Jewgienij Marinski ‒ „Byłem pilotem Airacobry na froncie wschodnim. Wspomnienia radzieckiego...” – recenzja i ocena
Wspomnienia Marinskiego są dość nietypowe. Nie walczył na samolotach wyprodukowanych w ZSRR, lecz na maszynach amerykańskiej konstrukcji. Airacobry były jednymi z najsilniej uzbrojonych samolotów tej wojny, zdolnymi do niszczenia wrogich maszyn jednym celnym trafieniem. Solidnie skonstruowane i zapewniające duży komfort pracy, należały do grupy najbardziej cenionych maszyn dostarczanych do ZSRR. Sam autor zawdzięcza im swoje życie.
Podstawowe informacje
Omawiana pozycja liczy sobie 143 strony, z czego tekst właściwy zajmuje 137 z nich. Całość ozdobiono 20 zdjęciami na osobnych, nienumerowanych stronach z kredowego papieru. W połączeniu z niewielkim formatem sprawia bardzo miłe wrażenie.
Jak to się na P-39 latało...
Podtytuł książki jest dość mylący. Właściwe wspomnienia obejmują okres od końca października 1943 roku (przeniesienie autora do 129 GIAP) do końca wojny, z 2-stronicowym przeskokiem do czerwca 1945 roku. Czasy wcześniejsze ujęte są jedynie we wstępie i nielicznych retrospekcjach w różnych miejscach książki. Dodajmy jeszcze, że rysunek na okładce nie przedstawia maszyny na której latał autor (nie zgadza się liczba zestrzeleń, umiejscowienie gwiazdek oraz oznaczenie maszyny). Najbardziej przypomina samolot radzieckiego asa Grigorija Rechkałowa, również latającego na P-39.
Omawiana pozycja to prosta opowieść pilota walczącego w warunkach frontowych. Nie ma tam śladu wielkiej polityki, tylko zwykłe narzekania na zabłocone lotniska i za duże buty. Autor utyskuje na hasła w stylu „Za Stalina”, choć w trakcie wojny wstąpił do partii z powodów czysto koniunkturalnych (jego ojciec zmarł w więzieniu). Nie wybiela życia w jednostce, bez ogródek pisząc o strachu przed Smierszem, brutalnym traktowaniu wracających z niewoli kolegów, przykładach głupoty i tchórzostwa kolegów i przełożonych. O przeciwnikach wyraża się z szacunkiem, jeśli na niego zasłużyli. Nie kreuje się też na bohatera, swobodnie pisząc o swych lotniczych niepowodzeniach, nie wyłączając kilkukrotnego zestrzelenia przez wroga.
„Byłem pilotem” to opowieść pisania z poziomu zwykłego pilota zajmującego się codziennymi sprawami. Dzięki temu uważny badacz może wyciągnąć z tej książki multum różnorakich informacji na temat stanu i funkcjonowania sił powietrznych ZSRR w czasie wojny. Co więcej, publikacja zawiera wiele ciekawych spostrzeżeń nt. wykorzystywania amerykańskich samolotów w ZSRR i wynikających z tego problemów.
Podsumowując, lektura omawianej pozycji była dla mnie przyjemnym zaskoczeniem. Przyzwyczajony do wydawanych jeszcze w poprzednim systemie wspomnień radzieckich żołnierzy oczekiwałem wyśmiewania Niemców, głoszenia chwały oręża radzieckiego i tym podobnych zabiegów. Tymczasem znalazłem jasny i przejrzysty obraz życia codziennego pilota w czasie wojny. Pozostaje tylko wyrazić żal, że jest to tak skąpa objętościowo pozycja.
Zobacz też
- Jim Auton – „Nad frontem wschodnim i okupowaną Polską”
- Aleksander W. Pylcyn – „Byłem dowódcą oficerskiej kompanii karnej Armii Czerwonej”
Zredagował: Kamil Janicki