„Karnawał po amerykańsku. Ambasada USA w Warszawie wobec wydarzeń w Polsce od sierpnia 1980 r. do grudnia 1981 r.” – recenzja i ocena

opublikowano: 2020-09-08 07:00
wolna licencja
poleć artykuł:
Jak amerykańscy dyplomaci opisywali PRL od połowy 1980 roku do czasu wprowadzenia stanu wojennego? Co w szczególności interesowało amerykańskie służby w czasie „karnawału Solidarności”? W jaki sposób pozyskiwano informacje, które trafiały na biurka najważniejszych osób w Stanach Zjednoczonych? O tym i nie tylko można przeczytać w amerykańskich raportach, analizach i komentarzach w opracowaniu Patryka Pleskota.
REKLAMA

„Karnawał po amerykańsku. Ambasada USA w Warszawie wobec wydarzeń w Polsce od sierpnia 1980 r. do grudnia 1981 r.” – recenzja i ocena

Patryk Pleskot (red.)
„»Karnawał« po amerykańsku. Ambasada USA w Warszawie wobec wydarzeń w Polsce od sierpnia 1980 r. do grudnia 1981 r.”
nasza ocena:
9/10
cena:
Wydawca:
IPN
Okładka:
twarda
Liczba stron:
584
ISBN:
978-83-8098-928-3
EAN:
9788380989283

Najnowsza publikacja Instytutu Pamięci Narodowej z serii „Warszawa niepokonana” tym razem zabiera w sam środek „karnawału Solidarności”. Wydarzenia obserwujemy oczami ambasady USA w Warszawie oraz jej dwóch konsulatów znajdujących się w Poznaniu i Krakowie. Wprawdzie recenzowana publikacja nie jest opisem naukowym działań amerykańskich placówek, to jednak „arbitralny” zestaw dokumentów z jakimi możemy się zapoznać, zostawia nas z interesującymi przemyśleniami.

Jednym z głównych sukcesów kontrwywiadu PRL w rozpracowywaniu ambasady USA było złamanie stu kilkudziesięciu szyfrowanych depesz z okresu 1976 do maja 1981 roku. Dokumenty zdobywano w ramach akcji „Tajfun” na polecenie Departamentu II MSW. W praktyce polegało to na otwieraniu worków z pocztą dyplomatyczną na lotnisku Okęcie z wykorzystywaniem tajnych współpracowników czy kontaktów operacyjnych. W ścisłej konspiracji z rozpieczętowanych worków wyjmowano zawartość, następnie ją fotografowano, a potem zamykano, używając imitacji pieczęci przygotowanych choćby przez Świdnickie Zakłady Artykułów Technicznych. Akcję nieprzerwanie realizowano do początków 1990 roku i, jak peerelowski kontrwywiad podkreślał, „nic nie wskazywało, aby zachodni dyplomaci cokolwiek podejrzewali”.

Amerykańska placówka w Polsce będąca największym przedstawicielstwem w „państwach demokracji ludowej” za wyjątkiem Związku Sowieckiego, należała do kategorii „B”, a więc była w grupie miejsc stanowiących ważną funkcję w stosunkach Wschód–Zachód. Dlatego też do Warszawy trafiali obiecujący dyplomaci, a prestiżowe stanowiska konsulów i ambasadorów otrzymywały osoby, które traktowały Warszawę jako jeden z etapów w awansie lub końcową lokalizację przed przejściem na emeryturę – co w zasadzie dotyczyło Williama E. Schaufele’a i jego następcy Francisa J. Meehana, którzy szefowali amerykańskiej ambasadzie na początku lat osiemdziesiątych.

Jak dyplomaci pozyskiwali informacje?

Dla USA i państw zachodnich najważniejszą kwestią dotyczącą PRL-u w czasie „karnawału Solidarności”, był niepokój związany z groźbą sowieckiej interwencji. Dlatego nie dziwi fakt, że gdy prezydentem amerykańskiego mocarstwa został Ronald Reagan – wyraził chęć posiadania stałego dostępu do informacji o sytuacji w Polsce. Od tej pory na biurku amerykańskiego przywódcy codzienne pojawiały się raporty dotyczące PRL. Zresztą „polski kryzys” zdominował w roku 1981 roku politykę zagraniczną USA. Na kartach książki, co rusz w dokumentach podawane są prognozy dotyczące sowieckiej interwencji:

REKLAMA

Jest to główne i najtrudniejsze zadanie wywiadowcze w Europie Wschodniej i ZSRR. Uzyskanie informacji na temat granic radzieckiej tolerancji w stosunku do «antyradzieckiej», «antysocjalistycznej» opozycji jest często niemożliwe. Radzieckie kierownictwo, które podejmuje decyzje w oparciu o aktualną sytuacje, też nie zawsze jest pewne, kiedy i w którym momencie zareaguje.

Należy zaznaczyć, że prezentowane analizy w amerykańskich dokumentach nie zawsze były trafne – w końcu ówczesną rzeczywistość oceniano na bieżąco bez tej wiedzy i danych, jakimi obecnie dysponujemy. Zdecydowana większość materiałów prezentowana w książce pochodzi z tak zwanego „białego wywiadu”, czyli informacji jawnych:

analitycy i pracownicy polityczno-informacyjni w dużym stopniu opierali się z jednej strony na doniesieniach agencji prasowych i nasłuchu radiowym, a z drugiej strony na technicznych systemach zdobywania informacji, aby na bieżąco śledzić szybko następujące informacje.

Polacy chętnie decydowali się na rozmowy z amerykańskimi pracownikami placówek dyplomatycznych. Odbywały się one podczas oficjalnych spotkań, bankietów czy w czasie prywatnych rozmów. A rozmówcami był szereg osób wywodzących z najrozmaitszych środowisk jak Andrzej Celiński, biskup Bronisław Dąbrowski, Bronisław Geremek, Aleksander Gieysztor, Mieczysław Jagielski, Ryszard Kapuściński, Stefan Kisielewski, Marcin Król, Karol Małcużyński, Jan Rulewski, Jerzy Wiatr czy Andrzej Wielowieyski.

Interesowało ich wszystko

Co w ogóle interesowało amerykańskich pracowników placówek dyplomatycznych w Polsce? Kulisy wewnętrznych stosunków w PZPR, nastroje wśród członków opozycji, polskiego społeczeństwa czy duchowieństwa, artykuły prasowe, audycje radiowe i telewizyjne, bieżące ceny artykułów spożywczych, natężenie ruchu lotniczego i drogowego, nie mówiąc już o… ocenie gęstości wąsów Lecha Wałęsy. Im większa liczba informacji, tym lepsza szansa na sformułowanie trafnej analizy.

Przed pracownikami zbierającymi informacje, stawały takie pytania o reformy ekonomiczne i szanse uzdrowienia gospodarki. Po wtóre, czy wprowadzenie reform doprowadzi do tego, ze umiarkowani przywódcy „Solidarności” będą w stanie przekonać członków związku do zwiększenia wydajności pracy i zaciskania pasa? Czy w tej sytuacji komuniści będą dążyć do konfrontacji? Oczywiście takich pytań było więcej i wychodziły one z gabinetów najważniejszych instytucji amerykańskiej administracji.

A co ciekawego mówią nam amerykańskie źródła? Choćby to, iż z początkiem sierpnia spodziewali się zmian na szczytach władzy, które dotyczyły Edwarda Gierka i Edwarda Babiucha. Nominowanie Stanisława Kani, Amerykanie przyjęli bez zaskoczenia – oceniano go „jako osobę cieszącą się zaufaniem Kremla i jednocześnie opowiadającą się za negocjacjami bez użycia przemocy”.

REKLAMA

W raporcie ambasady USA możemy wyczytać, że warunki pogodowe w czasie strajków sierpniowych były adekwatne do ówczesnej sytuacji polskiego społeczeństwa. Mimo letniej pory roku, w Polsce występowały duże opady deszczu i niskie temperatury, a szalejąca inflacja coraz bardziej wpływała na pogarszający się stan zaopatrzenia towarów. Informowano, że gospodynie domowe i renciści stoją coraz częściej w dużych w kolejkach po mięso, którego niedobór wiąże się z plotkami, że wysyłano je do Związku Sowieckiego na olimpiadę, itp.

W raportach sporo możemy znaleźć informacji dotyczących katastrofalnego stanu polskiej gospodarki – charakteryzującego się „nadmiarem siły roboczej, słabej jakości pracy, złej dystrybucji, zastoju jaki panuje w rolnictwie i przemyśle”. Prognozuje się, że nawet zwiększona pomoc innych państw, nie przyniesie znaczącej poprawy. Wspomina się też o trudnościach związanych z brakiem paliwa, powodującym ograniczenia w transporcie samochodowym jak pasażerskim. Codziennym obrazkiem wielu miast Polski, stały się wielogodzinne kolejki po zakup benzyny. Jakby tego było mało, w notce z grudnia 1980 roku, konsulat USA w Poznaniu informuje o pojawieniu się w sklepach puszek z sokiem pomarańczowym.

Z ujawnionych źródeł, dotyczących groźbie interwencji sowieckiej, dość ciekawie brzmi notatka konsulatu USA w Krakowie, sporządzonej po spotkaniu z emerytowanym wojskowym:

ogólnie rzecz biorąc, wojskowi wyrażają przekonanie, że Rosjanie nie podejmą próby dokonania interwencji zbrojnej. Rosjanie obawiają się śmiertelnie Chińczyków; tak bardzo, że gotowi są pójść wobec Polaków na ustępstwo, o ile tylko pozostaną lojalnymi sojusznikami Układu Warszawskiego. Rosjanie obecnie tak troszczą się o reakcję swojego społeczeństwa na sytuację w Afganistanie, że już odstąpili od sprowadzania do kraju poległych w trumnach. Chowają ich w grobach masowych w Afganistanie.

Według opublikowanych materiałów Amerykanie uważali, że ewentualny najazd bratniej pomocy – „Spotkałaby się z czynnym oporem, a otwartą sprawą pozostaje długość oraz skuteczność takiej obrony”. Również przychylają się do opinii, „że posunięcia wojskowo-propagandowe” są przede wszystkim podjęte „w celu pogłębienia psychologicznego nacisku na przywódców polskich w kierunku podjęcia bardziej zdecydowanego działania w odwróceniu biegu wydarzeń”.

REKLAMA
zobacz też:

Oczywiście w najnowszej pracy Patryka Pleskota nie brakuje źródeł poświęconych „Solidarności”. Wprawdzie nie należą do najliczniej cytowanych w tomie, to jednak znajdziemy tam źródła dotyczące pierwszego zjazdu „Solidarności”, taktyki działania związku zawodowego czy jego analizy programowej. Ponadto bardzo interesująca jest notatka z wieczornej wizyty Lecha Wałęsy w ambasadzie USA, jaka miała miejsce w grudniu 1981 roku. Amerykanie niezwykle celnie scharakteryzowali legendarnego szefa „Solidarności”:

mówi szybko i dużo. Stale ucieka się do metafor, rzadko kończy zdanie, nieustannie zastępuje prostymi słowami bardziej ogólne myśli. (…) W swoim rozumowaniu przechodzi z „A” do „B” przez „Z”; przeskakuje szybko z tematu na temat. Ma tendencje do bezpośredniego i krótkiego odpowiadania na proste i nieskomplikowane pytania, ale na bardziej ogólne zapytania odpowiada z dużą rozwlekłością. Jeśli zadaje mu się pytanie, na które nie zna odpowiedzi bądź nie chce jej udzielić, formułuje długą i skomplikowaną wypowiedź, która w gruncie rzeczy nie jest w ogóle odpowiedzią. (…) Postrzega każdą rozmowę jako pojedynek lub być może negocjacje. Nie dyskutuje, raczej uchyla się od riposty. Zadaje się koncentrować na kilku prostych ideach opartych na swoim doświadczeniu, a następnie wysuwa na ich kanwie skomplikowane idee i projekty. Nie sprawia wrażenia wielkiego myśliciela czy też czytelnika.

Amerykanie również starali rozszyfrować, skąd u Wałęsy takie zdolności przywódcze. Przyznawali, że posiadał prawdziwą zdolność kierowania tłumem. Próbowali dociekać przyczyn takiego stanu rzeczy. Zauważali, że nie przytłacza zarówno pod względem fizycznym, jak i intelektualnym. Jednocześnie – jak dodawali, to on zazwyczaj dominował w czasie rozmowy. Przypuszczali więc, że być może największym atutem lidera związku była właśnie prostolinijność, którą ujmował tłumy.

Takie smaczki może znaleźć każdy, kto zapozna się z amerykańskimi dokumentami opublikowanymi w „Karnawale po amerykańsku”. Wprawdzie źródła pozbawione są naukowej analizy, to zainteresowany czytelnik sam może wyrobić zdanie o skuteczności prognoz dotyczących okresu szesnastu miesięcy legalnego funkcjonowania „Solidarności” z amerykańskiego punktu widzenia.

Zainteresowała Cię nasza recenzja? Zamów książkę „Karnawał po amerykańsku. Ambasada USA w Warszawie wobec wydarzeń w Polsce od sierpnia 1980 r. do grudnia 1981 r.” w opracowaniu Patryka Pleskota bezpośrednio pod tym linkiem, dzięki czemu w największym stopniu wesprzesz działalność wydawcy lub w wybranych księgarniach internetowych:

REKLAMA
Komentarze

O autorze
Maciej Gach
Politolog, współpracownik Radia Gdańsk. Jego zainteresowania koncentrują się wokół funkcjonowania systemów politycznych i partyjnych w Europie oraz zagadnień związanych z najnowszą historią Polski po 1945 roku. Zapalony miłośnik biegania.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone