Home Guard oczami Polaków: „stateczni obywatele o siwych wąsach i wydatnych brzuszkach”
Zobacz też: Na straży szkockich owiec. I Korpus Polski w 1940 roku
Większość Polaków wysiadających na brytyjskim brzegu w czerwcu 1940 roku miała już za sobą pewne doświadczenie bojowe. Dzięki temu mogli oni w rzeczowy sposób oceniać angielskie przygotowania obronne. Niektóre poczynania wyspiarzy spotykały się z ich aprobatą, inne śmieszyły. Na szczęście dla potomnych, polscy żołnierze pozostawili po sobie pisemne relacje z tamtych czasów. Część wspomnień zawiera informacje o Home Guard (HG) – ochotniczej formacji w brytyjskiej armii, której zadanie polegało na wspomaganiu obronności kraju w okresie wojny.
Wojna oczami miejscowych
Do kontaktów pomiędzy Polakami a ludnością cywilną dochodziło najczęściej w Szkocji, gdzie wspólnie z HG odpowiadali oni za obronę części wybrzeża. Szybko wyszło na jaw, że miejscowi mają nikłe pojęcie o wojnie:
Służbę obserwacyjną pełnili również miejscowi obywatele z obrony terytorialnej. Obowiązki swoje spełniali bardzo sumiennie, ale mieli bardzo spaczone pojęcie o nowoczesnej wojnie, a szczególnie o wojnie z Niemcami. (...) byli święcie przekonani, że intruzi sami będą musieli opuścić niegościnną Szkocję, gdyż obywatele nie wpuszczą ich na kwatery, a zima jest sroga, nie sprzedadzą im żywności ani żadnych innych produktów, paliwo jest racjonowane, więc cóż będą mogli zrobić?.
Obserwacja Maja nie była odosobniona. W podobnym tonie wypowiada się Janusz Meissner:
Niech nawet wylądują – tłumaczył mi właściciel sklepu z nabiałem, gdzie kupowałem mleko. – Nawet niech tu przyjdą pokonawszy uprzednio nasz Home Guard. I cóż z tego? Nikt z nas – może pan być pewien! – nikt z nas nie sprzeda im nic do jedzenia i będą musieli wrócić, skąd przyszli!.
Równie ciekawą opowieść – mówiącą wiele o mentalności ówczesnych Brytyjczyków – zapisał w swej książce Felicjan Majorkiewicz:
To opowiadanie nasuwało mi wspomnienie z rozmowy z moją sześćdziesięcioletnią gospodynią. Gdyby przyszli Niemcy – mówiła – wówczas Szkoci zamknęliby wszystkie sklepy. „Wtedy Niemcy nic od nas by nie otrzymaliby, i w rezultacie zostaliby zmuszeni do opuszczenia wyspy”. Na moja uwagę, że oni nie będą prosili, lecz sami wezmą, usłyszałem, że Polacy we wszystkim przesadzają. „Jak Niemcy sami mogą wziąć skoro do tego nie mają prawa”.
Nastawienie Brytyjczyków do wojny nie było więc zbyt realistyczne. Naród ten przez setki lat nie padł ofiarą inwazji z zewnątrz, a zatem jego wyobrażenia na ten temat odbiegały od rzeczywistości. Nic dziwnego, że Polacy dosyć sceptycznie podchodzili do oddziałów Home Guard, służących i ćwiczących obok nich.
Home Guard: osobliwa formacja
Dla polskich żołnierzy, nierzadko mających za sobą udział już w dwóch kampaniach, członkowie Home Guard musieli wyglądać raczej niecodziennie. Polacy nie mieli okazji oglądać początków tej formacji, jednak to co zobaczyli, pozwala na wysnucie pewnych wniosków co do tego jak wyglądały jej narodziny.
Przeczytaj również:
Marian Walentynowicz w swej pracy zawarł jeden z najciekawszych opisów Home Guard dostępnych w polskiej literaturze wspomnieniowej:
Home Guard – dobrowolna organizacja utworzona na czas wojny – to instytucja wzruszająca i trochę zabawna. (…) Należą do niej ludzie starsi, którzy już w wojsku nie mają co robić. (…) Są bardzo przejęci swoją rolą, prawdopodobnie bardzo ofiarni i dokładni w wypełnianiu przyjętych na siebie obowiązków, a jednocześnie ich ćwiczenia robią wrażenie zabawy w wojnę, w której biorą udział mocno starsi, brodaci i wąsaci panowie. (…) Biorą oni udział w naszych ćwiczeniach, a wtedy można być pewnym, że w sterczącym na polu stogu siana czai się jakiś gwardzista, a ten przy drodze niespodziewany, więdnący i gęsty krzak – to znów inny Indianin z rodziny Anglików. (…) Z przejęciem i świadomością swojej ważnej roli, którą odgrywają w obronie Anglii, prowadzą na serio zabawę w dzikiego luda.
Mniej optymistyczny, acz równie humorystyczny obraz brytyjskiej formacji posiłkowej pozostawił po sobie wspomniany już Janusz Meissner:
Pomijam już fakt (…) że do walki ze spadochroniarzami niemieckimi przeznaczono „Home Guard”, złożony z kilku batalionów statecznych obywateli o siwych wąsach i wydatnych brzuszkach, którzy bawili się w skautów, czaili się w opłotkach i maskowali swoją obecność w „terenie” zakładając kępki trawy na stalowe hełmy; że na skrzyżowania dróg wytaszczono z muzeów starożytne działa, z których w ogóle nie można było (i nie było czym) strzelać itd.
Zarówno Meissner jak i Walentynowicz opisywali coś, co sami widzieli i czego byli świadkami, jednak ich relacje nie oddają do końca charakteru HG. Owszem, w jej szeregach trafiali się panowie z brzuszkiem i z wąsem, a do zimy przełomu lat 1940/41 nie prowadzono praktycznie żadnych zorganizowanych szkoleń dla tej formacji. Brytyjczycy, nie mając czasu na stworzenie jednostek przypominających armię regularną, stawiali na zapał i pomysłowość ochotników, co przynosiło dosyć zróżnicowane efekty. Z tego powodu Home Guard w roku 1940 zrzeszała zarówno emerytowanych pułkowników z doświadczeniem kolonialnym i wyciągniętych zza biurek dziarskich urzędników, jak również nastolatków oraz mężczyzn z tzw. zawodów ważnych dla wysiłku wojennego, którzy nie podlegali poborowi, ale chcieli przysłużyć się ojczyźnie w bardziej aktywny sposób.
Polecamy e-book: „Polowanie na stalowe słonie. Karabiny przeciwpancerne 1917 – 1945”
Polskie kontakty z Home Guard
Polacy mieli okazje do spotkań z członkami HG nie tylko w Szkocji, ale w całej Wielkiej Brytanii. Nie zawsze były to sympatyczne okoliczności. Polscy piloci, walczący nad południowo-wschodnią Anglią, trafiali najczęściej na ochotników z Home Guard przy okazji przymusowych lądowań lub skoków ze spadochronem. Z reguły spotkania takie kończyły się pozytywnie (co opisali np. Urbanowicz, Król czy Schiele), jednak zdarzały się incydenty, co przedstawiono choćby w znanym filmie „Bitwa o Anglię”. Niestety, w literaturze zagranicznej opisany jest też jeden wypadek zabicia polskiego lotnika przez nadgorliwych Brytyjczyków.
Drugą grupą mającą częste kontakty z gwardzistami byli polscy Cichociemni, przeprowadzający ćwiczebne ataki na strzeżone przez Home Guard obiekty. Obrońcy traktowali napastników całkiem poważnie, nie powstrzymując się nawet przed otwarciem ognia do „sabotażystów”. Działania te wydają się jednak całkowicie usprawiedliwione, gdyż bardzo często nie ostrzegano wart przed planowanym aktem „sabotażu”, by całe ćwiczenia uczynić bardziej realistycznymi. Jeden z Cichociemnych, Tomasz Kostuch, na pewno zapamiętał spotkania z HG na długie lata:
Otrzymuję zadanie – wysadzić niewielki most kolejowy na rzece, chroniony przez posterunek Home Guard – Obrony Terytorialnej. (…) Tuż bowiem za pierwszym zakrętem wpadam twarzą w twarz na trzyosobowy patron Obrony Terytorialnej. Mój roboczy kombinezon farmerski nie wzbudza widać zaufania, bo słyszę – Hands up! – Ręce do góry! Zanim jednak zdążyli zszarpnąć z ramion karabiny, dałem szaleńczego susa w krzaki i pognałem przed siebie, nie bacząc na cienkie witki, tnące mi twarz do krwi. Za mną tupot nóg, krzyki i strzały. Szum pocisków bijących w listowie.
Polski akcent
Najmniej znanym elementem wspólnej historii Polaków w Wielkiej Brytanii i Home Guard jest zagadnienie aktywnej służby naszych rodaków w tej formacji. Z prawnego punktu widzenia, stało się to możliwe w 1941 roku, kiedy to dopuszczono do służby w HG obywateli państw współwalczących. Na przełomie sierpnia i września 1942 roku podjęto próbę zorganizowania polskiego oddziału Home Guard, złożonego z urzędników zatrudnionych w różnych ministerstwach, ale pomysł ten nigdy nie został zrealizowany.
Polecamy także:
Wspomnienia Stanisława Darskiego pokazują jednak, że służba Polaków Home w Guard – choć nie w specjalnie dla nich powołanych jednostkach – miała miejsce w rzeczywistości:
Natychmiast gdy przenieśliśmy się w 1941 r. na przedmieście zwane Northwood, zgłosiłem się do tamtejszej Home Guard. Po pewnym czasie, który widocznie był potrzebny władzom brytyjskim do stwierdzenia, iż nie ma wątpliwości co do mej lojalności (...), przyjęty zostałem do pomocniczej służby wojskowej 13 batalionu V kompanii Middlese Regiment jako normalny żołnierz. Byłem na około 120 członków kompanii jedynym cudzoziemcem. (...) Nie była to zabawa, jak niektórzy próbują przedstawiać Home Guard. Mundur, buty, broń, amunicję miałem stale w domu, dwukrotnie w tygodniu szedłem na ćwiczenia, służbę dzienną lub nocną.
Wpis ten wymaga niewielkiego doprecyzowania. „Middlese Regiment” to w rzeczywistości Middlesex Regiment. Bataliony HG nigdy nie były włączone do struktur regularnych pułków. Miały natomiast przywilej noszenia na nakryciach głowy oznaczeń oddziałów tradycyjnie formowanych na danym terytorium. Darski nosił zapewne na ramieniu naszywki „MX 13”, a siedziba jego batalionu znajdowała się w Ruislip. Przykład Darskiego dowodzi istnienia luki w polskiej historiografii, dotyczącej polskich ochotników w HG, broniących Wielkiej Brytanii. Temat ten do tej pory nie został w Polsce poważnie omówiony i wciąż czeka na rzetelne opracowanie.
Niezbadane zagadnienie
Przedstawione w niniejszym artykule fragmenty wspomnień w żadnej mierze nie wyczerpują bogactwa informacji o Home Guard, zawartych w swoich relacjach przez Polaków żyjących i walczących w Wielkiej Brytanii. Jest to jedynie sygnał, mający wskazać ścieżkę dla polskiej historiografii, która powinna być, w moim odczuciu, jak najszybciej wypełniona w merytoryczny sposób. Opowieść o Polakach służących nie tylko obok, ale także w składzie Home Guard, byłaby ważnym uzupełnieniem historii polskiego wysiłku zbrojnego w czasie II wojny światowej.
Bibliografia:
- Źródła:
- Archiwum Instytutu Hoovera, 800/42/0/-/293, Folder 17 Home Guards, Volunteers for, k. 000407.
- Darski Stanisław, W służbie żeglugi, Wydawnictwo Morskie, Gdańsk 1978.
- Kostuch Tomasz, Podwójna pętla. Wspomnienia cichociemnego, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, Warszawa 1988.
- Król Wacław, Walczyłem pod niebem Londynu, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1982.
- Maj Julian, Na drogach do piekieł przez kraje, morza i Monte Cassino, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1973.
- Majorkiewicz Felicjan, Lata chmurne, lata durne, Pax, Warszawa 1983.
- Meissner Janusz, Wyspa ostatniej nadziei, Czytelnik, Warszawa 1947.
- Schiele Tadeusz, Spitfire. Wspomnienia lotnika-myśliwca, Śląsk, Katowice 1957.
- Urbanowicz Witold, Świt zwycięstwa, Znak, Kraków 1971.
- Walentynowicz Marian, Wojna bez patosu. Z notatnika i szkicownika korespondenta wojennego, Pax, Warszawa 1969.
- Opracowania:
- Graves Charles, The Home Guard of Great Britain, Hutchinson & Co, London 1943.
- Hylton Stuart, Careless Talk. The Hidden History of the Home Front 1939-45, The History Press, Stroud 2010.
Redakcja: Michał Woś