Kanały - tajna broń powstania warszawskiego
Kanały były tajną bronią warszawiaków
Strona polska dysponowała również w przededniu Powstania doświadczeniami z wykorzystania kanałów: w czasie oblężenia Warszawy we wrześniu 1939 r. oraz walk w getcie warszawskim w 1943 r. W zorganizowanym systemie łączności postulowano wykorzystanie sieci jako ewentualnych dróg łączników, lecz podważano możliwość jej użycia do masowego przerzutu ludzi i sprzętu. Motywowano to aktywnym przeciwdziałaniem Niemców pacyfikujących getto, którzy wysadzając część systemu lub wprowadzając mieszanki palne, zgładzili setki żydowskich uciekinierów. Pewną rolę odgrywała tu również niechęć części dowódców do tego typu działań, co prawdopodobnie wynikało również z ogólnej nieznajomości form walki nieregularnej wśród oficerów posiadających klasyczne wyszkolenie taktyczne.
Mimo braku przygotowania ze strony polskiej do prowadzenia działań w kanałach, już od pierwszych dni Powstania były one wykorzystywane jako drogi przemieszczania się patroli i łączników (tzw. łączność specjalna), później wraz z przedłużaniem się walk, przekształcono je w stałe trasy komunikacyjne. W czasie Powstania używano następujących głównych tras:
a) Stare Miasto – Żoliborz (Pl. Krasińskich – ul. Stołeczna, z wykorzystaniem kolektora „C” i „A”) o długości 3064 m,
b) Śródmieście – Żoliborz (ul. Zgoda – ul. Stołeczna, z wykorzystaniem kolektora „B” i „A”) o długości 4831 m,
c) Stare Miasto – Śródmieście (Pl. Krasińskich – ul. Warecka, z wykorzystaniem kolektora „C”) o długości 1598 m,
d) Stare Miasto – Śródmieście (ul. Daniłowiczowska – ul. Mazowiecka, z wykorzystaniem kanałów bocznych) o długości 1371 m,
e) Śródmieście – Mokotów (Al. Ujazdowskie – ul. Szustra/Wiktorska, z wykorzystaniem kolektora „C”) o długości 2080 m,
f) Powiśle Czerniakowskie – Mokotów (ul. Zagórna – ul. Szustra/Wiktorska, z wykorzystaniem burzowca „M”) o długości 3787 m.
5.5.a. ewakuacja Starówki i Mokotowa
Pierwszą ewakuacją taktyczną w czasie Powstania jest wyjście większości obsady reduty „Wawelska” (budynek ul. Wawelska 60) na Ochocie. Wobec całkowitego opanowania przez siły przeciwnika dzielnicy i kolejnych ataków na placówkę już 8 sierpnia 1944 r. zdecydowano się na rozpoczęcie przebijania przejścia do systemu kanałowego (prace trwały ponad dwie doby). W efekcie z budynku reduty 11 sierpnia 1944 r. wyszło w dwóch grupach ponad 100 osób, z których większość dotarło do zabudowań tzw. Kolonii Staszica i dalej do Śródmieścia Południe. Ewakuacja ta uznawana jest w historii Powstania za pierwsze udane przejście kanałami zwartego pododdziału powstańczego.
Za najbardziej spektakularne działania z użyciem sieci kanalizacji miejskiej należy uznać ewakuację Starówki. Polska operacja ewakuacji oddziałów bojowych Grupy „Północ”, zrealizowana w dniach 1–2 września 1944 r., stanowiła niewątpliwy sukces strony powstańczej co najmniej z dwóch powodów. Wyjście dwoma kanałami 4500 żołnierzy na teren Śródmieścia i 800 kolejnych na Żoliborz pozwoliło na ich dalsze wykorzystanie w walkach w innych dzielnicach Warszawy. Można jednak zadać pytanie, dlaczego wcześniej zdecydowano się na próbę przebicia się górą do Śródmieścia, skoro istniała relatywnie bezpieczna droga ewakuacji wiodąca pod miastem, jak się okazało – o dużej przepustowości. Jednocześnie ukrycie samego faktu ewakuacji przed przeciwnikiem, wyłącznie przez pozorowanie aktywności, realizowanej poprzez działanie słabych placówek i patroli osłonowych, stanowi taktyczny majstersztyk strony powstańczej. Nie udało się uniknąć, mimo wyraźnych instrukcji, pewnego chaosu przy ewakuacji, co znakomicie oddaje dosadne zdanie jednego z żołnierzy 4 kompanii batalionu „Kiliński”: Znowu wielki bajzel, niemożliwość dostania się do włazu. Tak na czekaniu przechodzi noc .
Niemcy poznawszy znaczenie taktyczne kanałów, zaczęli blokować zarówno wykryte, jak i potencjalne drogi kanałowe. W efekcie tych działań druga duża ewakuacja kanałami z Mokotowa do Śródmieścia w dniach 26–27 września 1944 r. (wcześniej na mniejszą skalę wykonano ewakuację kanałową pododdziałów z Powiśla Czerniakowskiego na Mokotów), przebiegała w skrajnie odmiennych warunkach. Niemcy dysponując bezwzględną przewagą w środkach walki i doświadczeniem ze Starówki, tym razem nie dopuścili do spokojnej ewakuacji sił polskich, kontynuując działania, aż do wymuszonej kapitulacji Polaków. W efekcie zmienionej taktyki przeciwnika oraz świadomego blokowania i zwalczania grup znajdujących się w kanałach, Mokotów opuściło zaledwie około 600 powstańców. Tragicznym epilogiem ewakuacji dzielnicy było wyjście grupy powstańców na ul. Dworkową tuż obok siedziby żandarmerii, której nie zdołano zdobyć w Godzinie „W”.
Wymienione akcje ewakuacyjne, szeroko omówione w literaturze przedmiotu, zdominowały najważniejszą z punktu widzenia zdobytych doświadczeń taktycznych w działaniach z użyciem sieci kanalizacyjnej akcję „Czaty 49” na Pl. Bankowym w nocy z 30 na 31 sierpnia 1944 r., a także inne mniej znane epizody powstańcze.
5.5.b. Działania taktyczne z wykorzystaniem kanałów
Z taktycznego punktu widzenia, kanały stanowiły idealną drogę podejścia na pozycje wyjściowe do wyprowadzenia potencjalnego uderzenia na siły przeciwnika wewnątrz jego ugrupowania, zapewniając ukrycie przed obserwacją przeciwnika. Co ciekawe, sporo doświadczeń dostarczyły wyprawy kanałowe podejmowane przez patrol złożony żołnierzy plutonu pancernego batalionu „Zośka” w sierpniu 1944 r. na Żoliborz, których dowódcą był pchor. Henryk Lederman, ps. „Heniek”.
Nabrały one szczególnego znaczenia po nieudanej próbie połączenia Starówki z Żoliborzem w nocy 21–22 sierpnia 1944 r., kiedy stało się jasne, że obrony niemieckiej w rejonie Dworca Gdańskiego nie uda się przełamać. Początkowo żołnierze plutonu realizowali typowe zadania dla tras łączności specjalnej, patrolując i zabezpieczając każdorazowo trasę przed przejściem innych grup, np. poprzez usuwanie drobnych przeszkód, zasieków i innych zapór stawianych przez przeciwnika w kanale. Szybko doszło jednak do rozwinięcia działań ze strony polskiej, która dążyła do aktywnego przeciwdziałania poczynaniom Niemców. Za początek działań ofensywnych należy uznać uderzenie na żołnierzy niemieckich w czasie wykonywania przeszkód w rejonie włazu przy Dworcu Gdańskim. Polski patrol wykorzystując ciemności panujące w kanale, zbliżył się do ubezpieczeń przeciwnika i z bocznej odnogi otworzył ogień z pistoletów maszynowych. W efekcie Niemcy tracąc dwóch zabitych, wycofali się z kanału. W dalszych dniach podejmowano kolejne akcje w rejonie włazu obok dworca, wyrzucając granaty na powierzchnię czy nawet prowadząc ogień z włazu kanałowego. W rezultacie tych działań Niemcy wyraźnie ograniczyli swoją aktywność w rejonie wejścia do kanału, co mogło dać szansę na próbę wykorzystania burzowca do wykonania desantu i opanowania dworca przez atak spod ziemi.
Do realizacji tego zadania ostatecznie nie doszło, dowództwo odrzuciło ten projekt jako zbyt ryzykowny, choć w dalszej perspektywie do samej koncepcji uderzenia z wykorzystaniem sieci kanałowej powrócono. Należy wspomnieć również o podjęciu próby wykonania uderzenia dywersyjnego na Pawiak, wykonanym wcześniej przez więźniów przekopem z piwnicy do kanałów. Przejście to zostało jednak przez przeciwnika wcześniej wykryte i zablokowane, co pozbawiło żołnierzy plutonu pancernego okazji do wykonania uderzenia na budynek z wykorzystaniem sieci kanalizacyjnej.
Tekst jest fragmentem książki Pawła Makowca „Powstanie Warszawskie 1944. Taktyka walki w mieście”:
Ciekawym elementem działań patrolu był również fakt używania ukrytego zejścia do kanału wykonanego z piwnic kamienicy Franciszkańska 10. Zapewniało to skryte i bezpieczne schodzenie do systemu kanalizacji. Przestrzegano również zasad konspiracji, członkowie patrolu na swoje kwatery w sąsiednim budynku wychodzili zawsze umyci i przebrani. Konspiracja ta była na tyle skuteczna, że wejście nie było znane nawet dowództwu Grupy Północ (podobne rozwiązanie zastosowano w czasie obrony reduty „Wawelska”).
Jedynym i zarazem spektakularnym w skali całego Powstania wykorzystaniem kanalizacji do działań bojowych był desant kanałowy żołnierzy batalionu „Czata 49”, wykonany w nocy z 30 na 31 sierpnia 1944 r. na Pl. Bankowy. Desant stanowił wsparcie głównego uderzenia innych oddziałów Starówki, które poprowadzone na osi ul. Senatorska – Pl. Żelaznej Bramy, miało umożliwić ewakuację wojska i ludności cywilnej z dzielnicy staromiejskiej do Śródmieścia. Siły desantu zamierzały opanować przejściowo Pl. Bankowy i zaryglować ogniem karabinów maszynowych wyloty ulic Przechodniej, Elektoralnej i Żabiej. W dalszym działaniu, współdziałając z natarciem prowadzonym po powierzchni, siły desantu miały uderzyć na kompleks budynków Szpitala Maltańskiego i zabudowania przy ul. Tłomackie. ogólnym celem akcji było zdezorganizowanie zaplecza niemieckiej obrony na tym odcinku, zaś sygnałem opanowania pozycji miały być trzy zielone rakiety.
Działanie poprzedziło rozpoznanie wykonane przez wypróbowany patrol kanałowy z plutonu pancernego batalionu „Zośka”, które nie wykryło aktywności Niemców.
Desant dowodzony przez kpt. Zbigniewa Ścibora-Rylskiego, ps. „Motyl” miał rozpocząć akcję punktualnie o godzinie 1:00 w nocy z 30 na 31 sierpnia. Żołnierze mieli utrzymywać stałą łączność telefoniczną z dowództwem za pomocą linii poprowadzonej przez patrol łączności, który ostatecznie do kanału nie zszedł, zatrzymany przez żandarmerię powstańczą. Powstańcy mieli do przebycia trasę 1428 m, wiodącą pod ulicami Miodową, Krakowskim Przedmieściem, Trębacką, Wierzbową i Senatorską. Pokonanie tej trasy było dużym wysiłkiem dla żołnierzy, którzy przebyli ją w czasie około 3 godzin, dochodząc w rejon placu około 24:00.
Przyjęte ugrupowanie marszowe wynikało z planu działania na powierzchni, bowiem kanał nie dawał możliwości jakiegokolwiek manewru i zmiany kolejności pododdziałów. Na czele szli przewodnicy, następnie trzy obsługi z karabinami maszynowymi z plutonu por. Kazimierza Jackowskiego, ps. „Torpeda”, grupa szturmowa por. Jana Byczkowskiego, ps. „Cedro”, grupa szturmowa z plutonu por. Zygmunta Jędrzejewskiego, ps. „Jędras”, grupa szturmowa z plutonu „Jerzyków” z zastępcą dowódcy desantu kpt. Stanisławem Zołocińskim, ps. „Piotr” oraz dowódca desantu kpt. Zbigniew Ścibor-Rylski ps. „Motyl”. ostatecznie w ataku nie wziął udziału pluton „Juliusz” (oS „Juliusz”) z batalionu „Gustaw”, który z opóźnieniem wszedł do kanału i został z niego wycofany, biorąc później udział w próbie przebicia się na powierzchni.
Akcja mimo rozpoczęcia jej zgodnie z planem, zakończyła się niepowodzeniem, ponieważ w dynamicznie zmieniającej się sytuacji uderzenie, które miało trafić na słabą obronę, wyszło na powierzchnię wewnątrz ugrupowania przeciwnika, który dysponował przewagą liczebną i ogniową. Na powierzchnię wyszła tylko grupa por. Jana Byczkowskiego, ps. „Cedro” (łącznie 17 żołnierzy), która po walce trwającej około 45 minut została w większości zniszczona przez Niemców. ostatecznie reszta grupy desantowej nie powróciła już na Stare Miasto i przeszła kanałami bezpośrednio do Śródmieścia.
Mimo zniszczenia grupy, która wyszła na przestrzeń placu, nie można krytykować decyzji oficerów o rozpoczęciu walki nawet w warunkach przewagi przeciwnika. Celem nadrzędnym działania było zdezorganizowanie obrony przeciwnika, zaś w przypadku powodzenia natarcia ze Starówki (wzdłuż ul. Senatorskiej) część sił desantu miała szansę na przeżycie. o niepowodzeniu desantu zadecydowało jednak szereg uwarunkowań taktycznych:
a) brak bieżącego wglądu w sytuację taktyczną (istniała konieczność rozpoznania w czasie rzeczywistym i utrzymywania stałego posterunku obserwacyjnego w rejonie),
b) brak możliwości szybkiego wyjścia na powierzchnię (dwa z trzech włazów desantowych były zablokowane),
c) duża bezwładność pododdziału desantowego (długi czas konieczny do wejścia całości sił na Pl. Krasińskich, rozciągnięcie pododdziałów w kanale),
d) brak stałej łączności,
e) brak synchronizacji z działaniami innych pododdziałów na powierzchni.
Zadanie „Czaty 49” nie było odosobnione. Próbę podobnego wykorzystania kanału jako ewentualnej drogi na tyły przeciwnika podjęto na odcinku 1. kompanii Zgrupowania „Chrobry II” w końcu sierpnia 1944 r. Zadaniem patrolu, prowadzonego przez czterech żołnierzy „Warszawianki” pod dowództwem ppor. Bolesława Niewiarowskiego, ps. „Lek” z 3. Plutonu, było wykrycie możliwości dostania się na południową stronę Al. Jerozolimskich, w okolice od ul. Chałubińskiego do Pl. Zawiszy. Mimo działania patrolu, które trwało 26 godzin (!), nie uzyskano pozytywnych wyników, przedostanie się przez syfony pod linią średnicową okazało się niemożliwe z powodu ich konstrukcji.
Podobne rozwiązanie taktyczne próbowano zrealizować na Powiślu w kontekście zamiaru uderzenia na teren Uniwersytetu. W tym celu 21 sierpnia 1944 r. przeprowadzono rozpoznanie, które wykazało brak większych możliwości wykorzystania sieci kanałowej w rejonie skarpy uniwersyteckiej, gdzie odnotowano wysoki poziom wody oraz brak możliwości wspięcia się pod górę z poziomu Powiśla z powodu szybkiego nurtu ścieków. Należy przypuszczać, że w takich warunkach przygotowania do wykonania przejścia trwałyby kilka dni, zaś po wspięciu się w takich warunkach pododdział szturmowy miałby ograniczoną zdolność bojową. ostatecznie kpt. „Krybar” nie zdecydował się na realizację tej koncepcji.
5.5.c. Kanały w działaniach niemieckich
Początkowo również Niemcy nie doceniali znaczenia sieci kanalizacji miejskiej, o czym może świadczyć brak tej problematyki w zestawieniach doświadczeń z walk z powstańcami z 21 i 23 sierpnia 1944 r., choć pierwsza informacja wywiadu 9. Armii na ten temat pojawiła się już 9 sierpnia 1944 r.. Bardzo szybko, wobec wzrastającej aktywności łączności powstańczej na drogach specjalnych, Niemcy przedsięwzięli szereg działań zapobiegawczych, jednak skala działania w czasie ewakuacji Starówki była dla nich kompletnym zaskoczeniem, o czym świadczył raport policji bezpieczeństwa przy Grupie Bojowej „Reinefahrt” z 2 września 1944 r. Wyciągnęli jednak odpowiednie wnioski, co potwierdziły wypadki znane z ewakuacji Mokotowa.
Z drugiej strony, wbrew opinii o niechęci Niemców do wykorzystywania dróg kanałowych, używali ich do przerzutu ludzi. Świadczyć może o tym opinia gen. Ericha von dem Bacha przytaczana przez płk. Kazimierza Iranka-Osmeckiego, ps. „Makary” z rozmów w Ożarowie. Nie wykorzystywano ich jednak do prowadzenia bieżących działań bojowych i choć pojawiają się niekiedy informacje na ten temat, nie posiadamy obecnie wystarczających przesłanek do potwierdzenia tej tezy.
Strona polska spodziewając się ewentualnego wykorzystania kanałów przez Niemców, wprowadziła szereg zabezpieczeń przed przeciwnikiem. Patrole kanałowe z Żoliborza do Śródmieścia chodziły z bronią, w kanałach w strefie zejściowej przy ul. Stołecznej wystawiano dwa posterunki (jedno- lub dwuosobowe), które zajmowały pozycje w kanałach bocznych przy głównym kolektorze, w miejscu połączenia kanału „A” i „B” i w pobliżu komory połączeniowej. Dodatkowo wystawiano posterunek w komorze zejściowej przy ul. Stołecznej. Posterunki miały zadanie ostrzelać kanał w wypadku braku odpowiedzi na ustalony sygnał świetlny. Bezpośrednio po upadku Starówki od strony Żoliborza prowadzono intensywną działalność patrolową w kanałach, która oprócz roli poszukiwawczo-ratowniczej miała zapobiec ewentualnemu wykorzystaniu przez Niemców ewakuacji Starego Miasta do prowadzenia działań własnych.
Do walk w samych kanałach jednak nie doszło, Niemcy przekonawszy się po upadku Starówki o zniknięciu całej jej obsady, zaczęli cierpieć na swoistą psychozę kanałową, przejawiającą się w lęku przed pojawieniem się Polaków wewnątrz ich pozycji. Dużą rolę odegrała tu na pewno akcja „Czaty 49” na Pl. Bankowym. Należy jednak pamiętać, że strona niemiecka przekonała się również szybko, że kontrola nad kanałami prowadzona wyłącznie za pomocą środków biernych, bez angażowania pododdziałów do walki w kanałach, jest z punktu widzenia działań przeciwpowstańczych wystarczająca. W tym celu podjęli szereg przedsięwzięć, wśród których można wyróżnić:
a) otwieranie włazów na wykrytych trasach kanałowych i obsadzenie ich posterunkami,
b) wykonywanie różnorodnych zapór (zasieki, barykady, pułapki minowe itp.),
c) użycie środków chemicznych: parzących i zapalających.
W opinii gen. Ericha von dem Bacha żołnierze niemieccy nie mieli serca do walki w specyficznych warunkach sieci kanalizacyjnej, uznając wyższość powstańców. Zadecydowało to z konieczności o izolowaniu kanałów.
Specyficzną formą wykorzystania taktycznego kanałów przez Niemców było zalanie ściekami kondygnacji piwnicznych części zabudowań Powiśla, które powstało po celowym zniszczeniu 3 września 1944 r. przepompowni na ul. Karowej. Podjęto próbę wybicia otworu do kolektora elektrowni, co umożliwiłoby skierowanie ścieków do Wisły. Próbę tę udaremnił ostrzał przeciwnika, zaś wobec gwałtownego natarcia na dzielnicę w kolejnych dniach i exodusu mieszkańców problem przestał mieć znaczenie.
Należy jednak pamiętać, że już w okresie powstania Niemcy rozpoczęli planową akcję niszczenia sieci kanałowej prowadzoną przez jednostki saperów, co miało wyeliminować możliwość ich wykorzystania przez stronę powstańczą. oprócz klasycznych metod, zastosowano środki specjalne, jak tzw. Tajfungerät polegający na użyciu mieszanki pyłu węglowego z powietrzem, której eksplozja była zdolna niszczyć ponad półkilometrowe odcinki kanałów.