, ale wszystko rozpoczynał. Jak należy to rozumieć?
Taki paradoks. Odzyskać niepodległość było o wiele łatwiej niż ją utrzymać. Polska podnosiła się z popiołów dwóch wojen. Mierzyła się z hiperinflacją, niepokojami społecznymi, zamachami stanu. A jednak Polski dom został z tych popiołów wzniesiony. Wychowało się w nim najwspanialsze pokolenie Polaków, jakie kiedykolwiek mieliśmy I to jest chyba największa zasługa tamtego pokolenia.
Jedną z bohaterek IV tomu jest Zofia Jakimowicz. To polska Mata Hari?
Na pewno nie. To typowa kobieta wyższych sfer. Nie wie skąd biorą się jej pieniądze. Jest tylko panią domu. Żyje w pewnej bańce, stworzonej przez świetnie zarabiającego męża, który spełnia każdą jej zachciankę. Wojna niszczy jej świat. Zofia zostaje sama z małym dzieckiem i musi szybko przystosować się do nowych warunków. Jak zobaczymy, niezbyt jej to wychodzi. Taki los stał się udziałem wielu kobiet tamtej epoki. To postać tragiczna, ponieważ jej świat nieubłaganie odchodzi w przeszłość.
Czy szykuje Pan już kolejną powieść? A może cykl „W tajnej służbie II Rzeczpospolitej” doczeka się kontynuacji?
Jeśli taka będzie wola czytelników i mojego wydawcy, to kontynuacja tego cyklu na pewno się pojawi.