Irina Głuszczenko - „Sowiety od kuchni” – recenzja i ocena
Mikojan (1895-1978) był postacią intrygująca, a gastronomia którą przyszło mu zarządzać w Związku Sowieckim jest sama w sobie wdzięcznym tematem. W kontekście komunistycznego ustroju może być nawet zagadnieniem fascynującym. Nie dziwi więc, że zafascynowała ona Irinę Głuszczenko, kulturoznawcę i badaczkę codzienności sowieckiej. W swoim eseju zatytułowanym „Sowiety od kuchni. Mikojan i radziecka gastronomia”, wydanym w polskim przekładzie przez wydawnictwo Krytyki Politycznej, autorka odtwarza życiorys Mikojana, swoistego sowieckiego fenomenu personalnego. Jest to biografia pretekstowa, bowiem z losów polityka, który przetrwał (i to na stanowisku!) od czasów Lenina do późnego Breżniewa, możemy dowiedzieć się czegoś o sowieckim przemyśle spożywczym.
Jednak skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest źle? Przede wszystkim szczupłość bazy źródłowej (jeden zespół archiwalny, trzy roczniki prasy, trzydzieści pozycji w bibliografii) nie pozwala na potraktowanie tej książki jako klasycznego studium historycznego. Mogłoby to stanowić zaletę, gdyby nie przyjęta przez autorkę irytująca perspektywa narracyjna. Liczne wtręty w rodzaju „wydaje mi się”, „moim zdaniem”, „tak myślę”, „wyobrażam sobie” itd., przy braku solidnego aparatu naukowego każą traktować tekst raczej jako subiektywną opowieść niż poważne opracowanie.
Tym niemniej jest to opowieść interesująca. Czytelnik bez wątpienia dowie się z niej czegoś o ogólnych etapach ewolucji sowieckiego modelu żywienia. Autorka analizuje ten proces począwszy od czasów pionierskich (lata komunizmu wojennego), poprzez metody zarządzania gastronomią w latach trzydziestych. Dużo uwagi poświęca procesom stabilizowania przemysłu, wnika w obyczaje kulinarne Sowietów, porównuje je z sytuacją za Oceanem dzięki czemu opowieść jest polifoniczna. Przytacza klimatyczne anegdoty i osobliwe przypadki, na szczęście podlane ciężkim sosem politycznym dzięki czemu czytelnik nie ma całkowitego poczucia trywialności zagadnienia. Głuszczenko słusznie bowiem zauważa, że żywienie jest także zagadnieniem politycznym. Zgodnie z perspektywą kulturoznawczą wiele uwagi w książce poświęcono zagadnieniom z zakresu społecznej roli kobiet, mechanizacji ich pracy, zjawisku kolektywnych stołówek będących elementem szerszej koncepcji przebudowy sowieckiego obywatela. Żeby nie przytłoczyć czytelnika, wątki martyrologiczne przeplecione zostały analizą ówczesnych reklam. Eksponowany jest także udział literatów, „inżynierów dusz”, którzy wprzęgnięci w dzieło budowy nowego świata opiewać musieli nowe sowieckie dania na równi z wielkimi budowami socjalizmu.
Na szczególną uwagę zasługuję opis wizyty Mikojana w USA. Dobitnie wynika z niego, że sowiecki przemysł był w rzeczywistości mało innowacyjny. Tak wydawałoby się proste potrawy jak bułka z wołowiną czy lody z automatu trzeba było „zaimportować” z imperialistycznego Zachodu. Wzorce kulinarne, po odpowiednim zmodyfikowaniu, można było szybko przenieść na rodzimy sowiecki grunt. Technologie należało już jednak zakupić (a w zasadzie: skopiować).
Esej Głuszczenko poprzedzony został w polskim wydaniu wstępem Macieja Nowaka, dziennikarza uchodzącego za wybitnego znawcę świata kulinarnego. Trudno kwestionować jego słowa, prezentuje on po prostu nieco zagadnień z wiedzy ogólnej. Można odnieść paradoksalne wrażenie, że Nowak rzeczywiście wie o czym pisze dlatego tekst nie zachwyca i jawi się jako zwyczajnie poprawny. Całość wieńczy natomiast specyficzne post scriptum, będące kwintesencją postsowieckiej nostalgii. Można było z niego zrezygnować beż żadnej straty dla książki, choć warto w tym miejscu pamiętać o lewicowej optyce autorki.
Reasumując, esej Głuszczenko czyta się lekko, od czasu do czasu zgrzytając zębami nad sposobem narracji, ale dwie kwestie nie pozwalają traktować go do końca poważnie. Pierwszą z nich jest sposób cytowania dokumentów. Przytaczane wyimki z listów rzadko kiedy są uźródłowione, a czytelnik ma wrażenie że kilka linijek niżej znalazłby zaprzeczenie tezy autorki. Jako przykład takiej praktyki, dyskredytującej z warsztatowego punktu widzenia, warto przytoczyć rzekomą opinię Stalina o Mikojanie, którą można znaleźć w tekście eseju:
Wiadomo, że Mikojan miał słabość do lodów. Stalin nawet pewnego razu powiedział: „Ty, Anastasie Iwanowiczu, jesteś takim człowiekiem, dla którego nie tyle ważny jest komunizm, ile rozwiązanie problemu produkcji dobrych lodów”. (s. 80).
Niestety, autorka nie informuje nas skąd pochodzi ten fragment, co podważa wiarygodność podobnych sądów, których w książce bynajmniej nie brakuje.
Oczywiście, można powiedzieć iż esej historyczny rządzi się swoimi prawami. Wydaje się jednak symptomatyczne, że na blisko dwustu stronach opiewających sowiecki przemysł spożywczy i jego pomysłowego komisarza nie znajdziemy szerszego komentarza do faktu, że w początku lat trzydziestych XX w. kilka milionów obywateli tego państwa zmarło z głodu. Pozostawiam ten fakt pod rozwagę potencjalnym czytelnikom „Sowietów od kuchni”.
Redakcja: Michał Przeperski