Jiro Taniguchi, Kan Furuyama – „Księga wiatru” – recenzja i ocena komiksu
W ostatnich latach dużą popularność zyskało przekazywanie historii szerszemu gronu za pomocą komiksu. W polskim komiksie ten nurt rozwija się z każdym rokiem coraz bardziej, a przyszli nauczyciele historii instruowani są, jak wykorzystywać historie obrazkowe na lekcji. Wystarczy rozejrzeć się po świecie, by zauważyć, że nie jesteśmy ani pierwsi, ani jedyni.
Kultura japońska jest bardzo bogata, a historia tego kraju obfituje w ciekawe wydarzenia. Dla przeciętnego mieszkańca Europy, nie znającego specyfiki kraju kwitnącej wiśni, opowieści o samurajach, szkołach walki, obyczajach, kodeksie honorowym są niemal jak historie fantastyczne. Myślę, że to w tym tkwi sekret dziwnego magnetyzmu, jakim emanuje to, co japońskie. Dzięki publikacjom wydawnictwa Hanami mamy okazję poczuć choć przez moment jego wpływ.
Manga w wersji „premium”
„Księga Wiatru” pozytywnie mnie zaskoczyła, przede wszystkim jakością wydania. Manga wydawana jest zazwyczaj na niskiej jakości papierze, w oprawach słabo klejonych, które rozpadają się po przeczytaniu ich kilka razy. Najczęściej na rzecz objętości, obniża się jakość wydruku. „Księga wiatru” stanowi tego zupełne przeciwieństwo. Dzieło Taniguchiego i Furuyamy nie przytłacza objętością, ale to niekoniecznie musi być wada. Na pewno nie jest to duża, ciężka cegła, dzięki czemu łatwo zabrać ją ze sobą choćby do tramwaju.
Hanami nie skąpiło na druku „Księgi”. Już sama okładka przyciąga wzrok swoją szatą graficzną. Jest bardzo estetyczna, przejrzysta i wywarzona, a to według mnie duży atut. Wartym uwagi szczegółem jest umieszczone na czwartej stronie okładki ostrzeżenie o tym, że komiks ten jest skierowany do czytelników pełnoletnich. W tym wypadku jest to w pełni uzasadnione: sceny walki pełne są ilustracji przedstawiających rozpłatane gardła, czy krwawiące trupy.
Ułożenie poszczególnych kadrów jest typowe dla tego rodzaju komiksu. Dobrym rozwiązaniem zastosowanym przez wydawcę było umieszczenie na ostatniej stronie „instrukcji obsługi” przeznaczonej dla osób które z mangą mają styczność po raz pierwszy. Zawiera ona poradę w jakiej kolejności odczytywać kadry oraz wyjaśnienia zasad wymowy japońskiej. W „Księdze wiatru” pojawia się wiele niezrozumiałych dla przeciętnego czytelnika słów pochodzących z języka japońskiego. Kolejną zaletą książki jest to, że wyrazy nieprzetłumaczalne opatrzone zostały przypisami pochodzącymi od zarówno od autorów, jak i od tłumacza. Z kolei wadą, przynajmniej w moim odczuciu, jest zapisanie ich bardzo małą i nieczytelną czcionką. Zabawnym elementem poszczególnych rysunków są wyrazy dźwiękonaśladowcze. Niektórym czytelnikom zapewne mogą one pomóc wyobrazić sobie sytuację, natomiast „siorb” (przy piciu herbaty), czy „ciach” (przy wykonywaniu cięcia mieczem samurajskim) mnie zwyczajnie rozśmieszały.
Jiro Taniguchi (znany w Japonii rysownik oraz zdobywca wielu prestiżowych nagród) i Kan Furuyama (scenarzysta zajmujący się naukowo historią Japonii) podjęli wątek opowieści samurajskich. Grupą docelową „Księgi wiatru” są seinen, czyli mężczyźni, a sama opowieść wpisuje się w gatunek gekiga (powieści graficznej).
Opowieść chwalipięty z dzielnicy Nakagawa
Fabuła „Księgi wiatru” ma konstrukcję szkatułkową. Właściwą historię, toczącą się w wieku XVII, poznajemy jako opowieść snutą w dwa stulecia później.
Akcję otwierają wydarzenia rozgrywające się w japońskiej erze Meiji – okresie głębokich przemian, zapoczątkowanych w 1868 r. przez cesarza Mutsuhito. Na ulicach Tokio coraz częściej widać panów w garniturach, a kultura Zachodu coraz silniej przenika do Kraju Kwitnącej Wiśni, ale nie to jest istotą fabuły. Zimą, w 31 roku ery Meiji (1898), do dawnego przedstawiciela shogunatu, Katsu Kaishu, przybywają jego dawni wrogowie, niegdyś zwolennicy książąt wasalnych, dziś wysocy rangą urzędnicy. Czterej mężczyźni wspominają dawne dni, a gospodarz zwany „chwalipiętą z dzielnicy Nakagawa” snuje swą opowieść...
Jest rok 1649, drugi rok ery Keian. W świątyni rodowej Yagu – Hotoku, pojawia się tajemniczy wojownik, shinobi. Jednym cięciem niszczy posąg w głównym pawilonie, ale nie on jest jego celem. Shinobi kradnie ukryte wewnątrz „Tajne Zapiski Yagyu”, których właściciel ma prawo kontrolować cały kraj. To tu zaczyna się właściwa fabuła. Wchodzimy w brudny świat polityki, gdzie morderstwa i zakulisowe intrygi są najlepszymi metodami zdobywania władzy, a cel uświęca wszelkie środki. W gąszczu intryg wyłaniają się dwaj główni bohaterowie– Yashamaro i Yagyu Jubee. Pierwszy z nich to rewolucjonista, posłuszny rozkazom byłego cesarza Joukou, natomiast drugi służy shogunatowi i stara się zminimalizować możliwy rozlew krwi. Autorzy opowiedzieli własną wersję wydarzeń, które miały doprowadzić do kolejnego przewrotu w Japonii, obalenia shogunatu i przywrócenia władzy cesarskiej. Manga pełna jest zwrotów akcji, pojedynków pomiędzy samurajami, ucieczek, pościgów. „Księga wiatru” ukazuje żelazną konsekwencję w dążeniu do celu i zmagania głównych bohaterów. Ilustracje Jiro Taniguchiego doskonale oddają szczegóły strojów, mimikę twarzy i dynamikę postaci. Udało mu się w niezwykły sposób połączyć to z oszczędnością kreski, przez co rysunki nie przytłaczają.
Autorzy „Księgi wiatru” starali się w miarę dokładnie odwzorować realia historyczne epoki. Z jednej strony jest to wada, z drugiej zaleta. Czemu wada? Mentalność ludzi tamtej epoki może być chwilami kompletnie niezrozumiała dla europejskiego czytelnika. Zwłaszcza zakończenie jest tego doskonałym przykładem. Przypadkowy czytelnik może nie być w stanie pojąć motywów wpływających na takie, a nie inne zachowanie głównych bohaterów. Chociaż wątki historyczne splatają się tu w jedno z wydarzeniami i postaciami fikcyjnymi, można z książki dowiedzieć się co nieco o historii Japonii. Nie można natomiast jednoznacznie określić, czy jest to lektura poważna, skierowana do czytelnika wyrobionego, posiadającego ugruntowaną wiedzę, czy też manga, którą polecić można zwykłemu czytelnikowi tego gatunku, który szuka odrobiny przystępnej rozrywki. Każdy znajdzie tu coś dla siebie.
Słowem podsumowania
„Księga wiatru” przerosła moje początkowe oczekiwania. Czytając ją mogłam przez chwilę poczuć atmosferę czasów ery Keian, śledzić poczynania najlepszych szermierzy tamtych czasów, zastanawiać się nad motywami postępowania bohaterów. Wciągnęła mnie wartka akcja, która toczy się od pierwszej do ostatniej strony. Ze swej strony mogę polecić lekturę „Księgi wiatru” czytelnikom zainteresowanym historią Japonii, ale nie tylko. Coś interesującego znajdą tu też fani samurajów, intryg i pojedynków.
Zobacz też
Zredagował: Kamil Janicki