Karolina Kuszyk – „Poniemieckie” – recenzja i ocena
Karolina Kuszyk – „Poniemieckie” – recenzja i ocena
Książka „Poniemieckie” to, jak pisze autorka, nie opracowanie naukowe, ale „osobisty przewodnik po losach poniemieckiego w jego codziennej, domowej odmianie”. Na podstawie własnych przemyśleń oraz doświadczeń ludzi dorastających na tzw. „Ziemiach Odzyskanych” Karolina Kuszyk sprawdza, co dla współczesnych Polaków oznacza i ile znaczy przedwojenna, niemiecka historia tego terytorium. „Poniemieckie” nazwać można także historią czy też antropologią rzeczy. Refleksja o oswajaniu byłych niemieckich ziem rozpoczyna się bowiem od przedmiotów codziennego użytku – naczyń, książek, obrazów czy pocztówek.
W książce tej przeplatają się nieustannie – i w niezwykle intrygujący, wciągający sposób – trzy narracje. Pierwsza dotyczy historii opisywanych przez autorkę miejsc i przedmiotów. Znajdziemy tu między innymi ciekawostki dotyczące produkcji kultowych niemieckich dewocjonaliów czy zawrotnej kariery niemieckich weków. Druga warstwa to ubrane w barwny, żywy język wspomnienia z czasów wojny i powojnia dotyczące początków polskiego osadnictwa na Ziemiach Zachodnich i Północnych. Jest to opowieść o przystosowywaniu się do życia w nowej ojczyźnie-obczyźnie, którą zwłaszcza po II wojnie światowej należało „odniemczać” i „spolszczać”, czy też – jak wolałyby ówczesne władze – „repolonizować”.
Przeplatają się one z trzecią narracją, mówiącą o współczesnych próbach przypominania i oswajania wypartej niemieckiej przeszłości tych ziem. Autorka opisuje lokalne, nieraz bardzo indywidualne inicjatywy, służące odgruzowywaniu pamięci o „poniemieckim”, oraz trudy związane z nawiązaniem transgranicznego dialogu. Nie szczędzi także anegdot z życia mieszkańców zachodniej Polski – czasem zabawnych, czasem wzruszających, ale zawsze pobudzających do refleksji.
Konsternację mogą wywołać u czytelnika rozdziały poświęcone powojennemu szabrowi, odbywającemu się nie tylko w opustoszałych domach, ale także na niemieckich cmentarzach. Dowiadujemy się o rozgrabianiu płyt nagrobnych z opuszczonych nekropolii i ich ponownym wykorzystywaniu w charakterze stopni schodów czy ogrodzenia piaskownic na osiedlowych placach zabaw. Stają w oczach sceny z „Pokłosia” Władysława Pasikowskiego, tylko że w wydaniu nie pożydowskim, a poniemieckim (choć paralele pomiędzy nimi są niejednokrotnie przez autorkę eksponowane).
Drobnym minusem „Poniemieckiego” jest przezierająca momentami z kart książki „środowiskowość”. Tak jak żart środowiskowy, zrozumiały i zabawny jedynie dla konkretnej grupy, tak „Poniemieckie”, napisane przez osobę urodzoną i wychowaną na Dolnym Śląsku, wydaje się momentami skierowane wyłącznie do podobnych jej ludzi, dorastających wśród poniemieckiej zastawy i pochowanych na strychu książek zadrukowanych szwabachą.
Czytelnikom z „Centrali”, zwykle niezaznajomionym ze specyfiką polskiego „Dzikiego Zachodu”, tożsamościowe rozterki i strach przed upominającym się o swoje Niemcem wydać się mogą czystą fanaberią. W pełniejszym odbiorze lektury na pewno pomogłaby choć podstawowa znajomość historii tego terytorium i wynikających z niej, do dziś odczuwalnych napięć. Z drugiej strony, książka Karoliny Kuszyk może posłużyć jako bardzo interesujące, napisane z werwą i świeżością zaproszenie do dalszego poznawania skomplikowanych dziejów polskiego „poniemieckiego”.