Jacek Komuda – „Herezjarcha” – recenzja i ocena

opublikowano: 2008-12-01, 16:02
wszelkie prawa zastrzeżone
Plugastwo, zepsucie i wielki talent, czyli postać Franciszka Villona w nowej powieści Jacka Komudy. Villon w oczach znanego pisarza fantasy to nie żaden dobroduszny łotrzyk, ale budzący odrazę łotr. To postać zarazem odpychająca i... pociągająca.
reklama
Jacek Komuda
Herezjarcha
cena:
29,90 zł
Wydawca:
Fabryka Słów
Okładka:
miękka
Liczba stron:
344
Premiera:
28 listopada 2008
Format:
125x195
ISBN:
978-83-7574-006-6

Miłośnikom polskiej fantastyki Jacka Komudy nie trzeba przedstawiać. Jeden z najpoczytniejszych autorów, publikujący od dawna w znanym lubelskim wydawnictwie „Fabryka Słów”, słynie z oryginalnych fabuł, krwistego języka i zamiłowania do historycznego sztafażu. Nie skupia się przy tym na jednej konkretnej epoce i scenerii, przeciwnie – swobodnie podróżuje od dzikich pól Rzeczpospolitej do średniowiecznego Paryża. Właśnie w nim (choć zdarzają się też wypady w inne części Francji) osadzona jest akcja jego drugiego już zbioru opowiadań, spiętych klamrą postaci głównego bohatera – łotrzyka, bakałarza i poety, Franciszka Villona.

Niewątpliwie mocną stroną autora „Herezjarchy” jest zdolność do tworzenia kompletnego świata, pełnego szczegółów, nasyconego barwą, dźwiękiem i zapachem (a częściej smrodem). Znakomicie wygrana została kwestia językowa, dzięki oryginalnej i przemyślanej stylizacji. Postaci posługują się swoistym slangiem, który oczywiście nigdy nie miał swojego odwzorowania w naturze, ale znakomicie pozwala czytelnikowi zanurzyć się w klimat i atmosferę opisywanych wydarzeń. Podobny zabieg zastosował przecież sam Henryk Sienkiewicz, pisząc zarówno o XV, jak i o XVII wieku.

Trzeba przy tym zaznaczyć, że język, jakim posługują się Villon i jego kompani, jest mocno plugawy: zgodnie z przypuszczalną prawdą historyczną oraz z zamierzeniami Komudy, który w stosunku do swego głównego bohatera pozwolił sobie na ryzykowny i nieczęsto spotykany zabieg. Mianowicie, odmalował go w takich barwach, by czytelnik musiał zachować do niego dystans, a nawet poczuł pewne obrzydzenie. Villon Komudy nie jest dobrze znanym, stereotypowym „zbójem o złotym sercu”. To prawdziwy, bezwzględny morderca, którego główną motywacją jest zysk i powodzenie osobiste, osiągane z udziałem takich środków, jakie się akurat nadarzą. Równocześnie jest on przecież poetą, i to wspaniałym poetą – jakże Piękno może tak bardzo rozmijać się z Dobrem i Prawdą, skoro człowiek ukształtowany w kulturze Zachodu jest przyzwyczajony do łączenia ze sobą tych trzech pojęć? Ale to właśnie Piękno, ta sztuka Villona, wyrażająca się w formie dość plugawych wierszy, jest tym, co ostatecznie zdaje się go ratować i uświęcać. Podobnie jest z jego sprytem oraz z faktem, że – wbrew własnej woli, lub kierując się egoistycznymi motywami – staje się w każdym opowiadaniu Komudy narzędziem walki w słusznej sprawie.

Być może, zdaje się sugerować autor, zło Villona jest tego rodzaju, które daje się przemienić w dobro, być może jest jakiś sens w powiedzeniu „cel uświęca środki”, skoro widać wyraźnie, że łotr-poeta radzi sobie z zagrożeniami, wobec których bezradni są dobrzy ludzie? A Paryż Komudy, prawdziwe miasto-piekło, gdzie każde sacrum po chwili okazuje się szyderczym profanum, gdzie niepodzielnie zdaje się rządzić diabeł – ujawnia ostatecznie swoje lepsze oblicze. Do tego Paryża także przychodzi Chrystus i objawia się nie żadnemu z księży czy dostojników (o których zresztą nic dobrego nie da się powiedzieć), lecz właśnie bezwzględnemu łotrowi, Villonowi, któremu mówi po prostu: „idź i nie grzesz więcej”. Przekaz Komudy, który zdaje się być mocno bluźnierczy i przewrotny – takie „Imię róży”, tylko jeszcze ze znacznie spotęgowanym naciskiem na zło i mrok – w finale nabiera wymiaru wręcz ewangelicznego.

reklama

Oczywiście, tak samo jak w poprzedniej książce, poświęconej przygodom paryskiego poety („Imię bestii”), Villon otrzymując kolejną szansę, zaprzepaszcza ją starannie; w ostatniej scenie każdego opowiadania widzimy go nieodmiennie w burdelu lub szynku, albo też wiemy, że tam właśnie niedługo się zjawi, kontynuując grzeszną linię swego życia. Nie dziwi nas to, ani nie oburza; jego zło jest tak barwne i smakowite, że niechętnie widzielibyśmy go nawróconym, śpiewającym pobożnie godzinki w kościelnej nawie. Wolimy, by pozostał ekskluzentem, penetrującym brudne paryskie zaułki, pogrążającym się we wszelkiego autoramentu zbrodniach. W ten sposób jest po prostu zabawniejszy, i daje temu, który go wykreował, szansę na opisywanie kolejnych jego przygód. A w dodatku wiemy, że dzięki swojej niejednoznaczności i uświęcającej sile swojego talentu – Villon w końcu, przed jakimś ostatnim ciosem sztyletu, który musi go nareszcie przygwoździć, bo nie może być zawsze happy endu w takim życiu, jakie on prowadzi – uzyska łaskę. Właśnie dlatego, mimo obciążenia tyloma ohydnymi postępkami, mimo początkowego zaskoczenia i obrzydzenia – czytelnik musi w końcu polubić poetę-łotrzyka. I za tę kreację należą się wielkie brawa Jackowi Komudzie.

Oczywiście, w dalszym ciągu należy pamiętać, że fantastyka, także historyczna, z samej swojej istoty nie jest szczególnie ambitnym gatunkiem. Stąd właśnie przyznaję „Herezjarsze” tyle punktów, a nie więcej, czego nie należy traktować jako zniechęcania do lektury. Wręcz przeciwnie, jest to jedna z najlepszych pozycji tego rodzaju (w Polsce reprezentowanego obficie, co ma często negatywny wpływ na jakość) – ponieważ widać, że autor miał fun z pisania, czytelnicy z pewnością podzielą jego radość. Nie zgadzam się z dość częstym wśród wyrobionych odbiorców literatury przekonaniem, że prawdziwą wartość mają jedynie dzieła głębokie i ambitne. Czytanie powinno być rozrywką. Jeśli ta rozrywka jest w dodatku przyjemna i niegłupia – to czegóż więcej wymagać?

Książka trafiła do księgarń 28 listopada. Jednym z jej patronów medialnych jest „Histmag.org” .

Zredagował: Kamil Janicki

reklama
Komentarze
o autorze
Olga Pieniążek
Studentka historii na Uniwersytecie Jagiellońskim, zawodowa recenzentka. Znana miłośniczka wszelkiej maści absurdu. Nie lubi gdy ludzie zwracają się do niej per Ola.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone