Iwona Kienzler: Henryk VIII nie był przygotowywany do roli władcy. Był za to rozpuszczony jak przysłowiowy dziadowski bicz
Magdalena Mikrut-Majeranek: Henryk VIII bywa nazywany „angielskim Sinobrodym”. Dzieje jego żon opisuje wyliczanka: „rozwiedziona, ścięta, zmarła, rozwiedziona, ścięta, przeżyła”. Nie łatwo było być żoną Tudora?
Iwona Kienzler: No cóż, tak to już jest, że wolimy podglądać prywatne życie władców niż czytać o ich politycznych czy militarnych sukcesach. A życie intymne Henryka VIII jest aż nadto interesujące, bo poza wspomnianymi przez Panią sześcioma żonami miał też wiele kochanek. Do tego grona zaliczała się nawet jego własna szwagierka, siostra Anny Boleyn, Maria. Jednak ani kochankom, ani żonom tego despotycznego władcy nie ma czego zazdrościć, Henryk bowiem, delikatnie mówiąc, nie był partnerem łatwym we współżyciu.
Kiedy był zakochany, a jego serce często reagowało przyspieszonym biciem na widok ładnej i co ważniejsze, młodej niewiasty, kochał całym sobą, dosłownie szalał z miłości. Niczym bohaterowie romantycznych baśni gotów byłby w imię miłości, walczyć ze smokami, zdobywać góry, a ukochanej przychylić nieba. Problem polegał jednak na tym, że ostatecznie się odkochiwał, a wtedy odtrącał niegdysiejszą damę swego serca. Pół biedy, gdy była tylko jego kochanką, wtedy mogła po prostu zniknąć z jego życia, ale sprawy się komplikowały, gdy była jego żoną i musiała ustąpić miejsca kolejnej. A wtedy jedynym sposobem na odzyskanie przez kochliwego króla wolności mógł okazać się katowski topór.
W renesansowej Europie mariaże zawierano z myślą o polityce i budowaniu pozycji rodu. A czym kierował się Henryk VIII wybierając małżonki?
W przypadku pierwszej żony nie było nad czym myśleć, bo córka potężnej Izabeli Kastylijskiej, Katarzyna Aragońska, dostała się mu niejako w spadku po przedwczesnej śmierci starszego brata, który był jej mężem. Henryk VIII, wspominany nie tylko jako kochliwy i okrutny monarcha, ale także jeden z największych władców w historii Anglii, nie urodził się jako następca tronu. Był, podobnie jak współczesny nam książę Harry (nomen omen także rudowłosy jak Tudor), „tym drugim”, czy jak kto woli „zapasowym”. W przeciwieństwie do swojego starszego brata nie był przygotowywany do roli władcy, co, zdaniem wielu, sprawiło że był rozpuszczony jak przysłowiowy dziadowski bicz. A to pośrednio, uczyniło z niego despotę i tyrana. Był równie despotycznym władcą, jak mężem. W dodatku był ogarnięty obsesją spłodzenia następcy tronu, którego nie mogła mu dać jego pierwsza żona, a potem również druga. Chcąc uwolnić się z więzów małżeństwa, z którego doczekał się tylko córki, zerwał z Kościołem, co w konsekwencji, już po śmierci nieszczęsnej Anny Boleyn, bardzo ograniczyło mu wybór na ówczesnym rynku matrymonialnym. Wszystkie katolickie księżniczki znalazły się wówczas poza jego zasięgiem. Musiał szukać kolejnej żony wśród poddanek. Z jednym wyjątkiem – Anny Kliwijskiej, córki protestanckiego księcia Kleve, Jana III, ale jak wiemy, małżeństwo zakończyło się katastrofą, bo nie zostało w ogóle skonsumowane.
Pierwszą z jego żon była Katarzyna Aragońska, matka Marii I, którą nazywana często jedną z najbardziej tragicznych postaci w historii Anglii. Jej pierwszym mężem był brat Henryka, Artur. Z czego wynikał ten tragizm?
Katarzyna przyjechała do Anglii jako córka najpotężniejszych władców ówczesnej Europy, a jej matkę, która nie była przecież tylko żoną króla a samodzielną władczynią, opromieniała sława pogromczyni Maurów. Oddanie jej ręki hiszpańskiej księżniczki Arturowi, synowi ówczesnego króla Anglii, Henryka VII, wynikało oczywiście wyłącznie z chłodnych kalkulacji politycznych, ale zdecydowanie było bardzo korzystne z punktu widzenia Tudorów. Pamiętajmy, że Henryk VII był pierwszym przedstawicielem tej dynastii na tronie Anglii, który zdobył władzę w wyniku wyniszczającej wojny domowej, trwającej w latach 1455-1485. W historiografii znana jest jako Wojna Dwóch Róż, od herbów dwóch rywalizujących w niej rodów. Monarcha nie czuł się pewnie na tronie, a małżeństwo następcy tronu z córką Aragonów znacząco wzmacniało jego pozycję. Młoda, urodziwa dziewczyna przyjeżdżała zatem do nowego kraju pełna nadziei na przyszłość. Jej pierwsze małżeństwo trwało krótko i zapewne nigdy nie zostało skonsumowane, chociaż co do tego nie możemy mieć pewności. Owdowiała i samotna, stała się obiektem szykan ze strony chciwego teścia, bezskutecznie czekającego na posag księżniczki obiecany przez jej ojca, Ferdynanda.
Zainteresował Was ten temat? Koniecznie sięgnijcie po książkę pod redakcją Iwony Kienzler „Wszystkie żony Henryka VIII”!
W końcu uśmiechnęło się do niej szczęście i poślubiła następcę tronu, który w dodatku w młodości był bardzo przystojny. I było to bardzo szczęśliwe małżeństwo, przynajmniej w początkowym okresie. Wprawdzie Henryk nie był uosobieniem wierności małżeńskiej, ale w owych czasach nikt tego od mężczyzn, a zwłaszcza monarchów, nie oczekiwał. Kościół co prawda rzucał gromy na cudzołożników, ale większość z nich niewiele sobie z tego robiła, a już z pewnością nie ci, którym dane było mieć władzę. Katarzyna była jednak pewna, że jej pozycji królowej nic i nikt nie zagraża.
I faktycznie tak było, dopóki na dworze nie pojawiła się sprytna i urodziwa Anna Boleyn. Goryczy dopełniał fakt, że gdyby królowa wcześniej obdarzyła swego męża męskim potomkiem, Henrykowi nie przyszłoby do głowy, by ją porzucać i w imię miłości, zrywać z Kościołem. Szczęściem w nieszczęściu, była krewną cesarza i wyrodny małżonek nie mógł jej skrócić o głowę. Resztę swego życia dumna córka rodu Aragonów spędziła w nędzy i upokorzeniu, aczkolwiek wbrew okolicznościom wciąż uważała się za prawowitą królową.
Z drugiej jednak strony, Katarzyna ze wszystkich żon Henryka miała najdłuższy staż małżeński i najdłużej ze wszystkich cieszyła się tytułem królowej Anglii. A co ważniejsze, poznała króla z jego najlepszej strony, kiedy był młodym, obiecującym władcą, któremu daleko było do miana tyrana.
Niedawno głośno było o drugiej z żon Henryka VIII, a wszystko za sprawą miniserialu opowiadającego o Annie Boleyn, w którą wcieliła się Jodie Turner-Smith. A jaka była prawdziwa Anna?
Z pewnością nie była czarnoskóra, chociaż faktycznie miała znacznie ciemniejszą cerę niż przeciętne Angielki, zresztą w ogóle nie przystawała do kanonu piękna obowiązującego w owych czasach. Była brunetką o oliwkowej cerze, podczas gdy wówczas wielbiono błękitnookie i bladolice blondynki, a jednak nie narzekała na brak powodzenia. Do perfekcji opanowała sztukę uwodzenia, czego nauczyła się zresztą we Francji, ale nie była tylko zapatrzoną w siebie pięknotką. Wręcz przeciwnie, była niebywale inteligentna i, jak na owe czasy, bardzo wyemancypowana. Cechował ją też upór i determinacja, jak sobie coś postanowiła, nie było siły, żeby tego nie osiągnęła. Trochę taka Meghan Markle swoich czasów. Zdołała usidlić Henryka, ale już będąc jego żoną, popełniła wiele błędów, którymi skutecznie go do siebie zraziła. To, co podobało mu się w kochance, raziło w małżonce. Bo na co dzień, monarcha potrzebował kobiety uległej, która mu będzie matkowała, podziwiała i słuchała, ale Anna za nic nie potrafiła wejść w tę rolę. Co gorsza, nie obdarzyła go synem, a to był grzech nie do wybaczenia…
Nazywa ją Pani renesansową celebrytką. Czym się sobie na to zasłużyła?
Anna była nie tylko ładna i seksowna (chociaż wówczas nie znano jeszcze tego określenia), ale miała silną osobowość, dlatego fascynowała nie tylko mężczyzn, ale i kobiety. Angielskie arystokratki naśladowały jej sposób bycia, a nawet sposób ubierania się, bo Anna, która przesiąkła francuskimi wzorami, kreowała modę. Wprowadziła chociażby modę na twarzowe kapturki francuskie, spod których widać było włosy i które były znacznie bardziej twarzowe niż noszone wcześniej na dworze Tudorów, kaptury angielskie, przypominające stożkowaty namiot. Rzadko która dama wyglądała korzystnie w takim nakryciu głowy.
Z kolei Jane Seymour, jedyna z żon, która urodziła Henrykowi męskiego potomka i dziedzica tronu, nigdy nie została koronowana, ale była jedyną żoną Henryka, którą pochowano zgodnie z królewskim ceremoniałem. Określa ją Pani mianem „Panny Nikt”. Dlaczego?
Zainteresował Was ten temat? Koniecznie sięgnijcie po książkę pod redakcją Iwony Kienzler „Wszystkie żony Henryka VIII”!
Nie dość, że trzecia żona monarchy nie mogła pochwalić się szacownym pochodzeniem, to jeszcze nie wyróżniała się niczym w gronie kobiet obracających się na dworze. Przeciętnie inteligentna, niezbyt urodziwa, w dodatku cicha i pozbawiona wdzięku. Nikogo nie zachwycała, poza królem, zresztą jego fascynacja taką szarą myszką budziła zdziwienie zarówno wśród dworzan, jak i zagranicznych dyplomatów. Wydaje się, że Henryk był już zmęczony, żywiołową, inteligentną Anną, której osobowość go przerastała. Tym razem zapragnął niewiasty skromnej, cichej i potulnej, a właśnie taką była panna Seymour. Zapewne nigdy nie pożałował swego wyboru, bo Jane obdarzyła go upragnionym synem i dziedzicem. I żyła stanowczo zbyt krótko, by zdążył się nią znudzić.
Anna Kliwijska miała stosunkowo dużo szczęścia w nieszczęściu, ponieważ jej małżeństwo z Henrykiem po prostu unieważniono. Jak wyglądało jej życie po opuszczeniu Henryka?
Faktycznie, przyglądając się losom swoich poprzedniczek i następczyń u boku króla mogła uważać się za szczęściarę. Po unieważnieniu małżeństwa, żyła sobie w Anglii jak przysłowiowy pączek w maśle. Ciesząc się statusem „królewskiej siostry”, który przyznano jej po rozwodzie, nie brakowało jej ptasiego mleka. Traktowana była jako członek rodziny królewskiej, co dawało jej prawo pierwszeństwa przed wszystkimi damami Anglii z wyjątkiem żony króla i jego córek, a monarcha odnosił się do niej wyjątkowo przyjaźnie i często ją odwiedzał, by podyskutować lub zagrać z nią w szachy. A poddani Henryka dosłownie ją uwielbiali.
Piękna, lecz niewierna okazała się Katarzyna Howard, w której Henryk VIII miał zakochać się gdy tylko ją ujrzał. Z powodu jej zdrad król skazał ją na śmierć. O ile nie rozpaczał po śmierci Anny Boleyn, o tyle zgon jej kuzynki Katarzyny wywarł na niego pewien wpływ. Jak się zmienił?
Niewierność Katarzyny Howard z pewnością podkopała zarówno jego pewność siebie, jak i poczucie męskości. Pomimo że był już schorowany i otyły (sądząc po rozmiarach jego zbroi musiał mieć ok. 1,50 m w pasie), wciąż uważał się za zabójczo przystojnego mistrza w ars amandi. A tymczasem jego młodziutka żona, na której punkcie dosłownie oszalał i obsypywał ją prezentami, zdradzała go z młodszym, w dodatku tuż pod jego nosem. A to był potężny cios. Starszy pan uświadomił sobie, że nie był w stanie zaspokoić pełnej temperamentu młodej dziewczyny. Wtedy po raz pierwszy pojął, że najlepsze lata ma już za sobą i w zasadzie powinien przygotowywać się na spotkanie ze Stwórcą, co niezbyt mu się uśmiechało. I właśnie urażona męska duma, a przy okazji świadomość coraz bliższego końca jego ziemskiej egzystencji wprawiła go w depresję, o której piszą jego współcześni.
Jesień życia spędził u boku Katarzyny Parr, która była jego wierną towarzyszką u progu życia. Czym zaskarbiła sobie jego uznanie?
Z pewnością nie była to miłość, ani ze strony króla, ani ze strony jego wybranki, aczkolwiek rzeczywiście trzeba przyznać, że król zainteresował się nią jako kobietą, co nieco zdziwiło jego doradców. Monarcha miał słabość do młódek, a tymczasem Katarzyna była już w dość zaawansowanym wieku, przy czym był to zaawansowany wiek, jak na obecne standardy, kobieta miała bowiem trzydzieści jeden lat, w dodatku była wdową i to podwójną. Była niebrzydka, inteligentna i słynęła z dobrego charakteru. Wprawdzie kochała innego, ale nie odrzuciła oświadczyn Henryka i trudno się jej dziwić, odmowa mogłaby się dla niej skończyć tragicznie. Trudno jednak uznać to małżeństwo za udane, aczkolwiek Katarzyna okazała się idealną partnerką na jesień życia schorowanego władcy i bardziej była jego opiekunką, kimś w rodzaju pielęgniarki niż żoną.
Ma Pani na koncie ponad 100 książek. Kończąc, muszę zapytać, dlaczego bohaterem swojej najnowszej książki uczyniła Pani akurat Henryka VIII i jego żony?
Jest to bardzo fascynujący temat, a biografia angielskiego Sinobrodego, to nie tylko dzieje władcy ogarniętego obsesją posiadania syna, ale przede wszystkim kobiet, które miały nieszczęście być jego partnerkami. Wszystkie były niezwykłe, niebanalne i na swój sposób piękne, ale żadna nie zaznała u jego boku szczęścia. Nie na darmo ich losy fascynują pisarzy i scenarzystów, a każdy film czy serial oparty na ich dziejach cieszył się wielkim powodzeniem widzów.
Dziękuję serdecznie za rozmowę!
Materiał powstał dzięki współpracy reklamowej z Wydawnictwem Bellona.