Jak wygrać I wojnę światową? - plan Schlieffena
Plan wojenny przynoszący chwałę tym, dla których jest przeznaczony, i przydający splendoru kryjącemu się w jego założeniach zwycięstwu ma osobliwą moc. Wypełnia umysł, zaścieła mapami blat biurka, gromadząc w sobie przedziwną, potencjalną energię. Godzi rozbieżne lub przeciwstawne opinie. Porywa dowódców, którzy z entuzjazmem wyobrażają sobie urzeczywistnienie drzemiącej w nim mocy. Plan sam w sobie zyskuje w ten sposób zasadność i siłę przekonywania. Sztabowcy, kreśląc na mapie scenariusz mobilizacji milionów ludzi i tysięcy maszyn, niejako wieszczą swoje triumfalne przeznaczenie. Można nawet rzec, że taki plan, jednocząc ludzkie marzenia i kariery, w pewnym sensie wyznacza, przepowiada sam rezultat, dla którego został sporządzony. W pewnych żarliwych umysłach wojowników przeistacza się w samosprawdzającą się przepowiednię.
Do roku 1905 Niemcy stworzyły taki plan. Nazwano go planem Schlieffena od nazwiska autora, hrabiego Alfreda von Schlieffena, surowego i nieustępliwego pruskiego generała, który od 1891 roku piastował funkcję szefa niemieckiego Wielkiego Sztabu Generalnego i był już bliski przejścia w stan spoczynku. Plan powstawał w ciągu ośmiu lat, od 1897 do 1905 roku, później zaś był corocznie aktualizowany. Schlieffen wraz z niewielką grupą wyższych oficerów pod jego komendą stale testował, sprawdzał i poddawał rewizji swoje doniosłe dzieło. Pracowali w tajemnicy, nie odpowiadając przed niemieckim rządem, który do 1912 roku faktycznie nie znał ogromu wykonanej pracy. Cywilnych intruzów nie tolerowano w sercu sanktuarium pruskiej potęgi militarnej.
Plan Schlieffena – przeczytaj także:
- Lipiec 1914 - jak wyglądała mobilizacja armii niemieckiej?
- I kryzys marokański. Gdy świat stanął u progu wojny (cz. 1): Wilhelmstraße
Ogólna koncepcja planu nie uległa większym zmianom aż do 1914 roku mimo wprowadzenia kilku krytycznych poprawek. Plan Schlieffena opisywał ogromną wojnę toczoną na dwóch frontach, w której trzon niemieckich sił miał w pierwszej kolejności przystąpić do działań zbrojnych przeciwko Francji i pokonać ją w niezwykle krótkim terminie 42 dni. Następnie armia miała się przegrupować i zwrócić się pełną siłą przeciwko Rosji. Powodzenie planu Schlieffena zależało od trzech kluczowych czynników: powolniejszego tempa mobilizacji w Rosji, swobodnego przemarszu niemieckich wojsk przez Belgię oraz efektywnej pracy niemieckiej kolei zaopatrującej armię. Plan do dziś budzi kontrowersje: czy opisywał wojnę „defensywną”, czy „ofensywną”? A może „prewencyjną”? Czy plan posłużył armii po prostu jako pretekst do pozyskania funduszy od rządu? Czy w ogóle był to „plan”, czy raczej kunsztowny scenariusz? Czy wersja z 1905 roku mogła mieć zastosowanie w świecie z roku 1914?
Żeby znaleźć odpowiedzi na te pytania, warto dowiedzieć się czegoś o architekcie planu. Von Schlieffen, urodzony w 1833 roku w starym, pruskim rodzie, początkowo studiował prawo i niezbyt interesował się wojskowością, dopóki po ukończeniu obowiązkowej, rocznej służby wojskowej nie wybrano go jako kandydata na podchorążego. Tak oto rozpoczęła się jego pięćdziesięciotrzyletnia kariera w pruskiej armii. Służył jako oficer sztabowy podczas wojny austriacko-pruskiej (1866), dowodził też niewielkimi siłami w jednej z najbardziej wymagających kampanii wojny francusko-pruskiej (1870–1871). Były to jedynie krótkie przerwy w długiej karierze, która upłynęła mu za biurkiem jako ekspertowi do spraw topografii, sztabowcowi i teoretykowi wojskowości.
Schlieffen całe życie poświęcił strategicznym planom niemieckiej armii. „Nie miał żadnych pozazawodowych zainteresowań”, konkluduje Keegan. Dla odprężenia czytywał córkom prace historyków wojskowości. Nie był typem żołnierza posłusznego politykom i nie musiał nim być w czasach, w których pruscy generałowie przeważnie dominowali nad politykami. Nie miał nic wspólnego z rozwlekłą dyplomacją i niecierpliwiły go działania polityczne. Jak wielu pruskich generałów uważał wojnę za najszlachetniejsze rozwiązanie problemów kraju. Myślał wspaniałymi obrazami wielkich wizji, które dopracowywał w najdrobniejszych szczegółach. Osią jego rozumowania w okresie, gdy stał u progu emerytury, było nieomal obsesyjne przekonanie o supremacji sił zbrojnych. Przytłaczająca siła pruskiej armii miała stanowić odpowiedź na ważkie problemy, przed którymi stały Niemcy. Racja w owym potwornym scenariuszu bez wątpienia w jego pojęciu leżała po stronie potęgi.
W oczach Berlina Schlieffen był człowiekiem idealnym do opracowania militarnego remedium na obawy Niemiec przed stopniowym okrążeniem. Dowódcy ostrzegali cesarza Wilhelma II, że wrogie potęgi krok po kroku miażdżą ojczyznę. W odpowiedzi cesarz i pruski sztab generalny zwrócili się ku schlieffenowskiej rozbudowanej koncepcji wojny na dwa fronty: wschodni i zachodni. Był to wielki plan zakładający nagły, gigantyczny wypad z oblężonej niemieckiej twierdzy.
Tekst jest fragmentem książki:
Plan Schlieffena miał służyć jako swego rodzaju umowa: wszystkie przyszłe kierunki strategii wojskowej miały dostosować się do idei szczycącego się najdłuższym stażem i najbardziej poważanego szefa niemieckiego sztabu generalnego. Krótko mówiąc, był to jedyny plan, jaki Niemcy miały. Sztab pod kierunkiem Schlieffena zbadał strategiczny problem Niemiec pod każdym względem. Ich ostateczne dzieło zawierało terminy ukończenia codziennych natarć, wykazy miejscowości, które należało zająć w określonym czasie, prawdopodobne straty w bitwach i oczywiście rozkłady ruchu pociągów: liczbę ludzi i ilość zaopatrzenia, które można będzie załadować do pociągów na konkretnych stacjach rozrządowych w ustalonych terminach.
Do końca 1905 roku Schlieffen wtłoczył swe bardzo rozbudowane i nader agresywne idee w ramy możliwego do zrealizowania scenariusza wojny. Niemcy trzymały się swojego twierdzenia o obronnym charakterze przyszłego konfliktu aż do chwili, kiedy w 1914 roku zagrzmiały działa. Ta wymówka straciła wiarygodność z dwóch powodów: po pierwsze, każde z wielkich mocarstw twierdziło, że przygotowuje się do „wojny obronnej”, pozbawiając tym samym to sformułowanie wszelkiego znaczenia; po drugie, schlieffenowska koncepcja z pewnością była najbardziej ofensywną „wojną obronną”, jaką kiedykolwiek naniesiono na mapę Europy. Najzmyślniejszym sposobem wybrnięcia z tej pułapki semantycznej było określenie „wojna prewencyjna”, tj. zapobiegająca powstaniu w przyszłości niepokonanej Rosji poprzez zniszczenie w chwili obecnej jej sił zbrojnych. Innymi słowy, rozpoczęcie wojny na podstawie hipotezy opartej na założeniu, że Rosja przypuści zmasowany atak na Niemcy w ciągu kilku lat – prawdopodobnie w 1917 roku, kiedy jej zdolna do boju armia miała osiągnąć 2 miliony żołnierzy.
Schlieffen zakładał rozpoczęcie wojny oszałamiającym uderzeniem, które po krótkiej walce zapewni pełne zwycięstwo. Jakim sposobem chciał to osiągnąć? Nieliczne siły niemieckie i austro-węgierskie (9% ogółu) miały przez pewien czas powstrzymywać rosyjskie natarcie na froncie wschodnim, tymczasem trzon niemieckiej armii (91%) miał sforsować francuską granicę i zniszczyć siły Francji olbrzymim manewrem oskrzydlającym przez terytorium Belgii. Następnie Niemcy miały rzucić swą pozostałą potęgę militarną na front wschodni i unicestwić słowiańskie wojska. Był to gambit va banque, którego sukces zależał od kluczowego czynnika: pokonania Francji w ciągu pierwszych kilku tygodni walk, zanim Rosja zdoła zmobilizować swoją ogromną populację. W tym świetle łatwo zrozumieć fundamentalne znaczenie wcześniejszego od przeciwnika rozpoczęcia mobilizacji albo jej szybszego przeprowadzenia – tę lekcję Francja odebrała w wojnie francusko-pruskiej. Mobilizacja którejkolwiek z wojowniczych potęg zmusiłaby pozostałe do wcielenia w życie w panicznym pośpiechu rozkazów o powołaniu ludności pod broń, a w rezultacie wprawienia w ruch olbrzymich sił, których nie można było już powstrzymać.
Przeczytaj:
- Bitwa łódzka 1914: ocalić od zapomnienia (fotoreportaż z cmentarzy wojennych)
- Sarajewo 1914 - cesarskie zabójstwo
Stoczenie zwycięskiej walki na dwa fronty wymagało od Niemiec zdumiewającego wyczynu wojskowego. „Wojna totalna oraz jej elementy – pisał później (w 1909 roku) Schlieffen – zarówno oddzielone od siebie, jak i sąsiadujące ze sobą bitwy, rozegrają się na bitewnych polach i w całych regionach, które będą przyćmiewać wielkością wcześniejsze teatry działań wojennych”2. Schlieffen porównał swój monumentalny projekt do zwycięskiej bitwy Hannibala pod Kannami:
W dzisiejszej dobie można stoczyć bitwę obliczoną na zniszczenie sił wroga według tego samego planu, jaki w dawno zapomnianej epoce stworzył Hannibal. Nieprzyjacielski front nie jest celem głównego ataku. Nie należy koncentrować zmasowanych wojsk oraz odwodów naprzeciw frontu wroga; zasadniczym zadaniem jest zgniecenie jego skrzydeł. W ataku na skrzydła nie należy skupiać się na wysuniętych punktach linii nieprzyjaciela, lecz raczej na całej długości i głębokości jego formacji. Zniszczenia dopełnia natarcie na wroga od tyłu (…) Osiągnięcie decydującego, miażdżącego zwycięstwa wymaga natarcia od frontu oraz na jednej bądź obu flankach (…).
Plan Schlieffena skupił, niczym magnes opiłki żelazne, liczną grupę zwolenników wśród wyższych dowódców niemieckiej armii, którzy w jego monumentalnej wizji dostrzegli wybawienie Niemiec. Znamienity autor planu przydał mu splendoru graniczącego z mistyką. „Wpływu sporządzonych na papierze planów na rozgrywające się wydarzenia nigdy nie można przeceniać – ostrzega Keegan. – Plany nie determinują uzyskanych wyników”.
Oczywiście plan Schlieffena nie przesądził o wybuchu wojny w 1914 roku ani jej nie wywołał; zrobili to ludzie. Pytanie brzmi: do jakiego stopnia owych ludzi – głównie Helmutha von Moltkego i członków sztabu generalnego – ograniczało wyobrażenie Schlieffena? Z pewnością wywarł on ogromny wpływ na niemieckich dowódców, którzy przeważnie ulegali jego trudnej do ogarnięcia rozumem wizji. Jego idee stanowiły odtrutkę na „mentalność oblężonej twierdzy”, która stopniowo owładnęła cesarzem, Moltkem i najwyższymi członkami sztabu generalnego. Keegan konkluduje:
„Plan Schlieffena” to najistotniejszy dokument rządowy we wszystkich krajach pierwszej dekady XX wieku; można by uznać go za najważniejszy oficjalny dokument ostatniego stulecia ze względu na zdarzenia na polu walki, jakie za sobą pociągnął, oraz nadzieje, które rozbudził i które zniweczył, albowiem ich następstwa utrzymują się aż po dzień dzisiejszy.
Tekst jest fragmentem książki:
Nawet jeśli Schlieffen dostrzegał jakieś rysy mącące obraz jego arcydzieła, był pewien, że żadna z nich nie ujdzie jego sokolemu wzrokowi. Jednak faktycznie nie były to błędy tkwiące w szczegółach, lecz wady samej koncepcji, jak choroba tocząca sam pień drzewa, a nie jego liście. Jednak uznać ten fakt znaczyło przyznać się do porażki, a porażka była czymś niewyobrażalnym dla człowieka o temperamencie Schlieffena. Generał był upartym, niezwykle pewnym siebie mężczyzną; istniały dlań jedynie „ewentualności”, którym należy zaradzić. Co by się stało, gdyby do wojny po stronie Francji przystąpiła Anglia? Schlieffen odparłby na to, że w takim razie Niemcy musiałyby „pokonać Anglików i kontynuować operację przeciwko Francuzom”. Czy wystarczyłoby dostępnych oddziałów? Schlieffen zalecał sformowanie ośmiu nowych korpusów, które należało rozmieścić na prawym skrzydle. W jaki sposób przetransportować na front tyle wojska? Koleją do stacji końcowych na granicy, następnie drogami, obliczając dzienny dystans marszu na 19 kilometrów. Czy Belgowie będą po prostu trzymali się z boku i patrzyli na niemiecki „walec parowy” przetaczający się przez ich terytorium? Schlieffen zwyczajnie założył, że tak.
Kluczowym aspektem całej koncepcji był przewidywany przez Schlieffena rodzaj działań wojennych: błyskawiczny triumf Niemiec, reminiscencja oszałamiającego zwycięstwa Prus nad Francją w 1871 roku. Schlieffen wykluczył długą wojnę na wyniszczenie, na którą Niemcy nie mogły sobie pozwolić: „Strategia wyniszczenia nie sprawdzi się, skoro utrzymanie milionów kosztuje miliardy”. Dla uniknięcia tego kosztownego błędu należy się domagać, by armia podbiła Francję według ścisłego harmonogramu wyliczonego co do dnia: „Wobec tego zasadnicze znaczenie ma jak najszybsze natarcie na prawym skrzydle wojsk niemieckich”.
Preczytaj:
Przyczyna owego gigantycznego manewru oskrzydlającego przez terytorium Belgii leżała na granicy Francji z Alzacją i Lotaryngią w postaci potężnych umocnień od Verdun aż po Belfort, wzniesionych po wojnie francusko-pruskiej. Linię fortyfikacji należało jakoś przełamać. Niemieckiej artylerii brakowało siły ognia koniecznej do zniszczenia francuskich fortów w czasie umożliwiającym wdarcie się agresorów do wnętrza kraju, zajęcie Paryża i przegrupowanie się do ataku na Rosjan na wschodzie. Podsunięte przez Schlieffena rozwiązanie polegało na ominięciu fortów i poprowadzeniu natarcia przez belgijskie miasta Liège i Namur. Doszedł on do tego wniosku już w 1897 roku, gdy w głębi serca stwierdził, że Niemcy „nie mogą cofnąć się przed pogwałceniem neutralności Belgii i Luksemburga”.
Zatem Belgia miała zapewnić swobodne przejście do serca Francji i przyśpieszyć ofensywę. Brak oporu rekompensowałby dłuższą trasę przemarszu. Nikt nie wierzył, że Belgia odważy się wystąpić przeciwko niszczycielskiej sile Niemiec; od tego zależało całe powodzenie planu. Omawiany scenariusz zakładał naruszenie praktycznie przez całą armię niemiecką neutralności Belgii, ponoć gwarantowanej przez Francję, Wielką Brytanię i Prusy na mocy traktatu londyńskiego z 1839 roku, w największej operacji wojskowej na masową skalę, jaką kiedykolwiek podjęto dla pokonania przeciwnika. Belgia miała posłużyć jako „coś w rodzaju lejka, przez który niemieckie wojska miały przeniknąć, by wypłynąć za plecami armii francuskiej i okrążyć ją”, pisze A.J.P. Taylor. Warto sobie przypomnieć, że miał to być plan wojny prewencyjnej w celu samoobrony.
Schlieffen pierwszy raz nazwał Belgię korytarzem do najazdu na Francję w swoim „Wielkim Memorandum” z grudnia 1905 roku, które miało obowiązywać (z późniejszymi poprawkami) w 1914 roku (patrz mapa 2). Plan przewidywał przetoczenie się przez południową Belgię trzonu niemieckiej armii – około 700 tysięcy żołnierzy – i dotarcie do francuskiej granicy w ciągu 22 dni. W ciągu kolejnych 10 dni najeźdźcy mieli okrążyć Paryż od zachodu i skierować się na wschód, by połączyć się z lewym skrzydłem wojsk niemieckich. Wtedy resztki francuskiej armii zostałyby zgniecione w tych „ogromnych, półokrągłych obcęgach o obwodzie wynoszącym 400 mil [645 kilometrów] i rozstawie szczęk szerokim na 200 mil [320 kilometrów]”. W ciągu 42 dni działania wojenne na froncie zachodnim byłyby ukończone, a Niemcy mogłyby bez przeszkód zwrócić swoje siły przeciwko Rosji.
Schlieffen sądził, że jego plan, pod warunkiem zapewnienia armii niezbędnych środków, stanie się ocaleniem Niemiec. Jednakże on sam, jego sztab oraz następcy popełnili, jak się przekonamy, szereg straszliwych błędów: nie docenili determinacji Belgii, nie pojęli zamiarów Anglików, fatalnie zaniżyli w swoich szacunkach tempo rosyjskiej mobilizacji i nie uwzględnili przeszkody w postaci dróg zbyt wąskich jak na tak gigantyczną koncentrację ludzi i sprzętu. Plan Schlieffena zawierał „marzenie o trąbie powietrznej; jednak wyniki obliczeń przestrzegały, że może to być jedynie zamierająca burza”.
Schlieffen od przejścia w stan spoczynku w 1909 roku aż do śmierci w roku 1913 nadal obsesyjnie rozmyślał o swoim planie, rozważając nowe scenariusze oraz ich rozwiązania. W swoim zdziecinnieniu rozpatrywał wojnę w wymiarze abstrakcyjnym, jak olbrzymią, bezcielesną operację rozgrywaną na mapie lub stole sztabowym, a nie krwawe starcie, w którym uczestnicy reprezentowani przez kolorowe symbole ryzykują życie i zdrowie. Na emeryturze nadal dogłębnie roztrząsał wątek okrążenia w eseju Der Krieg in der Gegenwart (Wojna w obecnych czasach, styczeń 1909 roku). Bülow po raz pierwszy użył słowa „okrążenie” w Reichstagu w listopadzie 1906 roku. Od tamtego czasu ów slogan podchwyciła prasa, a powszechna, zgodna opinia przyjęła „okrążenie jako fakt”. Zgodnie z tą tezą Francja łaknęła zemsty za utratę Alzacji i Lotaryngii; Wielka Brytania, zazdrosna o niemiecki cud ekonomiczny, miała zamiar zmiażdżyć rodzące się imperium Niemiec; Rosjanie, jako naród słowiański, dyszeli wrodzoną nienawiścią do nacji germańskich. Od czasu francusko-rosyjskiej umowy wojskowej takie myśli nie opuszczały też cesarza.
Schlieffen już w wieku 80 lat pisał:
Wszystkie te potęgi szykują się do skoncentrowanego ataku na państwa centralne [Niemcy, Austro-Węgry, Włochy]. W wyznaczonej chwili opadną mosty zwodzone, otworzą się bramy i milionowe armie runą, pustosząc i niszcząc, przez Wogezy, Mozę, Niemen, Bug, a nawet Isonzo i Alpy Bawarsko-Tyrolskie. Zagrożenie wydaje się gigantyczne.
Cesarz 2 stycznia 1912 roku odczytał ów jaskrawy opis okrążenia Niemiec swoim generałom i podsumował go krótko: „Brawo”. Generał Helmuth von Moltke młodszy, następca Schlieffena, wygłosił ciepłe słowa pochwały, a generał Karl von Einem, minister wojny, nie widział powodów, by powyższego passusu nie wydrukować i nie rozpowszechnić.