„Kronika Jana z Czarnkowa” – recenzja i ocena
Kronika wydana została w polskim przekładzie Józefa Żerbiłły w 1905 roku i przez ponad 90 lat nie była wznawiana, nie podjęto też prac nad jej nowym, uaktualnionym tłumaczeniem ani nad rozbiorem krytycznym utworu. W takiej sytuacji w pełni trafna była decyzja „Universitasu” by w 1996 roku wydać Kronikę ponownie, wprawdzie w przekładzie z 1905 roku ale z drobnymi poprawkami wynikającymi z upływu czasu. Celem było udostępnienie tego ważnego źródła szerszemu gronu odbiorców. Jak pisał w przedmowie prof. Jerzy Wyrozumski: Analiza i towarzysząca analizie refleksja źródłoznawcza są konieczne, ale prawie niemożliwe na dłuższą metę bez krytycznego wydania samego tekstu. Zanim wszakże dojdzie do takiego wydania, skorygowany przez Marka Kowalskiego przekład J. Żerbiłły, może służyć potrzebom szerszych kręgów czytelniczych. Zbędnym trwonieniem wysiłków byłby natomiast przekład nowy, bez nowej krytycznej podstawy przekładu.
Przygotowania w 1996 roku edycja Kroniki była następnie wznawiana dwukrotnie w 2001 i 2005 roku. Właśnie ukazało się kolejne wznowienie – od poprzednich różni się wyłącznie inną okładką. Tym razem jest ona twarda, co zapewne docenią historycy, pragnący użytkowo korzystać z książki.
W środku... tak jak 100 lat temu?
Obok tekstu głównego, na wydanie kroniki składa się wspomniana przedmowa (2 strony), króciutka nota edytorska Marka Kowalskiego (1,5 strony) i równie skrótowa nota o autorze (też 1,5 strony). Pozycja posiada również indeks nazwisk – dodatek wciąż zbyt rzadki w edycjach źródeł (indeksów nie mają np. nowe edycje kronik Galla Anonima i Wincentego Kadłubka). W tekście głównym zachowano (z odpowiednią adnotacją) Noty kronikarskie z XIV wieku oraz Kronikę katedralną krakowską. Utwory te były dawniej błędnie wliczane w skład kroniki Jana z Czarnkowa.
O ile z cytowanymi argumentami prof. Wyrozumskiego nie sposób się nie zgodzić, o tyle dziwi niezwykła lakoniczność noty o autorze. Wydania innych kronik, przygotowane przez Mariana Plezię czy Brygidę Kürbis, zawierają nie tylko szerokie noty o autorach, ale także szczegółowy wstęp uwzględniający przegląd badań nad daną kroniką, informacje o samym źródle, jego wartości i okolicznościach powstania, a także wykazy literatury. W wydaniu kroniki Galla Anonima (Wrocław 2003) samo opracowanie liczy 90 stron, w wydaniu kroniki Mistrza Wincentego (Wrocław 2003) – 130. Tymczasem w Kronice Jana z Czarnkowa całe opracowanie zajmuje łącznie 5 stron, wliczając przedmowę. O ile łatwo wytłumaczyć braku analizy krytycznej utworu, o tyle nie sposób zrozumieć, dlaczego do opracowania nie dołączono chociażby wykazu literatury nt. autora i jego dzieła. Obszerniejsze jest nawet (dziś już rzecz jasna kompletnie zdezaktualizowane) opracowanie kroniki zawarte w jej łacińskim wydaniu z 1872 roku (Monumenta Poloniae historica, t. 2).
Pochlebniej należy się wyrazić o przygotowaniu samego tekstu kroniki. Wprawdzie nie sporządzono nowego przekładu, ale dr Marek Kowalski poprawił fragmenty zawierające błędy, a przede wszystkim dostosował tekst do dzisiejszych norm i gustów czytelniczych np. rozbijając zbyt długie zdania lub zastępując słowa, które wyszły z użycia. Z tekstu usunięta została też większość przypisów obecnych w wydaniu z 1905 roku – dzisiaj ich wartość byłaby znikoma.
W praktyce czytelnik dostaje do ręki tekst kroniki i nic więcej. Jest to tekst nieznacznie zaktualizowany i poprawiony, ale jednak niemal identyczny z dostępnym za darmo w internecie wydaniem z 1905 roku. Jednocześnie Kronika nie jest edycją dwujęzyczną, przez co fachowcom i tak nie zastąpi Pomników dziejowych Polski, w których znajduje się tekst łaciński kroniki.
Czy warto w takim razie kupić wydanie przygotowane przez Universitas? Do poczytania – tak. Ale to zastosowań bardziej profesjonalnych, nawet na poziomie studenckim, już raczej nie. Bo też w wielu miejscach niezbyt wierny przekład na niewiele się zda, a opracowania tekstu i tak będzie trzeba szukać w innych książkach.
Na koniec warto jeszcze tylko zapytać czy po 13 latach od „nowego” wydania kroniki nie czas już na to by ponownie przemyśleć formę tej edycji? Dla historyków choćby dodanie tekstu łacińskiego i przeglądu literatury byłoby cennym uzupełnieniem.