Inwazja na półwysep Gallipoli. Kumkale i ANZAC
Ten tekst jest fragmentem książki Pawła Korzeniowskiego „Gallipoli 1915–1916”.
25 kwietnia 1915 roku o godz. 5.00 transportowce przewożące RND, osłaniane przez zespół kmdr. Granta, skoncentrowały się w zatoce Saros. 11 statków osłanianych przez okręt liniowy HMS Canopus, na którym przebywał dowódca dywizji, gen. Archibald Paris, pozostawało w bezpiecznej odległości od lądu. O godz. 5.45 krążowniki lekkie HMS Doris oraz HMS Dartmouth zbliżyły się do brzegu i rozpoczęły ostrzał umocnień na przesmyku Bolayır. Bombardowanie trwało przez cały dzień. Nie spotkało się ono z większą reakcją obrońców. W kierunku brytyjskich okrętów oddano jedynie kilka niecelnych strzałów.
Około godz. 8.00 niszczyciel HMS Kennet przeprowadził rekonesans plaż na północnym brzegu zatoki. Jak tylko zakotwiczył w pobliżu jednej z nich, dostał się pod ogień artylerii, był on jednak niecelny. W tym samym czasie znajdujące się w oddali trałowce pozorowały przygotowania do desantu, nie wywołało to wszakże na lądzie jakiejkolwiek reakcji. Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami pod osłoną ciemności na brzeg miały zejść trzy niewielkie pododdziały piechoty. Powinny one odpalić flary sygnalizacyjne oraz rozpocząć kanonadę z broni karabinowej. Zadanie to powierzono kompanii „A” z batalionu „Hood”, dowodzonej przez młodego kmdr.-por. Bernarda Fryberga. Zdawał on sobie sprawę, że ta ryzykowna akcja przyniesie ogromne straty. Rozkazał swoim podwładnym pozostać w łodziach, i ok. godz. 22.00 sam zszedł do wody z rewolwerem oraz nożem przywiązanymi do pasa oraz kompasem na nadgarstku. W zimnej wodzie pokonał aż 3 km, po czym odpalił 3 flary, a następnie ruszył w drogę powrotną. Gdy ok. godz. 2.00 w nocy został wyłowiony, był całkowicie wyczerpany. Za swój wyczyn powinien zostać odznaczony Krzyżem Wiktorii, ale ten order przyznawano za wyjątkową odwagę w obliczu nieprzyjaciela, a kmdr-por. Fryberg nie wziął udziału w bezpośredniej walce, dlatego otrzymał „jedynie” Order za Wybitną Służbę.
Mimo poświęcenia młodego oficera demonstrację w zatoce Saros przeprowadzono w niezbyt przekonujący sposób. Co prawda, gen. von Sanders jeszcze przez kolejne dwa dni obawiał się, że w rejonie Bolayır może dojść do desantu, ale wynikało to z jego wcześniejszych założeń, nie zaś z działań podejmowanych przez Brytyjczyków.
Bardziej dramatyczny przebieg miała akcja Francuzów na azjatyckim brzegu. Między Kumkale a Yenişehir stacjonowała cała 3. DP, ale większość jej sił rozlokowano w głębi lądu. W pobliżu brzegu znajdował się jedynie 31. pp. Długa i szeroka plaża bardzo łagodnie schodziła do morza, dając doskonały wgląd w głąb lądu. Dlatego obrońcy rozmieścili swoje stanowiska w dość dużej odległości od brzegu, a same plaże dozorowały tylko niewielkie posterunki oraz patrole.
Lądowanie 6. RMC poprzedziło bombardowanie brzegu przez okręty kontradm. Guépratte’a. Same plaże ostrzelały krążownik pancerny Jeanne d’Arc oraz rosyjski krążownik pancernopokładowy Askold. Z kolei okręty liniowe HMS Prince George, Henri IV oraz Jauréguiberry, wsparte przez krążownik pancerny Latouche-Tréville, skoncentrowały się na okolicznych wzniesieniach.
Już na początku pojawiły się problemy. Pierwszy lądował batalion Senegalczyków. Bardzo silny prąd uniemożliwiał łodziom dotarcie do brzegu. Doszło do kilkugodzinnego opóźnienia i dopiero o godz. 10.00 pierwsi żołnierze zeszli na ląd. Paradoksalnie zwłoka nie przyniosła żadnych negatywnych następstw, zaś przedłużające się bombardowanie mocno wstrząsnęło nielicznymi obrońcami. Kosztem minimalnych strat już o godz. 11.15 zajęto ruiny Kumkale. Po zabezpieczeniu przyczółka rozpoczął się rozładunek reszty pułku oraz dział. Wspomniany silny prąd spowodował, że przeciągnął się on aż do godzin wieczornych. Dopiero ok. godz. 16.00 na brzegu znalazła się artyleria, a rozładunek 6. RMC zakończono o godz. 17.30.
Obrońcy nie wykorzystali kłopotów Francuzów. Atakujących starał się tu powstrzymać pojedynczy batalion. Rankiem, po pierwszych meldunkach o lądowaniu, dowodzący 3. DP płk August Nicolai wysłał część oddziałów w rejon Kumkale, 39. pp został natomiast skierowany do Yenişehir. Około godz. 17.30 płk Nogués, dowodzący 6. RMC, zdecydował się uderzyć na Yenişehir, ale atak szybko się załamał. O godz. 19.00 siły osmańskie ruszyły do ataku. Na Kumkale uderzyły trzy bataliony piechoty. Osmanom udało się dotrzeć do stanowisk francuskich, ale po dwóch godzinach zaciętej walki zostali zmuszeni do odwrotu. Szczególnie skuteczne okazały się szybkostrzelne francuskie armaty kal. 75 mm. Po nadejściu posiłków ok. godz. 3.00 26 kwietnie żołnierze osmańscy przeprowadzili kolejne uderzenie. Po godzinnej walce zostali ponownie odrzuceni ze znacznymi stratami. Po wschodzie słońca wyczerpane oddziały przeszły do obrony, okopując się na zajmowanych pozycjach.
26 kwietnia nie prowadzono już większych walk. Gen. d’Amade uznał, że jego oddziały wypełniły powierzone im zadanie i jeszcze przed południem uzyskał zgodę gen. Hamiltona na ich wycofanie. Obawiając się, że przygotowania do odwrotu sprowokują przeciwnika do ataku, ewakuację rozpoczęto po zmroku. Przebiegła ona bez przeciwdziałania ze strony nieprzyjaciela i odbyła się znacznie sprawniej niż samo lądowanie. Udało się zabrać nie tylko wszystkich rannych, ale także cały sprzęt oraz jeńców.
W walkach w rejonie Kumkale Francuzi stracili 172 zabitych, 481 rannych oraz 129 zaginionych, razem 788 ludzi, ok. 20% zaangażowanych sił 2 . O wiele większe ubytki odnotowano w szeregach osmańskich. Wyniosły one 467 zabitych, 763 rannych oraz ponad 500 wziętych do niewoli i zaginionych. W sumie 31. oraz 39. pp straciły 1690 ludzi.
Wojska francuskie odniosły sukces nie tylko w skali taktycznej. Dowodzący XV KA płk Weber, będący pod wrażeniem strat poniesionych przez swoje oddziały, ignorował rozkazy dowództwa 5. Armii dotyczące wysłania na półwysep części swoich sił. W tym kontekście działania w rejonie Kumkale spełniły cele operacyjne wyznaczone przez dowództwo MEF, opóźniając wysłanie posiłków dla III KA. Wieczorem 24 kwietnia 1915 roku 3 okręty liniowe przewożące pierwszy rzut 3. BP w towarzystwie HMS Triumph, HMS Majestic oraz HMS Bacchante wyruszyły w kierunku Gaba Tepe. Około godz. 1.00 w nocy z 24 na 25 kwietnia zespół zatrzymał się ok. 5 mil od brzegu. Wokół HMS Queen, HMS Prince of Wales oraz HMS London zgromadziły się holowniki z przyczepionymi łodziami. Pół godziny później, w absolutnej ciszy, korzystając jedynie z delikatnej poświaty księżyca, żołnierze zaczęli schodzić z okrętów i zajmować swoje miejsca w niewielkich łodziach. Każdy z nich niósł: karabin, 200 nabojów, trzydniowe racje, manierkę z wodą oraz 3 puste worki na piasek. Aby uniknąć przypadkowego wystrzału, który w czasie nocy słyszany byłby w odległości kilku kilometrów, wszyscy otrzymali kategoryczny rozkaz rozładowania karabinów. Co więcej, także samo lądowanie odbywało się z pustymi magazynkami. Po dotarciu do brzegu Australijczycy powinni natychmiast ruszyć w głąb lądu, by zająć jak największy obszar. Ewentualny ostrzał obrońców należało zignorować, a ich pozycje zdobyć atakiem na bagnety. Broń mogła zostać załadowana dopiero po wschodzie słońca.
W tym samym czasie transportowce Ionian, Suffolk, Malda, Devanah przewożące resztę 3. BP opuściły Mudros i udały się na Imbros. Tam czekały na nie niszczyciele, które zabrały żołnierzy na swoje pokłady. Wieczorem HMS Triumph zajął pozycję na wysokości Gaba Tepe. Około północy na rufie zaciemnionego okrętu zapalono jedną niewielką lampkę, pełniącą funkcję markera, pozwalającego w ciemności określić położenie brzegu. Teraz oczekiwano zmierzchu księżyca. Tego dnia nastąpił on dokładnie o godz. 2.57. Wówczas okręty, a za nimi holowniki ciągnące łodzie, ruszyły w kierunku brzegu. Tuż za nimi płynęły niszczyciele z drugim rzutem.
25 kwietnia świt zaczął się 5 minut po godz. 4.00. W tym czasie zespół desantowy mógł niezauważony podpłynąć do brzegu. O godz. 3.30 3 okręty liniowe zatrzymały się 2,5 mili od półwyspu. Chwilę później wyminęło je 12 holowników, każdy ciągnący 3 łodzie. O godz. 4.05 na horyzoncie pojawiły się pierwsze promienie słońca. Pięć minut później niszczyciele ruszyły w kierunku plaży. Do tej pory wszystko przebiegało nadzwyczaj sprawnie. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że już kilka godzin wcześniej zespół został wykryty. Dowodzący 9. DP płk Halil Sami nie wiedział jednak, jaki jest cel atakujących, mógł jedynie postawić swoje oddziały w stan gotowości i czekać.
Siły osłony powinny wylądować na plaży szerokiej na ok. 1,5 km, leżącej dokładnie pomiędzy Gaba Tepe a Ari Burnu. Niestety, zanim łodzie dotarły do brzegu, sytuacja zaczęła się komplikować. W niemal absolutnych ciemnościach z trudem dostrzegano drugi koniec własnej łodzi. Sternicy, tracący z oczu sąsiadów, instynktownie skręcali w kierunku środka ugrupowania, znacznie zmniejszając dystans między holownikami. Niektórzy sądzili, że pozostali z tyłu całego ugrupowania i zwiększali prędkość. W takich warunkach całe zgrupowanie szybko straciło spójność. Nie to jednak stanowiło największy problem. Gdy pierwsze promienie słońca rozjaśniły bowiem nieco ciemność, okazało się, że łodzie znajdowały się ok. 1,5 km bardziej na północ, niż zakładał plan. Niewiele można było jednak zrobić.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Pawła Korzeniowskiego „Gallipoli 1915–1916” bezpośrednio pod tym linkiem!
Ten tekst jest fragmentem książki Pawła Korzeniowskiego „Gallipoli 1915–1916”.
O godz. 4.15 ok. 50–60 m od plaży holowniki zrzuciły cumy, a znajdujący się na łodziach marynarze chwycili za wiosła. Gdy pierwsze z nich osiadły na piasku, rozległy się strzały. W pobliżu przebywały jedynie nieliczne patrole, liczące kilkunastu, czasem tylko kilku ludzi. Dlatego mimo chaosu straty atakujących okazały niewielkie. Lądowanie 9. AIF oraz 10. AIF odbyło się pomiędzy Hell Spit a Ari Burnu, na plaży, która przeszła do historii jako zatoka ANZAC. Kilkanaście łodzi przewożących 11. AIF znalazło się jeszcze bardziej na północ, powyżej Ari Burnu, na tzw. Północnej Plaży (Northern Beach).
Wyjście z plaży blokował posterunek na niewielkim fragmencie płaskiego terenu nad Ari Burnu, nazwany później Plugge’s Plateau. Pomimo trudnego podejścia Australijczycy, korzystający z bagnetów jako oparcia podczas wspinaczki, dotarli do stanowisk obrońców. Ci nie podjęli walki i wycofali się na następne wzniesienie. Zdobycie Plugge’s Plateau pozwoliło rozeznać się w położeniu. Okazało się, że pierwszy cel sił osłony, Plateau 400, zamiast na północy leżał ok. kilometra na południe. Niewłaściwe miejsce lądowania przyniosło znaczące konsekwencje. Zamiast atakować wzdłuż tzw. Drugiego i następnie Trzeciego Grzbietu po trudnym, ale mimo wszystko dostępnym terenie, żołnierze musieli nacierać prostopadle do nich, pokonując teren pełen rozpadlin, grani i uskoków, w wielu miejscach poprzecinany rowami i wąwozami. Około godz. 5.00 10. AIF ruszył z Plugge’s Plateau w kierunku Plateau 400, a 11. AIF skierował się na północny wschód śladem wycofujących się obrońców. W tym samym czasie oficerowie 9. AIF próbowali zebrać żołnierzy rozproszonych po całej plaży.
W tym samym czasie do brzegu dotarły dwa kolejne rzuty 3. BP. Ich rozładunek odbywał się już bardziej planowo, ale niszczyciele oraz szalupy przewożące żołnierzy dostały się pod ogień broni maszynowej oraz artylerii. Wybuchające w powietrzu szrapnele powodowały wśród ściśniętych na łodziach Australijczyków duże straty.
Rozładunek 3. BP zakończył się ok. godz. 5.00. Natychmiast po wylądowaniu poszczególne kompanie włączały się do walki. Wszystko odbywało się w ogromnym chaosie. Nieliczni obrońcy nie byli w stanie przeciwstawić się wielokrotnie liczniejszym Australijczykom. Mimo to atakujący mieli ogromne problemy z wykorzystaniem swojej przygniatającej przewagi. Bardzo trudny teren, niedokładne mapy, brak doświadczenia oraz środków łączności powodowały, że dowódcy poszczególnych batalionów i kompanii dowodzili jedynie tymi pododdziałami, które znajdowały się bezpośrednio przy nich. Topografia wybitnie sprzyjała obrońcom. Strome wzniesienia, wąskie przejścia, trudno dostępne grzbiety, przechodzące niespodziewanie w pionowe urwiska, bardzo utrudniały poruszanie się, nie mówiąc o walce. Ponadto niezliczone rozpadliny i zagłębienia dawały doskonałą ochronę i pozwalały nawet niewielkim grupkom obrońców niemal bezkarnie ostrzeliwać przeciwnika, samemu będąc niewidocznym. Obrońcy, znający niemal każdy zakamarek, wiedzieli, jak się poruszać i komunikować, gdy przeciwnik poruszał się niczym ślepiec.
Pomimo tych trudności ok. godz. 6.00 elementy 9. AIF oraz 10. AIF znalazły się na Plateau 400, zdobywając 3 nieprzyjacielskie działa. W tym samym czasie 11. AIF oraz 12. AIF opanowały Russel’s Top, a następnie przez The Nek dotarły do szczytu Baby 7007 . W tym momencie tzw. Pierwszy Grzbiet (First Ridge) znalazł się pod kontrolą Australijczyków, a miejsce lądowania zostało zabezpieczone.
Rozładunek 2. BP powinien rozpocząć się tuż po godz. 5.00, ale zamieszanie podczas lądowania 3. BP sprawiło, że łodzie z opóźnieniem opuściły plaże. Ponadto aktywność artylerii osmańskiej zmusiła transportowce do zakotwiczenia dalej, niż to pierwotnie planowano. Najpoważniejsze jednak okazało się nieprzestrzeganie wytycznych dotyczących opieki nad rannymi. Ze względu na małą liczbę łodzi priorytet otrzymał rozładunek żołnierzy i zaopatrzenia, zaś ranni powinni być opatrywani na brzegu i ewakuowani tylko w sprzyjających okolicznościach. Tego rozkazu nie udało się wyegzekwować i pierwszych rannych po prowizorycznym opatrzeniu załadowano na część łodzi mających przewieźć 2. BP. Aby nadrobić stracony czas, holowniki ruszały, jak tylko żołnierze zajęli swoje miejsca. W efekcie na brzeg docierały nie całe bataliony, ale poszczególne kompanie, zresztą nie zawsze kompletne. Doprowadziło to do ogromnego chaosu i dezorganizacji oddziałów, zanim w ogóle weszły do walki.
Około godz. 5.30 na brzegu znalazł się 7. AIF, a pół godziny później wylądowali pierwsi żołnierze 6. AIF. Około godz. 6.00 na brzegu pojawił się dowódca 2. BP, płk McCay, a wraz z nim 5. AIF. Jako ostatni na półwysep przybył 8. AIF. Rozładunek 2. BP zakończył się mniej więcej ok. godz. 8.00. Oddziały skierowano do Shrapnell Valley, gdzie starano się je uporządkować.
Około godz. 7.00 płk McCay spotkał się u podnóża Plateau 400 z płk. Sinclair-MacLaganem. Dowódca 3. BP niepokoił się stanem swoich pododdziałów. Obawiał się przede wszystkim o swoją południową flankę, skąd dochodziły coraz głośniejsze odgłosy walki. W rejonie Gaba Tepe stacjonowały duże siły przeciwnika. Gdyby rozpoczęły kontratak, 9. AIF i 10. AIF, częściowo zdezorganizowane, nie byłyby w stanie go odeprzeć. Dlatego dowódca brygady naciskał na płk. McCaya, aby ten zamiast na północ, jak przewidywał pierwotny plan, skierował swoją brygadę na południe. Stanowiło to jawne złamanie rozkazów, ale po otrzymaniu zapewnienia, że sytuacja na północy została opanowana, wysłał 2. BP na Plateau 400.
Ta decyzja przyniosła katastrofalne skutki. Główny cel ANZAC, grzbiet Sarı Bayır, wciąż pozostawał niemal niebroniony. Nieliczni obrońcy od rana pod naporem Australijczyków wycofywali się w głąb lądu, ale po kilku godzinach walki w trudnym terenie atakujący byli wyczerpani. Wysłanie 2. BP na północ pozwoliłoby kontynuować natarcie, zaś do zabezpieczenia południowej flanki z powodzeniem można było wykorzystać 1. BP, która wkrótce rozpoczynała rozładunek. Zamiast tego stracono cenny czas. O godz. 9.00 na ląd zszedł dowódca 1. DP. Generał Bridges uznał obawy płk. Sinclair-MacLagana za wyolbrzymione, ale wycofanie 2. BP z Plateau 400, jej przegrupowanie, a następnie marsz na północ zajęłoby zbyt dużo czasu. Musiał zatem poczekać na przybycie 1. BP.
Do tej pory najpoważniejszymi problemami, z jakimi musieli się zmierzyć atakujący, były chaos oraz ekstremalnie trudny teren. Nieliczni obrońcy mogli co najwyżej opóźniać postępy Australijczyków. Wkrótce miało się to zmienić. Jak już wspomniałem wyżej, posterunki osmańskie ok. godz. 2.30 wykryły konwój brytyjski. Dowództwo III KA postawiło oddziały w stan gotowości, ale nie mając żadnej wiedzy o zamiarach przeciwnika, chwilowo nie wydano żadnych dyspozycji. Gdy o godz. 5.00 Australijczycy wylądowali w rejonie Ari Burnu, informacje o tym przekazano dowódcy 9. DP płk. Samiemu. Chwilę później linia telefoniczna łącząca Gaba Tepe z Ari Burnu została przerwana, dlatego nie wiedział, jak duże siły znalazły się w tym miejscu. Sądził, że desant w tak niekorzystnym terenie stanowi jedynie dywersję. Dlatego skupił się na wydarzeniach rozgrywających się na południu, gdzie reszta jego dywizji odpierała inwazję 29. DP. Nie mogąc koordynować walki na dwóch oddalonych od siebie obszarach, przekazał faktyczne dowodzenie w północnym sektorze płk. Kemalowi.
Dowódca 19. DP postawił swoje oddziały w stan gotowości natychmiast po otrzymaniu pierwszych meldunków o inwazji. Około godz. 7.00, nie mając zarówno ze sztabu III KA, jak i 5. Armii żadnych informacji, osobiście udał się w rejon walk, rozkazując, by jego śladem ruszył 57. pp. Przybył na Chunuk Bair (Conkbayırı) ok. godz. 9.40. Choć z tego miejsca nie mógł dostrzec Ari Burnu, widział armadę kilkudziesięciu transportowców oraz okrętów wojennych, a także grupy Australijczyków wspinających się na okoliczne wzniesienia. To go przekonało, że ma do czynienia nie z demonstracją, ale inwazją w pełnej skali.
Wkrótce na Chunuk Bair przybył 57. pp. Żołnierze, wyczerpani forsownym marszem, otrzymali 10 minut na wypoczynek. Sam zaś wraz z kilkoma oficerami sztabu ruszył na Battleship Hill. Na miejscu natknął się na kilkudziesięciu uciekających żołnierzy. Gdy zapytał, dlaczego się wycofują, usłyszał, że skończyła im się amunicja. Odpowiedział, że wciąż mają bagnety. Rozkazał je założyć na karabiny i położyć się, udając, że zamierzają otworzyć ogień. Wkrótce do tego miejsca dotarło kilkudziesięciu Australijczyków. Widząc obrońców gotowych do walki, zatrzymali się, szukając osłony.
Sam Kemal po wojnie pisał, że tym fortelem zyskał cenne minuty, pozwalające jego oddziałom obsadzić Battleship Hill. W rzeczywistości w tej ocenie więcej jest budowania legendy Kemala niż obiektywnej oceny. Trudno nawet rozstrzygnąć, czy taka wymiana zdań w ogóle miała miejsce. W tym czasie za Kemalem koncentrowały się dwa pełne bataliony, gdy tymczasem w pobliżu Battleship Hill znajdowało się nie więcej jak kilkudziesięciu Australijczyków. W tym okresie nie mogło być już mowy o opanowaniu przez nich tego kluczowego punktu. Tę szansę bezpowrotnie zmarnowano kilka godzin wcześniej, gdy 2. BP zamiast na północ skierowano na Plateau 400.
Gdy 57. pp zakończył koncentrację, płk Kemal natychmiast rzucił go do ataku. Uderzenie osmańskie zaskoczyło Australijczyków, zmuszając ich do pospiesznego wycofania się z Baby 700 na niewielkie przewężenie zwane The Nek. Gdyby utracono także tę pozycję, zagrożone zostałoby całe ugrupowanie korpusu. Tym razem jednak trudny teren sprzyjał żołnierzom z dominiów, a ogień karabinów maszynowych zmasakrował nacierających. Tego dnia także wojska osmańskie miały problemy z efektywną kontrolą walki. Jeden z batalionów 57. pp wysunął się zbyt daleko, docierając aż do Fisherman’s Hut. Tutaj dostał się w krzyżowy ogień z okolicznych wzniesień i został niemal unicestwiony.
Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Pawła Korzeniowskiego „Gallipoli 1915–1916” bezpośrednio pod tym linkiem!
W tym czasie płk Kemal wysłał rozkazy do pozostałych pułków swojej dywizji, kierując 77. pp na lewą flankę 27. pp, zaś 72. pp wysyłając na Kocadere. Sam, aby lepiej koordynować przebieg walki, udał się na Scrubby Knoll (Kemalyeri) na Trzecim Grzbiecie. Jednocześnie uzgadniał z płk. Şefıkiem plan skoordynowanego natarcia. Wymiana meldunków odbywała się przez gońców, a 72. oraz 77. pp potrzebowały kilka godzin na dotarcie na pozycje wyjściowe, Brytyjczycy zyskali czas na przynajmniej częściowe naprawienie błędów popełnionych rankiem.
Gdy ostatnie elementy 2. BP kończyły rozładunek, na brzeg zaczęła schodzić 1. BP. W tym momencie pierwotny harmonogram stał się całkowicie nieaktualny, a transport brygady odbywał się w kompletnym chaosie. Już ok. godz. 7.25 na brzegu znalazł się płk H. MacLaurin, a pół godziny później na plażę dotarł cały 1. AIF oraz połowa 3. AIF. Reszta batalionu potrzebowała aż dwóch godzin na zejście na brzeg, a 2. AIF oraz 4. AIF zakończyły rozładunek dopiero przed godz. 13.00.
Generał Bridges początkowo zamierzał zatrzymać 1. BP w rezerwie i wykorzystać ją zależnie od rozwoju wydarzeń. Jego plany pokrzyżował wszechobecny chaos. Zanim dowódca dywizji dotarł na brzeg, większość brygady wykorzystano do łatania luk w ugrupowaniu dywizji. Gdy dotarła do niego informacja o utracie Baby 700, nie miał żadnych rezerw, którymi mógłby wzmocnić północną flankę. Udało się tam skierować jedynie kilka zebranych naprędce kompanii. Ich przybycie pozwoliło odzyskać Baby 700, ale nie mogło być mowy o kontynuowaniu natarcia w kierunku pozostałych szczytów.
Tymczasem dowódca korpusu był coraz bardziej zaniepokojony przebiegiem operacji. Aby wzmocnić północną flankę i wznowić natarcie na Sarı Bayır przed godz. 11.00, przydzielił gen. Bridgesowi Nowozelandzką Brygadę Piechoty. Zaraz po wylądowaniu poszczególne bataliony, a czasem pojedyncze kompanie, wysyłano w kierunku północnych wzniesień. W trudnym terenie, pod ostrzałem strzelców wyborowych, niedoświadczeni żołnierze gubili drogę, wielu z nich odłączało się od macierzystych oddziałów, a poszczególne kompanie i bataliony często błądziły przez wiele godzin, szukając miejsca przeznaczenia. Nie lepiej sytuacja wyglądała na samej plaży, na której gwałtownie przybywało rannych oraz maruderów, którzy z różnych względów odłączyli się od swoich oddziałów i teraz nie wiedzieli, co mają robić. Część z nich pomagała rozładowywać zaopatrzenie, innych wykorzystano do dostarczenia na front wody i amunicji, reszta błąkała się po plaży, pogłębiając tylko panujący chaos. W takich warunkach rozładunek Nowozelandczyków był niemal niemożliwy. Do godz. 16.30 na brzeg przetransportowano jedynie trzy bataliony, czwarty aż do zmroku pozostał na transportowcach.
Powyższe trudności w połączeniu z błędami popełnionymi przez dowódców brytyjskich pozwoliły przeciwnikowi przejąć inicjatywę. Około południa wojska osmańskie zakończyły przygotowania do skoordynowanego natarcia. Między 12.30 a 13.00 jako pierwsi zaatakowali żołnierze płk. Şefıka. Dwa bataliony ruszyły w dół Trzeciego Grzbietu, kierując się na Lone Pine. Trzeci, od rana zaangażowany w walki, pozostał na pozycjach, osłaniając ogniem kolegów. Wkrótce 57. pp ruszył do ponownego uderzenia. Tym razem w ataku wzięły udział wszystkie trzy bataliony mjr. Avniego.
Natarcie zachwiało alianckimi liniami. Baby 700 ponownie znalazło się w osmańskich rękach. Na południu żołnierze 27. pp dotarli do Lone Pine, zagrażając pozycjom Australijczyków w tym rejonie. Atakujący dysponowali jednak zbyt skromnymi siłami, by wykorzystać powodzenie. Pamiętać należy, że pięć batalionów atakowało co najmniej dwanaście batalionów ANZAC. Około godz. 13.30 na Russel’s Top przybyły pierwsze nowozelandzkie kompanie. Dzięki ich pomocy kolejny już raz odzyskano Baby 700, ale sytuacja wciąż pozostawała trudna, tym bardziej że nikt nie kontrolował przebiegu walki w tym kluczowym sektorze. W tym czasie dowódcy 2. oraz 3. BP przebywali na Plateau 400, zaś płk MacLaurin był na plaży. Żaden z wyższych oficerów nie wykazywał większej inicjatywy, zdając się nie rozumieć, gdzie leży klucz do powodzenia operacji. Tylko postawa młodszych oficerów i poświęcenie żołnierzy pozwalały niemal nadludzkim wysiłkiem odrzucać ataki osmańskie.
Około godz. 15.30 na pole walki dotarł 77. pp ppłk. Saipa. Jego przybycie pozwoliło wykonać kolejny atak. 27. pp w zaciętej walce zdobył Pine Ridge zajmowany przez 6. AIF. Tylko nielicznym obrońcom udało się wycofać na Bolton’s Ridge. W tym momencie chaos i panika wkradły się w szeregi oddziałów osmańskich. 77. pp otrzymał rozkaz obsadzenia lewego skrzydła 27. pp. Jednak dowódca pułku, słabo orientujący się w terenie, skierował swoich ludzi w złe miejsce i jego oddziały znalazły się pomiędzy 27. pp oraz 57. pp. Gdy żołnierze schodzili z Trzeciego Grzbietu, spadły na nich ciężkie pociski okrętów brytyjskich. Był to tego dnia jeden z niewielu przypadków, kiedy ich ogień okazał się skuteczny. Wkrótce dostali się także pod ogień karabinów maszynowych rozmieszczonych na Drugim Grzbiecie. Spanikowani żołnierze otworzyli chaotyczny ogień we wszystkich kierunkach, w tym także w stronę swoich kolegów. Część w bezładzie wycofała się z pola walki, inni schowali w rozpadlinach i zagłębieniach terenu, nie biorąc więcej udziału w walkach. Pułk uległ całkowitej dezorganizacji i został wycofany z frontu.
Także na północy nie słabł nacisk osmański. Około godz. 16.30 w rejon walk przybył długo oczekiwany 72. pp mjr. Münira. Główne siły pułku rozlokowano w rejonie Kocadere, zaś III batalion wysłano na Battleship Hill, wzmacniając nim 57. pp. Posiłki pozwoliły nie tylko ostatecznie wyrzucić Australijczyków z Baby 700, ale także zdobyć The Nek. Atakujący dotarli aż do zboczy Walker’s Ridge oraz opanowali skraj Monash Valley, spychając obrońców na niewielkie wzniesienie nazwane Pope’s Hill. Pomimo powodzenia żołnierze mjr. Avniego tym razem nie kontynuowali natarcia. Spodziewając się kolejnego kontrataku „Anglików”, przystąpili do umacniania się na zdobytych rubieżach, eliminując w międzyczasie izolowane grupki Australijczyków, które znalazły się na ich tyłach.
Utrata Baby 700 wywołała duże zaniepokojenie w dowództwie 1. DP. Obawiano się przełamania frontu północnego i rozważano nawet ewakuację korpusu. Około godz. 18.00 wylądował 16. AIF, po czym natychmiast skierowano go do Monash Valley na „Pope’s Hill”. Utrata także tej pozycji spowodowałaby przepołowienie północnego odcinka i oznaczałaby konieczność ewakuacji. Na szczęście również przeciwnik znajdował się u kresu wytrzymałości. Straty 27. oraz 57. pp, na których przez cały dzień spoczywał główny ciężar walki, wyniosły ok. 60%. Żołnierze byli wyczerpani, kończyła się im także amunicja.
O zmroku walki powoli wygasały, a obie strony przystąpiły do umacniania się na zajętych rubieżach. Wieczór nie przyniósł walczącym wytchnienia. Krótko po zachodzie słońca zaczął padać deszcz. Choć nie był intensywny, to przyniósł ze sobą znaczne ochłodzenie. Leżące wokół ciała martwych kolegów tylko pogłębiały uczucie przygnębienia. Fatalny nastrój udzielał się nie tylko żołnierzom, ale i dowódcom. Generałowie Bridges oraz Godley spodziewali się, że przeciwnik rankiem wznowi działania zaczepne. Tymczasem większość sił zaangażowano już w walki. Na transportowcach przebywały jedynie trzy bataliony 4. BP oraz połowa batalionu „Wellington”. Wciąż oprócz 12 dział 21. BAG nie wyładowano artylerii, a doświadczenia z tego dnia pokazywały, że wsparcie okrętów okazało się mało skuteczne. W zaistniałej sytuacji za najlepsze rozwiązanie uznali jak najszybszą ewakuację. Dlatego ok. godz. 21.15 wysłali wiadomość do gen. Birdwooda, aby jak najszybciej zszedł na brzeg, by przedyskutować dalsze działania.
Dowódca korpusu przyjął powyższy meldunek z zaskoczeniem. Około godz. 22.00 przybył na brzeg, by osobiście się przekonać, jak wygląda sytuacja. Choć nie podzielał obaw swoich podwładnych, przekazał je gen. Hamiltonowi. Gdy ok. północy po sporych perypetiach wiadomość w końcu dotarła na HMS Queen Elizabeth, głównodowodzący MEF spał. Obudzony, w koszuli nocnej, udał się na spotkanie z gen. Braithwaite’em oraz oficerami marynarki. Wiadomość od gen. Birdwooda wywołała konsternację wśród zebranych. Uznano jednak, że przeprowadzenie ewakuacji w istniejących warunkach narazi korpus na gigantyczne straty, a być może doprowadzi do jego zagłady. Generał Hamilton polecił zatem gen. Birdwoodowi umocnić się na zajmowanych pozycjach i czekać na nadejście z południa 29. DP. Na końcu radził żołnierzom z dominiów „kopać, kopać, kopać, aż będą bezpieczni”.
Lądowanie w rejonie Gaba Tepe zakończyło się połowicznym sukcesem. Do wieczora zdołano wysadzić na brzeg cztery brygady piechoty oraz dwie baterie artylerii górskiej, razem ok. 16 tys. ludzi. Nie opanowano jednak dominujących nad okolicą wzniesień. Wynikało to z problemów zarówno w skali taktycznej, jak i operacyjnej. Już w momencie lądowania sił osłony doszło do zamieszania i chaosu, które z czasem uległy pogłębieniu. Dużą rolę odegrał także brak doświadczenia żołnierzy z dominiów. Ale najpoważniejszy wpływ na ostateczny wynik miały błędy popełnione przez dowódców brytyjskich, w tym przede wszystkim skierowanie rankiem 2. BP nie na północ, ale na południe. Wobec słabości obrońców istniała wówczas tak naprawdę jedyna szansa na szybkie opanowanie Sarı Bayır. Gdy na miejsce przybyły pierwsze elementy 19. DP, szansa na to została bezpowrotnie stracona.
W ciężkich walkach obie strony poniosły duże straty. Wieczorem gen. Birdwood ocenił je na ok. 2 tys. ludzi, ale niemal na pewno mogły one dochodzić do 3 tys. żołnierzy. Szacuje się, że wojska osmańskie w tym sektorze straciły ok. 2 tys. ludzi z ok. 8 tys. zaangażowanych w walki. Może to zaskakiwać, ale pomimo przedstawionych powyżej trudności lądowanie w rejonie Gaba Tepe spełniło oczekiwania gen. Hamiltona. ANZAC związał osmańskie rezerwy w środkowej części półwyspu. Wszystko zależało teraz od tego, czy 29. DP wykona najważniejsze zadanie i otworzy drogę na płaskowyż Kilitbahir.