Jan Tomasz Gross - „Strach. Antysemityzm w Polsce tuż po wojnie. Historia moralnej zapaści” – recenzja i ocena
Tytuł publikacji J. T. Grossa wskazuje, iż książka dotyczy antysemityzmu jako jednej z konstytutywnych cech stosunków polsko-żydowskich tuż po wojnie. W książce pojawiają się jednak liczne nawiązania do czasu wojny, a nawet końcówki lat 30. Warto też zauważyć, że wydanie amerykańskie nie jest identyczne z polskim.
Tytuł pierwszego wydania brzmi: „Fear. Anti-semitism in Poland after Auschwitz. An Essay in Historical Interpretation”. W polskim tytule dostrzegamy pewne różnice. Sformułowanie „tuż po wojnie” i „after Auschwitz” można traktować jako równoznaczne, a ich użycie uwarunkowane specyfiką odbiorcy. Pojawia się również zwrot sugerujący czytelnikowi, że książka dotyczyć będzie „moralnej zapaści”. W przedmowie Henryk Woźniakowski wyjaśnia, iż publikacja jest próbą połączenia opisu historycznego, analizy psychospołecznej i osądu moralnego. Zwraca także uwagę, że praca jest esejem historycznym, na co najwyraźniej część krytyków, atakujących „Strach” za charakter pseudonaukowy, nie zwróciła uwagi.
Na tym jednak różnice między wydaniami się nie kończą. Polskojęzyczna publikacja zawiera mniejszą liczbę przypisów. Ponadto w „Strachu” nie pojawił się rozdział „Poland Abandoned”, w którym J. T. Gross starał się przybliżyć niepolskiemu odbiorcy wydarzenia z historii Polski okresu drugiej wojny światowej, będące wprowadzeniem do opisywanych zdarzeń. W polskim wydaniu jako pierwszy umieszczony został rozdział dotyczący sytuacji Żydów w okupowanej Polsce. Tam też znaczną ilość miejsca autor „Sąsiadów” poświęcił na opis przypadków udzielania pomocy przez Polaków prześladowanej ludności żydowskiej.
W dalszej części treść obu wydań — amerykańskiego i polskiego — pokrywa się. Kolejne rozdziały dotyczą: przemocy i różnych form dyskryminacji Żydów w pierwszych powojennych miesiącach (rozdział 2.), wydarzeń pogromowych w Polsce, przede wszystkim tzw. pogromu kieleckiego z lipca 1946 r. (rozdział 3.), reakcji na te wydarzenia ze strony Kościoła, polskiej inteligencji i klasy robotniczej (rozdział 4.), wyobcowania martyrologii ludności żydowskiej w czasie wojny (rozdział 5.) oraz stereotypu tzw. żydokomuny (rozdział 6.). Autor we wstępie przyznaje, że jako tłumacz nie czuł się zobowiązany do zachowania identyczności obu tekstów. Jednocześnie przyznał, iż książka w języku polskim jest „bardziej dosadna w sformułowaniach”. Pracę zamyka epilog, w którym powtórzone zostały najważniejsze tezy zawarte w „Strachu”. Jest ich kilka.
Ofiary wojny
Już na początku J. T. Gross stawia tezę mówiącą o tym, że Polacy pomagający Żydom w czasie wojny spotykali się ze społecznym ostracyzmem. Ukrywający Żydów żyli w strachu przed ujawnieniem tego faktu sąsiadom, obawiając się zyskania miana żydowskich pachołków. Jako dowód autor podaje kilka rzeczywistych przykładów: wyniki badań przeprowadzonych przez Alinę Całą, wspomnienia ocalałych oraz relację kobiety, której matka pomagała w ukryciu kilkorga Żydów. Już w tym miejscu można autorowi postawić zarzut skłonności do uogólnień. W oparciu o jednostkowe przypadki J. T. Gross wyciąga ogólne wnioski dotyczące całego społeczeństwa powojennej Polski.
Oto kolejna teza stawiana przez J. T. Grossa: znaczna część społeczeństwa polskiego, będąca świadkiem Zagłady, włączyła się aktywnie w wykorzystywanie żydowskich współobywateli. Przykładem tego miał być m. in. powszechny udział w rabunku żydowskiego mienia. Również i tym razem można uznać, iż autor ucieka się do daleko idących uogólnień. Do podobnych wniosków doszedł Jan Karski, omawiając w lutym 1940 r. zagadnienie żydowskie w kraju. Legendarny kurier zwraca uwagę na brak zrozumienia tragedii Żydów pośród szerszych mas społeczeństwa polskiego oraz niebezpieczne nadużywanie uprawnień, które zbliżało ich [Polaków] w pewnym stopniu do Niemców.
Warto wspomnieć, iż w „Strachu” głos Jana Karskiego jest jednym z nielicznych nieantysemickich głosów wyrażanych przez członków polskiego podziemia. Autor utrzymuje czytelnika w przekonaniu, że środowisko to było niemal w całości antysemickie. W pewnym momencie ociera się nawet o granicę manipulacji, wykorzystując fragment artykułu Dariusza Libionki. Jak zauważył Piotr Gontarczykhttp://www.rp.pl/artykul/83242.html. "], cytowany przez Grossa fragment zostal znacznie zniekształcony.
Zdaniem autora „Strachu” antysemityzm drugiej połowy lat 40. wynikał z postępowania polskiego społeczeństwa w czasie wojny. Społeczeństwa zarażonego „bakcylem nazizmu”, biorącego aktywny, „pre-medytowany” udział w Zagładzie. Społeczeństwa, które grabiło mienie żydowskie, spotykając się przy tym z powszechną akceptacją. J. T. Gross pisze: Żydzi, którzy przeżyli wojnę, budzili przerażenie i nienawiść zarazem, jako powracający zza grobu prawowici właściciele sposobem lub przemocą przywłaszczonych dóbr i jako zepchnięty w podświadomość (…) symbol popełnionego grzechu. Motywacją zachowań, które znalazły swój tragiczny finał m.in. w Kielcach, był więc zdaniem autora tytułowy strach. J. T. Gross nie dostrzega jednak, że przyczyny tego zjawiska wydają się być dużo bardziej złożone.
Wojna w oczywisty sposób wpłynęła na psychikę świadków tragicznych wydarzeń. Spowodowała załamanie dotychczasowego systemu wartości. Zanikło zarówno poszanowanie ludzkiego życia, jak i prywatnej własności. Do tego należy dodać ogromne spustoszenie dokonane przez Niemców i Sowietów wśród elit społeczeństwa. Zabrakło przedstawicieli inteligencji, którzy byliby w stanie choćby częściowo doprowadzić do wyciszenia nastrojów. Reakcje środowisk „Odrodzenia”, „Kuźnicy” i „Tygodnika Powszechnego” pozostały niezauważone przez ogół opinii publicznej. Kościół, co słusznie podkreśla autor, nie spełniał w tej sytuacji roli „strażnika moralności”.
Rzeczywistość powojenna
Powojenna Polska była krajem niemal w całości prowincjonalnym. Niestabilna sytuacja polityczna, tocząca się w wielu regionach kraju wojna domowa na pewno nie wzmacniały w obywatelach poczucia stabilizacji. W wielu częściach Polski panowała niezwykle trudna sytuacja gospodarcza. To wszystko powodowało, iż bandytyzm był zjawiskiem powszechnym. Jacek Walicki zwrócił uwagę na fakt, że organy administracji lokalnej oraz służb bezpieczeństwa, łagodnie mówiąc, nie spełniały stawianych im wymagań. Autor „Strachu” dodatkowo stawia tezę, iż urzędy stojące na straży porządku publicznego nie wykazywały zainteresowania antyżydowską przemocą. Na to wszystko nakładały się negatywne stereotypy Żydów bogaczy oraz Żydów popleczników władzy komunistycznej (żydokomuny).
Główną osią swojej pracy J. T. Gross uczynił wydarzenia pogromowe w Rzeszowie (12 czerwca 1945 r.), Krakowie (11 sierpnia 1945 r.) i Kielcach (4 lipca 1946 r.), uznając je za najtragiczniejszy wyraz powojennego antysemityzmu Polaków. Najwięcej uwagi, niemalże cały rozdział, poświęca zajściom kieleckim. Zdaniem autora przyczyny tragicznych wydarzeń tkwiły w splocie kilku okoliczności. Po pierwsze w społeczeństwie polskim powszechnie wierzono, iż Żydzi uprawiają mord rytualny, czyli porywają i zabijają dzieci chrześcijańskie i zużywają ich krew do robienia macy.
Za kolejną przyczynę wydarzeń kieleckich J. T. Gross uznaje dezorganizację służb porządkowych oraz brak profesjonalizmu w ich działaniu. Milicjanci, którzy podjęli interwencję na wniosek ojca rzekomo porwanego przez Żydów Henryka Błaszczyka, świadomie przyczynili się do wywołania zbiegowiska. Sytuację komplikował konflikt kompetencyjny pomiędzy Urzędem Bezpieczeństwa a Milicją Obywatelską. Lokalni dowódcy obu instytucji nie byli w stanie dojść do porozumienia w sprawie postępowania podczas akcji. Początkiem pogromu był moment przybycia wojska pod siedzibę Komitetu Żydowskiego, gdzie rzekomo miał być przetrzymywany mały Błaszczyk.
J. T. Gross uznaje, iż oprawcy działali w zorganizowany sposób, podając jako przykład morderstwo Reginy Fisz, zwabionej i zamordowanej w podmiejskim lesie. Po raz kolejny stosując uogólnienie, nie zauważa różnic pomiędzy postępowaniem „tłumu zbrodniczego” (operującego w okolicach ul. Planty) i działaniem pospolitych przestępców (nie można oczywiście wykluczyć ich antysemityzmu), którzy, widząc bezradność służb porządkowych, postanowili „skorzystać z okazji” (morderstwo R. Fisz). Przesadzone wydaje się być uogólnienie, którego dopuszcza się J. T. Gross: pogrom kielecki mógł się był równie dobrze wydarzyć w jakimkolwiek innym miejscu w Polsce. O ile nie można zakwestionować aktywności bandytów i przestępców (a także antysemitów) na całym terytorium Polski, o tyle stwierdzenie to w odniesieniu do „tłumu” wydaje się być nieuzasadnione.
Autor w dalszej części pracy dementuje, powołując się na ustalenia Krzysztofa Falkiewicza, nadal dość popularną tezę o prowokacji jako głównej przyczynie pogromu kieleckiego. Jest to jedyna kwestia, w której głosy polskiego historyka i prokuratora Instytutu Pamięci Narodowej są zgodne.
Co na to Kościół?
We wspomnianym wcześniej podrozdziale „Reakcje kleru katolickiego” J. T. Gross po raz kolejny porusza kontrowersyjne zagadnienie „Kościół a Żydzi”. Przytaczając oświadczenie prymasa Polski, kardynała Augusta Hlonda, wydane podczas spotkania z dziennikarzami zagranicznymi 11 lipca 1946 r. oraz memoriał biskupa Kaczmarka, przekazany 1 września 1946 r. ambasadorowi Stanów Zjednoczonych, uznaje, iż Kościół nie potępił antysemityzmu, gdyż byłoby to dla niego kompromitacją i uznaniem ustroju komunistycznego. Tak jakby na gruncie światopoglądu katolickiego nie można było być antykomunistą i jednocześnie przeciwstawiać się antysemityzmowi.
J. T. Gross uważa, że znaczną rolę w podtrzymywaniu negatywnego stereotypu Żyda należy przypisać Kościołowi. Na uzasadnienie tej tezy podaje kilka przykładów, które ze względu na ich znaczenie chciałbym przedstawić dokładniej. Jako pierwsze przytacza autor słowa katowickiego biskupa pomocniczego, Juliusza Bieńka, który podczas rozmowy z brytyjskim ambasadorem w Polsce, mającej miejsce już po pogromie kieleckim, przekonywał go, że Żydzi maltretowali porwanego chłopca i utoczyli mu z ramienia krew.
J. T. Gross prezentuje również wypowiedź biskupa lubelskiego, Stefana Wyszyńskiego, który podczas spotkania z delegacją Centralnego Komitetu Żydowskiego, zabiegającego o napiętnowanie antysemityzmu i rozpowszechniania pogłosek o mordzie rytualnym, tłumaczył, że księgi żydowskie zgromadzone przy okazji procesu Bejlisa (…) nie pozwalają jednoznacznie rozstrzygnąć kwestii, czy Żydzi używają krwi chrześcijańskiej do produkcji macy, czy też nie używają. Autor „Strachu” przytacza także niemal w całości oświadczenie biskupa częstochowskiego, Teodora Kubiny, uznające oskarżenia o porywanie chrześcijańskich dzieci dla celów rytualnych za nieprawdziwe.
Wypowiedź biskupa Kubiny wywołała ostre reakcje hierarchów Kościoła. Kilka miesięcy później, po konferencji episkopatu w Krakowie, ukazało się oświadczenie zakazujące biskupom indywidualnie uczestniczyć w wydaniu odezw, których treść i intencje inni ordynariusze diecezji uznali za niemożliwe do przyjęcia z zasadniczych założeń myślowych i kanonicznych Kościoła katolickiego. J. T. Gross poruszył w tym miejscu (świadomie lub nie) niezwykle istotny problem, pozostający do momentu ukazania się „Strachu” poza publicznym dyskursem — reakcji Kościoła na antysemityzm.
Mit żydokomuny
Na koniec J. T. Gross podejmuje polemikę ze stereotypem żydokomuny. Hasło to, do dziś traktowane jako epitet, często używane jest na usprawiedliwienie powojennego antysemityzmu. Autor przedstawia genezę określenia, dopatrując się źródeł w zwrocie „judeobolszewizm” zaczerpniętym z „Protokołów Mędrców Syjonu”. Prezentuje również stopniowe pogłębianie stereotypu w okresie międzywojennym oraz stosunek przywódców Związku Radzieckiego do Żydów. Uważa, że antysemityzm Stalina i (…) antyżydowska polityka sowieckiego reżymu rozwinęły się jeszcze podczas wojny.
J. T. Gross uważa, że w powojennych realiach Polski rodzimi komuniści zdawali sobie sprawę, iż powiązanie komunizmu z żydostwem jest szkodliwe dla interesów partii. Polemizując ze szczególnie popularnym argumentem o „zażydzeniu” organów bezpieczeństwa, powołuje się na badania Andrzeja Paczkowskiego, który ustalił, iż na kierowniczych stanowiskach Urzędu Bezpieczeństwa w latach stalinowskich odsetek Żydów sięgał 30 procent zatrudnionych. Autor „Strachu” stara się obalić mit żydokomuny, twierdząc, że komuniści dokończyli czystkę zapoczątkowaną zbrodniami Hitlera, realizując przy tym endeckie marzenia o państwie narodowym.
Czy bać się „Strachu”?
Książka J. T. Grossa porusza niezwykle drażliwe fragmenty polskiej historii. Celem autora nie było przedstawienie nowych, nieznanych nikomu faktów historycznych, lecz własnej wizji dziejów Polski. J. T. Gross, polski socjolog i historyk (co nie dla wszystkich wydaje się być rzeczą oczywistą), poprzez wyrazistość oraz dosadność stawianych tez i używanych sformułowań (jak choćby wprowadzenie neologizmu „katoendecja”) chciał sprowokować dyskusję dotyczącą antysemityzmu Polaków, na miarę tej, która wybuchła po publikacji „Sąsiadów”. Bezkrytyczność w podejściu do źródeł i częste stosowanie uogólnień nie stanowiło tu żadnej przeszkody. Z reakcji środowiska historyków i publicystów, jaką można było zaobserwować w mediach, widać, że na pewno osiągnął swój cel.
„Strach” jest dobrym punktem wyjścia do rozmowy o trudnym fragmencie naszej historii, jakim był antysemityzm. Wartość publikacji oddają doskonale słowa antropolog kultury, Joanny Tokarskiej-Bakir: antysemityzm w Polsce, to taki demon, który dopiero gdy się obejrzy w lustrze i zobaczy, jak wygląda, może się rozpęknąć. Książka Grossa to takie lustro.