Jacek Kaczmarski we wspomnieniach naszych Czytelników
Wielu histmagowych Czytelników miało okazję spotkać Jacka Kaczmarskiego osobiście, inni uczestniczyli w jego koncertach, a część zna twórczość barda wyłącznie z nagrań, które w artystycznym testamencie pozostawił po sobie.
Alicja Janowska zakochana jest w jego twórczości. Jak podkreśla:
Teksty tak prawdziwe, że aż bolą. Prawdziwe perły historii rzucane wśród ludzi, którzy je rozumieli, albo i nie, słuchali, albo nie chcieli słyszeć. Dla historyka to pigułki zawierające w sobie skondensowane fakty podane w oprawie przepięknego języka. Wciąż słucham i wciąż odkrywam nowe smaczki.
Ciekawie o „Murach” pisze Michał Łuba, który przypomina, że sam Kaczmarski o piosence tej mówił: „Mury” napisałem w 1978 r. jako utwór o nieufności do wszelkich ruchów masowych. Dodaje też, że:
Sam utwór jest polską wersją katalońskiego "L'Estaca". Ponieważ i "Mury" dotknęło to, przed czym autor się wzbraniał (wykorzystywanie polityczne i przeinaczenie sensu), napisał potem "Mury '87". Niestety, ale dalej przeinaczane są śpiewki Kaczmarskiego, by się stawały tym, czym nie są..
Remigiusz Flisiak zauważa, że Kaczmarski nie uważał się za barda Solidarności. Jak pisze:
Nie lubił jak go zaszufladkowano, choć jego twórczość jest ponadczasowa. Każdy wyczyta i wysłucha w jego tekstach to, co chce. Artystą był świetnym... Szacun.
Polemizuje z nim Przemysław Lipski, podkreślając, że:
Z tym uważał się i nie uważał, to trochę skomplikowane. W jakimś stopniu akceptował ten „tytuł”, bo przez cały okres emigracyjny jakby nie było wspierał Solidarność. Problem jest z ludźmi którzy na tym etapie jego życia się zatrzymali i nie bardzo kojarzą, że był też poetą i pisarzem.
Łukasz Kalota z kolei zdradza, że:
Jak słucham 'Testamentu '95' zawsze porusza mnie fragment: 'przede mną dziesięć lat niepewnych'. Od napisania tego utworu przeżył lat 9.
Wtóruje mu Paweł Rodak, który potwierdza, że odnosi takie same wrażenie. Pisze:
Też tak mam. Często do mnie wraca ta myśl - że tych 10 lat nie przeżył. "Który to przetrwa, ten dożyje zaszczytu że sędziwie zgnije".
Natomiast Jacek Bal zaznacza, że Kaczmarski był bardem jego pokolenia. Jak pisze:
Znałem na pamięć chyba wszystkie jego utwory; pamiętam słuchanie zdartych kaset magnetofonowych. Ciekawe, gdzie byłby dzisiaj, po której stronie? Hymnem tamtych czasów była "Nasza klasa", a po niej gorzka część druga.
Ilonaa Szarejko miała zaledwie 5 lat, gdy zmarł, ale jest wielbicielką jego twórczości. Podkreśla, że:
Żadnemu twórcy prawdopodobnie nigdy nie będę tak wdzięczna jak właśnie Jackowi Kaczmarskiemu. Oświetlił mi drogę do wiedzy o kulturze, historii naszej Ojczyzny, oczywiście nie tylko. Niesamowitym uczuciem było na każdej lekcji języka polskiego odkrywać kolejną część układanki. Wreszcie móc zrozumieć do czego odnosił się twórca w znanych od dłuższego czasu utworach, niekoniecznie do końca zrozumiałych, ze względu na nieznajomość niektórych zagadnień. Najwspanialsze w tym wszystkim jest to, iż ta wyprawa nigdy się nie skończy, z każdym dniem odkrywa się sens kolejnego zdania. Po 6 latach jestem równie zakochana, co wtedy kiedy miałam możliwość pierwszy raz usłyszeć mistrza i zachwycić się jego kunsztem. Dozgonna wdzięczność dla mojego historyka, tak się rozpala umysły! Tak się motywuje i przekazuje wiedzę! (….) w każdej możliwej sytuacji starałam się dzielić jego dorobkiem z innymi. Organizując prezentacje na lekcjach wszelakich (polskiego, historii, geografii a nawet biologii) zawsze towarzyszyło mi przynajmniej jedno z dzieł. Robiłam wszystko, by dopasować tematykę w odpowiedni sposób. Każdy z moich rówieśników już wiedział, na podstawie czyjej twórczości bazowałam. Douczając hobbystycznie dzieci historii, zawsze wspominałam o Kaczmarskim. Teraz ja rozpalam umysły!
Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.
Polecamy e-book Agnieszki Woch – „Geniusze, nowatorzy i skandaliści polskiej literatury. Od Przybyszewskiego do Gombrowicza”
Książka dostępna również jako audiobook!
Koncerty Kaczmarskiego do dziś rozpalają wyobraźnię
Okazuje się, że wśród naszych Czytelników znajduje się wielu miłośników jego muzyki, którzy chętnie uczestniczyli w koncertach Kaczmarskiego. Jedną z nich jest Agnieszka Kołodziej. Zdradza, że:
Osobiście nie znałam, ale wspomnienie mam. Byłam wtedy mała, w pierwszej gimnazjum. Tata koleżanki miał wejściówki do radiowej Trójki na koncert. Ja oczywiście nie wiedziałam, kim jest Kaczmar. Kiedy powiedziałam rodzicom, co i jak, kazali łapać za telefon i dzwonić do Kaśki, że jadę z nimi. Przez wiele lat nie potrafiłam sobie przypomnieć, jakie piosenki wtedy były. Aż wreszcie kupiłam box pamatonu i gdy włączyłam płytę „Dwie skały”, wszystko mi się przypomniało. To odnośnie piosenek. Co zapamiętało dziecko? Kaczmara wychodzącego do nas w tej swoje kamizelce, spoconego, w chmurze dymu papierosowego. Autograf na naklejce Trójki jest do dziś jedną z cenniejszych pamiątek.
Jolanta Rochowicz-Stankiewicz zdradza:
Osobiście nie znałam, ale w czasie tuz przed przemianami, (mniej więcej 1987/88) słuchanie Kaczmarskiego było w moim internacie zakazane. Mury nabierały dosłownego wymiaru. Dziś Kaczmarskiego słucha mój 14-letni syn.
Wśród naszych Czytelników są wierni fani Kaczmarskiego. Iwona Uniatowicz-Morawska zdradza, że była na wszystkich koncertach we Wrocławiu. Jak pisze:
Największe wrażenie to był koncert na Pl. Nankiera w patio budynku filologii polskiej. Chyba to był 1980 r. Teksty wbijały w ziemię. W tamtym czasie towarzyszył nam strach, a tu takie piosenki. Mam wszystkie książki, tomik poezji, kasety, płyty. To było Źródło, które wciąż miało bić. Po latach, po powrocie z Zachodu na wrocławskim Rynku był rocznicowy koncert z okazji podpisania porozumień sierpniowych. Chyba 2000 rok. Niewielka grupa ludzi. Było mi smutno i przykro, że coś poszło nie tak, że ta wielka moc jego gitary, teksty już nie przemawiają do nowych pokoleń. Potem choroba, dziwne metody leczenia. W „Capitolu” wrocławskim był koncert charytatywny. Nieoczekiwane, ostatnie spotkanie w Warszawie na „Don Giovannim” z kostiumami Arkadiusa 2003. Cień człowieka, ale jeszcze mieliśmy nadzieję.
Są i tacy, którzy znali barda osobiście
Kilku Czytelników znało barda osobiście. Hanna Sawicka wspomina:
Miałam okazje poznać Jacka osobiście. Okoliczności były mało romantyczne i bez wzruszeń. Studiowaliśmy razem, byliśmy w jednej grupie. W relacjach osobistych był naturalny i taki całkiem zwyczajny, tak go przynajmniej pamiętam. Chyba tylko dwa razy udało się go namówić, by w czasie przerwy między zajęciami dla nas zaśpiewał (gitarę często miał ze sobą).
Arek Swiderski z kolei poznał go podczas pewnego przyjęcia. Jak pisze miało to miejsce:
na prywatnym przyjęciu u polskiej rodziny w Seattle, w 1981 lub 1982 roku. Miał dwadzieścia parę lat, młodszy ode mnie. Oczarował mnie od razu swą osobą, intelektem, poezja, i krótkim repertuarem jaki nam zaoferował. Przez następne lata zbierałem jego nagrania w jakimkolwiek stanie. To było moje jedyne z nim spotkanie. Ponad 20 lat później, gdy po ponad 40-letniej nieobecności po raz pierwszy odwiedziłem kraj, był już śmiertelnie chory i w trzy miesiące później odszedł od nas na zawsze. W Polsce kupiłem dosyć spory tom jego poezji/piosenek. Dla mnie jest to jedna z najcenniejszych książek mojej wielotysięcznej biblioteki. Tragedią jest, że zmarł w tak młodym wieku, bo mógłby dalej i szerzej wzbogacać naszą literaturę i kulturę. Część jego świetlnej pamięci. W historii Polski będzie żył na zawsze.
Bohater nie bez skazy?
Czytelnicy zwracają uwagę także na fakt, iż nie był kryształowo czystym bohaterem. Natasza Lewicka zauważa:
Może i bard, natomiast w życiu prywatnym porażka. Ja patrzę na niego przez pryzmat Jego alkoholizmu i znęcaniem się nad rodziną. Szkoda, ze symbole upadają. Wspierał Polaków, niszczył rodzinę (…).
Aleksandra Szwarc dodaje, że oglądała kiedyś program, w którym występowała córka Jacka Kaczmarskiego:
Przeżyła traumę. Chyba wciąż jeszcze trudno jej wracać do dni dzieciństwa. Od tego czasu z wielką rezerwa podchodzę do jego twórczości. Wielka szkoda, bo bez wątpienia był to wielki talent.
Michał Przestrzelski zwraca uwagę na pewną prawidłowość, która występuje w przypadku ludzi znanych, żyjących na świeczniku. Jak pisze:
A generalnie ilu artystów jest wzorami porządnego życia rodzinnego? Coś mi się wydaje, że poziom artysty bywa odwrotnie proporcjonalny do jego moralności.
Paweł Rodak Kaczmarski proponuje rozdzielenie twórczość od autora. Docenia kunszt artystyczny Kaczmarskiego, ale wspomina także o rysie na jego życiorysie, jakim było życie prywatne. Jak pisze:
Chciałoby się, by Ci, których utwory kochamy, byli niemalże świętymi, w każdym razie charyzmatycznymi i pozytywnymi figurami, albo chociaż materiałami na świetnych przyjaciół. Kaczmarski nie należał jednak do żadnej z tych grup i dlatego - przynajmniej ja - muszę dosyć mocno - przymykać oczy na prywatne aspekty jego życia: przemoc domową, alkoholizm, zdrady i trudny charakter.
Dodaje także, że pierwszy kontakt z utworami barda miał około 2002 roku, po lektorze wywiadu, który ukazał się w „Dużym Formacie”. Pisze, że:
Z tego co pamiętam, był już po operacjach, ale pełen dobrych myśli. Pamiętam, że nawet w wywiadzie wspominał coś o dalszym śpiewaniu. Wzbudził moją sympatię, więc wygrzebałem gdzieś płytę z jego muzyką, kilka piosenek ściągnąłem z netu (ech, piractwo!)... Piosenki wywarły na mnie potężne wrażenie. „Obława”, „Rejtan”, potem „1788”, „Jałta”, „Ballada wrześniowa”... Dlatego tak mocno dotknęła mnie informacja o jego śmierci - nie wiem, czy mnie pamięć nie zwodzi, ale był to Wielki Tydzień, w ogóle atmosfera raczej nieprzednia - wszak T.S. Elliot nie bez powodu pisał, że najokrutniejszy miesiąc to kwiecień. I wówczas - czerwone nagłówki w Internecie (15 lat temu nie było takiej inflacji epatowania czerwienią na portalach informacyjnych).
Z biegiem czasu fascynacja jego twórczością rosła. Paweł Rodak dodaje, że:
Wielka postać. Opisująca w sposób fascynujący swoje wnętrze, nas -Polaków, interpretująca na swój sposób ważne wydarzenia historyczne. Na koniec - czasem zastanawiam się, jak by dzisiaj Kaczmarski odczytywał Polskę AD.2019. Ale zdaję sobie sprawę, że to jałowe próby i sam artysta bardzo się przed tym zapisywaniem go do jednego czy drugiego obozu wzbraniał ("Wielbicieli i sług tłum ci zawisł u nóg/to wolności twej chciwi strażnicy"; "Nic nie zapiszę więc Wałęsom, Pawlakom, Strąkom i Urbanom/co codziennością naszą trzęsą/a ja ich muszę strząsać rano", ""Sczezł ustrój a słowami pieśni wciąż okładają się współcześni"). Niech spoczywa w pokoju.
W polemikę z przedmówcą wchodzi Mirosław Gołunski, pytając dlaczego nie można oddzielić twórcy od jego twórczości? Pisze też, że:
Artysta nie funkcjonuje tak, jak zwykli ludzie - dlatego jest artystą, ma inną wrażliwość, inne postrzeganie świata.
Artykuły publicystyczne w naszym serwisie zawierają osobiste opinie naszych redaktorów i publicystów. Nie przedstawiają one oficjalnego stanowiska redakcji „Histmag.org”. Masz inne zdanie i chcesz się nim podzielić na łamach „Histmag.org”? Wyślij swój tekst na: [email protected]. Na każdy pomysł odpowiemy.
Kupuj świetne e-booki historyczne i wspieraj ulubiony portal!
Regularnie do sklepu Histmaga trafiają nowe, ciekawe e-booki. Dochód z ich sprzedaży wspiera działalność pierwszego polskiego portalu historycznego. Po to, by zawsze był ktoś, kto mówi, jak było!
Sprawdź dostępne tytuły pod adresem: https://sklep.histmag.org/