„Irak. Dylematy amerykańskiej interwencji” (red. W. Dzielski, W. Michnik) – recenzja i ocena
Poczekaj czytelniku, nie uciekaj w panice. Think tank brzmi groźnie, ale zaręczam, iż książka jest stosunkowo przyjazna podczas lektury. Nawet, jeśli w jakimś miejscu zgrzytają „jednostki analizy” i rzężą „aksjologicznie nacechowane terminy” to czytelnik ufny być może, że to wyjątek, a nie reguła – i że krótka chwila wystarczy, aby wydostać się na spokojne wody treści zrozumiałej dla normalnego człowieka. Widać, że większość autorów tego zbioru nie uczyło się pisać wyłącznie na awangardowych książkach postmodernistycznych, albo na solidnej niemieckiej szkole historycznej.
Te rozdziały czytałem
No dobrze, zabieramy się za analizę kolejnych rozdziałów i zobaczmy, co też podmioty liryczne chcą nam w nich przekazać. Używam tu liczby zdecydowanie mnogiej, gdyż każda część napisana jest przez innego autora. Rozdziały nie związane bezpośrednio z historią bez poczucia winy potraktuję szkicowo. I tak „Idealizm George’a W. Busha a II wojna w Zatoce Perskiej” Witolda Dzielskiego przedstawia silnie idealistyczną stronę osobowości amerykańskiego eksprezydenta i jej wpływ na wybuch wojny z Irakiem. Chodzi choćby o „niemożność tolerowania takich przywódców państw, którzy są zdolni do mordowania lub morzenia głodem swoich obywateli”. Nie za bardzo wiem za to, o czym jest artykuł „Amerykańska polityka wobec konfliktu zbrojnego w Iraku” Magdaleny Makieły. Jego większa część traktuje o Iraku i jego ludności przed upadkiem reżymu Saddama Husajna, a reszta w bardzo pobieżny sposób szkicuje postępowanie Amerykanów wobec tego kraju w latach 2000-2002, oraz sytuację nad Tygrysem i Eufratem po ich zwycięstwie. Dalej mamy rozdział o przydługim tytule „Wojna sprywatyzowana – rola PMC (Private Military Companies) podczas operacji »Iracka Wolność« oraz w procesie rekonstrukcji Iraku” Małgorzaty Zachary. Widzimy tam obraz wzrastających roli i wpływów nowoczesnych korporacji najemników we współczesnych wojnach, włącznie z tą w Iraku. I wreszcie „Prasa codzienna wobec udziału polskich żołnierzy w operacji „Iracka Wolność” Michała Bukowskiego i Pawła Ścigaja. Autorzy analizują cztery ważniejsze polskie tytuły prasowe: „Gazetę Wyborczą”, „Rzeczpospolitą”, „Nasz Dziennik” i „Gazetę Polską” pod kątem tego ile, jak i w jakim duchu pisały o wiadomym temacie. Chyba uczynienie go pierwszym w książce nie było najlepszym pomysłem zważywszy, że rozdział ten na początku jest dość trudny, a niektóre analizy nazbyt subtelne przynajmniej dla mojego umysłu. Patrz cytowane tam słowa Bartosza Węglarczyka, które interpretowane są w sposób moim zdaniem absurdalny i sprzeczny z elementarną logiką. Panowie Bukowski i Ścigaj dość nieudolnie próbują zamaskować swe własne poglądy i antypatie – przykładem choćby cytat z Ziemkiewicza, komentowany jako „afiliacje”(uff) i bezkrytyczność. Jednak ich wywód kończy moim zdaniem naprawdę ciekawy i sensowny wniosek.
A te szczególnie się spodobały
No dobrze, zostały nam rozdziały ściślej związane z historią, tą najnowszą oczywiście. Choć za to mniej są one związane z tematem przewodnim książki. „Zbigniew Brzeziński a neokonserwatywna polityka zagraniczna USA” Patricka Vaughana prezentuje panoramę głównych prądów w dziedzinie polityki zagranicznej w Partii Demokratycznej, a zwłaszcza w Partii Konserwatywnej. Autor, biograf Zbigniewa Brzezińskiego, rozpoczyna już od kadencji prezydenta Eisenhowera. Głównym bohaterem tego rozdziału jest właśnie Brzeziński, a nie Irak – i to pomimo, że na końcowych stronach wiele jest odniesień do jego prognoz i ocen, zwykle bardzo ostrożnych, sceptycznych, a czasem nawet z lekka panikarskich. Może to nieco nienormalne, aby z zacięciem czytać o tym, co myślą politycy i o partyjnych frakcjach (serdeczne w tym miejscu przepraszam wszystkich politologów). A jednak właśnie ten rozdział czytało mi się najlepiej i najpłynniej. Przyznaję się.
Treść „Wojny sprawiedliwej w tradycji cywilizacji zachodniej” Rafała Olszowskiego można bez pudła zgadnąć dzięki precyzyjnemu tytułowi. Tekst porusza problem moim zdaniem bardzo ciekawy i do tego niejednoznaczny. Autor przypomina cały szereg dzieł i myślicieli od Starego Testamentu, oraz Cycerona począwszy. Ich stanowiska w kwestii wojny sprawiedliwej były bardzo różne, od pacyfizmu św. Izydora i jawnej, odważnej krytyki w 1520 roku wykładowców Uniwersytetu w Salamance podboju Ameryki Środkowej przez własny kraj, a na cynicznym realizmie Clausewitza, czy wręcz krwiożerczości filozofii Nietzschego kończąc. Odkrywamy przy tym kilka ryzykanckich tez autora, takich jak uznanie Rosji za wyzwanie rzucone cywilizowanej reszcie Europy. Nie to, żebym skłonny był potępiać je w czambuł, ale stwierdzenie jest w istocie odważne. Pan Olszowski po prostu uważa, że Europa przed inwazjami tatarskimi i tureckimi, była zasadniczo wolna od horrorów wojny totalnej i że dopiero ten bolesny kontakt z agresją cywilizacji turańskiej, spowodował rozkwit ideologii i filozofii, usprawiedliwiających okrucieństwo wobec przeciwnika i znacznie rozszerzających granice „wojny sprawiedliwej”, nawet w stosunkach między państwami chrześcijańskimi.
Taka dość szczegółowa prezentacja, obejmująca także polskich intelektualistów w rodzaju Pawła Włodkowica, urywa się na szesnastowiecznym Grocjuszu, nazywanym ojcem prawa międzynarodowego. Późniejsze czasy muszą zadowolić się już tylko kilkoma wybranymi przykładami. Sam autor wzbrania się przed zajęciem wyraźnego stanowiska, a nawet dokonywaniem ocen. Przyczynę tego stanu rzeczy widzimy na końcu – po prostu on też nie ma jasnej opinii. Trzeba przyznać, że w takiej sprawie o jednoznaczne stanowisko niełatwo.
Część pt. „Długa droga do wojny – USA i przyczyny II wojny w Zatoce Perskiej” Wojciecha Michnika pokazuje nam ciąg wydarzeń, doprowadzający ostatecznie do alianckiego ataku na Irak. Zaczyna się od końcówki lat 70-tych XX wieku i trzech wydarzeń, które zdominowały dzieje tamtego kawałka świata: objęcia przez Saddama Husajna władzy absolutnej w Iraku, Rewolucji Islamskiej w Iranie i radzieckiej inwazji na Afganistan. Autor koncentruje się przy tym nie tyle na samych faktach, co na procesach historycznych i na ich odbiorze przez decydentów w krajach zainteresowanych. Ma to sens, ułatwia lekturę i współbrzmi z mottem tego rozdziału. Są nim słowa Alexandra Hamiltona: „Wojny znacznie częściej wybuchają wskutek złości i zepsutych uczuć, niż z chłodnych kalkulacji”.
Wojciech Michnik szczególnie mocno akcentuje rolę 11 września 2001 roku. Trudno ją zresztą przecenić, to właśnie ówczesne zamachy terrorystyczne gruntownie przeorały świadomość i poglądy Amerykanów, zasiewając wśród nich zarówno obawę, jak i idealistyczne przekonanie o potrzebie i możliwościach wyplenienia światowego zła. Można by nawet powiedzieć, że koniec irackiego dyktatora nastąpił wraz z walącymi się wieżami WTC. Dużo też możemy przeczytać o najbliższych doradcach Busha, zgodnie z ogólnym przekonaniem o spragnionych wojny jastrzębiach. Choć prawda była chyba bardziej skomplikowana. Znajdziemy także fragmenty o naciskach polityków na ton raportów CIA, I wojnie w Zatoce, zbrodniach Saddama Husajna, czy o jego blefach i kłamstwach w kwestii posiadania broni masowej zagłady.
Kto normalny czyta o polityce?
Przyszedł czas na podsumowanie. Książkę da się czytać nie będąc politologiem z doktoratem, to plus. Autorzy znają się na tym, o czym piszą, to drugi plus. W większości wypadków starają się zachować obiektywizm i trzeźwość osądu, to już trzeci plus. A lektura prezentuje wiele mało znanych faktów, bez których wypowiadanie się w temacie interwencji w Iraku, jej przyczyn, następstw i oceny moralnej, jest tylko strzelaniem w ciemno. Mamy więc cztery plusy, a cztery plusy zbyt ładnie wyglądają, abym przeszedł koło nich obojętnie. Niestety kolejny akapit będzie zaczynał się od... no właśnie: „niestety”.
Niestety treść książki w większości nie jest specjalnie odkrywcza, będąc przy tym chyba nazbyt pobieżną dla specjalistów i nazbyt niszową dla laików. Co gorsza, tego typu książki często wyjątkowo szybko się dezaktualizują – czas jest dla nich bezwzględnym wrogiem. „Irak. Dylematy amerykańskiej interwencji” to publikacja z 2007 roku. Był to rok przełomu, a zwłaszcza taki charakter miała jego druga połowa. Amerykanie i rząd iracki zaczęli wygrywać wojnę, a liczba zamachów terrorystycznych zaczęła wyraźnie spadać. Brak tej wiedzy widać wyraźnie w tekście, napisanym przecież w najczarniejszym i najbardziej ponurym okresie zmagań z terrorystycznym ruchem oporu.
Najkrócej jak można: czytać czy nie? Czytać.
Zobacz też
Zredagował: Kamil Janicki