Jak hitlerowskie Niemcy stawały się państwem monopartyjnym?
10 maja w całych Niemczech odbyły się liczne ceremonie palenia książek autorów uznanych za „nieniemieckich”. Sporządzono listy autorów pochodzenia żydowskiego oraz mających poglądy lewicowe, takich jak Einstein, Freud, Mann, Marks i Remarque, których dzieła uznano za „nie do przyjęcia”. Palenie książek organizowali studenci, którzy uważali takie ceremonie za część ogólnego nazistowskiego procesu „ujednolicenia” na uniwersytetach niemieckich. Goebbels mówił tłumowi studentów podczas palenia książek w Berlinie: „Intelektualna podstawa rewolucji listopadowej [1918 roku] idzie tutaj z dymem”. Studenci publicznie podważali autorytet wykładowców, których mieli za politycznie podejrzanych, i organizowali spotkania z akademikami sympatyzującymi z nazizmem. Eduard Klemt, lider organizacji studenckiej na Uniwersytecie Lipskim, oświadczył: „Chłopaki, mamy uczelnię w ręku i możemy z nią robić, co nam się podoba”.
Palenie książek odbywało się również w małych miejscowościach. Wielki tłum zebrał się na rynku Northeim, miasteczka w wiejskim regionie Dolnej Saksonii, żeby dokonać – jak to określono – „spalenia brudnej literatury”. Setki książek rzucono na stos i podpalono. W głównej roli występowali członkowie Hitlerjugend. Jeden z nich oznajmił, że książki i gazety „rasowo obcych elementów” nie będą dłużej tolerowane. Gdy książki stanęły w płomieniach, tłum odśpiewał Deutschland über alles.
17 maja Hitler wygłosił pierwsze po dojściu do władzy ważne przemówienie poświęcone polityce zagranicznej. Swój program w tym zakresie nakreślił już wyraźnie w 1925 roku w Mein Kampf. W licznych przekładach tej książki fragmenty dotyczące polityki zagranicznej często jednak pomijano. Pierwszym z celów Hitlera było zniesienie traktatu wersalskiego. Wznowienie zbrojeń miało posłużyć do odrodzenia jeszcze skrajniejszej niż wcześniej formy militaryzmu niemieckiego. Celem ostatecznym Führera było bowiem zdobycie „przestrzeni życiowej” (Lebensraum) w Europie Wschodniej, to zaś oznaczało decydujące starcie ze Związkiem Radzieckim. Tymczasem Hitler zamierzał doprowadzić do tego, aby cała ludność niemieckojęzyczna w Austrii, Czechosłowacji i Polsce znalazła się w granicach Wielkoniemieckiej Rzeszy. Zdawał sobie sprawę, że takiemu programowi sprzeciwiłaby się Francja i zapewne Wielka Brytania, ale liczył na to, że Londyn da mu wolną rękę w Europie w zamian za gwarancje bezpieczeństwa dla imperium brytyjskiego i jego panowania na morzu.
Niemieckie Ministerstwo Spraw Zagranicznych zgadzało się z wieloma celami Hitlera, lecz pracujący w nim urzędnicy obawiali się, iż przywódca NSDAP mógłby zbyt szybko dążyć do ich osiągnięcia, prowokując tym samym Wielką Brytanię i Francję do wszczęcia wojny prewencyjnej. Minister spraw zagranicznych Konstantin von Neurath, tradycyjny konserwatysta, przedstawił w czasie posiedzenia rządu 7 kwietnia szczegółowe memorandum na temat polityki zagranicznej. Wyjaśnił w nim, że naczelnym celem Niemiec musi być rewizja traktatu wersalskiego, ale ze względu na słabość niemieckiej armii i marynarki wojennej nawet osiągnięcie równowagi militarnej z Polską zajmie pięć lat. W związku z tym, jak stwierdził, w „dającej się przewidzieć przyszłości” poruszanie kwestii rewizji granic jest „niewskazane”.
Zdaniem Neuratha należało również unikać prowokowania Francji. Głównym celem powinno być podważenie postanowień traktatu wersalskiego w odniesieniu do Europy Wschodniej. Mniejszość niemieckojęzyczną powinno się zachęcać do wzniecania niepokoju w Austrii, Czechosłowacji i Polsce. Przyjazne relacje ze Związkiem Radzieckim powinny być tymczasowo utrzymywane, gdyż Niemcy są największym eksporterem dóbr przemysłowych do tego kraju, a Sowieci są „antypolscy”. Wszelkie porozumienie z Polską byłoby „niepożądane”. Jak utrzymywał Neurath, pewien okres uspokojenia mógłby „pozwolić nam znacznie efektywniej odzyskać naszą siłę [militarną]”. Zalecał także bliską współpracę z Wielką Brytanią i Włochami. Krótko mówiąc, radził, aby „w pierwszej fazie istnienia reżimu za główne zadanie uznać osłonę dyplomatyczną konsolidacji władzy nazistów w kraju oraz przyśpieszenia programu zbrojeń”. Wspomniane wyżej opinie szefa niemieckiego MSZ pokazują, że poglądy Hitlera na politykę zagraniczną stanowiły część szerokiego konsensusu polityków niemieckich, co w szczególności dotyczyło postulatu rewizji traktatu wersalskiego.
W przemówieniu wygłoszonym 17 maja w Reichstagu Hitler obszernie czerpał z memorandum Neuratha, jednocześnie sprawiając wrażenie człowieka myślącego jak najrozsądniej. Był to jaskrawy przykład dwulicowości. Należy wszakże zrozumieć, że to, w co Führer wierzył prywatnie, i to, co mówił publicznie o polityce zagranicznej, to dwie całkiem różne rzeczy. Prywatnie Hitler był podżegaczem wojennym, tymczasem publicznie stwarzał pozory, że zabiega o pokój. Swoją tak zwaną mowę pokojową zaczął od stwierdzenia, iż niedoskonałości traktatu wersalskiego wywołały niepokój w relacjach międzynarodowych. Narzucenie Niemcom reparacji w 1919 roku przyniosło skutek przeciwny do zamierzonego, gdyż spowodowało tak ogromne problemy gospodarcze w Rzeszy, iż ta nie była w stanie płacić zwycięzcom. Jego zdaniem kolejnym poważnym błędem ententy było obarczenie Niemiec winą za wywołanie wielkiej wojny. Całkowite rozbrojenie Niemiec po wojnie także było niesprawiedliwe i, w rzeczy samej, niesłychane w całej historii Europy.
Hitler podkreślał, że jego rewolucja ma głównie na celu przywrócenie harmonii wewnątrz Niemiec i że zamierza to osiągnąć dzięki trzem posunięciom. Po pierwsze, kładąc kres komunistycznej działalności wywrotowej i tworząc bezklasową „wspólnotę narodową”. Po drugie, rozwiązując problem bezrobocia. I po trzecie, tworząc stabilną władzę autorytarną, która mogłaby być prawowitym partnerem dla reszty świata.
Następnie Hitler przeszedł do zapewnień o tym, jak bardzo Niemcy popierają zasadę rozbrojenia, ale pod warunkiem, że inne państwa potraktują Rzeszę jak równorzędnego, dysponującego równymi prawami partnera w negocjacjach. Jak dodał, ostatecznym celem Niemiec nie jest wojna agresywna ani „zgermanizowanie” w jakiś sposób różnych części Europy Wschodniej, ale zapewnienie sobie bezpieczeństwa. Na zakończenie ostrzegł resztę świata, że jego kraj nie pozostanie w Lidze Narodów, jeśli nie doczeka się równego traktowania.
Brytyjski „Times” uważał, że postulat, aby Niemcy były traktowane na równi z innymi krajami, jest „nie do odrzucenia”. Tylko nieliczni komentatorzy zagraniczni zdawali sobie sprawę, że Hitler nie zadowoli się samą rewizją traktatu wersalskiego. Louis P. Lochner, amerykański dziennikarz i szef berlińskiego biura agencji Associated Press, podobnie jak wielu innych, podchodził do tego wszystkiego zdecydowanie zbyt beztrosko: „To interesujące w przypadku dyktatorów, że gdy chodzi o politykę zagraniczną, są oni łagodni jak baranki (patrz Mussolini, Hitler, Stalin, Piłsudski), wiedzą bowiem, że mieli mnóstwo kłopotów ze skonsolidowaniem władzy we własnym kraju”. Ci, którzy nie uwierzyli Hitlerowi na słowo, byli w zdecydowanej mniejszości. George S. Messersmith, amerykański konsul generalny w Berlinie, zauważył przenikliwie, że Hitler będzie publicznie opowiadał się za pokojem, dopóki będzie słaby militarnie, ale w dłuższej perspektywie Niemcy „dążą do narzucenia swej woli reszcie świata”.
Kontynuując swą ofensywę wdzięku w prasie międzynarodowej, Hitler udzielił 18 maja wywiadu Thomasowi Ybarze z popularnego amerykańskiego magazynu „Collier’s Weekly”. Został w nim przedstawiony jako „uprzejmy, wyważony i godny męża stanu”. Czasopismo przytaczało następujące jego słowa: „Jeśli dochodziło do jakiejkolwiek przemocy, to jest już za nami. W Niemczech panuje całkowity spokój. Ani jedna ulica nie została zdemolowana, ani jeden dom. Gdzie jest ten terror, o którym tyle się mówi?”. Hitler odrzucił wszelkie podejrzenia o udział nazistów w podpaleniu Reichstagu i wygłosił bardzo długą tyradę na temat konieczności uporania się z komunistycznym zagrożeniem.
28 maja Hitler zanotował kolejny sukces w polityce zagranicznej, gdy NSDAP zdobyła 50,1 procent głosów w wyborach do senatu Wolnego Miasta Gdańska, co przełożyło się na 38 z 71 mandatów. Oznaczało to, że naziści zdobyli aż o 33,7 procent więcej głosów niż w poprzednich wyborach. W Wolnym Mieście uformowały się nowe władze pod przewodem nazistowskiego prezydenta senatu doktora Hermanna Rauschninga, popierane przez lidera miejscowej NSDAP Alberta Forstera. Ten sukces wyraźnie sprzyjał długofalowemu celowi Hitlera, jakim było odzyskanie przez Niemców kontroli nad Gdańskiem.
Ten tekst jest fragmentem książki Franka McDonougha „Czas Hitlera. Triumf 1933-1939” tom 1:
31 maja na posiedzeniu rządu zatwierdzono ambitny program tworzenia miejsc pracy. Ten „program Reinhardta” (Reinhardt-Programm) stanowił część mocno nagłośnionych działań nazistów na rzecz redukcji bezrobocia. Przeznaczono na niego miliard marek – ogromną część wydatków budżetowych – głównie na budowę mieszkań i dróg. Spodziewano się, że dzięki niemu zatrudnienie znajdzie około 600 tysięcy osób.
1 czerwca, pod hasłem „bitwa o pracę” (Arbeitsschlacht), uchwalono Ustawę o redukcji bezrobocia. Bohaterem tej kampanii na rzecz przywrócenia ludziom pracy został gauleiter Prus Wschodnich Erich Koch. W jego regionie program odniósł niezwykły sukces. Gdy Hitler doszedł do władzy, na tym zacofanym wiejskim obszarze liczba zarejestrowanych bezrobotnych wynosiła blisko 130 tysięcy, tymczasem do 16 lipca spadła do zera.
Był to niewątpliwie dowód nazistowskiego cudu gospodarczego. W rzeczywistości jednak cała sprawa była w dużym stopniu wyreżyserowana, wspomniany sukces zaś osiągnięto przy użyciu przymusu. Miejscowych bezrobotnych bezwzględnie zapędzano do tak zwanych obozów koleżeństwa (Kameradschaftslager), a następnie zmuszano do wielodniowej pracy przy orce nieużytków i sianiu zboża. Leżące w innej wiejskiej enklawie miasteczko Northeim otrzymało 160 tysięcy marek na podobny program robót publicznych. W styczniu było tam zarejestrowanych 653 bezrobotnych. Do 24 lipca nie został ani jeden. Tutaj również ludzie zostali przymuszeni do pracy. Dano im do wyboru podjęcie kiepsko płatnej pracy na roli lub utratę zasiłku dla bezrobotnych. Plany tworzenia miejsc pracy faktycznie przyniosły zatem spadek bezrobocia na terenach wiejskich, ale osiągnięto to tylko dzięki zmuszaniu robotników do harówki.
8 czerwca w Berlinie odbyło się posiedzenie rządu, na którym ujawniono szczegóły potężnego programu zbrojeniowego. W ciągu ośmiu lat, między 1933 i 1941 rokiem, zamierzano wydać na ten cel ogromną sumę 35 miliardów marek, czyli średnio 4,4 miliarda rocznie. Był to ogromny wzrost wydatków na uzbrojenie, w poprzednich latach bowiem roczny budżet sił zbrojnych wynosił od 700 do 800 milionów marek. Hitler gotów był przeznaczyć na zbrojenia niemal nieograniczone środki, nie zastanawiając się wcale nad konsekwencjami takiego posunięcia dla gospodarki niemieckiej.
Najważniejszą postacią programu zbrojeniowego Niemiec w latach 1933–1937 był doktor Hjalmar Schacht, cieszący się wielkim szacunkiem w kręgach przedsiębiorców i mający opinię odpowiedzialnego. 17 marca zastąpił on konserwatystę Hansa Luthera na stanowisku prezesa Banku Rzeszy, które piastował już wcześniej od listopada 1923 do marca 1930 roku. Nominację Schachta przyjęto jako mile widziany przejaw umiarkowania nowego rządu Hitlera i spotkała się ona z bardzo przychylną reakcją rynków finansowych. Na ile jednak umiarkowany był sam Schacht? W roku 1931 otwarcie związał się on z NSDAP i cieszył zaufaniem Hitlera, którego przedstawił czołowym reprezentantom biznesu w czasach, gdy ten piął się ku władzy.
To sztuczki finansowe Schachta umożliwiły niemieckie zbrojenia na tak potężną skalę. Wyszedł on z pomysłową ideą wydania tajnych bonów rządowych (weksle MeFo). Te skrypty dłużne były następnie wydawane producentom broni za pośrednictwem holdingu Metallurgische Forschungsgesellschaft mbH (MeFo GmbH). Weksle MeFo wykorzystywano do płacenia kontrahentom, którzy mogli wymienić je na walutę w bankach. Pierwsze takie weksle wypuszczono jesienią 1933 roku, jednak system ten zaczął funkcjonować na pełną skalę dopiero od wiosny 1934. Był to prosty schemat „kup teraz, zapłać później”, który zwyczajnie dodawał kolejne miliardy do deficytu budżetowego. Hitler zamierzał spłacić te długi dzięki podbojom terytorialnym w przyszłej wojnie. W czasie procesów norymberskich Schacht twierdził, że był przeciwny przestawieniu całej gospodarki niemieckiej na przygotowania do wojny. Przekonywał, aby na wydatki obronne przeznaczać od 5 do 10 procent PKB. Niemniej jednak wymyślony przez niego system umożliwił zbudowanie ogromnego kompleksu militarno-przemysłowego poświęconego stworzeniu olbrzymich sił zbrojnych. To właśnie ten program zbrojeń zredukował bezrobocie w Niemczech, a nie kosmetyczne programy tworzenia miejsc pracy.
17 czerwca Hitler mianował Baldura von Schiracha, szefa Hitlerjugend, „wodzem młodzieży Rzeszy” (Reichsjugendführer). Schirach miał wtedy zaledwie dwadzieścia sześć lat, ale awansowanie względnie młodych ludzi na ważne stanowiska było cechą charakterystyczną rządów Hitlera. Większość czołowych postaci w NSDAP nie miała jeszcze czterdziestu lat. Przeciętny członek partii miał wówczas trzydzieści lat. Schirach, syn niemieckiego arystokraty, wstąpił do NSDAP w 1925 roku. Regularnie uczestniczył w wiecach nazistowskich, szczególnie w dniu Hitlerjugend podczas dorocznych zjazdów partyjnych w Norymberdze, i często zapowiadał przemówienia Hitlera do młodzieży niemieckiej.
Pozyskanie młodzieży należało do najważniejszych celów reżimu Hitlera. Hitlerjugend została założona w latach 20. jako młodzieżowa przybudówka SA. W 1932 roku organizacja liczyła 35 tysięcy członków. Do końca 1933 roku wstąpiły do niej 2 miliony młodych ludzi. Do roku 1936 liczba ta wzrosła do 6 milionów. W roku 1939, gdy przynależność do niej stała się przymusowa, Hitlerjugend zrzeszała już blisko 90 procent niemieckiej młodzieży. „Należy pamiętać – wspomina Elisabeth Hartnagel, która wtedy była uczennicą i mieszkała w Ulm – że gdy Hitler doszedł do władzy, zapanowało wielkie podniecenie. Wszystkie podręczniki szkolne, gazety, filmy i audycje radiowe prezentowały nazistowskie idee. Młodym ludziom bardzo trudno byłoby nie chcieć się w to włączyć”.
Hitlerjugend zachęcała młodych Niemców do przyjęcia nazistowskich koncepcji „czystości rasowej”, dyscypliny i posłuszeństwa. Na cotygodniowych zbiórkach i obozach letnich skupiano się na wyrabianiu tężyzny fizycznej, ćwiczeniach strzeleckich i zabawach budujących poczucie więzi grupowej. W przypadku niektórych chłopców miało to jednak niezamierzone konsekwencje. Dyscyplina w szkole załamała się, gdyż przywódcy Hitlerjugend często przeciwstawiali się nauczycielom, kwestionując ich lojalność wobec Hitlera. Rodzice, którzy byli krytyczni w stosunku do reżimu, ryzykowali zadenuncjowanie przez własne dzieci. Wyniki osiągane przez młodzież w szkole pogorszyły się, gdyż członkowie Hitlerjugend słyszeli ciągle, że sprawność fizyczna jest ważniejsza od kwalifikacji akademickich. Generalnie jednak większość chłopców należących do tej organizacji zdawała się bardziej skupiać na radości z biwaków i uprawiania sportu niż jakimkolwiek przesłaniu ideologicznym.
Związek Dziewcząt Niemieckich (Bund Deutscher Mädel, BDM) stanowił kobiecy odpowiednik Hitlerjugend. BDM zachęcał dziewczęta do poprawy kondycji fizycznej, lecz organizacja koncentrowała się głównie na kształceniu umiejętności prowadzenia domu potrzebnych przyszłej żonie i matce. Dziewczęta należące do BDM zazwyczaj uważały to za znacznie większe wyzwolenie, niż to było w przypadku chłopców z Hitlerjugend. Jak wspominała potem jedna z członkiń organizacji:
Prawie wszystkie kobiety niemieckie z ekscytacją myślą o czasach, gdy były liderkami BDM. Dla nas był to rodzaj emancypacji, nawet jeśli dzisiaj nikt nam nie wierzy. Jako liderka co dwa do czterech tygodni otrzymywałam broszurę instruktażową i nawet jeśli jej treść była nadmiernie uproszczona, przekazywałam ją młodszym dziewczętom. Były tam opowieści o niemieckim rolniku mieszkającym na wschodzie, o macierzyństwie, o dzielnej matce, która poświęca się dla Niemiec, i inne sentymentalne bzdury.
Zniszczenie niemieckiego systemu partyjnego było kolejnym nieuniknionym krokiem na drodze do osobistej dyktatury Hitlera. „Wszystkie partie będą musiały się podporządkować”, zapisał Goebbels w swoim dzienniku 3 czerwca. W ciągu trzynastu dni – między 22 czerwca i 5 lipca – wszystkie niemieckie partie polityczne, z wyjątkiem NSDAP, przestały istnieć. Komunistyczna Partia Niemiec już wcześniej została wyeliminowana. 22 czerwca polecono SPD rozwiązać się, a jej posłów do Reichstagu zbiorowo pozbawiono mandatów. 10 maja przejęty został majątek partyjny i wszelkie aktywa socjaldemokracji. 21 czerwca bojówkarze SA zjechali się do Köpenick na przedmieściach Berlina, aby urządzić obławę na socjaldemokratów. Ostatecznie udało się pochwycić około 500 z nich. Bito ich i torturowano przez cały kolejny tydzień, w wyniku czego 91 osób poniosło śmierć. Ponad 3 tysiące działaczy SPD zesłano do obozów koncentracyjnych, gdzie czekały ich przemoc, tortury i morderstwa.
Ten tekst jest fragmentem książki Franka McDonougha „Czas Hitlera. Triumf 1933-1939” tom 1:
Dawna Niemieckonarodowa Partia Ludowa (DNVP) została formalnie rozwiązana 27 czerwca, po tym jak jej przywódca Alfred Hugenberg wystąpił z rządu. Na początku maja partia zmieniła nazwę na Front Niemieckonarodowy (Deutschnationale Front, DNF), a nawet przyjęła nazistowską „zasadę wodzostwa” (Führerprinzip), ale to nie udobruchało Hitlera. Członkowie DNVP byli stopniowo zmuszani do ustępowania ze stanowisk zajmowanych w poszczególnych krajach Rzeszy, jej organizacje studenckie i młodzieżowe zaś przestały istnieć na długo przed rozwiązaniem macierzystej partii. Goebbels zwięźle podsumował reakcję gabinetu na rezygnację Hugenberga: „Nikt po nim nie płacze”.
28 czerwca rozwiązano Niemiecką Partię Państwową (Deutsche Staatspartei, DStP), znaną wcześniej jako Niemiecka Partia Demokratyczna (Deutsche Demokratische Partei, DDP). Z kolei Niemiecka Partia Ludowa (Deutsche Volkspartei, DVP) dobrowolnie zaprzestała działalności 4 lipca. To ugrupowanie przesunęło się na prawo po śmierci swego liberalnego przewodniczącego Gustava Stresemanna w 1929 roku. Po wyborach z 5 marca 1933 roku DVP miała już tylko dwa mandaty w Reichstagu. Bawarska Partia Ludowa (Bayerische Volkspartei, BVP) również rozwiązała się 4 lipca. Dzień później w jej ślady poszła katolicka partia Centrum. Na początku maja jej lider Ludwig Kaas podał się do dymisji, tłumacząc się złym stanem zdrowia, a jego miejsce zajął Heinrich Brüning, były kanclerz Rzeszy. Należący do Centrum posłowie do Reichstagu zrezygnowali ze swych mandatów lub potulnie przenieśli się do NSDAP. Niemieccy biskupi katoliccy już wcześniej zgodzili się uznać rząd Hitlera w zamian za zawarcie konkordatu z Watykanem, do czego doszło w drugiej połowie lipca 1933 roku.
6 lipca, w przemówieniu wygłoszonym przed namiestnikami Rzeszy, Hitler mówił: „Partie polityczne są już ostatecznie zniesione. W ślad za zdobyciem zewnętrznej władzy musi jednak postępować kształcenie wewnętrzne. Trzeba uważać, żeby nie podejmować formalnych decyzji z dnia na dzień i nie oczekiwać potem, że dzięki temu osiągnie się ostateczne rozwiązanie”. Ostrzegał również: „Rewolucja nie jest stanem permanentnym, nie może się rozwinąć w stan trwały. Nurt rewolucji należy skierować w bezpieczne koryto ewolucji. Do tego zaś najważniejsze jest wychowanie ludzi”. To przemówienie nie przypadło do gustu Ernstowi Röhmowi, radykalnemu przywódcy SA. Chciał on przejść do „drugiej rewolucji”, w wyniku której nazyfikacji uległyby policja, stan urzędniczy i wojsko. W miesięczniku SA „National-sozialistische Monatshefte” pisał, że jest jeszcze wiele do zrobienia na tym polu. Wyjaśniał, iż „narodowe powstanie” przebyło do tej pory „tylko jeden odcinek niemieckiej rewolucji”, a SA nie zamierza „tolerować tego, że rewolucja niemiecka zostanie uśpiona lub zdradzona w połowie drogi przez tych, którzy nie są bojownikami”.
9 lipca Victor Klemperer opłakiwał w dzienniku koniec polityki partyjnej w Niemczech: „A teraz mamy tę potworną tyranię wewnętrzną, rozbicie wszystkich partii, podkreślanie idei, iż «My, narodowi socjaliści, mamy władzę. To jest nasza rewolucja». Hitler jest panem”. W przemówieniu wygłoszonym 13 lipca w Dreźnie Franz von Papen – człowiek, który obiecywał, że Hitler będzie „cienko piszczał”, gdy dojdzie do władzy – formalnie przyznał się do klęski: „Kto spośród nas uznawał za możliwe, że niepowstrzymana siła narodowego socjalizmu w zaledwie cztery miesiące całkowicie podporządkuje sobie Rzeszę Niemiecką? Partie polityczne zostały rozwiązane, instytucje demokracji parlamentarnej zniesione jednym pociągnięciem pióra, a kanclerz dysponuje władzą, jakiej nie mieli nawet niemieccy cesarze”. Ustawa przeciwko zakładaniu nowych partii politycznych z 14 lipca uznawała NSDAP za jedyną legalną partię w Niemczech. Rzesza była od tego momentu państwem monopartyjnym rządzonym przez jednego przywódcę.
Do tego czasu wokół Hitlera wytworzył się prawdziwy kult jednostki. Jak zanotował Paul Dinichert, dyplomata szwajcarski w Berlinie: „W ciągu minionych kilku miesięcy nieograniczone zaufanie do Führera niewątpliwie objęło szerokie warstwy społeczeństwa”. Do Kancelarii Rzeszy codziennie przychodziły tysiące listów od wielbicieli wodza. Jego imieniem nazywano ulice, zwierzęta i dzieci. Portrety Hitlera były wszechobecne. Rosła również sprzedaż wszelkich produktów związanych z jego osobą lub opatrzonych jego wizerunkiem, takich jak popielniczki, kufle, gry planszowe, porcelana, komiksy, albumy fotograficzne, poduszki, karty do gry, ściereczki do naczyń i tym podobne. Większość Niemców z własnej woli zaczęła używać pozdrowienia Heil Hitler, zanim jeszcze stało się to przymusowe. Victor Klemperer widział, jak urzędnicy w kancelariach „pozdrawiali się, ciągle podnosząc rękę”.
Zagraniczni korespondenci zabiegali o wywiady „na wyłączność” z Führerem, chociaż jednocześnie był on obiektem drwin w wielu zagranicznych publikacjach, których autorzy nierzadko zwracali uwagę na jego fizyczne podobieństwo do słynnego komika Charliego Chaplina. Jak stwierdzono w amerykańskim magazynie „Literary Digest”: „Chociaż mit wodza gwałtownie rośnie w Niemczech, niektóre europejskie dzienniki i tygodniki kładą nacisk na komiczne aspekty niemieckiego dyktatora. Przedstawiają one Hitlera jako komedianta, który jest tym bardziej zabawny, ponieważ jest taki poważny”.
10 lipca „New York Times” na pierwszej stronie zamieścił wywiad z Hitlerem przeprowadzony przez Anne McCormick i opatrzony nagłówkiem: Hitler szuka pracy dla wszystkich Niemców. McCormick koncentrowała się wyłącznie na pozytywach, podkolorowując nieco hitlerowski plan rozwiązania problemu bezrobocia dzięki programom robót publicznych. Dziennikarka uznała Hitlera za „raczej nieśmiałego i prostego człowieka, młodszego, niż można się spodziewać, bardziej krzepkiego i wyższego”, o głosie „tak spokojnym jak jego czarny krawat i jego czarny, dwurzędowy garnitur”. Hitler wyrażał się z sympatią o prezydencie Franklinie D. Roosevelcie, „bo dąży do swego celu ponad Kongresem, ponad różnymi lobby, ponad upartą biurokracją”. Usprawiedliwiał likwidację wszelkich demokratycznych partii politycznych w Niemczech, wskazując brytyjskiego republikanina Olivera Cromwella jako swój rzekomy wzór: „Ja sam przejąłem władzę absolutną – mówił. – Jeśli zawiodę, wycofam się do jakiejś willi w Szwajcarii”. Złożył również hołd kobietom, stwierdzając, że są one jego „najzagorzalszymi zwolennikami”. Na temat tak zwanej kwestii żydowskiej wypowiedział się w bardzo umiarkowanym tonie. Mówiąc o Żydach, wyraził tylko nadzieję, iż inne kraje „otworzą przed nimi drzwi”. Zapewniał, że wprowadzone przez niego dyskryminujące prawa nie są skierowane bezpośrednio przeciwko Żydom, ale mają przynieść korzyść niemieckiej większości. Przede wszystkim jednak, jak zapewniał, głównym celem jego rządu jest „wyeliminowanie bezrobocia”. Wyraził także swój podziw dla amerykańskiego producenta motoryzacyjnego Henry’ego Forda, ponieważ wyprodukował on tani samochód dla ludzi pracy. Zapewnił, że chciałby uczynić to samo dla robotnika niemieckiego. Jeśli chodzi o krytykę, jaką formułowano pod jego adresem za granicą, stwierdził: „Żadna krytyka zewnętrzna nie skłoni mnie do zejścia z kursu, który obrałem”.
Tego samego dnia, gdy Niemcy stały się państwem monopartyjnym, przyjęto jeszcze dwie inne ważne ustawy. Pierwszą z nich była Ustawa o unieważnieniu naturalizacji i pozbawieniu obywatelstwa niemieckiego. Przewidywała ona pozbawienie niemieckiego obywatelstwa wymienionych z nazwiska niemieckich Żydów i Cyganów. Listy takich osób zamieszczano w dzienniku urzędowym „Reichsgesetzblatt”. Drugi ze wspomnianych aktów prawnych szedł jeszcze dalej. Była to Ustawa o zapobieganiu potomstwu obciążonemu dziedzicznie, która miała wejść w życie 1 stycznia 1934 roku. Pozwalała ona na przymusową sterylizację każdego, kto zostanie uznany za cierpiącego na, jak to określono, „dziedziczne ułomności”. Zaliczono do nich ślepotę, „wrodzone upośledzenie umysłowe” (bardzo elastyczne pojęcie), głuchotę, epilepsję, pląsawicę Huntingtona, psychozę maniakalno-depresyjną, schizofrenię oraz poważną niepełnosprawność fizyczną lub umysłową. Kolejne akty prawne odmawiały niepełnosprawnym prawa do edukacji na poziomie ponadpodstawowym i zakazywały małżeństw wszystkim obciążonym chorobą dziedziczną.
Reżim Hitlera wykorzystał Ustawę o ujednoliceniu służby zdrowia do poddania całej publicznej służby zdrowia kontroli państwa. Lokalnych urzędników i lekarzy zachęcano do kontrolowania „zdrowia genetycznego” pacjentów, jak również upoważniono do wskazywania osób do przymusowej sterylizacji. Wymyślono tak zwane choroby biologiczne, takie jak „dziedziczne upośledzenie umysłowe” i „moralne upośledzenie umysłowe”, znacznie poszerzając zakres osób mających podlegać sterylizacji – o notorycznych przestępców, Cyganów, homoseksualistów, prostytutki, alkoholików, włóczęgów oraz kobiety znane z tego, że miały kilku partnerów seksualnych. Pewnym zaskoczeniem może być fakt, że do grup społecznych mających podlegać sterylizacji nie zaliczono Żydów.