Joanna Puchalska - „Bo to złe kobiety były. Intrygantki i diablice” - recenzja i ocena
Francuski pisarz Antoine de Saint-Exupéry, zadał kiedyś bardzo ważne pytanie: „czy nie lepiej byłoby, zamiast tępić zło, szerzyć dobro?”. Jego słowo były i są aktualne do dziś. Pomimo tysiąca lat istnienia ludzkości, wciąż nie można udzielić jednoznacznej odpowiedzi, dlaczego człowiek tak dalece fascynuje się złem. Jak na to pytanie odpowiada najnowsza praca Joanny Puchalskiej?
„Bo to złe kobiety były", czyli rodzime femmes fatales
Na ponad 350 stronach książka przedstawia 10 zbeletryzowanych biografii kobiet, które swoim niemoralnym, zdradzieckim oraz pełnym perfidii zachowaniem, zapisały się w historii jako „kobiety złe”. Poczet tych zabójczych kochanek, zdrajczyń oraz intrygantek otwiera życiorys Barbary Giżanki. Dzięki niezwykłemu podobieństwu do Barbara Radziwiłłówny, przedwcześnie zmarłej ukochanej Zygmunta Augusta, potrafiła ona bez skrupułów omamić władcę i wykorzystać jego słabości do prowadzenia bardzo śmiałej i bezczelnej polityki.
Dalej poznajmy m.in. losy sprytnej chłopki, Agnieszki Machówny, która zmieniała mężów jak rękawiczki, a dzięki zręcznym manipulacjom osiągnęła nawet status szlachecki. Nie zabrakło również miejsca na biografię Xawery Deybel, która miała duży wpływ (nie zawsze pozytywny) na losy oraz twórczość Adama Mickiewicza. Książkę wieńczą biografie komunistek Janiny Broniewskiej i Wandy Wasilewskiej oraz Blanki Kaczorowskiej - agentki i denuncjatorki Gestapo w Armii Krajowej.
Skąd się biorą „intrygantki i diablice”?
Historie przedstawianych kobiet tworzą barwną mozaikę postaw i życiowych historii. Ich bohaterki kierowały się różnymi motywacjami i różna była skala popełnianych przez nie zbrodni i występków. Trzeba przyznać autorce, że zachowała ona wobec swoich bohaterek spory dystans. Dzięki temu przedstawiła swoje bohaterki nie tylko z „ciemnej strony”. Joanna Puchalska - co stanowi przykrą regułę przy popularnych książkach historycznych - nie czyni z opisywanych przez siebie kobiet potworów.
Autorka waje wyraźnie do zrozumienia, że żadna z jej bohaterek nie była zła od urodzenia. Opisywane przez nią intrygantki, zdrajczynie oraz kochanki były postaciami z krwi i kości. Schodzenie na złą drogę było długotrwałym procesem, uzależnionym od wielu czynników oraz okoliczności. Temu Puchalska poświęca sporo miejsca. Stara się zrozumieć co było głównym powodem przejścia „na złą stronę”. Moralną ocenę życia i poczynań swoich bohaterek pozostawia zresztą czytelnikowi. I naprawdę jest się nad czym zastanawiać.
Trochę prawdy, trochę fikcji
Wspomniałem na początku, że praca ma charakter zbeletryzowanych biografii. Autorka sama od siebie dodała fikcyjne dialogi, chcąc wprowadzić swoich czytelników w osobowość danej kobiety (i epoki). Czy był to zabieg udany? Według mojej osobistej oceny, niekoniecznie. Dialogi zostały oparte na wszelkich dostępnych źródłach, podobnie jak cała praca, ale taki zabieg powoduje pewien chaos. Trudno będzie nam rozróżnić, które z dialogów lub listów są prawdziwe, a które fikcyjne. Mieszanie literackiej fikcji z prawdą historyczną, uważam za nietrafiony pomysł.
Sprawy nie ułatwia zamieszczenie przypisów na końcu rozdziału. Trudniej będzie nam jeszcze szybko rozróżnić który dialog lub list jest źródłem historycznym, a który fikcją literacką. Nie zmienia to jednak faktu, że sama narracja jest poprowadzona bardzo atrakcyjnie. Dzięki temu książkę czyta się błyskawicznie. Pozostaje ona też propozycją, z której można korzystać na różne sposoby. Jedni czytelnicy znajdą w niej intrygującą lekturę na letnie wieczory, inni podejdą do sprawy bardziej filozoficznie zastanowią się nad istotą zła. W końcu, jak powiedział kiedyś Mahatma Gandhi, „dobro i zło muszą istnieć obok siebie, a człowiek musi dokonywać wyboru”.