Judith Herrin – „Rawenna. Stolica imperium, tygiel Europy” – recenzja i ocena
Judith Herrin – „Rawenna. Stolica imperium, tygiel Europy” – recenzja i ocena
Autorka ma do tematu zaskakująco osobisty stosunek, jednak to nie wydaje się przesłaniać jej z pola widzenia maksymy historyków sine ira et studio. Wprost przeciwnie – materiały, na bazie których powstała recenzowana praca są doprawdy ogromne. To efekt istnie mrówczej pracy, aczkolwiek mam wrażenie, że Herrin nie dotarła do „wszystkiego” – jeśli to w ogóle było możliwe.
Autorka nie odwołuje się do tylko jednego rodzaju źródeł – tych pisanych. Z tym jest problem, ponieważ większość nie ocalała inaczej, jak tylko we fragmentach albo odpisach. Szczególnie żal jest dokumentów urzędowych (biurokracja przez wieki jest taka sama…), ale Herrin z pomocą przychodzą inne ścieżki – archeologia, znajomość sztuki oraz, co najważniejsze, detektywistyczne zacięcie i znakomite umiejętności dedukcji.
Autorka posiłkuje się również pracami innych badaczy, przez co jej materiał przypomina gigantyczne puzzle. Nie widać tu natomiast dużego wpływu Petera Heathera i jego Odrodzenia Rzymu. Cesarze i papieże: bój o władzę nad chrześcijaństwem, który również zajmuje się m.in. tą częścią świata oraz epoką. Ten wybór może wynikać raczej z nieco odmiennego podejścia do tematu – dla Heathera clou badań jest polityka, dla Herrin sama Rawenna jako pomijane, lecz niezwykle ważne miasto w dziejach cywilizacji europejskiej.
Herrin słusznie zauważa (tak jak inni badacze), że wybór Rawenny na siedzibę cesarzy zachodniego Imperium Romanum podyktowane było zagrożeniem ze strony ludów, które przełamały rzymski limes. Rozkwit miasta, wymuszony osadzeniem cesarskiej administracji oraz dworu, przypisuje konkretnym osobom, przede wszystkim Galli Placydii – przyrodniej siostrze cesarza Honoriusza.
Zachwyt autorki nad zabytkami tych czasów jest doprawdy autentyczny. Można powiedzieć, że każdy ślad późnorzymski w mieście jest pieczołowicie przedstawiony i opisywany. Dodatkowo – na podstawie własnych badań oraz innych (w tym archeologicznych) – Herrin stara się zobrazować życie codzienne zwykłych mieszkańców tego miasta.
Te opisy nie są oderwane od towarzyszących im wydarzeń. Razem z historią miasta poznajemy historię polityczną, w której nurza się miasto. Autorka z jednej strony pokazuje przeobrażenia świata, z drugiej strony podkreśla, jakim bastionem rzymskości stała się Rawenna. Krytyka niedoceniania miasta jest widoczna – włącznie z zarzutem o nieprzemyślanym powrocie cesarskiego dworu do Rzymu, za co imperium zapłaciło w czasie najazdu Wandalów w 455 roku.
Zmiana kolejnych władców nie wpływa na regres – Rawenna na kartach książki wciąż rozkwita, wciąż się zmienia. Zaczyna być kosmopolitycznym miastem, gdzie wspólnie żyją Rzymianie, Goci, katolicy, arianie – a nawet Żydzi. Ten powolny proces przeobrażania się rzymskiej civitas jest rzeczywiście intrygujący i fascynujący – zwłaszcza, że nie traci ona na swojej rzymskości.
W niespokojnym postrzymskim świecie władcy się zmieniali. Po Gotach Teoderyka Wielkiego wrócili Rzymianie… a raczej przyszli wschodni Rzymianie, którzy uczynili z miasta stolicą zachodnich, odzyskanych prowincji. Oni również odcisnęli swe piętno na Rawennie – miasto wciąż trwało i wciąż zaskakiwało. Osłabienie Cesarstwa Wschodniorzymskiego, a raczej już Bizantyjskiego sprawiło, że zdany na własne siły Egzarchat Rawenny ostatecznie dostał się w ręce wpierw Longobardów, a później Franków i Papiestwa.
Jednak wciąż zachwycało swoim bogactwem i różnorodnością. Herrin udowadnia, że zrobiło takie wrażenie na Karolu Wielkim, że ten aż kopiował rozwiązania architektonicznie w swojej stolicy w Akwizgranie, na ile było to możliwe. Nie cofał się nawet przed kanibalizowaniem raweńskich, zrujnowanych budowli. Bo wraz z ostatecznym zniknięciem rzymskiej władzy, miasto popadało w ruinę gospodarczą. Wobec braku inwestowania w port, rolę ośrodka handlowego przejęła Wenecja.
Na kartach książki Judith Herrin Rawenna jednak nie umarła – stała się spadkobiercą i ośrodkiem rzymskiej spuścizny kulturowej (w tym i prawnej), która przetrwała, mając tym samym wpływ na europejską cywilizację. Miasto było miniaturowym eksperymentem łączenia się różnych kultur i społeczeństw. Przykładem, że przy dobrej woli i czujnemu patronatowi władzy taki eklektyzm jest możliwy. I to jest w moim odczuciu największa nauka z lektury tej książki.