Kołtun – między chorobą a zabobonem

opublikowano: 2019-10-30, 15:00
wszelkie prawa zastrzeżone
Kołtun to jeden z najbardziej dziwacznych skutków chłopskich przesądów i braku higieny. W XIX wieku rozgorzała dyskusja nad pochodzeniem i istotą kołtuna – jedni próbowali dowodzić, że jest to choroba wymagająca leczenia. Inni nakazywali go bezwzględnie ścinać.
reklama

Człowiek od wieków przywiązuje szczególną uwagę do włosów rosnących na głowie. Dawniej wielokrotnie zdarzało się, że ich właściciel obawiał się, iż zostaną one użyte przeciwko niemu. Dlatego też skwapliwie pilnował, aby nie trafiły w niepowołane ręce. Wszelkie wierzenia pogańskie nadawały włosom duże znaczenie. Wystarczy spojrzeć jak wiele uwagi przywiązywano do ich pierwszego obcięcia. Postrzyżyny znane są m.in. z legendy o Piaście Kołodzieju i jego synu Ziemowicie. To wydarzenie było symbolicznym procesem wejścia w dorosłość i przejścia spod opieki matki pod opiekę ojca.

Kołtun na XVIII-wiecznej ilustracji

Wedle tradycji europejskiej najkorzystniejszym dniem do obcięcia włosów miał być piątek. Wierzono bowiem, iż strzygąc włosy w ten dzień można uniknąć bólu głowy. Szczególnie pożądane było ścinanie włosów w Wielki Piątek.

Strzyżenie odbywające się w poniedziałek lub niedzielę uchodziło natomiast za przynoszące pecha. Niewskazane było też ścinanie włosów po zapadnięciu zmroku, bowiem w ciemności świat pogrążał się w chaosie. W XIX wieku nadal przywiązywano wagę do strzyżenia włosów, a po obcięciu pilnowano, by nie wpadły w niepowołane ręce. Tradycje te były kultywowane szczególnie wśród ludności wiejskiej. Jeśli chodzi o stan dbałości o czystość włosów, to jak cała ówczesna higiena pozostawiał on wiele do życzenia. Wśród ludu panowało powszechne przekonanie o szkodliwości mycia głowy. Niestety, nawet w środowisku lekarskim znajdowali się zwolennicy tej teorii, którzy odradzali mycie głowy, w zamian zalecając częste nabłyszczanie, pomadowanie i pudrowanie włosów. Przestrzegano nawet, że

mycie głowy jest często przyczyną migren lub uporczywego bólu zębów. Aby utrzymać w porządku włosy wystarczy je natłuszczać odrobinę i oczyszczać otrębami lub pudrem ryżowym […]. Kiedy trzeba upiększyć włosy na głowie, należy być bardzo ostrożnym w kwestii mycia. Zamiast tego posypcie przed udaniem się na spoczynek wierzch głowy i między włosami jakimś pudrem wysuszającym i czyszczącym, rankiem zaś usuńcie go grzebieniem.

Pudrowanie nie miało jednak większego zastosowania na wsiach. Stosowano je tylko w ośrodkach miejskich. W społeczeństwach wiejskich prawie w ogóle nie zwracano uwagi na utrzymanie włosów w czystości. Ponadto, strzyżono je bardzo rzadko, chłopi od małego nosili długie, spadające na kark włosy. Zwyczajowo czesano się tylko w niedzielę i święta, przy czym robiły to głównie dziewczęta. Na co dzień nie używano grzebienia, zastępując czesanie gładzeniem włosów ręką. Najgorzej w tej kwestii przedstawiał się stan dzieci chłopskich, które na ogół były brudne, rozczochrane, o uczesaniu ich bowiem nikt nie myślał. Jeśli nawet w chłopskiej chacie znalazły się przyrządy do czesania, ich stan pozostawiał wiele do życzenia: brudne, połamane, lepkie, osnute włosami grzebienie znajdowały się obok chleba, doniczek i garnuszków na oknie. Następstwem tego było rozdrapywanie skóry i tworzenie się strupów zlepiających włosy. Powstawaniu kołtunów sprzyjały też nakrycia głowy noszone przez mieszkańców wsi. W przypadku mężczyzn były to grube, futrzane czapki, używane zarówno latem, jak i zimą. Kobiety z kolei posiadały grube chusty lub płócienne okrycia.

reklama

Przedstawiony w poprzednich rozdziałach niski stan higieny mieszkańców wsi i miasteczek oraz powszechna wiara w przesądy i zabobony były czynnikami sprzyjającym istnieniu kołtuna na ziemiach polskich:

W dawnych czasach dość często można było, szczególnie na wsiach, spotkać ludzi dźwigających na głowie olbrzymią pozlepianą masę włosów, która często zwisała do połowy pleców, a nawet do pasa.

Chrystian IV Oldenburg, król Danii i Norwegii w latach 1588–1648 i jeden z... najsłynniejszych posiadaczy kołtuna

To właśnie były owe „polskie dredy”, które dziewiętnastowieczny słownik definiował jako węzeł włosów dobrowolnie uwity, i sklejony na głowie i inszych miejscach włosistych. Kołtun mógł też przybrać postać wielu wiszących splotów. Poprzez zawikłanie włosów w kołtun miała objawiać się tajemnicza choroba siedząca w człowieku, którą nazywano kołtunem wewnętrznym lub też gośćcem. Wedle ówczesnych, człowiek miał swojego gośćca, który swoje niezadowolenie objawiał różnego rodzaju dolegliwościami bólowymi, równocześnie doprowadzając do splątania włosów i utworzenia kołtuna. W „chorobie kołtunowej” doszukiwano się wielu przyczyn, jednak upłynęło wiele czasu zanim zdano sobie sprawę, iż najlepszym lekarstwem na te dolegliwość będzie po prostu czesanie włosów i mycie głowy. Nim do tego doszło, kołtuny na terenie ziem polskich noszono przez kilkaset lat. Problem kołtuna nie dotyczył zresztą wyłącznie warstwy chłopskiej, ale też przedstawicieli wyższego stanu. Józef Dietl wspominał, iż w roku 1860 do jego kliniki trafiła wykształcona kobieta z miasta, która miała dolegliwości bólowe gardła. Lekarz, u którego się dotychczas leczyła, zalecił owej damie zapuszczenie kołtuna…

Chłopi z terenów dzisiejszej Ukrainy - posiadacze kołtuna, na ilustracji z połowy XIX wieku

Kołtun występował pod wieloma nazwami, jego nazwą stosowaną w terminologii medycznej jest łacińskie plica polonica, czyli „plik polski” lub „plika polska”. Pierwszy człon, czyli „plika”, oznacza zbity kłąb włosów, natomiast określenie „polski” nie jest w tym wypadku powodem do dumy, wręcz przeciwnie – świadczy o długotrwałym i prymitywnym wierzeniu, które utrzymywało się na ziemiach polskich i kazało traktować splątane, sklejone włosy jako objaw ciężkiej choroby. W terminologii medycznej obok terminu plica polonica, określającego zewnętrzną formę kołtuna, funkcjonowało też pojęcie dla formy zewnętrznej – trichoma. Wśród ludności polskiej kołtuna określano często słowem gwoździec. Nazwa ta wywodziła się od dolegliwości, jakie odczuwały chore osoby: od mocnego bólu głowy, łamania świdrowania, jakby gwoździem przebitej czaszki. Często pod tym pojęciem rozumiano wyłącznie kołtuna wewnętrznego i dolegliwości bólowe z nim związane. Dziś pod słowem gościec rozumiemy jeden z rodzajów reumatyzmu – reumatoidalne zapalenie stawów. W języku niemieckim również funkcjonowało wiele określeń kołtuna, najczęściej pojawiała się nazwa Weichselzopf – warkocz nadwiślański.

reklama

Polecamy e-book Marcina Winkowskiego – „Gdy Polacy nosili dredy. Kołtun – historia prawdziwa”

Marcin Winkowski
„Gdy Polacy nosili dredy. Kołtun – historia prawdziwa”
cena:
11,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
108
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-28-0

Wesprzyj nasz portal i złóż zamówienie już dziś!

Zygmunt Gloger, autor Encyklopedii staropolskiej, sugerował, iż nazwa ta powstała w ostatnim dwudziestopięcioleciu XIX wieku, w wyniku przekształcenia nazwy pierwotnej tj. Zopf des Wichtels, co z kolei oznacza „warkocz krasnoludka” ([Wichtel] to bowiem jeden ze złych krasnali występujących w mitologii germańskiej). Gloger chciał w ten sposób dowieść, że kołtun rozprzestrzenił się z zachodu na wschód, a nie na odwrót. Okazuje się, że nie tylko germańskiego krasnala o imieniu Wichtel wiąże się z kołtunem. Na Morawach duchem wikłającym włosy był Skrytek, czyli nasz Skrzatek.

Zygmunt Gloger

W Polsce natomiast uważano, że wieszczki, czy też wiedźmy rzucając czar powodują plątanie się włosów, stąd nazwa wieszczyce. W niemieckiej terminologii, obok określenia Weichselzopf, równie często spotkać możemy inne pojęcie, a mianowicie Judenzopf, co z kolei oznacza warkocz żydowski. Powstanie tej nazwy wiąże się z częstym występowaniem kołtuna u ludności żydowskiej. Z kolei na Litwie kołtuna określano słowem żmut, które oznaczało: to co splątane, poplątane, czy też zaplątane. Co ciekawe, pojęcie to funkcjonowało wyłącznie na terenie ziem litewskich.

Sama nazwa kołtun wywodzi się natomiast od słowa kołtanie, oznaczającego kołysanie. Odnosiła się do kołyszącego się na głowie pojedynczego, zbitego splotu włosów, albo wielu wiszących splotów. Zgodnie z podaną wyżej definicją autorstwa Linde, kołtuny noszono nie tylko na głowie, ale też na inszych miejscach włosistych. Praktykujący w XVIII wieku nadworny lekarz Andrzeja Stanisława Kostki Załuskiego, Antoni Formika opisał przywołany we wstępie przypadek kołtuna zawikłanego we włosach łonowych:

Pewien szlachcic poślubił wdowę równie szlachetnego rodu. W chwili, gdy miało nastąpić obcowanie małżeńskie, zatrzymał się, ponieważ «wejście» było zamknięte masą włosów, które kobieta bała się ściąć, aby nie dotknęła jej gorsza choroba.

reklama

Po pomoc udano się właśnie do doktora Formiki, który zalecił kilkudniowe kąpiele w wodach siarczynach, a następnie zgolenie zawikłanych włosów. Dzieje kołtuna w Polsce można prześledzić na podstawie relacji osób żyjących w czasach, kiedy kołtun był zjawiskiem powszechnym. Czytając relacje, kolejno z XVII, XVIII i wreszcie z XIX wieku, można zauważyć, że w każdym z tych stuleci noszono na głowach „dredy”. W Polsce kołtuny rozpowszechniły się zapewne w I połowie XVII wieku. Podróżujący wówczas po Rzeczpospolitej wędrowiec o nazwisku Werdum wspominał:

Tutaj u tego Prussowskiego ten dziwny się przedstawiał widok, że mu włosy jego zrosły się w same małe kędziory. Dzieje się to skutkiem choroby głowy, która zowie się po polsku kołtunem. […] U Kozaków i Tatarów choroba ta od dawien dawna była bardzo pospolitą, w Polsce zaś rozpowszechniła się w ostatnich trzydziestu, czterdziestu latach.

W kolejnym wieku wśród społeczności polskiej występowanie kołtuna nadal było zjawiskiem powszechnym, w swym „Opisie obyczajów” potwierdza to Jędrzej Kitowicz:

kołtuny lubo znajdują się w całej Polszcze i Litwie dość obfito, biorąc jednak proporcją do innych województw, można twierdzić, że w Księstwie Mazowieckim, […] samo centrum i korzeń powszechny sobie założyły tak dalece, że między trzema głowami chłopskim dwie musiały być kołtunowate.

Pierwsza strona „Opisu obyczajów za panowania Augusta III” Jędrzeja Kitowicza

W XIX wieku plica polonica nadal była powszechna wśród mieszkańców środowisk wiejskich, o czym wspomina Słomka:

Bardzo rozpowszechnione były wówczas kołtuny. […] Można powiedzieć, że prawie trzecia część ludzi, zwłaszcza starszych miała kołtuny, które były znaczne, bo głowa przez nie była znacznie większą.

Najpopularniejsza, rozpowszechniona przede wszystkim w południowej części ziem polskich, teoria głosi, że kołtun pochodził z wód na Pokuciu:

pospolitą chorobą, równie jak na Pokuciu, jest w Pińszczyźnie kołtun (plica polonica). Szukali w nim starzy medycy jakichś cząstek siarczanych, inni go uznali za prosty skutek nieochędóstwa. Inni jeszcze początek kołtuna odnoszą do napadów tatarskich i zatrutych przez nich wód, a nareszcie przypisują go także użyciu zbytecznemu wódki i dymnym chatom.

Teorię o wschodnim pochodzeniu kołtuna stworzono na podstawie relacji zawartych w kronikach Jana Długosza i Marcina Kromera, którzy twierdzili, iż kołtun pojawił się w Polsce podczas najazdu Tatarów, za panowania Leszka Czarnego w 1288 roku. Natomiast według dr Dietla, kołtun miał być znany już w czasach pogańskich, o czym świadczyć miały zaczerpnięte z mitologii pogańskiej nazwy: wieszczyca, kołtki, skrzat. Z kolei w krajach niemieckich twierdzono, że kołtun w Niemczech, Szwajcarii i Belgii panował od średniowiecza do XVI wieku. Natomiast w XIX wieku był spotykany wyłącznie na ziemiach polskich i w krajach naddunajskich. Co ciekawe, autorzy niemieckiego słownika z XIX wieku za rozprzestrzenienie się „choroby kołtunowej” winili Żydów, zarzucając im niewiedzę i wiarę w wyimaginowaną chorobę.

Polecamy e-book Marcina Winkowskiego – „Gdy Polacy nosili dredy. Kołtun – historia prawdziwa”

Marcin Winkowski
„Gdy Polacy nosili dredy. Kołtun – historia prawdziwa”
cena:
11,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
108
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-28-0

Wesprzyj nasz portal i złóż zamówienie już dziś!

reklama
Komentarze
o autorze
Marcin Winkowski
(Ur. 1987) – absolwent Historii i Międzynarodowych Stosunków Gospodarczych na Uniwersytecie Gdańskim. Miłośnik historii społecznej i gospodarczej, szczególnie zagadnień związanych z rozwojem cywilizacyjnym społeczeństw. Pomorzanin z urodzenia, gdańszczanin z wyboru. Wolne chwile najchętniej spędza z żoną i synem na podróżach małych i dużych, odkrywając miejsca znane i te warte poznania.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone