Jarosław Górski – „Parweniusz z rodowodem. Biografia Tadeusza Dołęgi-Mostowicza” – recenzja i ocena
Jarosław Górski – „Parweniusz z rodowodem. Biografia Tadeusza Dołęgi-Mostowicza” – recenzja i ocena
Pisarz jest dziś znany głównie jako autor powieści Znachor i Kariera Nikodema Dyzmy, w czym pomagają, przypominane często w telewizji, ekranizacje obu książek. Od początku miał szczęście do filmowców. Przedwojenna realizacja Znachora okazała się wielkim kinowym przebojem, ta powojenna również ma swoich wielbicieli, choć współcześnie przypomina raczej ckliwą bajkę i próżno szukać po wsiach dzisiejszego wcielenia profesora Rafała Wilczura. Natomiast typ Nikodema Dyzmy pozostaje uparcie aktualny.
Jak na tak znaną osobę Dołęga-Mostowicz okazuje się zaskakująco tajemniczy. Niewiele informacji o nim można na pewno potwierdzić. Tym większa jest zasługa autora książki, który tropi, docieka, zestawia ze sobą różne opinie i wersje wydarzeń. Rozpoczyna od najbardziej znanego epizodu z życia Dołęgi-Mostowicza, do którego doszło we wrześniu 1927 roku w Warszawie. Ówczesny felietonista „Rzeczpospolitej”, wracając wieczorem do domu, został napadnięty przez nieznanych sprawców i pobity. Podobne wypadki zdarzały się wtedy w naszym kraju częściej, a ich ofiarami padali ci, którzy nie ukrywali swej niechęci do rządów sanacji. Wersji tego wydarzenia jest co najmniej kilka i Jarosławowi Górskiemu udało się nie tylko opisać je z werwą, lecz także podać jego najbardziej prawdopodobny przebieg. Klamrą spinającą całość książki są okoliczności śmierci pisarza, przedstawione w podobnym stylu. Znów był wrzesień, ale tym razem 1939 roku, znów zachowało się wiele relacji dotyczących przebiegu tragicznego zdarzenia. Jednak tym razem rozegrało się to w biały dzień, a Dołęga-Mostowicz był żołnierzem, a nie cywilem.
Pomiędzy tymi dwiema historiami Jarosław Górski snuje opowieść o najpopularniejszym pisarzu II RP. Sam Górski, polonista i dziennikarz, doskonale poradził sobie z kłopotliwym dla biografa brakiem wiarygodnych lub w ogóle jakichkolwiek informacji dotyczących wielu momentów z życia Mostowicza. Wartko prowadzi narrację, zgrabne przechodząc pomiędzy lukami w biografii pisarza. Stara się je, w miarę możliwości, wypełnić, stąd po lekturze książki czytelnik może mieć poczucie, że całkiem nieźle poznał Dołęgę-Mostowicza. Górski przewertował wiele relacji, pamiętników, by wydobyć z nich jak najwięcej, ale co chwila zadaje sobie trud, by zastanowić się, które z owych relacji są najbliższe prawdzie. Nie przyjmuje ich na wiarę. Wszystko to jest dużym atutem książki.
Z publikacji wyłania się postać dziennikarza i felietonisty znanego z ciętego języka. Pisarza obdarzonego talentem i wnikliwym zmysłem obserwacyjnym. Człowieka, któremu udało się nie tylko żyć z pisania, a to w żadnych czasach nie jest łatwe, lecz także żyć wystawnie. W ciągu kilku lat zdobył popularność i ogromne pieniądze. O zaliczkach i tantiemach, które otrzymywał od wydawców i producentów filmowych krążyły legendy. Nawet jeśli były przesadzone, to jednak pozostawały na tyle wysokie, że dzięki nim Mostowicz mógł sobie pozwolić na dostatnie życie – piękny apartament w Warszawie, bywanie w modnych lokalach i kurortach, eleganckie ubranie, wreszcie samochód – wszystko z górnej półki. Przenosząc na dzisiejsze realia można powiedzieć, że był skrzyżowaniem Remigiusza Mroza, Szczepana Twardocha i Krzysztofa Vargi. Analogia jest oczywiście subiektywna, ale oddaje ogólnie pozycję zawodową Dołęgi-Mostowicza i styl jego pracy.
Pisał regularnie, metodycznie. Był zdyscyplinowany, czego wymagała od niego publikacja powieści najpierw w prasie, w odcinkach. Dopiero później ukazywały się w wersji książkowej. Zarówno numery gazet z jego powieściami, jak również książki rozchodziły się w ogromnych nakładach.
Górski mierzy się w biografii z wieloma stereotypami i łatkami, które przylgnęły do Dołęgi-Mostowicza. Zatem: zdeklarowany endek i przeciwnik sanacji – tak, ale zależy w którym momencie życia. Obie strony politycznej sceny widziały w nim w końcu kogoś, kto przeszedł do przeciwnego obozu. Parweniusz i człowiek znikąd – nie bardzo, skoro wychował się w dworku, w rodzinie wprawdzie zubożałej, ale jednak z ziemiańskimi korzeniami, tradycjami i stylem życia. Pisarz schlebiający najniższym gustom i twórca literatury dla kucharek – zgoda, że nie miał co liczyć na zaproszenie do elitarnego grona literatów dwudziestolecia międzywojennego, ale to on potrafił skupić uwagę rzeszy czytelników, nie tylko owych kucharek i panien służących. Jego powieści były trochę takim ówczesnym guilty pleasure i po prostu nie wszyscy chcieli się przyznać do tego, że je znają.
Biografia jest napisana w taki sposób, że podążając wraz z Górskim śladami pisarza, niezwykle łatwo zatopić się w jego świat, tę mityczną II Rzeczpospolitą. Choć odbrązawiana, wciąż pozostaje dla nas niczym legendarna utracona Atlantyda – miejscem, w którym liczył się honor, dobre wychowanie, klasa i styl. Miejscem lepszym niż wszystkie inne i bezpowrotnie utraconym. To, że nie do końca tak właśnie było pokazuje recenzowana książka. Wiele uwagi poświęca autor dwóm wątkom, które były niezwykle ważne w życiu zawodowym bohatera książki. Pierwszym jest polska prasa w dwudziestoleciu międzywojennym. Drugim rodzimy światek filmowy. Najmniej omawia branżę wydawniczą, choć i ona jest w książce obecna. Pisze również o życiu towarzyskim, lokalach, rautach i różnych ciekawostkach z tym związanych, choć nie aż tyle, ile można by oczekiwać po biografii człowieka, który dużo bywał. Odwołując się do twórczości Mostowicza – felietonów i powieści – dotyka przy okazji różnych społecznych, gospodarczych i politycznych problemów międzywojennej Polski. Mostowicz brał je na warsztat, przyglądał się im, ganił, ale też próbował poruszać ludzkie sumienia. Górski dopełnia dzięki nim prezentację realiów ówczesnej Polski, widzianej nie tylko z kawiarnianego stolika czy zza redakcyjnego biurka, ale też ze służbówki czy szoferki. Mostowicz opisywał w powieściach realia swoich czasów, walkę ludzi o byt. Nie było w tym niczego wzniosłego ani szlachetnego.
Warto zaznaczyć, że samo przywołanie owej twórczości, cytowanie fragmentów, zwłaszcza felietonów, to ciekawa lektura i kolejny atut książki, który może zachęcić do sięgnięcia po powieści Dołęgi-Mostowicza.
Zastanowiło mnie, gdy Górski pod koniec książki stwierdza, że najbogatszy polski pisarz międzywojnia, nie licząc luksusowego samochodu, właściwie niczego nie miał, w nic nie inwestował. Mieszkanie wynajmował, wspierał finansowo rodzinę. Możliwe, że patrząc na to co kolejne dziejowe zawieruchy zrobiły z rodowym majątkiem, nie widział sensu w gromadzeniu dóbr. Dlatego przede wszystkim korzystał z życia. Nie zdążył się ożenić, choć dobiegając czterdziestki miał już takie plany. Pokrzyżowały je wybuch wojny i śmierć.
Recenzowana biografia Tadeusza Dołęgi-Mostowicza to świetnie napisana książka, którą czyta się z przyjemnością. Autor opisuje nie tylko życiorys swojego bohatera, ale również ówczesną Polskę. Sporo miejsca poświęca jego pracy zawodowej oraz kręgom dziennikarskim, filmowym i literackim, w których się obracał. Dopełnieniem są zdjęcia i krótki rozdział, w który autor odnosi się do tego w jaki sposób władze PRL traktowały Dołęgę-Mostowicza i jego twórczość oraz jak to wygląda obecnie.