Kobiety Marca ’68 – relacje z kolekcji historii mówionej Muzeum POLIN
Wywiadów mamy ponad 1 000. Tych o wydarzeniach z marca 1968 roku przeszło 160. W 2018 r. uruchomiliśmy program „Obcy w domu. Wokół Marca ’68”, w tym wystawę czasową oraz serwis serwis tematyczny Marzec '68 (sztetl.org.pl), w którym objaśniamy przyczyny i przebieg ówczesnej antysemickiej nagonki w Polsce. Zgromadziliśmy pamiątki i wywiady – te od bezpośrednich uczestników i świadków wydarzeń, jak również ich dzieci, często urodzonych już poza Polską, i przyjaciół, którzy pozostali w Polsce. W zbiorach przeważają relacje osób straumatyzowanych wyjazdem. Ale są też takie, dla których Marzec był szansą na opuszczenie kraju za żelazną kurtyną. Wgłębiając się w kolekcję, można poznać Marzec z całym jego skomplikowaniem: od wolnościowych protestów studentów i intelektualistów tego czasu, po zorganizowaną przez władze PRL czystkę polityczną i kampanię nienawiści wymierzoną w obywateli Polski pochodzenia żydowskiego. To z jej powodu 13 000 osób zmuszonych było wyjechać z kraju bez możliwości powrotu. W ich relacjach odbija się skomplikowany los emigranta: człowieka pozbawionego ziemi, domu, możliwości mówienia w języku ojczystym, często zdegradowanego zawodowo.
„Byłam na tym posiedzeniu, na którym Gomułka powiedział o piątej kolumnie […] na własne uszy słyszałam aplauz całej sali […] któregoś dnia wróciłam do pracy, a na drzwiach mojego gabinetu, była narysowana gwiazda Dawida”
Relacja Janiny Ludawskiej jest szczególna na tle innych: w 1968 r. była w pełni ukształtowaną osobą, również zawodowo, doświadczyła Zagłady. Przed wojną nie dostała się na studia aktorskie w Warszawie. Z powodu numerus classus. Wierzyła, że komunizm przyniesie wyzwolenie od ksenofobii. W kwietniu 1968 r. została zwolniona z pracy. Wyjechała z synem do Szwecji. Początkowo pracowała jako pomoc domowa.
Żyła 98 lat. Przeżyła swojego syna, który zmarł na AIDS. Po Marcu nie mogła zrozumieć, dlaczego ona, urodzona w Warszawie, której językiem macierzystym był polski, ma mówić o sobie jako osobie zasymilowanej. „Jestem tak samo Polką i Żydówką. Jedno i drugie” – mówiła. „Oczywiście, już od dawna zrozumiałam, że komunizm prowadzi do swojej przeciwności” – komentowała – „Ale nie przestały mnie boleć stosunki społeczne, jakie są na świecie”.
W kolekcji wywiadów marcowych przeważającą większość stanowią relacje osób, które w 1968 r. były młodymi studentami lub uczniami. W Marcu ich żydowskie pochodzenie zostało im brutalnie wypomniane.
Rimma Volynska-Bogert, w dalekiej Kalifornii, podjęła studia slawistyczne. Jej wykładowcą był Czesław Miłosz, też emigrant. Tłumaczył: „Być Polakiem to znaczy włączać w swoją świadomość inność drugiego człowieka, który pochodzi z Polski. Czy to litewską, czy to żydowską”. Choć jego wykładnia przyniosła ukojenie, to rana utraty Polski nigdy się w Rimmie nie zagoiła „Jestem pozbawiana swojej gleby” – stwierdziła. W polskiej ziemi żyli i zmarli jej przodkowie, najbliższa rodzina zginęła w Treblince. Po usłyszeniu jednego z haniebnych przemówień Władysława Gomułki, Rimma podjęła decyzję o wyjeździe do Stanów Zjednoczonych. Ubiegała się o legalny wyjazd. Ku swojemu zaskoczeniu, zamiast paszportu otrzymała „dokument podróży”.
Przez kilka lat była tzw. bezpaństwowcem. „Odebrano mi moje obywatelstwo bez mojej świadomości” – mówi z bólem. Odzyskała je z powrotem w 2017 r. Po 49 latach.
„Wiedziałam o moim żydowskim pochodzeniu. Ale byłam przede wszystkim Polką. Dla mnie wyjazd był ogromnie trudnym przeżyciem. I pisałam dla siebie” – komentuje Ewa Herbst wiersze, które tworzyła na początku swojej emigracji do Szwecji. Podczas Marca Ewa była studentką pierwszego roku elektroniki na Politechnice Warszawskiej. Czuła się wyrzucona ze swojego środowiska i ojczyzny. Pisanie poezji było dla niej rodzajem autoterapii.
W tym samym czasie, inna Ewa, Ewa Harley, z Polski wyjeżdżać nie chciała. Studiowała w Łodzi na ASP. Pracowała jako modelka dla Instytutu Mody Polskiej. Koledzy z „Filmówki” angażowali ją jako statystkę w filmach.
Dla Ewy żydostwo to pochodzenie, nie religia. Kiedy ma potrzebę, modli się. Po polsku. Język polski zaszczepiła też synowi, urodzonemu w USA. Ludzie pytają Ewy: „Dlaczego ciągle jeździsz do Polski? Dlaczego nie zwiedzasz świata?” „Mnie świat nie interesuje. Interesuje mnie Polska” – odpowiada. Koledzy wieźli ją na dworzec okrężną drogą przez całą Warszawę. „Na do widzenia”.
Warszawa. To oddzielna bohaterka w relacjach naszych rozmówczyń. To tutaj rozpoczyna się antysemicka nagonka, która obejmie kolejne miasta w Polsce. Jednocześnie, to w Warszawie dzieją się też rzeczy najpiękniejsze. Rimma Volynska-Bogert gra w kabarecie w klubie „Babel”. Ewa Harley chadza do klubu „Hybrydy”, Janina Ludawska poświęca się pasji teatralnej, Ewa Herbst błądzi po Krakowskim Przedmieściu. Zanim zaniechała poezji na rzecz budowania nowego życia w Szwecji, pisała z czułością:
„Starczy, by ktoś w rozmowie rzucił słowo Warszawa / I znowu jestem nad Wisłą / Jeżdżę tramwajem na gapę / Głową przebijam chmury / Wiruję w walcu wraz z ziemią / To chyba właśnie jest szczęście / A potem budzę się z marzeń / Godzina trzecia nad ranem / Gasną uliczne latarnie zmęczone długim czuwaniem / Do widzenia Warszawo / Spotkamy się znów o dwunastej”.
Autorka tekstu: Joanna Król-Komła
Więcej relacji można obejrzeć i wysłuchać na kanale Historia mówiona / Kolekcja Muzeum POLIN - YouTube w części ŚWIADKOWIE I UCZESTNICY MARCA '68. Kanał stale uzupełniamy o nowe relacje, fragmenty i etiudy.