Jerzy Konrad Maciejewski - „Zawadiaka. Dzienniki frontowe 1914–1920” - recenzja i ocena
Fragment receznzowanej książki
Autor dzienników, Jerzy Konrad Maciejewski, pod koniec listopada 1918 roku wstąpił jako ochotnik do tworzącego się Wojska Polskiego. Został podoficerem 19. Pułku Piechoty Odsieczy Lwowa – recenzowana książka jest zresztą pierwszą publikowaną relacją żołnierza tego oddziału. Brał on udział w walkach z Ukraińcami, a w 1920 roku w wojnie polsko-bolszewickiej. Później był dziennikarzem i publicystą, a podczas II wojny światowej służył w 2. Dywizji Strzelców Pieszych. Po 1945 roku, ze względu na swój udział w wojnie polsko-bolszewickiej, wiele jego tekstów, w tym recenzowane przeze mnie dzienniki nie mogły zostać opublikowane w komunistycznej Polsce.
Ramy chronologiczne książki obejmują lata 1895-1921. Warto zaznaczyć, że autor zaczął pisać na bieżąco swój dziennik dopiero w 1915 roku. Tak więc wcześniejsze zapiski mają charakter pamiętnikarski. Maciejewski rozpoczyna od zarysowania historii swojej rodziny. Szczególnie ciekawe są jego spostrzeżenia dotyczące życia codziennego w Mariupolu, na Ukrainie, gdzie przebywał do śmierci swojego ojca w 1913 roku. Kierując się podtytułem książki, można pomyśleć, że autor brał udział w walkach podczas I wojny światowej – mamy wszak w ręce dzienniki frontowe z lat 1914-1920. Jednak nic bardziej mylnego. W latach 1913-1918 mieszkał on wraz z matką i rodzeństwem w Warszawie Autor był w tym czasie jedynie obserwatorem rozgrywających się wydarzeń. Jego uwagę zaprzątały w tym czasie takie sprawy jak zdobycie pożywienia, nielegalny handel czy gra w karty na pieniądze. Mało frontowe, ale nie mniej interesujące.
Zdecydowanie najciekawsza i zarazem najobszerniejsza część książki dotyczy losów wojennych Maciejewskiego podczas wojny polsko-bolszewickiej. Zapiski, które często były pisane na kolanie, w przerwach między walkami, są niezwykle szczere – wręcz brutalne. Maciejewski nie koloryzuje swych opisów, opisując wszystko to, czego sam był świadkiem. W ciągu jego trzyletniej służby wojskowej, nieraz pojawiają się liczne wątpliwości. Jak ta, która dotyczy stanu polskiego wojska:
Ubrani nieźle, ale na miłość Boga, co to za dzieciarnia! Dzieci i jeszcze raz dzieci! Poubierane w wojskowe mundury z piętnem ostatecznego znużenia na twarzy. Jaka rezygnacja, zniechęcenie, apatia z nich bije. Co ich zdoła ożywić? I to mają być obrońcy zagrożonego bytu Ojczyzny!
Czytając dzienniki możemy dostrzec jak w trakcie wojny zmienia się stosunek autora do toczących się wokół niego wydarzeń. Początkowo rozpiera go duma, że jest żołnierzem polskim, który ma szansę walczyć o wolność ojczyzny. Nie docenia przeciwników, z którymi przyjdzie mu walczyć. Wraz z biegiem coraz bardziej zaciętych walk na froncie i doświadczeniami, które go spotykają, Maciejewski chce przede wszystkim przeżyć. Przy tym – pomimo chwil zwątpienia – twardo wierzy w wolną Polskę i walczy o nią do samego końca swej służby wojskowej.
Wraz z Maciejewskim zapoznamy się ze wszystkim, co może spotkać żołnierza walczącego na pierwszej linii. Jesteśmy świadkami zwycięskich potyczek, powszechnego strachu przed bolszewicką artylerią oraz Armią Konną Budionnego, czy refleksji nad poległymi towarzyszami broni. W dziennikach nie brak też opisów specyficznych podbojów miłosnych Maciejewskiego:
Moja gospodyni – asekurując siebie – wysuwa inną kandydatkę. W sąsiedztwie jest dosyć przystępna i młoda dziewoja, jest służąca u diaka, ma kochanka. Furda wszystko! Na bezrybiu i rak ryba. Poprosiłem aby mi ją wskazała. Dziewczyna była średniego wzrostu i nader ponętnych kształtów (o to wszak chodziło), tylko, że trochę dziobata na twarzy. No, ale w nocy przecież tego nie widać…
Tych fragmentów jest oczywiście więcej i są one – nawet jak na nasze czasy – napisane bardzo śmiało i szczerze. Kilkakrotnie miałem wrażenie, że Maciejewski, wykorzystywał każdy swój postój w nowym miejscu, na zaspokojenie własnych potrzeb seksualnych. Początkowo miał związane z tym wyrzuty sumienia, które jednak szybko wywietrzały.
Na osobną uwagę zasługuje staranne wydanie książki. Świadectwo życia Maciejewskiego obejmuje wiele tomów rękopisów, stąd też wydawnictwo musiało zdecydować się na selekcję materiału i wybór najciekawszych fragmentów, czego dokonała Agnieszka Knyt. Na słowa uznania zasługują również przypisy i posłowie, przygotowane przez Janusza Odziemkowskiego, historyka z UKSW. Wykonał on kawał dobrej roboty, umieszczając w przypisach wszystkie istotne informacje, pomocne w lepszym zrozumieniu treści prezentowanych przez Maciejewskiego. W epilogu zostały natomiast umieszczone informacje przybliżające czytelnikom dzieje wojny polsko-bolszewickiej. Dodatkowym atutem książki jest bogaty materiał ilustracyjny.
Dzienniki Maciejewskiego czytałem z prawdziwą przyjemnością. Mało jest wspomnień z okresu wojny polsko-bolszewickiej, które z tak brutalną szczerością przedstawiają wydarzenia frontowe, a także wszystko co poza nim. Pozostaje mieć nadzieję, że zbliżająca się coraz większymi krokami setna rocznica tego konfliktu, kluczowego dla dziejów niepodległej Polski, zaowocuje wydaniem kolejnych publikacji, podobnie wartościowych jak,,Zawadiaka. Dzienniki frontowe 1914-1920”.