Kamil Kartasiński – „Chłopak z Wehrmachtu. Żołnierz Andersa” – recenzja i ocena
Kamil Kartasiński – „Chłopak z Wehrmachtu. Żołnierz Andersa” – recenzja i ocena
Gdy zasiada się do pisania książki czy artykułu, gdy się już poukłada zebrany materiał na robocze stosy, reszta pracy to już tylko sprawne „wklepanie” zebranego materiału według przygotowanego wcześniej konspektu. Od początku do końca to autor lub autorzy nadają swemu działu ramy i charakter. To nadal nie jest łatwa praca, ale nadanie ostatecznego kształtu całej pracy zależy wyłącznie od autora. Zupełnie inaczej wygląda to w momencie, gdy badacz siada do opracowania źródła: pamiętnika, wspomnień, diariusza z podróży, traktatu etc. Musi znaleźć klucz i „odkryć”, co twórca „miał na myśli”. To trudne zadanie i mrówcza praca. Dlaczego o tym piszę? Nie bez powodu. Ostatnio miałem okazję z bardzo dobrze opracowanymi wspomnieniami wojennymi na temat, który lata temu przeżywał swój renesans. Temat, na szczęście dla mnie i wielu innych osób zainteresowanych, co jakiś czas powraca – słynny „dziadek z Wehrmachtu”, lub szerzej: przeżycia Polaków, którzy zmuszeni byli służyć w armii niemieckiej.
Kamil Kartasiński, historyk, doktorant Uniwersytetu Śląskiego i pracownik Muzeum w Gliwicach, wydał wspomnienia Jana Szymczyka, Górnoślązaka, żołnierza Wehrmachtu, a później II Korpusu Polskiego we Włoszech gen. Władysława Andersa. Na początek trzeba zaznaczyć, że wspomnienia powstały jako efekt wielu godzin rozmów dwóch mężczyzn, Autora książki oraz jego rozmówcy, autora wspomnień. Niestety Jan Szymczyk nie dożył wydania drukiem swoich wspomnień, zmarł 15 lipca 2018 r.
Między dwoma rozmówcami nawiązała się przyjaźń. Widać to na stronicach książki, chociażby przez bogactwo udostępnionego przez wspominającego materiału fotograficznego oraz dokumentów. O tym, jednak później.
Trzeba przyznać, że książka ma nietypowy charakter. Przynajmniej w kilku punktach to ogromny plus. Wstęp Autora to mały, bardzo pomocny podręcznik poruszania się w archiwach i instytucjach niezbędnych historykom, którzy biorą na siebie trud odtworzenia życia człowieka, który będąc Polakiem, służył armii niemieckiej, aby na koniec trafić do armii polskiej we Włoszech będącej na żołdzie angielskim. Łączy się to, z kolejnym bardzo cennym, rzadko niestety spotykanym zabiegiem w innych tego typu pracach. Kartasiński zadał sobie dużo trudu, aby dotrzeć do ważnych dla Jana Szymczyka osób, a w tym wypadku byli nimi jego trzej oficerowie: Rudolf von Wittenburg, Antoni Roman Nowosadowski i Marian Ferdynand Worwa. Wszystkich trzech bardzo wysoko cenił i szanował, mimo że jeden z nich był oficerem armii, która napadła na jego ojczyznę. Trzeba oddać Autorowi sprawiedliwość, że wymagało to od niego sporo zachodu oraz pracy, m.in. nawiązania kontaktu z rodzinami oraz szerokiej kwerendy, również w archiwach. Warto wspomnieć, że w książce znalazło się kilka słów od Nicolausa von Wittenburga, syna Rudolfa oraz Krzysztofa Roja, wnuka Antoniego Romana Nowakowskiego.
Kolej teraz przejść do wspomnień tytułowego „Chłopaka z Wehrmachtu”. Wspomnienia Jana Szymczyka zostały opowiedziane w bardzo przystępny dla Czytelnika sposób. Świetnie przedstawiają życie i losy człowieka pogranicza, w końcu mieszkał on zaledwie 200 metrów (tak, metrów!) od polsko–niemieckiej granicy. Szymczyk przedstawia pokrótce dom rodzinny, swoje życie, naukę w przedwojennej Polsce, moment wybuchu wojny oraz życie dorastającego nastolatka w warunkach okupacji niemieckiej. W czasie nauki szkolnej, pomimo iż był Polakiem został pupilkiem niemieckiego nauczyciela – zdeklarowanego nazisty. Niemożliwe? A jednak!
Szymczyk opisuje postawy Niemców od momentu wybuchu wojny począwszy od euforycznie przyjmowanych zwycięstw na frontach wojny, po zmianę nastrojów na bardziej stonowane po klęsce stalingradzkiej. Poza tym wspomnienia są bardzo cennym źródłem do poznania warunków życia w czasie okupacji, od strony gospodarczej, finansowej (zarobki itp.) poprzez stosowaną politykę okupacyjną. Sporo w nich nawiązań do wydarzeń z bliskiego kręgu znajomych Jan Szymczyka, ale również do ogólnej sytuacji, której echa przebijały się do jego małego świata na Górnym Śląsku, przez prasę, propagandę szeptaną (m.in. dowcipy oraz ludzi wracających od czasu do czasu z wojska lub robót w Niemczech). Autor wspomnień do Wehrmachtu trafił w październiku 1944 r. i był w nim do kwietnia 1945 r. Nie jest to najdłuższa część wspomnień. Autor też nie miał też spektakularnych doświadczeń bojowych (walczył w okolicy Oleśnicy i Wrocławia), jednak nie to przykuło w nich moją uwagę.
To całkiem nieźle scharakteryzowany obraz Wehrmachtu pod koniec wojny, który nadal jest groźną machiną bojową, ale ze złamanym kręgosłupem, ogromnymi brakami w sprzęcie i wyposażeniu, którego oficerowie i żołnierze miotają się od fanatyzmu, poprzez silne poczucie obowiązku po apatię i chęć przeżycia. Służba Jana w II Korpusie we Włoszech z kolei zainteresowała mnie z dwóch powodów. Po pierwsza Autor wspomnień bardzo ciekawie pokazuje przekrój, przeróżne postawy i historie Polaków z Polskich Siłach Zbrojnych, a także relacje Polaków i Włochów krótko po zakończeniu wojny. Jeśli chodzi o moje odczucia – materiał bezcenny.
Trzecia część pod nazwą „Komentarze” zawiera szesnaście większej lub mniejszej objętości rozdziałów. W śród nich znalazły się te opisujące wojenne losy Tomasza Szymczyka (ojca Jana) i dziejów Orzegowa w latach 1921–1939, ale również opisujące problemy związane z losami Autora. Pisze on, czym była Organization Todt, RAD, o służbie Górnoślązaków w Wehrmachcie, o niemieckiej liście narodowościowej (DVL), o 2. Warszawskiej Dywizji Pancernej, powrocie i losie żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie do Polski, ich ciężkim losie w PRL. Najwartościowszymi rozdziałami tej części książki są te dotyczące przeżyć i doświadczeń Szymczaka: zagadki sformowania i szlaku bojowego jednostki Wehrmachtu oraz bardzo dobrze napisanej analizie relacji z perspektywy historii mówionej. W skrócie: wiele potrzebnych, a nawet bezcennych informacji. Jednak właśnie z tą częścią książki mam największy problem. Przy przygotowywaniu tych kilkunastu rozdziałów, zresztą tak samo jak w całej książce, Autor wykazał się bardzo dobrą znajomością tematyki, związaną z nim literaturą przedmiotu oraz źródłami. W napisanie tych rozdziałów Kartasiński włożył wiele pracy, co zresztą widać gołym okiem.
Wydaje mi się jednak, że niepotrzebnie. Najcenniejsze trzy rozdziały z tej części książki, o których wspomniałem wcześniej, z całą pewnością powinny znaleźć się we wstępie. To samo tyczy się losów wojennych Tomasza Szymczyka oraz dziejów Orzegowa; a już z całą pewnością opisów RAD, DVL, alianckich obozów jenieckich etc. Przy wydawaniu wspomnień ważne jest, aby materiał był zgrany, integralny i spójny; a tak Czytelnik może być lekko zdezorientowany poruszając się od wspomnień Jana Szymczyka do opisu historii jego oficerów. Następnie przechodzimy do zbioru bardzo różnych informacji, które bezpośrednio i pośrednio dotyczą bohatera wspomnień. Moim zdaniem wstęp mógł być dużo obszerniejszy. Przeniesienie tam zawartości z części „Komentarze”, po ich odpowiednim skróceniu, podniosłoby całościową ocenę książki, a na pewno byłoby korzystne dla odbioru samego źródła. Nie zmienia to jednak mojego odbioru pracy Kartasińskiego. Każdy, kto interesuję się zagadnieniem służby Polaków w Wehrmachcie czy problematyką II wojny światowej w ogóle, koniecznie powinien się zapoznać z tą ważną książką. Zachęcam do lektury!