Jak przebiegała druga bitwa nad Marną?

opublikowano: 2022-10-23 16:38
wszystkie prawa zastrzeżone
poleć artykuł:
Latem 1918 roku doszło do ostatniej ofensywy niemieckiej w czasie I wojny światowej. Jak przebiegała druga bitwa nad Marną? Czy udział Amerykanów w bitwie okazał się decydujący dla jej przebiegu?
REKLAMA

Ten tekst jest fragmentem książki Jarosława Wojtczaka „Las Argoński 1918”.

Niemiecka ofensywa znad Aisne (operacja „Blücher”), która rozpoczęła się 27 maja i rozwijała się szybko w kierunku Marny i Paryża, spowodowała równie poważny kryzys w szeregach aliantów jak marcowa ofensywa w Pikardii. Pomyślana początkowo jako próba odciągnięcia francuskich rezerw z frontu na północy (Niemcy wiedzieli, że Francuzi będą bronić Paryża za wszelką cenę), okazała się znacznie bardziej skuteczna, niż oczekiwał tego generał Ludendorff. Natarcie niemieckie postawiło w ciężkiej sytuacji armię francuską, rozciągnęło jej front, osłabiło odwody i zadało Francuzom znaczne straty. W sytuacji wielkiego zagrożenia Foch musiał wziąć pod swoje rozkazy wszystkich zdolnych do walki żołnierzy, nie wyłączając ludzi Pershinga.

Hindenburg, cesarz Wilhelm II i Ludendorff, styczeń 1917 roku

Wśród oddziałów oddanych do dyspozycji Focha znalazła się także amerykańska 3. Dywizja dowodzona przez generała majora Josepha Dickmana, świeżo przybyła z obozów szkoleniowych i 29 maja rzucona w pośpiechu transportem kolejowym do obrony mostów na Marnie w rejon Château-Thierry. Jej zmotoryzowany 7. batalion karabinów maszynowych na samochodach marki Ford wyprzedził resztę dywizji i przedzierając się wiejskimi drogami przez masy uciekających cywilów i żołnierzy francuskich, po przebyciu w ciągu 24 godzin prawie 120 km zdołał osiągnąć przyczółek na południowym brzegu Marny naprzeciwko Château-Thierry.

31 maja w nocy batalion zajął pozycje na południowym brzegu Marny pomiędzy dwoma mostami w Château-Thierry. Jedna sekcja pod dowództwem porucznika Johna Bissella dołączyła do oddziałów francuskich na północnym brzegu, osłaniających odwrót Francuzów. Przez cały dzień 1 czerwca trwały zażarte walki na północnych podejściach do miasta, w trakcie których amerykańskie obsługi karabinów maszynowych starały się nie dopuścić Niemców do Château-Thierry. Amerykanie i Francuzi walczyli dzielnie, ale pod koniec dnia Niemcy zajęli część zabudowań i zagrozili jednemu z mostów (drogowemu), który francuscy saperzy przedwcześnie wysadzili w powietrze. Odcięci na północnym brzegu żołnierze Bissella i ich francuscy koledzy ruszyli pędem do drugiego mostu (kolejowego) pod huraganowym ogniem niemieckich cekaemów. Kilku zginęło od kul wroga i ognia własnych placówek z południowego brzegu, zanim Bissell zdołał przekonać Amerykanów po drugiej stronie rzeki, że on i jego ludzie nie są wrogami. W końcu Bissell i około 30 innych zdołali się przeprawić, zanim Francuzi wysadzili także drugi most. Za ten wyczyn porucznik Bissell został odznaczony Medalem Srebrnej Gwiazdy.

Amerykański batalion wytrzymał na południowym brzegu rzeki kilka dni pod ogniem artylerii i snajperów. Pozbawiony większych zapasów żywności i możliwości snu, w dużym stopniu przyczynił się do uniemożliwienia Niemcom sforsowania Marny w rejonie Château-Thierry i powstrzymania lipcowej ofensywy Ludendorffa. 3 czerwca przybyła w końcu reszta dywizji i zajęła pozycje wzdłuż południowego brzegu Marny od Château-Thierry na wschód do Dormans. Do końca czerwca poszczególne oddziały 3. Dywizji brały udział w lokalnych walkach i we współdziałaniu z francuską 10. Dywizją Kolonialną odrzuciły Niemców z powrotem za Marnę do Jaulgonne.

REKLAMA

W tym czasie świeżo zorganizowana 2. Dywizja generała majora Omara Bundy’ego, pozostająca w rezerwie w Chaumont-en-Vexin, na północ od Paryża, 31 maja została przerzucona transportem samochodowym do Meaux. Żołnierze zapakowali się na ciężarówki prowadzone przez skośnookich Wietnamczyków, którzy pędzili wąskimi drogami pełnymi uchodźców uciekających przed Niemcami. „Mieliśmy szczęście, że nie zginęliśmy przed przybyciem na front” – wspominał były szef sztabu Pershinga, a teraz dowódca 4. Brygady Piechoty Morskiej wchodzącej w skład 2. Dywizji, generał James Harbord.

Generałowie Omar Bundy i John A. Lejeune we Francji, 1918 rok

Następnego dnia dywizja znalazła się w składzie XXI Korpusu francuskiej 6. Armii na zachód od Château-Thierry, gdzie powierzono jej obronę drogi z Paryża do Metzu z zadaniem powstrzymania niemieckiego natarcia na kierunku paryskim; 6 i 7 czerwca dywizja wzięła udział w walkach o miasteczko i stację kolejową Bouresches i las Belleau, na zachód od Château-Thierry. Zdecydowanym atakiem odebrała Niemcom Bouresches i utrzymała je mimo kilku kontrataków przeprowadzonych przez najlepsze uderzeniowe oddziały niemieckie. Walki te kosztowały Amerykanów blisko 1400 zabitych i rannych, żołnierze amerykańscy zadali jednak Niemcom znacznie większe straty i wzięli do niewoli 200 jeńców. „Bitwa zaczęła się wspaniałym atakiem Amerykanów o północy – donosił amerykański korespondent wojenny. – Żołnierze przeszli przez pole, a potem przez mały las i odrzucili Niemców, zabijając wielu z nich. W wiosce Bouresches, którą Amerykanie koniecznie chcieli wziąć, doszło do strasznej walki. Niemcy byli zaskoczeni odwagą Amerykanów. Strzelali do nich z karabinów maszynowych umieszczonych na dachach domów i spowodowali krwawe straty w naszych szeregach, ale Amerykanie wszystko wytrzymali”.

Ożywieni sukcesami 3. Dywizji w walkach pod Château-Thierry 1–4 czerwca, żołnierze 2. Dywizji generała Bundy’ego dwa dni później rozpoczęli bój, którego celem było odebranie Niemcom lasu Belleau. Chociaż żołnierzom wroga nie udało się przejść Marny, Paryż wciąż nie był wolny od zagrożenia. Kilka kilometrów na zachód od w Château-Thierry Niemcy kontynuowali natarcie i w pierwszych dniach czerwca zdobyli wioski Vaux, Bouresches i Belleau. Co więcej, zajęli także dominujące nad całą okolicą wzniesienie oznaczone jako wzgórze 204. 1 czerwca siły francusko-amerykańskie pod dowództwem generała Jeana-Marie Degoutte’a pospiesznie zorganizowały obronę na zachód od Château-Thierry, przy czym główny wysiłek przypadł amerykańskiej 2. Dywizji. Jej 3. Brygada okopała się w poprzek głównej drogi z Paryża do Metzu, ok. kilometra na południe od linii łączącej wioski Vaux i Bouresche. Linia 4. Brygady, złożonej z żołnierzy piechoty morskiej, biegła dalej na zachód, wzdłuż niskiego pasma wzgórz na północ od wsi Lucy-le-Bocage i Campillon.

REKLAMA

Na wprost pozycji marines wznosiło się zalesione podwyższenie terenu, służące za miejsce polowań dla okolicznej arystokracji, znane jako las Belleau. Do pierwszych starć Amerykanów z Niemcami doszło tu już 2 czerwca i z każdym kolejnym dniem natężenie walk rosło. 3 czerwca Niemcy, wiedząc, że mają przed sobą nieostrzelanych Amerykanów, zajęli las. Następnego dnia, chcąc osłabić morale przeciwnika, przypuścili pierwszy atak na styku obu brygad, gdzie obrona wydawała się im najsłabsza. Jeśli chcieli przestraszyć Amerykanów, przestraszyli tylko Francuzów. Kiedy wycofujący się oficer francuski zaproponował kapitanowi Lloydowi Williamsowi z piechoty morskiej, żeby poszedł razem z jego ludźmi, ten żachnął się tyko: „Wycofać się? Do diabła, dopiero tu przyszliśmy!”.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Jarosława Wojtczaka „Las Argoński 1918” bezpośrednio pod tym linkiem!

Jarosław Wojtczak
„Las Argoński 1918”
cena:
44,90 zł
Wydawca:
Bellona
Rok wydania:
2022
Okładka:
miękka
Liczba stron:
320
Premiera:
26.10.2022
Format:
125x195[mm]
ISBN:
978-83-11167-26-1
EAN:
9788311167261

Ten tekst jest fragmentem książki Jarosława Wojtczaka „Las Argoński 1918”.

5 czerwca generałowie Degoutte i Bundy doszli do wniosku, że nadszedł czas na kontratak. Ponieważ nie przeprowadzono dokładnego rozpoznania, obaj błędnie założyli, że Niemcy trzymają tylko skraj lasu Belleau. W rzeczywistości wróg zajął cały zalesiony teren, który przemienił w trudny do zdobycia bastion. Zadanie zdobycia lasu przypadło piechocie morskiej generała Harborda. Śmiertelnie niebezpieczny atak wymagał przejścia przez otwarte pole pszenicy, pozostające całkowicie pod ostrzałem ukrytych niemieckich karabinów maszynowych. W rezultacie dwa słabo skoordynowane ataki przeprowadzone w odstępie 12 godzin pierwszego dnia walki, 6 czerwca, przyniosły największe straty w dotychczasowej historii korpusu piechoty morskiej (1087 zabitych i rannych). Walki o las Belleau toczyły się przez następne trzy tygodnie. Zawzięcie broniony przez Niemców las został najpierw wzięty przez 4. Brygadę Piechoty Morskiej, potem przez nich odbity, znowu odebrany przez Amerykanów i tak sześć razy. Dopiero po wprowadzeniu do walki elementów 3. Dywizji i francuskiej artylerii pozostał ostatecznie w rękach amerykańskich. 26 czerwca, po odparciu kilku porannych kontrataków, major Maurice Shearer, który prowadził do boju 5. Pułk, mógł wreszcie przekazać meldunek: „Cały las jest teraz w rękach korpusu amerykańskiej piechoty morskiej”.

REKLAMA
Żołnierze niemieccy posuwający się obok zdobytej pozycji francuskiej między Loivre i Brimont, departament Marne, 1918 rok (fot. Bundesarchiv, Bild 102-00178 / CC-BY-SA 3.0)

W wyniku bitwy w lesie Belleau, która trwała od 6 do 26 czerwca, Amerykanie udowodnili swoją wyższość nad wrogiem i zdobyli silną pozycję obronną za cenę prawdopodobnie znacznie niższych strat od tych, które zadali Niemcom (dokładne straty Niemców są nieznane, ale Amerykanie – jak już wspomniano – wzięli do niewoli 1600 jeńców). Bitwa kosztowała wojska amerykańskie 9777 ludzi, w tym 1811 zabitych. Sama 2. Dywizja straciła 8251 zabitych i rannych, z czego 4298 przypadło na brygadę piechoty morskiej generała Harborda. Generał Pershing nazwał bitwę o las Belleau „największą amerykańską bitwą od czasu Appomatox [ostatnia duża bitwa wojny secesyjnej – przyp. J.W.] i najpoważniejszym starciem amerykańskiego żołnierza z zagranicznym wrogiem”.

Postawa Amerykanów podczas walk w „diabelskim” lesie Belleau wywarła duże wrażenie zarówno na Francuzach, jak i na Niemcach. Francuska nazwa Las Belleau (Bois de Belleau) została wkrótce potem oficjalnie zmieniona na Las Brygady Piechoty Morskiej (Bois de la Brigade de Marine), w uznaniu zasług amerykańskich marines. Z kolei meldunek niemieckiego wywiadu donosił: „Drugą dywizję amerykańską trzeba uważać za bardzo dobrą, a nawet traktować ją jako jednostkę uderzeniową. Jej ataki na las Balleau były prowadzone z dużą odwagą i szybkością. Efekt moralny ostrzału naszej artylerii nie miał większego wpływu na postępy amerykańskiej piechoty. Postawę indywidualnych żołnierzy należy ocenić jako ponadprzeciętną. Charakterystyczne są w tym kontekście słowa pewnego jeńca: «Albo was pozabijamy, albo sami zostaniemy zabici!»”. Nic dziwnego że – jak głosi legenda amerykańskiej piechoty morskiej – Niemcy nazwali żołnierzy generała Harborda z lasu Belleau „piekielnymi psami” (Teufelhunde).

Po zwycięskiej bitwie o las Belleau ciężar walk przesunął się na wschód. 1 lipca po dwunastogodzinnym przygotowaniu artyleryjskim wojska francusko-amerykańskie przypuściły kolejny atak w okolicach wzgórza 204, a 2. Dywizja zdobyła położoną u jego stóp wioskę Vaux. Tym razem nie popełniono tego błędu co 6 czerwca i atak został poprzedzony dokładnym rozpoznaniem pozycji niemieckich. Przesłuchano wszystkich dostępnych uchodźców, w wyniku czego Amerykanie poznali położenie każdej ulicy, domu, stodoły i płotu okalającego ogród. „Każdy dowódca plutonu i drużyny otrzymał mapę miejscowości z dokładnym zaznaczeniem na czerwono miejsca, które jego oddział miał zdobyć” – zapamiętał porucznik William Brown. Atak rozpoczął się o 6 rano. „W ciągu 25 minut zdobyliśmy wioskę i przesunęliśmy nasze linie o tysiąc jardów” – pisał dalej Brown. Walki o Vaux kosztowały dywizję 200 ludzi. Straty Niemców wyniosły 300 zabitych i rannych oraz 600 jeńców. Amerykanie byli zachwyceni. „To była moja pierwsza prawdziwa walka i znaczy dla mnie znacznie więcej niż jakakolwiek inna” – podsumował bój amerykański oficer.

REKLAMA

W nocy z 9 na 10 lipca osłabiona walkami 2. Dywizja została zluzowana przez 26. „Jankeską” (Yankee) Dywizję generała brygady Clarence’a Edwardsa, która miała przejść do historii jako najdłużej walcząca jednostka amerykańska w I wojnie światowej (210 dni). W ciągu nieco ponad miesiąca 2. Dywizja straciła 9 tys. zabitych, rannych, zaginionych i wziętych do niewoli. Tak wysokie straty były w dużej mierze wynikiem złego rozpoznania i błędów taktycznych. Niemniej jednak wojska amerykańskie odegrały ważną rolę w zatrzymaniu niemieckiej ofensywy nad Marną i dowiodły swojej wartości na polu bitwy. Od tej pory notowania Amerykanów poszły gwałtownie w górę, a Niemcy zyskali nowego potężnego wroga.

Mapa niemieckiej ofensywy podczas drugiej bitwy nad Marną

W tym czasie dowództwo amerykańskie zorganizowało II Korpus pod komendą generała majora George’a Reada, w skład którego miały wejść dywizje przydzielone do pomocy Brytyjczykom i szkolone lub pozostające w rezerwie na drugiej linii frontu. W czerwcu pięć z dziesięciu tych dywizji zostało wycofanych z brytyjskiego sektora. Trzy z nich przeznaczono do zluzowania wojsk francuskich w Lotaryngii i Wogezach, a dwie włączono do grupy amerykańskich dywizji stojących w regionie paryskim jako ostatni odwód między stolicą Francji a nacierającymi na nią wojskami niemieckimi.

W czerwcu i na początku lipca ze Stanów Zjednoczonych przybyły kolejne dywizje, podnosząc stan amerykańskich wojsk ekspedycyjnych do ponad 500 tys. ludzi. Chociaż nowe dywizje wymagały dodatkowego szkolenia, Pershing mógł wykorzystać do walki wszystkie „stare” dywizje bez zagrożenia, że pozostanie bez rozbudowanych rezerw. Kiedy Niemcy zaatakowali 15 lipca po obu stronach Reims, które tkwiło niczym cierń w samym środku ich linii, elementy 42. „Tęczowej” dywizji piechoty generała majora Charlesa Menohera znalazły się na wschód od tego miasta. Amerykanie bronili tam ważnej drogi do Châlons-sur-Marne i mimo mocnych nacisków wroga wspólnie z oddziałami francuskiej 4. Armii jednorękiego generała Henriego Gourauda utrzymali swoje pozycje. W walkach tych wyróżnił się dotychczasowy szef sztabu Menohera, generał brygady Douglas McArthur, który 31 lipca objął stanowisko dowódcy 84. Brygady w 42. Dywizji. Kiedy Niemcy zaatakowali, linie Francuzów i Amerykanów mocno się wygięły, ale nie pękły. Obrońcy cofnęli się na ponad 6 km, ale na więcej Niemców nie było już stać.

REKLAMA

Kiedy zorientowali się, że ich atak zawiódł i sami znaleźli się w obliczu nieprzyjacielskich kontrataków, zrezygnowali z dalszych prób przerwania obrony wroga. Pewien francuski oficer, który widział 42. Dywizję w akcji, napisał: „Zachowanie żołnierzy amerykańskich było doskonałe i spotkało się z wielkim podziwem francuskich oficerów i żołnierzy. Spokój i godna postawa pod ogniem artylerii, wytrzymałość na trudy i niedostatki, upór w obronie, zapał w kontrataku, chęć do walki wręcz – o takich walorach donosili mi wszyscy francuscy oficerowie, jakich spotkałem”. Jednym z takich wyróżniających się żołnierzy był kapral John Victor Adams, Indianin z rezerwatu konfederacji plemiennej Siletz w Oregonie. Podczas walki Adams został zatruty gazem oraz ranny w nogę i oko. W rezultacie trafił do szpitala polowego, ale nie wytrzymał tam długo: „Uważałem, że wśród wszystkich Amerykanów nie może i nie powinno być nikogo lepszego od Indianina” – powiedział później.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Jarosława Wojtczaka „Las Argoński 1918” bezpośrednio pod tym linkiem!

Jarosław Wojtczak
„Las Argoński 1918”
cena:
44,90 zł
Wydawca:
Bellona
Rok wydania:
2022
Okładka:
miękka
Liczba stron:
320
Premiera:
26.10.2022
Format:
125x195[mm]
ISBN:
978-83-11167-26-1
EAN:
9788311167261

Ten tekst jest fragmentem książki Jarosława Wojtczaka „Las Argoński 1918”.

Kiedy wszystkie próby zdobycia Reims atakiem frontalnym zawiodły, Ludendorff postanowił wziąć miasto w kleszcze i otoczyć je ścisłym kordonem. Jednoczesne ataki Niemców w Szampanii, na wschód od Reims i wzdłuż Marny na zachód miały przerwać obronę Francuzów i połączyć oba niemieckie skrzydła na południe od Reims. Kluczowa dla planów Ludendorffa była dolina rzeczki Surmelin, która uchodzi do Marny 10 km na wschód od Château-Thierry, obok wioski Moulins. Zdobycie doliny otwierało Niemcom drogę przez pagórkowaty teren wzdłuż południowego brzegu Marny, co było sprawą kluczową dla ich zamiaru osaczenia Reims.

Pocztówka przedstawiająca ruiny wsi Chateau-Thierry w 1918 roku

Doliny Surmelin broniła amerykańska 3. Dywizja generała Dickmana, który uszykował ją w głąb, przygotowując kilka linii obronnych. Czołowe oddziały amerykańskie trzymały południowy brzeg Marny od miejsca w pobliżu wioski Mézy do Chierry, które leży bezpośrednio na wschód od Château-Thierry. Żołnierze na brzegu byli przygotowani do odparcia każdej próby sforsowania Marny, ale Dickman ufortyfikował także wzgórza otaczające dolinę, aby można było kontrolować wszelkie ruchy wzdłuż brzegów rzeki. Przygotowania Dickmana prezentowały się bardzo obiecująco, chociaż jego wojska zostały niebezpiecznie rozciągnięta. Dalej na prawym skrzydle 3. Dywizji broniła się francuska 125. Dywizja, w składzie której walczyły cztery kompanie amerykańskiej 28. Dywizji generała majora Charlesa Muira.

REKLAMA

W nocy z 14 na 15 lipca po huraganowym bombardowaniu artyleryjskim Niemcy pod osłoną ciemności sforsowali Marnę na łodziach i pontonach i zaatakowali pozycje francuskie, zmuszając Francuzów do odwrotu na całej linii od Epernay do Château-Thierry. To samo spotkało 125. Dywizję na wschód od Moulins. Niemcy wszędzie uzyskali powodzenie i do 17 lipca posunęli się w niektórych miejscach na głębokość ponad 5 km, z wyjątkiem jednego miejsca na swoim prawym skrzydle, gdzie znajdowały się stanowiska amerykańskiej 3. Dywizji. Szczególnie ostra walka rozgorzała w pobliżu Mézy i Moulins. Twardy opór stawił 38. Pułk Piechoty pod dowództwem pułkownika Ulyssesa Granta McAlexandra. Kiedy pozostałe oddziały dywizji zostały wyparte ze swoich stanowisk na brzegu Marny i musiały się cofnąć w głąb doliny Surmelin, McAlexander wysunął dwa bataliony na oba skrzydła, nadając swojej pozycji kształt podkowy. Jego żołnierze, wkopani głęboko w ziemię wzdłuż brzegu rzeki, z drugą linią obrony osadzoną na nasypie kolejowym, przywitali lądującego wroga lawiną ognia. Po wylądowaniu Niemcy szybko zaatakowali i nie zważając na straty, wpadli do okopów, zwierając się z Amerykanami w brutalnej walce wręcz. Przewaga Niemców była przygniatająca i w niedługim czasie czołowe plutony trzech kompanii 2. batalionu majora Guya Rowa na brzegu rzeki zostały zdziesiątkowane. Po zlikwidowaniu pierwszej linii żołnierze niemieccy natarli na drugą linię na nasypie kolejowym, obsadzoną przez osłabiony stratami 1. batalion, za którym w odwodzie czekał jeszcze 3. batalion. Chociaż Niemcy atakowali z wielką furią, a ludzie McAlexandra byli odsłonięci z trzech stron, pozycja amerykańska pozostała niezdobyta.

„Nieprzyjaciel musiał się przebić przez pierwszy pluton na brzegu rzeki – wspominał kapitan Jesse Woolbridge, dowódca kompanii w batalionie majora Rowa. – Potem rzucił się na drugi pluton na skraju linii kolejowej, gdzie walczyliśmy tysiąc razy lepiej, ale oni [Niemcy] dosłownie nas zmietli. Mój trzeci pluton stanął do desperackiej walki wręcz, w której tylko nieliczni z nich zdołali się przebić, a i tak nadziali się na czwarty pluton, który wszedł do walki razem z trzecim. Do czasu, kiedy uderzyli na czwarty pluton, stali się dla nas łatwym łupem”.

Wkrótce na pomoc walczącym żołnierzom McAlexandra nadeszły posiłki i atak Niemców został odparty. W ciągu dwóch dni walki niektóre oddziały niemieckie zostały prawie całkowicie unicestwione. Na przykład szturmowy 6. Pułk Grenadierów Pruskich, który wszedł do bitwy z 1700 żołnierzami, stracił w ciągu trzech dni walki aż 1042 ludzi. Amerykanie strzelali z karabinów ze śmiertelną precyzją, a Niemcy byli często zaskoczeni ich desperacką wolą walki, nie wiedząc, że żołnierze McAlexandra skrupulatnie wypełniali rozkaz swojego dowódcy, który brzmiał: „Nie pozwólcie, aby ktokolwiek pojawił się na drugim brzegu Marny i pozostał żywy”.

REKLAMA
Gen. Ulysses G. McAlexander (fot. War Department. Army War College)

„Bóg mi świadkiem, że jedna kompania amerykańskich żołnierzy pobiła i zmusiła do ucieczki cały doborowy pułk szturmowej piechoty niemieckiej – pisał dalej Woodbridge. – Około 10 Niemcy zabrali swoich rannych i zabitych z brzegu rzeki, a my będąc w stanie wyczerpania, pozwoliliśmy im to zrobić. Zabrali wszystkich, z wyjątkiem sześciuset, których potem naliczyliśmy, oraz pięćdziesięciu dwóch karabinów maszynowych. Kiedy zaczynaliśmy, miałem 251 żołnierzy i 4 poruczników, a zostało mi tylko 51 ludzi i 2 podporuczników”.

Swoim twardym oporem podczas dwóch pierwszych dni lipcowej ofensywy Niemców 3. Dywizja nie dopuściła do sforsowania Marny w wielu miejscach na swoim odcinku. Zmuszeni do walki prawie w okrążeniu żołnierze amerykańscy zatrzymali wroga i kontratakami zmusili dwie dywizje niemieckie do panicznego odwrotu, zadając nieprzyjacielowi olbrzymie straty w zabitych i rannych i biorąc do niewoli 600 jeńców. „Strzelając w trzech kierunkach, okładane ogniem artylerii, broniąc swych pozycji za cenę życia i krwi, pułki odgryzały się uparcie i odrzuciły wroga z powrotem za rzekę” – podsumował walkę 3. Dywizji generał Pershing.

Niemcy w kilku miejscach sforsowali Marnę, opanowali prawie w całości pierwszą linię obrony i dokonali częściowego włamania w obronę wojsk francusko-amerykańskich, ale zdołali się posunąć tylko około 5 km do przodu. Na tym ich nadzieje na dotarcie do Paryża się skończyły. W wyniku uporczywych walk i wyczerpania odwodów 17 lipca natarcie niemieckie zostało zatrzymane. „Pokojowy szturm” Ludendorffa, który miał zakończyć wojnę w stolicy Francji, okazał się klęską, podobnie jak wszystkie inne. W dużej mierze była to zasługa postawy 3. Dywizji w dolinie Surmelin, zwłaszcza upartego oporu pułku McAlexandra. Złożyły się na to także inne przyczyny: problemy logistyczne, grypa szalejąca w szeregach niemieckiej armii i twarda postawa w obronie wojsk francuskich.

Udział Amerykanów w drugiej bitwie nad Marną miał duże znaczenie, nie tylko zresztą z powodu wkładu bojowego w odparcie niemieckiej ofensywy lipcowej, piątej i ostatniej akcji zaczepnej Ludendorffa. Do tej pory Amerykanie nie mieli wielu okazji do sprawdzenia się w boju, więc ich udział w zatrzymaniu Niemców nad Marną zyskał im powszechne uznanie i szacunek europejskich partnerów. Kształt pozycji obronnej i upór w obronie przyniosły pułkownikowi McAlexandrowi i jego pułkowi przydomek „Skała znad Marny” (Rock of the Marne), a 3. Dywizji miano „Dywizji Marneńskiej” (The Marne Division).

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Jarosława Wojtczaka „Las Argoński 1918” bezpośrednio pod tym linkiem!

Jarosław Wojtczak
„Las Argoński 1918”
cena:
44,90 zł
Wydawca:
Bellona
Rok wydania:
2022
Okładka:
miękka
Liczba stron:
320
Premiera:
26.10.2022
Format:
125x195[mm]
ISBN:
978-83-11167-26-1
EAN:
9788311167261
REKLAMA
Komentarze

O autorze
Jarosław Wojtczak
Autor poczytnych książek popularnonaukowych, publikowanych głównie w serii „Historyczne Bitwy” nakładem wydawnictwa Bellona (20 tomików, 18 wydanych, 2 przygotowane do druku). Jego ostatnią, przekazaną czytelnikom książką jest Beer Szewa 1917, opublikowana w styczniu 2020 r.

Wszystkie teksty autora

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści. Za darmo.
Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2023 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone