Karolina Dzimira-Zarzycka – „Samotnica. Dwa życia Marii Dulębianki” – recenzja i ocena
Karolina Dzimira-Zarzycka – „Samotnica. Dwa życia Marii Dulębianki ” – recenzja i ocena
Karolina Dzimira-Zarzycka jest absolwentką historii sztuki i polonistyki, autorką licznych artykułów popularnonaukowych, w których zajmuje się przełomem XIX i XX wieku, zwłaszcza historią kobiet oraz kulturą i sztuką tego okresu. W recenzowanej książce umiejętnie nakreśliła portret nietuzinkowej osoby, który wzbogaciła o rys epoki, szczególnie o kwestie, którymi było wypełnione życie jej bohaterki, jak podróże, sprawy codzienne, realia światka artystycznego, wreszcie działalność skoncentrowana na politycznym i społecznym równouprawnieniu kobiet. Autorka rekonstruuje bardzo pracowity życiorys, co nie było sprawą łatwą.
O Marii Dulębiance wiedzielibyśmy znacznie mniej, gdyby nie jej przyjaźń z Marią Konopnicką. Nieprzypadkowo na okładce książki widać twarze obu Marii. Poznały się w 1889 roku w Warszawie, a krótko po tym zaczęły prowadzić właściwie wspólne życie i jeśli nawet musiały się rozstać, ze względu na obowiązki czy kłopoty zdrowotne, starały się jak najszybciej znów zamieszkać blisko siebie lub razem. Konopnicka w korespondencji z bliskimi, zwłaszcza ze swoimi dziećmi, odsłania szczegóły codzienność – gdzie akurat mieszkały, co robiły, co jadły, z kim się spotkały. Na przykład to, że Dulębianka była zapaloną cyklistką. Choć dzieliła je różnica wieku to jednak dla obu ta znajomość była fundamentem i punktem odniesienia we własnych życiowych planach i działaniach przez dwadzieścia lat. W przypadku Konopnickiej – do jej śmierci.
Ale po kolei. Maria Dulębianka urodziła się w Krakowie pod koniec 1858 roku. Ojciec pochodził ze zubożałej szlachty. Rodzina Dulębów do biednych jednak nie należała i rodzice mogli zadbać o wykształcenie swoich dzieci. Nie sprzeciwili się też, gdy Maria chciała rozwijać się artystycznie. Ponieważ kobiety nie mogły studiować, udała się do Paryża, do znanej prywatnej szkoły malarskiej Académie Julian. Ostatecznie została uznaną malarką, z sukcesami, choć nie na imponującą skalę. Była raczej rzetelną artystką, która trzymała wysoki poziom. Zbierała pozytywne recenzje swych prac i, co ważniejsze, wystarczało jej to na skromne utrzymanie. Autorka pisząc o tym okresie życia swej bohaterki bazuje na relacjach jej szkolnych koleżanek (Anny Bilińskiej, Marii Baszkircew). Często stosuje formułę, że Maria mogła gdzieś być, na pewno to widziała, jeśli gdzieś podróżowała mogła to zrobić w taki sposób – bo one tak to opisywały. Sięga również do notek prasowych, które, choć krótkie, są jednak często jedynym potwierdzeniem faktów z życia Dulębianki.
Odkąd zaprzyjaźniła się z Konopnicką autorka korzysta już z zapisków poetki. To bardzo ciekawa część książki. Można się z niej wiele dowiedzieć o realiach ówczesnego życia, zwłaszcza kobiet takich jak one. Niektórzy czytelnicy mogą być zaskoczenia jak nomadyczny żywot prowadziły. Paryż, Monachium, Wiedeń, Florencja, Lwów – to tylko niektóre z miast, w których mieszkały przez wspólne lata. Biorąc pod uwagę warunki podróżowania sprzed stu lat i to, że nie były to wyjazdy wakacyjne, a przenoszenie się z miejsca na miejsce z całym dobytkiem, zastanawia skąd brały na to siłę.
Autorka próbuje dociec na ile znajomość z Konopnicką wpłynęła na zahamowanie kariery Dulębianki. Nie sposób tego rozstrzygnąć, jak również szerszego wpływu jaki miały na siebie. Można jednak zauważyć, że wiele jej decyzji zostało podjętych przez wzgląd na przyjaciółkę, niekoniecznie z korzyścią dla własnych spraw.
Ciekawy wątek, jakim jest charakter znajomości obu Marii, został przedstawiony przez autorkę bez epatowania sensacją. Dzimira-Zarzycka nie opiniuje czy była to relacja platoniczna czy erotyczna. Brak do tego jednoznacznych przesłanek. Na pewno łączyła je bliska, niemal rodzinna, więź. Lubiły ze sobą przebywać, rozmawiać, spacerować. Troszczyły się o siebie dzieląc codzienność, radości i smutki. W ich czasach nie wzbudzało to emocji. Wątpliwości co do charakteru ich przyjaźni pojawiły się później.
Z czasem Dulębianka zaczęła coraz bardziej angażować się w działalność na rzecz równouprawnienia kobiet. Dzimira-Zarzycka znów częściej zagląda w tej sprawie do ówczesnej prasy. Znajduje nie tylko relacje dziennikarskie z różnych spotkań czy odczytów, ale także teksty napisane przez samą Dulębiankę. Prywatnie głos Marii w pierwszej osobie wybrzmiewa rzadziej. Pisała mniej niż przyjaciółka, a jej zapiski mają zwykle sprawozdawczy i oszczędny styl.
Maria Dulębianka na pewno zasługuje na pamięć w innym kontekście, niż tylko jako przyjaciółka Marii Konopnickiej. Dostała rzetelną biografię, napisaną z lekkością i niewątpliwą znajomością tematu. Autorce udało się wydobyć ją z cienia poetki, pokazać, że była niezależną, samodzielną kobietą, bezkompromisową w działaniu, a gdy trzeba szczerą, cierpliwą i troskliwą, czym zjednywała sobie ludzi. Szczególnie wrażliwą na wszelką niesprawiedliwość i niedolę słabszych. Nie miała zbyt wielkich potrzeb bytowych. Zajmowała się nimi na tyle, ile było to konieczne. Autorce udało się nie tylko zebrać, uporządkować i ciekawie opisać życie malarki. W książce pokazała ponadto, że bez działalności kobiet takich jak Dulębianka, niektóre postulaty, w tym zagwarantowanie kobietom czynnych i biernych praw wyborczych czy też wstępu na wyższe uczelnie, nie byłoby możliwe, lub wydarzyłoby się znacznie później. Przyda się również świadomość, że walczyła także o równouprawnienie w kwestii płac, o co wciąż trzeba się upominać.