Jak powstały pierwsze ruchy antyszczepionkowe?
Ten tekst jest fragmentem książki Jonathana M. Bermana „Antyszczepionkowcy. Historia niewiedzy”.
Pierwsze formy opozycji wobec szczepień były ściśle związane z kwestiami klas społecznych, wolności jednostki, zagadnieniem praw pojedynczego człowieka i grup oraz zmianami poglądów na temat zdrowia i medycyny. Pomimo tego, że w pierwszych dziesięcioleciach wiele osób miało pewne obiekcje w kwestii szczepień, zorganizowany opór wobec owych zabiegów nie był czymś powszechnym. Sytuacja zmieniła się, kiedy władze Wielkiej Brytanii zdecydowały się wprowadzić nakaz szczepień.
Ustawa o szczepieniach z 1853 roku wprowadzała wymóg szczepienia wszystkich niemowląt powyżej czwartego miesiąca życia. Tym samym ingerowała w sferę swobód obywatelskich oraz wzbudziła liczne obawy natury prawnej i religijnej, m.in. pytanie o to, kto poniesie koszty szczepień ubogich, dylemat dotyczący umieszczania materiału pobranego od krowy w ciele człowieka, kwestię zachowania integralności własnego ciała oraz obawę o zakłócanie „naturalnego porządku”.
Ci, którzy wierzyli w siłę szczepień, mogących poprawić stan zdrowia i samopoczucia ludzi, oraz w prawo państwa do narzucenia szczepień, znaleźli się w stanie wojny zarówno informacyjnej, jak i kulturowej.
Dla wielu ludzi filozofia zdrowia zwyczajnie nie sięgała takich zagadnień, jak eksperymenty naukowe i analizy. Powstająca dziedzina medycyny opartej na nauce musiała konkurować z „alternatywnymi” sposobami leczenia, takimi jak homeopatia, medycyna heroiczna i „medycyna ludowa”. Takie alternatywne podejście, pomijające wymóg eksperymentalności i podejścia naukowego pozwalających zrozumieć chorobę, było naprawdę atrakcyjne. W rzeczy samej, nawet ci, którzy przeprowadzali wówczas szczepienia, robili to w sposób, który obecnie uznalibyśmy za wyjątkowo niehigieniczny, bolesny, a czasami nawet oszpecający. Za pomocą narzędzia zwanego lancetem pobierano ropę z krosty zaszczepionego człowieka, której następnie używano do zaszczepienia kolejnego. Mocarstwa kolonialne narzuciły wymóg szczepienia niechętnym temu podległym im ludom. Materiał na szczepionki pobierany był także z ran świeżo zaszczepionych niemowląt. Praktyki te prawdopodobnie przyczyniły się do przenoszenia innych chorób zakaźnych.
W tym czasie biedniejsze klasy społeczne często nie miały dostępu do czystej wody ani opieki medycznej, a szczepienia mogły wywoływać wtórne infekcje. Ci, którzy wierzyli, że zdrowie można zachować dzięki integralności swojego ciała, uważali przymusowe szczepienia za oburzające nadużycie państwa ingerującego w sprawy osobiste. Z kolei mieszkańcy kolonii często postrzegali szczepienia jako kolejny sposób kontrolowania ludności i dominacji nad nią. Ciało ludzkie stało się ostatnim polem bitwy, w której stanęły przeciwko sobie wolności jednostki i rosnąca władza państwa.
W tym samym stuleciu wprowadzona została cała seria ustaw, które zdawały się świadczyć, że państwo rości sobie prawa także do ciał swoich obywateli, zwłaszcza ubogich i kobiet. Prawo o anatomii z 1832 roku – mające na celu zapobieżenie niedoborowi ciał potrzebnych do sekcji i badań anatomicznych – rozszerzyło zakres typów zwłok, które można było wykorzystać do tego typu praktyk. Obok ciał straconych morderców można było teraz wykorzystać także ciała ludzi, po które nikt się nie zgłosił – i zdaniem wielu akt ten pozwalał bogatym na prowadzenie sekcji ciał biedaków. Z kolei ustawy o chorobach zakaźnych wymagały kontroli lekarskiej osób podejrzanych o prostytucję, co miało na celu wykrycie zakażonych chorobami wenerycznymi, niezależnie od zgody tych osób.
Znaczną część ówczesnych nastrojów antyszczepionkowych wyraził wielmożny John Gibbs w wydanej w 1854 roku broszurze Our Medical Liberties, or The Personal Rights of the Subject, as Infringed by Recent and Proposed Legislation: Compromising Observations on the Compulsory Vaccination Act, the Medical Registration and Reform Bills, and the Maine Laws (Nasze prawa medyczne lub podmiotowe prawa osobiste, naruszane przez najnowsze i proponowane przepisy prawne; kompromitujące uwagi na temat prawa o obowiązku szczepień, prawa o rejestracji medycznej oraz reform w stanie Maine). Jak widać, nie był on zwolennikiem przymusu szczepień ani krótkich tytułów.
Gibbs zaatakował prawo o szczepieniach z 1853 roku na kilku frontach, skarżąc się, że jest to ingerencja w osobiste prawa, że zostało napisane tak, aby działać na rzecz branży medycznej, a także że traktuje zwykłych ludzi jako zbyt głupich, aby samodzielnie podejmowali decyzje na temat własnego stanu zdrowia. Miało też nakazywać praktykę, która nie była powszechnie akceptowana przez lekarzy, a co więcej w niektórych pojedynczych przypadkach wyraźnie zawiodła. Podobieństwo owych argumentów do tych, które przedstawiają współcześni przeciwnicy szczepionek, jest uderzające. Ponadto Gibbs wysunął także znacznie słabszy argument, zwłaszcza w świetle współczesnej wiedzy naukowej. Dowodził mianowicie, że fundamentalna natura biologii człowieka (a zatem i choroby) okresowo ulega zmianom i tym samym badania nad chorobami są całkowicie bezużyteczne. Twierdził, że szczepienia, niezależnie od swojego ochronnego działania przeciwko ospie prawdziwej, mogą także „ogólnie wpływać na stan zdrowia (…). Czy zatem szczepienie nie obniża odporności witalnej i nie predysponuje systemu do przyjmowania czy też wprowadzania go w inne formy choroby?”. Jego zarzuty, że szczepienia przynoszą korzyści przemysłowi medycznemu, mogły być powiązane z jego własnym zawodem – zajmował się hydropatią, rodzajem szarlatańskiej medycyny, która polegała na leczeniu za pomocą kąpieli, picia lub wstrzykiwania wody oraz aplikowania jej na różne części ciała. Jeśli weźmiemy pod uwagę stan ówczesnych praktyk higienicznych, promowanie kąpieli nie było może najgorszym pomysłem, ale nie był to też skuteczny sposób na zapobieganie zarażeniu ospą prawdziwą. Podobny konflikt trwa do dzisiaj. Co prawda medycyna oparta na nauce ma monopol na leczenie chorób, ale na jej obrzeżach nadal funkcjonują „alternatywni” lekarze, którzy promują nienaukowe podejście do opieki zdrowotnej.
W tym samym czasie, w którym rozpoczynano akcję szczepień, rozwijała się nowa dziedzina nauki – statystyka. Współcześnie statystyka jest samodzielną nauką matematyczną dysponującą wieloma dobrze poznanymi metodami i sposobami gromadzenia wyników. Badania statystyczne rozpoczęły się jako sposób na zbieranie przez państwa informacji o zamieszkujących w nich populacjach, które można było poddać analizie. Podstawowym problemem, który pomaga rozwiązać statystyka, jest to, że przebadanie każdego członka populacji pod kątem każdego parametru jest wyjątkowo trudne lub wręcz niemożliwe. Przykładowo, jeśli chcesz wiedzieć, ilu mężczyzn w Stanach Zjednoczonych nosi kapelusze, możesz przeprowadzić ankietę dla wszystkich mężczyzn w kraju lub ustalić pewną szacunkową wartość, badając określoną grupę mężczyzn. Badania statystyczne pozwalają nam określić, ilu mężczyzn powinno uczestniczyć w ankiecie, na ile jest prawdopodobne, że nasze wyniki będą reprezentatywne dla całej populacji USA i do jakiego stopnia powinniśmy ufać naszym wynikom opartym na owych danych. Rozwój teorii prawdopodobieństwa pozwolił na testowanie hipotez za pomocą metod statystycznych. Istnieje na przykład możliwość, że jeśli losowo wybierzesz dziesięciu Amerykanów, mogłeś mieć pecha i przypadkowo wybrałeś dziesięciu, którzy noszą kapelusze, lub dziesięciu, którzy ich nie noszą. Statystyka pozwala nam oszacować prawdopodobieństwo dysponowania grupą reprezentatywną. Pozwala również oszacować prawdopodobieństwo, że dwie badane grupy różnią się ze względu na czysto losowy przypadek, a nie faktyczną różnicę.
Jeśli przebadamy dziesięć osób z Nowego Jorku oraz dziesięć z San Antonio i stwierdzimy, że kapelusze noszą wszyscy ankietowani z Nowego Jorku i tylko pięciu z San Antonio, statystyka pozwoli nam stwierdzić, czy przebadaliśmy wystarczającą liczbę osób z każdego z miast, aby wyciągnąć jakieś wiarygodne wnioski.
Badania statystyczne mogą jednak być także wykorzystywane w zły sposób lub w złej wierze. Często skomplikowane równania i symbole danych statystycznych mogą być używane do szybkiej i zwięzłej komunikacji między osobami z wykształceniem statystycznym, ale także do zmylenia, oszołomienia i zastraszenia tych, którzy nie mają o nich większego pojęcia. Przykłady takiego podejścia można znaleźć między innymi w broszurze Gibbsa. Wybierając wyłącznie te dane, które wydawały się potwierdzać jego poglądy, co naukowcy często nazywają
„wybieraniem wisienek”, był w stanie imputować alarmujące wyniki. Wzrost śmiertelności na skutek odry w określonych miastach można przypisać szczepieniom, jeżeli zastosuje się niepoprawne korelacje lub wskaże nieprawdziwe związki przyczynowe. Takie same sposoby fałszowania informacji statystycznych są nadal stosowane przez współczesnych aktywistów antyszczepionkowych.
Aby zrozumieć reakcję na ustawę o szczepieniach z 1853 roku, musimy rozważyć ją w ówczesnym kontekście politycznym. Był to czas, kiedy wielką popularnością cieszyły się pisma Johna Locke’a poświęcone prawom naturalnym. Locke zaproponował, aby to, co sam nazwał „prawami naturalnymi”, w odróżnieniu od prawa stanowionego, było prawami przysługującymi każdemu człowiekowi, których nie mogą zmienić prawa ustanowione przez człowieka. Sam Locke jako naturalne określił prawa do życia, wolności i własności.
Alternatywny pogląd, który cieszył się wówczas równie dużą popularnością, przedstawił Jean-Jacques Rousseau w swojej Umowie społecznej. Zaproponował on pogląd, że prawo ludzi do sprawowania władzy wywodzi się z pewnego porozumienia zawartego między rządzącymi a rządzonymi, a nie z mandatu bożego. Każdy dysponuje takimi samymi prawami do sprawowania władzy i na każdym ciążą takie same obowiązki. Ten sposób myślenia poparł również Thomas Hobbes, który dowodził, że skoro ludzie rodzą się z prawami naturalnymi do podejmowania wszelkiego typu decyzji, prawa te prowadzą do „wojny z wszystkimi”, czego przyczyną jest rywalizacja o zasoby i bezpieczeństwo. Dlatego też ludzie muszą zrezygnować z większości praw, gdyż tylko w ten sposób będą mogli żyć pośród innych ludzi.
To właśnie w tle rywalizujących ze sobą idei dotyczących praw jednostek i praw kolektywnych w formie władzy słyszeć się dały pierwsze głosy sprzeciwu wobec szczepionek. Współcześnie nadal trwają debaty nad granicami między prawami indywidualnymi i kolektywnymi, które mają wpływ na kształt nowoczesnej filozofii politycznej i motywacji ludzkich działań.
Pomijając kwestię tego, czy władze mają prawo narzucać obowiązek szczepień, Gibbs postawił pytanie o to, czy szczepienia działają, na co łatwiej było odpowiedzieć dzięki pojawiającym się nowym dziedzinom nauki i matematyce. Niedawnym niewątpliwym sukcesem było to, że dzięki nauce udało się uniknąć cholery. Ustawa o zdrowiu publicznym z 1848 roku została wprowadzona w celu zwalczenia epidemii cholery, czemu miała służyć poprawa warunków sanitarnych i zaopatrzenia w wodę. Ustanowiono również Generalną Radę Zdrowia, która nadzorowała lokalne rady zdrowia. Rady te przejęły odpowiedzialność za publiczne kanały ściekowe, wykupywały kanały prywatne, zorganizowały służby sprzątające ulice, a także tworzyły publiczne toalety i dbały o zaopatrzenie w wodę. Zmiany te zapoczątkował John Simon, chirurg, który został mianowany urzędnikiem medycznym odpowiadającym za stan zdrowia w Londynie, naczelnym lekarzem Generalnej Rady Zdrowia, a później także urzędnikiem medycznym przy Gabinecie Ministrów. Simon był zagorzałym zwolennikiem szczepień i zdecydowanie sprzeciwiał się twierdzeniom aktywistów antyszczepionkowych, że szczepienia nie działają. Jak stwierdził: „w połowie XIX wieku sam sukces szczepień mógł oślepić ludzi na kwestię ich znaczenia. Jakże łatwo zmierzyć się z nieobecnym niebezpieczeństwem – pogardzić antidotum, kiedy nie ma się bolesnych doświadczeń owej zmory”.
Simon przedstawił parlamentowi i samej królowej dokumenty zawierające szereg argumentów na rzecz szczepień. Opisał też historię sprzeciwu wobec owego zabiegu, komentując przy tym: „Czytanie rzeczy tak głupich lub tak nieuczciwych jest zaiste męczącą pracą”. Zanegował również twierdzenia, że szczepionki powodują, że ludzie stają się podobni do krów i wyrastają im rogi lub też, że zachowują się w bestialski sposób. Zwrócił również uwagę, że spory między lekarzami mają tendencję do wzmacniania głosów sprzeciwu, a opinie zawodowych medyków nie zmieniły się zbytnio od początku XIX wieku. Co godne uwagi, przedstawił też argument statystyczny, który dowodził, że szczepienia nie tylko zmniejszyły śmiertelność z powodu ospy od dziesięciu do dwudziestu razy, ale także, że w wyjątkowych przypadkach, w których szczepienie nie zapobiegło późniejszej chorobie, najczęściej miała ona dużo łagodniejszy przebieg. Powołał się przy tym na pracę chirurga z londyńskiego szpitala zajmującego się opieką nad chorymi na ospę, który odnotował śmiertelność na poziomie 35 procent wśród niezaszczepionych i 0,5 procent wśród zaszczepionych. Co więcej, wykazał, że ponowne szczepienie zapewniło ochronę większości tym, którzy ponownie stali się podatni na chorobę. Obalając tezę, że samo szczepienie wyrządza szkodę zdrowiu, Simon wykazał, że od momentu odkrycia szczepień śmiertelność zasadniczo zmalała.
Jednak Simon popełnił błąd, który stał się częstą przypadłością wśród zwolenników szczepień. Skupił się wyłącznie na wyzwaniach natury naukowej, które wysuwali przeciwnicy szczepień, i nie starał się rozwiązać prawdziwych przyczyn ich obaw.
Gibbs i inni aktywiści antyszczepionkowi nie wysuwali obiekcji natury naukowej, ponieważ podeszli do sprawy z otwartym umysłem, a wcześniejsze badania naukowe przekonały ich, że szczepienia są nieskuteczne. Zaczęli jednak od skomplikowanej sieci osobistego sprzeciwu wobec szczepień, a naukę potraktowali jako źródło prestiżu, który można zapożyczyć na poparcie swoich argumentów. Z tego punktu widzenia żaden eksperyment nie mógł być wystarczająco dobrze przygotowany, żadne kontrole adekwatne i żadne argumenty przekonujące. Skuteczność szczepień nie miała tu znaczenia – była zwykłym narzędziem retorycznym, którym mógł posługiwać się ten, kto był bardziej przekonujący. Wątek przeciwników szczepień, którzy wyciągają wnioski z przesłanek innych niż analiza naukowa i niezmieniających swoich poglądów w obliczu dowodów naukowych, będzie powracał jeszcze wielokrotnie. Simon był założycielem i członkiem Londyńskiego Towarzystwa Epidemiologicznego, utworzonego w celu „venienti occurrite morbo”, konfrontacji z chorobą już u jej początków.
Towarzystwo stawiało sobie ambitny cel: wykorzystać rozwijające się narzędzia naukowe do badania epidemii i lepszego zrozumienia ich pochodzenia i przyczyn. Powstanie towarzystwa było także sygnałem zmiany w sposobie postrzegania choroby, od traktowania jej jako tajemniczej siły, która była w dużej mierze poza ludzką kontrolą, do uznania jej za zjawisko naturalne i mechaniczne, które można analizować i zrozumieć. Jeden z założycieli towarzystwa, John Snow, w 1854 roku wykorzystał analizę statystyczną do przeanalizowania epidemii cholery, która wybuchła na Broad Street i pochłonęła życie trzydziestu jeden tysięcy londyńczyków. Uzdatniając wodę za pomocą chloru i usuwając uchwyt pompy ujęcia wody, która była źródłem infekcji, powstrzymał epidemię. Osiągniecie to przekonująco dowiodło, że cholera jest przenoszona za pośrednictwem wody i nie jest spowodowana przez morowe powietrze (miazmę). Zostało ono także uwiecznione w pracy The Ghost Map Stevena Johnsona. W tym samym roku pewien włoski lekarz zaobserwował niewielkie organizmy żyjące w wywołującej cholerę wodzie, które, jak sądził, przenoszą chorobę, działając na ludzkie jelita. Jak się później okazało, jego teoria była ze wszech miar słuszna, podobnie jak zaproponowana przez niego terapia za pomocą iniekcji elektrolitów oraz wody, co miało uzupełnić straty spowodowane przez biegunkę.
Londyńskie Towarzystwo Epidemiologiczne stało się również symbolem dwóch trendów – jeden dążył do profesjonalizacji medycyny, a drugi do jej rozwoju jako nauki stosowanej. W umysłach większości ówczesnych ludzi, który zajmowali się pracą naukową, podobnie zresztą jak w świadomości opinii publicznej, nie nastąpiło jeszcze rozróżnienie między przyrodnikami, naukowcami teoretykami, socjologami oraz naukowcami praktykami. Ogólnie rzecz biorąc, nauki przyrodnicze zajmują się badaniem świata przyrody i starają się zrozumieć leżące u jego podstaw zasady i mechanizmy, podczas gdy nauka stosowana, opierająca się na metodach naukowych, wykorzystuje zdobytą wiedzę do rozwiązywania określonych problemów na świecie. Jednak sam pomysł, że medycyna powinna opierać się wyłącznie na tym, co można zweryfikować eksperymentalnie, był wyjątkowo nowatorski. Ci, którzy twierdzili, że leczą choroby i zajmują się chorymi, praktykowali z zasady bez żadnych licencji i mieli całkowitą swobodę w kwestii stosowanych metod oraz wykorzystywanych narzędzi.
Wizja lekarza jako członka pewnej klasy zawodowej była czymś niezwykłym. Dominował pogląd, że jest to zajecie dla tych, którzy mogą sobie na to pozwolić i potrafią wyciągnąć jeszcze więcej od zwykłych ludzi. Pod wieloma względami zarzuty te były jak najbardziej uzasadnione. Na początku XIX wieku lekarzy, którzy mieli właśnie rozpocząć ewolucję, aby stać się zawodowymi lekarzami, których obecnie znamy, niewiele dzieliło od znachorów – w swoich kuracjach oferowali oni całą paletę usług, które obecnie uznalibyśmy za totalną bzdurę.
Profesjonalizacja zawodu zapewniła środki pozwalające na kontrolowanie tego, kogo można nazwać mianem lekarza, który mógł stosować określony sposób leczenia. Zagwarantowała także odpowiedni poziom owych zabiegów oraz sposobów decydowania o tym, jak z nich korzystać. Kiedy trwały prace nad prawem o szczepieniach z 1853 roku, olbrzymi wpływ na jego ostateczny kształt miało Londyńskie Towarzystwo Epidemiologiczne. Zamiast znanych członków społeczności przeprowadzających wariolizacje, często w rytualnym i wyjątkowo komfortowym otoczeniu, w tym momencie zabieg wykonywali ludzie całkowicie obcy, którzy wykorzystując autorytet państwa, trzymali się określonej procedury. Z uwagi na stan, w jakim znajdowała się profesja lekarska na początku XIX wieku – pełna pseudonaukowych poglądów i znachorów – głównym motywatorem owej profesjonalizacji była chęć zwrotu inwestycji. Po co płacić za szkołę medyczną, jeśli ktoś bez wykształcenia mógłby równie łatwo prowadzić praktykę lekarską? Prawo o zawodzie lekarza z 1858 roku powołało do życia radę do spraw kształcenia i rejestracji lekarzy. Przydało to medycynie jedną z głównych cech owego zawodu: samoregulację10. Jeszcze dzisiaj wymóg edukacji uzdrowicieli często postrzegany jest jako pewna niesprawiedliwość, która tworzy monopol. Alternatywą są terapie, które nie spełniają wymogów naukowego rygoru i powtarzalności niezbędnych do uznania preparatu za lek.
Skutkiem ubocznym profesjonalizacji był rozwój etyki zawodowej. Jest ona środkiem, za pomocą którego lekarze mogą wywierać wpływ i kontrolować zachowanie członków swojej wspólnoty zawodowej zgodnie z ustalonym kodeksem etycznym. Jeszcze dzisiaj etyka lekarska pozostaje pod silnym wpływem prac Thomasa Percivala, który w 1803 roku jako pierwszy opublikował pracę pod tytułem Etyka lekarska. Stwierdził w niej: „W sytuacji krytycznej uczucia i emocje pacjentów wymagają poznania i opieki nie mniejszej niż objawy ich chorób”. Społeczne i polityczne podziały klasowe w wiktoriańskiej Anglii były wyjątkowo ostre. W 1798 roku Thomas Malthus opublikował Esej o prawie ludności, w którym zaproponował dość niepokojący pomysł. Ogólnie rzecz ujmując, stwierdził, że wraz z upływem czasu populacje mają tendencję do powiększania się. Ponieważ liczba ludności nieustannie rośnie, musi ona z czasem zużywać więcej zasobów. Z uwagi na to, że pewne zasoby są ograniczone, jak zauważył Malthus, tak długo, jak będzie trwać wzrost liczby ludności, niedobór zasobów będzie powodował coraz większe ubóstwo, dopóki nie zmieni się tendencja do posiadania większej liczby dzieci i populacja ponownie się ustabilizuje. Jego zdaniem populacje nieustannie oscylują między wzrostem, kiedy dostępne są nowe zasoby, a stabilną równowagą, kiedy ich brak. Wśród pomysłów przedstawionych przez Malthusa znalazła się między innymi propozycja likwidacji programów socjalnych dla ubogich. Jeżeli, jak rozumował, bieda stałaby się tak dotkliwa, że nie będą mogli się rozmnażać, mniej biedaków będzie miało dzieci.
Idee przedstawione przez Malthusa okazały się bardzo wpływowe, podobnie jak pomysł Davida Ricardo, przedstawiony w pracy O zasadach ekonomii politycznej i podatkowania (1817), w której dowodził, że podatki zebrane w celu walki z ubóstwem zmniejszają środki przeznaczone na wypłatę wynagrodzeń, a co więcej zachęcają do lenistwa. Innym wpływowym myślicielem był Jeremy Bentham. Był on jednym z pierwszych orędowników praw kobiet, zniesienia niewolnictwa i kary śmierci, praw zwierząt i osób homoseksualnych. Był także ateistą, który sprzeciwiał się idei praw naturalnych przyznawanych przez boską moc i dlatego nie podzielał zachwytów nad amerykańską Deklaracją Niepodległości, która wiele idei zapożyczyła od Locke’a. Główne stanowisko filozoficzne Benthama znane jest jako utylitaryzm, który to pogląd zakłada, że moralna słuszność czynu uzależniona jest tego, czy przynosi on jak najwięcej dobra dla jak największej liczbie ludzi. Bentham uważał również, że to wolny rynek powinien ustalać płace, a ściąganie podatków w celu ulżenia doli biedakom jest ingerencją w jego działanie. Wraz z owymi nowymi ideami mającymi wpływ na sposób myślenia ustawodawców rozpoczęto również zmiany sposobu, w jaki władze radziły sobie z ubóstwem i chorobami. Prawo o ubogich z 1834 roku zmieniło sposób udzielania pomocy ludziom biednym. Zamiast otrzymywać pieniądze i samodzielnie wybrać, jak je wydać, ci, którzy nie mogli znaleźć pracy, mieli teraz udać się do przytułku, gdzie w zamian za wykonywane prace fizyczne można było otrzymać żywność i odzienie. Obecnie można ów pomysł rozpatrywać jako wyjątkowo okrutny, gdyż panujące w owych instytucjach warunki przypominały więzienia z surową dyscypliną, a co więcej rozdzielały one rodziny oraz zmuszały do pracy także dzieci.
Prawo o ubogich skonsolidowało także lokalną kontrolę pomocy dla ubogich, która odbywała się na różnych poziomach, począwszy od parafii aż po większe związki nadzorowane przez Rady Opiekunów. W ciągu pierwszych lat funkcjonowania kilka związków musiało uporać się z zamieszkami i znaczącymi niepokojami społecznymi. Robotnicy organizowali marsze protestacyjne, a urzędnicy reprezentujący zakłady pracy stali się obiektami napaści, ale opozycja ta szybko uległa dezorganizacji i po kilku miesiącach całkowicie upadła. Niektórzy jednak, widząc w tym swoją okazję, rozpoczęli kampanie zorganizowanego sprzeciwu. Przykładem może być wielebny F.H. Maberly, który rozdawał ulotki i organizował spotkania, w których uczestniczyło nawet do dwóch tysięcy osób. Jego celem było wzbudzenie sprzeciwu wobec nowego systemu, ale ostatecznie nie udało mu się zorganizować bardziej trwałego ruchu. Niemniej jednak nieco później, w latach 30. XIX wieku, kiedy związki zaczęły wdrażać nowe prawo o ubóstwie, doświadczeni organizatorzy ruchów protestacyjnych na rzecz poprawy warunków pracy w fabrykach, którzy wyłonili się z pierwszych związków zawodowych i ruchów reformatorskich, stanęli teraz na czele opozycji wobec szczepień. Liderzy wywodzący się z ruchu związkowego i ruchów na rzecz zmian warunków pracy w fabrykach stali się teraz liderami opozycji antyszczepionkowej.
Jeśli weźmiemy pod uwagę niepokoje, jakie towarzyszyły prawom o ubogich, a także na ogół słabe zrozumienie natury szczepień przeciwko ospie, nie powinien dziwić fakt, że wielu, którzy sprzeciwiali się prawu o ubogich, znalazło się również w opozycji wobec obowiązkowych szczepień. Sposoby opracowane w celu przeciwstawienia się prawu o ubogich nie tylko dostosowały się do sprzeciwu wobec prawu o szczepieniach, ale nawet sam akt postrzegany był przez niektórych jako kolejny atak w wojnie przeciwko ubogim, który odbierał im ostatni element należnej im godności: kontrolę nad własnym ciałem.
Z kolei „alternatywni” medycy zaatakowali system profesjonalizacji sztuki leczenia, zarówno z obawy przed utratą udziału w rynku, jak i dlatego, że medycyna w tamtym okresie była raczej mało skuteczna i przynosiła korzyści zwłaszcza elitom, które mogły sobie pozwolić na zdobycie potrzebnego wykształcenia. To właśnie owi praktycy znaleźli się także na czele pierwszych wystąpień przeciwko szczepieniom – tak, jak było w przypadku broszury Gibbsa. Cieszyła się ona sporym zainteresowaniem i ostatecznie, w 1855 roku, przyczyniła się do powstania listu, który trafił do wydziału zdrowia, zatytułowanego „Krótkie uwagi na temat przymusu szczepień w aspekcie naukowym, religijnym i politycznym”. W broszurze tej powtórzono wiele z zarzutów Gibbsa i była ona szeroko rozpowszechniana w różnych grupach społecznych.
W 1866 roku powstała pierwsza zorganizowana opozycja antyszczepionkowa, Anti-Compulsory Vaccination League (ACVL, Liga Przeciwko Przymusowym Szczepieniom), na której czele stanął kuzyn Johna Gibbsa, Richard Butler Gibbs i która wzorowała się na wcześniejszych ruchach reformatorskich. W ciągu kilku lat pojawiło się ponad sto jej oddziałów. ACVL publikowała czasopisma, nadawała członkostwo i oczywiście przyjmowała darowizny. Chociaż organizacja ta twierdziła, że występuje przeciwko szczepieniom w imieniu klasy robotniczej, dominowali w niej przede wszystkim członkowie klasy średniej. W tym okresie powstało też kilka podobnych grup, które zajęły się dystrybucją ulotek, broszur, fotografii i slajdów ukazujących miejsca ran poszczepiennych. W 1867 roku i na początku lat 70. XIX wieku uchwalono szereg dodatkowych praw o szczepieniach, co było formą odpowiedzi na rosnące szeregi ruchu antyszczepionkowego. Prawa te uszczegółowiły zasady prowadzenia szczepień i potwierdziły, że szczepienie ma charakter obowiązkowy.
Według jednej z historyczek tamtej epoki, Nadji Durbach, autorki Bodily Matters: The Anti-Vaccination Movement in England, 1853–1907 wielu aktywistów antyszczepionkowych z epoki wiktoriańskiej postrzegano jako swego rodzaju szaleńców, wrzucając ich do jednego worka z innymi ówczesnymi ruchami. W rzeczy samej, aktywiści antyszczepionkowi znaleźli wsparcie w związkach zawodowych, ze strony religijnych nonkonformistów i lekarzy medycyny alternatywnej. Szczepienia przybrały zdecydowanie antysystemowy charakter.
W latach 80. XIX wieku aktywiści antyszczepionkowi rozpoczęli akcje atakowania i nękania urzędników publicznej służby zdrowia. W 1885 roku w Leicester miał miejsce największy masowy marsz zwolenników ruchu antyszczepionkowego. Punktem zapalnym stały się kary, które nałożono na pięć tysięcy osób za odmowę szczepień. Demonstranci przybyli z wielu miast i miasteczek – szacuje się, że w owym marszu mogło wziąć udział nawet sto tysięcy osób.
Podobnie jak w wielu innych miastach wzrost liczby ludności w Leicester spowodował, że lokalne urządzenia sanitarne i kanalizacyjne przestały sobie radzić. Po epidemii ospy, która trwała w latach 1872–1873 i spowodowała śmierć ponad trzystu osób, wielu traktowało ustawę o szczepieniach z 1871 roku jako zbędną, ponieważ ich zdaniem szczepienia nie ochroniły osób, które zmarły podczas epidemii. W okresie poprzedzającym zamieszki z 1885 roku za niepodporządkowanie się obowiązkowi szczepień do więzienia trafiło ponad sześćdziesięciu mieszkańców Leicester. W tym okresie miasto to opracowało własne metody radzenia sobie z ospą, czemu służyła izolacja zarażonych – czyszczono miejsca gdzie mieszkali, dezynfekowano lub palono ubrania i pościel. Izolacji poddawano także osoby, które miały kontakt z chorymi. Szczepienia stały się także tematem sporów podczas wyborów miejscowych władz – w 1884 roku odsetek szczepień spadł do 36 procent, w porównaniu do 86 procent w 1873, głównie wskutek działań aktywistów antyszczepionkowych. Pod koniec marca do Leicester przybyli delegaci z lig antyszczepionkowych z ponad pięćdziesięciu miast. 23 marca pod Temperance Hall zebrał się tłum, który z flagami i sztandarami pomaszerował na rynek, gdzie zgromadzeni wysłuchali szeregu przemówień.
W 1879 roku do Nowego Jorku przybył William Tebb, wybitny brytyjski działacz antyszczepionkowy. Niedługo potem powołano do życia Amerykańskie Towarzystwo Antyszczepionkowe, a niedługo później powstały także Liga Przeciwko Przymusowym Szczepieniom w Nowej Anglii oraz Liga Antyszczepionkowa w Nowym Jorku. Organizacje te odniosły pewne sukcesy, gdyż w kilku stanach uchylono obowiązek szczepień. W 1905 roku Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych orzekł w sprawie Jacobson przeciwko stanowi Massachusetts w sprawie grzywny w wysokości pięciu dolarów nałożonej na pastora, który odmówił szczepienia. Sędziowie orzekli, że stany mogą ograniczać wolność jednostki w przypadku poważnego zagrożenia dla bezpieczeństwa ogółu społeczeństwa. Pozwolono jednak na pewne ustępstwa: chociaż stany mogły karać grzywną lub karą pozbawienia wolności tych, którzy odmawiają szczepienia, nie wolno im szczepić ludzi przymusowo. Orzeczenie wymagało także przedstawienia zwolnienia lekarskiego przez osoby, które z jakiegokolwiek medycznego powodu nie mogą być zaszczepione. Poczyniono tu analogię do stanu wojny, kiedy indywidualne wolności mogą być ograniczane w celu ochrony większych społeczności. Sprawa ta oznaczała powstanie analogii prawnej między prawami jednostki i prawami zbiorowości.
W 1898 roku nowe prawo o szczepieniach, które wprowadzono w Wielkiej Brytanii, oznaczało zwycięstwo działaczy antyszczepionkowych, gdyż pojawiła się furtka prawna pozwalająca uniknąć szczepienia z powodu konfliktu sumienia. Było to jednak w równej mierze zwycięstwo antyszczepionkowców, jak moment, kiedy przestano się nimi szerzej interesować.
Inne kraje inaczej poradziły sobie z problemem ospy. Publikacja wyników badań Jennera zbiegła się w czasie z momentem, kiedy Anglia przygotowywała się do odparcia inwazji. Szykująca się do niej Francja początkowo traktowała szczepienia jako technologię militarną, pozwalającą żołnierzom uniknąć choroby, ale nie wymagała szczepień od innych obywateli. Jednak tu również zwolennicy szczepień rozpoczęli działania na rzecz upowszechnieniem zabiegów – dzięki ich staraniom liczba pięćdziesięciu do osiemdziesięciu tysięcy ofiar ospy prawdziwej, którą corocznie notowano we Francji, do roku 1850 zmniejszyła o dziewięćdziesiąt procent.
Oczywiście ruchy antyszczepionkowe nie ograniczały swojej działalności wyłącznie do terenów Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. W 1904 roku dr Oswaldo Cruz przekonał parlament brazylijski do wprowadzenia w kraju obowiązku szczepień. Użycie siły w celu wyegzekwowania nowego prawa nie zostało dobrze przyjęte przez społeczeństwo. Natychmiast powstała liga antyszczepionkowa i pięć dni później rozpoczęła rekrutację swoich członków. Po dziesięciu dniach doszło do aktów przemocy i wybuchły zamieszki. Trzydzieści osób poniosło śmierć, a ponad sto zostało rannych. Jeden z generałów próbował nawet zorganizować marsz na pałac prezydencki. Władze ustąpiły, przynajmniej tymczasowo. W 1908 roku, w Rio de Janeiro epidemia ospy zabiła dziewięć tysięcy mieszkańców miasta.