Konstanze von Schulthess – „Nina Schenk Hrabina von Stauffenberg. Portret” – recenzja i ocena
Konstanze von Schulthess to najmłodsza córka Clausa von Stauffenberg. Urodzona już po śmierci ojca, wojny (z przyczyn oczywistych) nie pamięta. Wychowując się jednak w rodzinie naznaczonej piętnem zamachu z 20 lipca 1944 roku, zgromadziła informacje pozwalające w pewnym stopniu odtworzyć losy czterech kobiet: Karoliny, Anny, Melitty, a przede wszystkim jej matki – Niny.
Portrety członkiń rodu, których życie w znaczący sposób wpłynęło nie tylko na losy klanu ale i na samego Clausa, powstały dzięki notatkom Niny von Stauffenberg. Żona najsłynniejszego zamachowcy II wojny światowej ocaliła tym samym historię, która zmienia obraz jej męża. Zapiski matki Konstanze skleja mozolnie odtwarzanymi wspomnieniami, którymi sięga do najwcześniejszych lat własnego dzieciństwa. Przywołuje opisy z życia codziennego, ważne wydarzenia, a czasem zupełne drobiazgi pomagające poczuć klimat tamtych dni. Von Schulthess nie może pamiętać ani swojej babki Anny von Lerchenfeld z domu Stackelberg, ani Melitty von Stauffenberg. Jej osobiste wspomnienia dotyczą więc jedynie Karoliny von Stauffenberg - matki Clausa - oraz Niny von Stauffenberg, jego żony.
Atutem książki jest wyraźny brak gloryfikacji ojca autorki. Von Schulthess podejmując próby zachowania maksymalnego dystansu podkreśla, że jej matka nigdy nie lubiła traktowania go jak ikony. Tej opinii podporządkowuje się całkowicie. Interesującym aspektem jest wyraźne wyznaczenie czasu, w jakim zaszły przemiany w postrzeganiu Adolfa Hitlera, nie tylko przez Clausa von Stauffenberga, ale i całą jego rodzinę. Wskazuje się tu na znacznie wcześniejszy okres rozpoczęcia negacji poglądów Hitlera niż czas, o jakim mowa w wielu starszych publikacjach dotyczących zamachu w Wilczym Szańcu i jego wykonawcy. Autorka odtworzyła także nadbałtyckie losy rodziny ze strony matki, starając się uporządkować podstawowe informacje o ich pochodzeniu. Wreszcie, co wydaje się być fundamentalnym celem powstania publikacji, nakreśliła portrety swoich dwóch babć, ciotki oraz matki. Opowiadając ich historię dopisała kolejny rozdział do powszechnie znanej biografii von Stauffenberga oraz otworzyła dyskusję o roli kobiet w życiu wysokich oficerów Wehrmachtu. Wyraźnie wskazuje i podkreśla jaki wpływ miały na życie Clausa. Przypomina także nieco zakurzoną historię swojej ciotki, Melitty - żydówki, która była jednym z najważniejszych lotników Luftwaffe.
Dodatkowo należy docenić opis powojennych losów Niemiec, próby rekonstrukcji dawnego życia, rozmiaru strat i podejmowanych walk o odzyskanie rozgrabionego mienia. Zaprezentowany spis strat pozwala na zweryfikowanie standardowych wyobrażeń o dolegliwościach wojennych po stronie niemieckiej. To szczególnie ważne dla polskiego czytelnika, wciąż często laika w temacie, który ma szansę porzucić stereotypowe myślenie o konsekwencjach wojny dla Niemiec. Pomaga także zrobić pierwszy krok w celu rozdzielenia historii zbrodniarzy wojennych od obywateli negatywnie nastawionych do nowej rzeczywistości, wojennej codzienności, kraju niosącego nienawiść i zagładę.
Jako wadę publikacji należy wskazać lakoniczność wypowiedzi w wielu kwestiach, niedostateczne rozwinięcie tematu. Zawarte w książce informacje nie tylko nie wyczerpują zagadnienia, ale i boleśnie zaostrzają apetyt na nie. Tymczasem brak na polskim rynku alternatywnych opracowań o życiu rodziny von Stauffenberg. Zaskakuje niemal całkowite przemilczenie postaci siostry autorki – Valerii. Czytelnik może się dowiedzieć jedynie, że Valeria von Stauffenberg istniała oraz kiedy i na co umarła. Pozostałe rodzeństwo także nie zostało należycie przedstawione. Uzasadnić to można jednak faktem, że z założenia publikacja miała dotyczyć losów Niny von Stauffenberg. Z uwagi jednak na liczebność wątków pobocznych, brak czytelnego i skondensowanego zilustrowania powojennych losów dzieci Niny i Clausa wydaje się być uchybieniem.
Książka Konstanze von Schulthess nie jest w swojej konstrukcji czytelnym gatunkowo tworem. Trudno ją uznać za biografię, może raczej za próbę stworzenia niechronologicznego zapisu dziejów rodziny. W utworze można odnaleźć fragmenty bardzo chaotyczne, ale także przygotowane z ogromną pieczołowitością. Niekiedy można odnieść wrażenie, że książka powstała wyłącznie by oddać hołd zmarłej w 2006 roku Ninie von Stauffenberg. Nie dysponuję jednak źródłem, które mogłoby umożliwić konfrontację opisu niemal heroicznej postawy wdowy po Stauffenbergu. Mimo to opis jej przeżyć stanowi cenny materiał poznawczy, pomagający zrozumieć mentalność tej rodziny, uświadomić sobie realia w jakich toczyło się ich życie przed i podczas wojny. Opisywana unikalna relacja żołnierza Wehrmachtu z żoną daje nowe spojrzenie na poczynania Stauffenberga. Nina, jeśli już wspominana w jakichś opracowaniach, wcześniej przedstawiana była jako osoba nieświadoma poczynań męża, nie rozumiejąca wojskowych realiów, rozczarowana jego postawą wobec Hitlera. Przesycony propagandą, zakłamany obraz powstały po to aby przeżyć i nie dopuścić do spełnienia marzenia Himmlera pragnącego unicestwienia rodziny Stauffenbergów w 64 lata po wojnie został zburzony i zastąpiony przez ten, który funkcjonował w świecie bohaterów książki.
Historia widziana oczami Niny i Konstanze pomaga spróbować spojrzeć na losy szlachty niemieckiej podczas II wojny światowej z jej punktu widzenia. Próbuje również uczłowieczyć mitycznego bohatera, który chciał zabić Führera, a jedynie zrujnował jednolity obraz wojska III Rzeszy. Konstanze von Schulthess oddając głos swojej matce sieje ziarno, które zaowocować może lepszym porozumieniem w kwestii historii II wojny światowej na linii Niemcy-narody, które ucierpiały w wyniku działań polityki Hitlera. Z publikacji wyłania się bowiem obraz bardzo znajomy, choćby dla Polaków - portret rodziny zmagającej się z wszystkimi możliwymi dramatami wojennymi.
Claus von Stauffenberg 21 lipca 1944 roku, tuż przed rozstrzelaniem na dziedzińcu bloku Bendler w Reichskriegsministerium, miał krzyknąć Niech żyją wolne Niemcy! (niektórzy autorzy podają zamiast „wolne” terminy „święte” lub „uzdrowione”). Konkluzja jaka nasunęła mi się po przeczytaniu opowieści Konstanze von Schulthess jest pytaniem: czy kiedykolwiek uda się zatrzeć bariery pomiędzy narodami, które doznały niewyobrażalnych dramatów w wyniku destrukcyjnego działania nazistów a tymi Niemcami, którzy także dzielili ten los?
Tekst zredagował: Tomasz Leszkowicz