Klisze pamięci prof. Wacława Długoborskiego

opublikowano: 2021-11-04, 07:00
wolna licencja
21 października 2021 r. w Katowicach zmarł wybitny historyk prof. zw. dr hab. Wacław Długoborski. Oprócz nieocenionego wkładu Profesora w badania nad Holokaustem, obozami koncentracyjnymi oraz zagładą Sinti i Roma pozostało nam bardzo ważne świadectwo byłego więźnia KL Auschwitz II-Birkenau.
reklama
Prof. zw. dr hab. Wacław Długoborski (fot. screen z materiału wideo)

Pod historią, pamięć i zapomnienie.

Pod pamięcią i zapomnieniem, życie.

Lecz pisanie życia to już inna historia.

Niedomknięcie.

Paul Ricoeur, Pamięć, Historia, Zapomnienie

W niniejszym artykule poświęconym pamięci prof. Długoborskiego zostaną przedstawione wspomnienia, którymi Profesor dzielił się tylko z autorką, bądź (w bardzo wąskim zakresie) podczas spotkań z grupami uczniów i studentów w Międzynarodowym Domu Spotkań Młodzieży w Oświęcimiu oraz Centrum Dialogu i Modlitwy w Oświęcimiu. Zachowana zostanie w nich forma opowieści, pozbawiona aparatu naukowego. Pierwotnie tekst ukazał się jako część Księgi Pamiątkowej pod redakcją Mariana G. Gerlicha oraz Tadeusza Siernego, wydanej nakładem Wydawnictwa Naukowego „Śląsk”.

Rozumienie historii jako nauki o przeszłości jest dość powszechne. Jednak grupa francuskich historyków skupiona wokół periodyku Annales d’histoire économique et sociale, na czele z Marciem Blochem i Lucienem Febvre’em, już w 1929 r. postulowała odejście od takiego ujęcia. Założona przez nich szkoła „Annales” zerwała z dominującą w historiografii tradycyjnie ujętą historią polityczną, a w zamian głosiła potrzebę tzw. historii totalnej. Łączenie w sobie wielu dziedzin, mające ułatwić badanie całych społeczności miało odpowiedzieć na pytanie, czemu od zawsze poszukujemy odpowiedzi w historii.

Istotną rolę badań nad ludźmi najlepiej wyłożył Bloch, odwołując się do XIX-wiecznych historyków francuskich: „Wiele lat minęło zaiste, odkąd nasi wielcy poprzednicy – jak Michelet czy Fustel de Coulanges – uświadomili nam, że przedmiotem historii jest z natury rzeczy człowiek. Albo raczej: ludzie. Liczba mnoga, która jest gramatyczną formą względności, bardziej odpowiada nauce o zjawiskach tak zróżnicowanych niż liczba pojedyncza wyrażająca raczej abstrakcję. Spoza dostrzegalnych cech krajobrazu, spoza dokumentów na pozór martwych i instytucji, które na pozór oderwały się zupełnie od swych twórców – historia pragnie wydobyć ludzi. Kto tego nie osiągnie, będzie zawsze w najlepszym razie tylko wyrobnikiem naukowym. Prawdziwy historyk przypomina ogra z bajki: gdy zwęszy ludzkie mięso, wie, że wpadł na trop swojej zwierzyny”. Ten cytat i przyświecające szkole „Annales” ideały niech pozostaną punktem wyjściem do przedstawienia kliszy pamięci prof. Wacława Długoborskiego.

reklama

Niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny Auschwitz II-Birkenau, gdzie jako siedemnastoletni chłopak trafił prof. Długoborski, był instytucją totalną w rozumieniu teorii Goffmana. Był jednak także instytucją wyjątkową, bo jako jedyny niszczył socjalizację pierwotną. Ludzie, którzy przybyli do obozu, przestraszeni, bici, mordowani, ostrzyżeni na całym ciele, z wytatuowanym numerem, przebrani w obozowe łachy nie mieli siły myśleć o czymkolwiek innym niż przeżycie. Doskonała manipulacja umysłem – zmusić człowieka, aby odrzucił gorset aksjonormatywny, tradycję, wychowanie i zamienił się w przerażone zwierzę, które myśli tylko o tym jak przeżyć. Obozowa socjotechnika miała za zadanie zamienienie więźnia w zwierzę, zabicie w nim człowieczeństwa. W tym świecie Häftling 138871 naświetlił swoje klisze pamięci.

Klisza I

1 sierpnia 1944 r. w Warszawie wybuchło Powstanie. W wyniku wydania przez Adolfa Hitlera ustnego rozkazu o zrównaniu buntowniczego miasta z ziemią doszło do wstrząsających masakr ludności cywilnej. Najbardziej znane to rzeź Woli (5-7 sierpnia) oraz Ochoty (4-25 sierpnia). Na Ochocie mieszkali państwo Długoborscy, rodzice Häftlinga 138871. Nie dziwi więc, że wraz z napływającymi do obozu transportami ludności cywilnej rósł jego niepokój o najbliższych. Podczas przyjazdu jednego z takich transportów doszedł cynk, że jedna z pań szuka Wacka, twierdząc, że jest z nią jego Mama. Niewiele myśląc, wygrzebał ze schowka cały zapas żywności, odłożonej z paczek na tzw. „czarną godzinę” i zaniósł poszukującej go kobiecie z przykazaniem, że to wszystko ma przekazać Mamie. Około tygodnia po tym zdarzeniu, wciąż starając się nawiązać kontakt z odcinkiem obozu, gdzie ulokowano warszawiaków, dowiedział się, że jego Mama nie trafiła do KL Auschwitz II-Birkenau. Nikt nie widział jej także w obozie przejściowym w Pruszkowie. Kobiety, która wzięła od niego jedzenie, więcej nie zobaczył.

reklama

Klisza II

Po objęciu funkcji w łaźni dla chorych na odcinku szpitalnym KL Auschwitz II-Birkenau, Häftling 138871 zdobył wiele nowych możliwości. Jedną z nich była możliwość poruszania się pomiędzy poszczególnymi odcinkami, którą wykorzystywał do pomocy kolegom. Jednym z nich był Tadeusz Borowski, nieustannie starający się ulżyć w obozowej niedoli swojej narzeczonej Marii. Wacek niejednokrotnie przemycał dla niej różne drobiazgi pożądane wśród więźniów, jak choćby banalna maść na krecę (tak w językowym esperanto określano świerzb). Takie rzeczy można było jedynie „zorganizować” poprzez wymianę na „czarnym rynku”.

Pewnego razu zamiast leków Tadeusz poprosił go o przeniesienie dla Marii złotego pierścionka, za który można było uzyskać dla niej szczepionkę. Idąc z duszą na ramieniu przez poszczególne punkty kontrolne, natknął się na podoficera SS Müllera. Ten, nie do końca ufając w pokrętne wyjaśnienia, kazał nieszczęśnikowi wywrócić kieszenie na lewą stronę. Gdy zobaczył upadający w piach pierścionek, uśmiechnął się złośliwie. Müller podniósł znalezisko, po czym metodycznie i z dużą wprawą obił oraz skopał kuriera. Odchodząc z łupem, nie zapisał jednak numeru więźnia. Wtedy Wacek zrozumiał po raz pierwszy z całą jasnością, że z Niemcami jest bardzo krucho. Wcześniej bowiem takie wykroczenie skończyłoby się nie tylko pobiciem, ale złożeniem karnego meldunku, który niósł za sobą wiele możliwości ukarania więźnia. Teraz, gdy Trzecia Rzesza trzeszczała w posadach doraźny zysk był ważniejszy niż obozowy regulamin.

reklama

Klisza III

Ilość przywożonych do KL Auschwitz II-Birkenau Żydów, którzy niemal z marszu trafiali do komór gazowych powodowała niemałe problemy logistyczne. Niejednokrotnie ludzie byli zmuszeni do oczekiwania aż „łaźnie” się zwolnią. Pewnego dnia na zagazowanie mieli oczekiwać nie nowoprzybyli Żydzi, ale wyselekcjonowani wcześniej skrajnie wyczerpani więźniowie, w gwarze obozowej nazywani „muzułmanami”. SS-Rottenführer Stefan Baretzki stwierdził, że najprościej będzie jeśli przedsionkiem do komory gazowej stanie się na chwilę łaźnia chorych. Przerażony Häftling 138871 miał pomóc Baretzkiemu w ich pilnowaniu. Noc upłynęła Wackowi pod znakiem oglądania bestialstw SS-manna, który zrobił sobie z muzułmanów worki treningowe. Do dzisiaj nie potrafi odsunąć od siebie widoku otępiałych ludzkich szkieletów. Byli tacy dziwni, tak chudzi, że nie mieli nawet pośladków. Trudno uwierzyć, że Baretzki miał po czym ich bić. Rankiem ci, którym udało się przeżyć piekielną noc, powędrowali do komory gazowej. Wacek przez wiele lat o tym nikomu nie mówił. Docent Wacław Długoborski nie pojechał do Frankfurtu nad Menem zeznawać przeciwko SS-mannowi. Uciekał od widoku katowanych muzułmanów. Od tych pozbawionych mięśni pośladków.

Klisza IV

Wojna się skończyła. Häftling 138871 znowu stał się Wacławem Długoborskim, a ten zgodnie z danym w obozie słowem postanowił się uczyć. Janusz Siedlecki, więzień jak i on, a prywatnie kuzyn, kazał przecież leżącemu w obozowym szpitalu wycieńczonemu Wackowi przeżyć. A zaraz potem się wykształcić. Warszawa leżała w gruzach, ale przecież był jeszcze Uniwersytet Jagielloński. Nie było tylko za bardzo gdzie mieszkać. Na szczęście przyszłemu studentowi udało się zaczepić w noclegowni dla bezdomnych. Lepszy rydz niż nic. Podczas zapisów na studia należało przedstawić zaświadczenie o dobrym stanie zdrowia. Niestety, prześwietlenie wykazało początki gruźlicy. Takich młodych ludzi Uniwersytet nie chciał. Zamiast pomocy w leczeniu pokazywano im drzwi. Nauczony obozowym doświadczeniem (nie bez kozery ponad pół wieku później prof. Długoborski powie do innego byłego więźnia prof. Kączkowskiego: „Bo myśmy obaj kończyli University of Auschwitz”) wyraził ogromne zdumienie, zapewnił dziekanat o pomyłce i obiecał dostarczyć właściwe zaświadczenie. W sumie łatwiej było powiedzieć niż zrobić. Udał się jednak jeszcze raz do lekarza. Gabinet był pusty. Drzwi otwarte. Na stole leżały podbite in blanco zaświadczenia. Godzinę później dumny student Wacław Długoborski wychodził z dziekanatu, chowając indeks do kieszeni.

Pierwsze trzy tygodnie studiów przemieszkał w noclegowni. Inni bezdomni byli mili, pozwalając „studenciakowi” długo w nocy ślęczeć przy świetle. Gorzej było z dotrzymaniem punktualności w przybywaniu na zajęcia. Ale jakoś się udawało, mimo że odmę opłucną zakładano mu godzinę przed rozpoczęciem wykładów. Tylko potem student Długoborski siedział jakiś taki pokręcony w chiński paragraf. Okropnie bolało. Nikt nie mógł o tym wiedzieć na Uniwersytecie, zwłaszcza że dostał pokój w domu akademickim. Zdał wszystkie egzaminy.

Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.

Polecamy e-book Tomasza Leszkowicza „Ludowe Wojsko Polskie w cieniu zimnej wojny”

Tomasz Leszkowicz
„Ludowe Wojsko Polskie w cieniu zimnej wojny”
cena:
14,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
181
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-47-1 ebook/978-83-65156-57-0 audiobook

Książkę można też kupić jako audiobook, w cenie 14,90 zł. Przejdź do możliwości zakupu audiobooka!

reklama
Komentarze
o autorze
Daria Czarnecka
Socjolog i historyk, laureatka Konkursu im. Władysława Pobóg-Malinowskiego na Najlepszy Debiut Historyczny Roku 2012. Bibliofil nie nadający się już do leczenia. Z zamiłowaniem i pasją zajmująca się historią II wojny światowej i militariami, dodatkowo specjalistka od ludobójstwa (w teorii, nie w praktyce) i ścigania zbrodniarzy wojennych.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone