Jacek Kowalski – „Blokomachia” – recenzja i ocena płyty
Jacka Kowalskiego nie trzeba przedstawiać osobom interesującym się literaturą staropolską. Nagrał on między innymi płyty promujące poezję staropolską, jak Konfederacja Barska po Kowalsku, Podręcznik Sarmaty oraz Dwie Sarmacje (razem z Jackiem Kaczmarskim), jak również przybliżające poezję francuskich trubadurów. Aby uczciwie przedstawić jego twórczość, należy dodać, że jest również autorem rozdziału poświęconego bardowi w książce Literatura staropolska oraz licznych pozycji na temat konfederacji barskiej.
Takiego Jacka Kowalskiego znałem od czasu, gdy pierwszy raz słuchałem jego płyty pt. Sarmatia, czyli od blisko piętnastu lat. Stąd moje zdziwienie, gdy dostałem Blokomachię. Zamiast Kowalskiego w kontuszu i z szablą zobaczyłem ulicznego grajka z gitarą i kapturem na głowie. Było to początkowo źródłem mojej nieufności, dlatego sceptycznie podszedłem do tego podarunku. Moją ostrożność pogłębił również dopisek, informujący, że płyta jest spóźnionym debiutem i że zawiera utwory napisane w latach osiemdziesiątych. Spodziewałem się jakichś starych, raczej marnej jakości utworów.
Bardzo się pomyliłem. Gdy tylko z głośników poleciały dźwięki i pierwsze frazy Blokomachii, łuski spadły mi z oczu (i uszu). To pozwoliło mi docenić tę niezwykłą płytę.
Czytelniku, zostań słuchaczem, bowiem Blokomachia jest warta trzydziestu czterech złotych, za które się ją sprzedaje. Śpieszę z wyjaśnieniem, co wpłynęło na moją wysoką ocenę. Otóż najnowsza a zarazem najstarsza płyta Jacka Kowalskiego jest przepiękną grą ze staropolszczyzną, przy pomocy której opisywał rzeczywistość lat osiemdziesiątych. Już sam tytuł sugeruje, z jakiej tradycji czerpał pełnymi garściami poeta. Znajdzie się zatem na płycie Horacy, Kochanowski czy Kochowski.
Bloki, które powstały z konieczności zapewniania dużej liczby mieszkań i braku surowców, od poczęcia były tworem lichym i straszącym swoją brzydotą. Betonowe hybrydy modernizmu – efekt jedynej słusznej myśli w budownictwie, przywodzą na myśl różne rzeczy, ale z pewnością nie wyniosłość i elegancję antycznej poezji.
Jacek Kowalski połączył piękne strofy Horacego, ciepło babcinego domu i bosonogiego satyra i spojrzał na bloki inaczej. Przy pomocy mocarnych aliantów starożytnych i staropolskich, hufców strof i rymów stoczył Blokomachię. Batalię wygrał, obłaskawiając żelbetonowe potwory, zamieniając je w miejsce przytulne i magiczne. Tajemnicze mogą być otaczające bloki koleje (Piosenka kolejowa), znajdujące się w sąsiedztwie działki (Obszarnik. Parafraza z Horacego), a nawet zapachy (Country czyli Traktat o blokach).
Do płyty dołączona jest również mała książeczka, w której znajdują się teksty wszystkich utworów. Niestety nie są one zaprezentowane w sposób do końca odpowiedni, przez co nie można zobaczyć, jak wygląda „w druku” odwołanie do poezji antycznej. Można za to znaleźć bardzo dobrze komponujące się z utworami rysunki autorstwa samego Kowalskiego.
Cała płyta trwająca 40 minut to naprawdę niesamowite przeżycie. Fanom klasycznych utworów Jacka Kowalskiego Blokomachia z pewnością da wiele przyjemności.
Redakcja: Michał Przeperski
Korekta: Dagmara Jagiełło