Hitler i jego wojna na wyniszczenie

opublikowano: 2021-12-17, 17:15
wszelkie prawa zastrzeżone
Niemcy planowały wojnę, jakiej świat nie widział. Obmyślano największą inwazję w dziejach, mającą zarazem doprowadzić do niewyobrażalnych zniszczeń na podbitych terenach. Zaledwie kilka dni przed atakiem dowódcy SS spotkali się na zamku Wewelsburg; Heinrich Himmler oświadczył wówczas, że na terytoriach, które miały znaleźć się pod okupacją, zginie „trzydzieści milionów ludzi”.
reklama

Ten tekst jest fragmentem książki Laurence’a Reesa „Starcie tyranów. Hitler i Stalin – sojusznicy i wrogowie”.

Odrażająca wizja została jasno sformułowana, naziści jednak nie ustalili, jakimi środkami mają się posłużyć, by ją zrealizować. Nigdy nie uporali się z tym problemem i między innymi właśnie dlatego przegrali wojnę. Dowiadujemy się tu istotnych rzeczy na temat metod rządzenia stosowanych przez Hitlera – bez wątpienia różniły się one od tych, które wykorzystywał Stalin.

Operacja „Barbarossa” – nazwana na cześć Fryderyka Barbarossy, cesarza, który w XII wieku przewodził krucjacie – wymagała rozstrzygnięcia najróżniejszych kwestii. Jak daleko w głąb sowieckiego terytorium powinni się zapuścić Niemcy? Jakimi rezerwami dysponowali Sowieci? I przede wszystkim, jak prędko da się wygrać – szybkie zwycięstwo od samego początku było celem operacji. Hitler nie znał odpowiedzi na te pytania. Jego adiutant major Engel twierdził, że dyktator nie miał pewności co do „siły Rosjan”, gdy w grudniu 1940 roku wydał dyrektywę do przygotowania ataku.

Niemiecki PzKpfw IV zakopany w śniegu, grudzień 1941 roku (Bundesarchiv, Bild 101I-215-0354-14 / Gebauer / CC-BY-SA 3.0)

Hitler nie zamierzał jednak pozwolić, by brak odpowiednich informacji uniemożliwił mu próbę spełnienia szumnych marzeń. W styczniu 1941 roku, przedstawiając swym generałom cele kampanii, mówił, że gdy Armia Czerwona zostanie otoczona i rozbita, Niemcy powinni zająć najważniejsze ośrodki przemysłowe, w tym Baku, centrum produkcji sowieckiej ropy. Przypominał, że „gigantyczna Rosja dysponuje nieprzebranymi bogactwami w postaci surowców”. Łatwo zrozumieć, dlaczego chciał zająć te terytoria. Ale jak sobie to wyobrażał w praktyce? Przykładowo, Baku leżało ponad trzy i pół tysiąca kilometrów od Berlina. Dwudziestego lutego generał Georg Thomas, szef Urzędu Gospodarki Wojennej i Uzbrojenia przedstawił raport, w którym wyjaśniał, jak ważne jest „przejęcie infrastruktury naftowej Kaukazu w nietkniętym stanie”. Jego spostrzeżenia przypominały o niewygodnym problemie.

Nie ulegało wątpliwości, że Niemcy szykowały się do ataku na ZSRR, bo chciały zdobyć surowce – głównie ropę – których same nie miały. Władze uchylały się jednak od odpowiedzi na zasadnicze pytanie: czy mają odpowiednio dużo surowców, by inwazja pozwoliła osiągnąć zakładany cel? Mówiąc prościej, czy marzenia nie były zbyt ambitne i nierealistyczne? Hitler nigdy nie przyznał, że plany operacji „Barbarossa” mają pewną ukrytą, fatalną wadę. Domagał się szybkiej wojny, bo pragnął zagarnąć ziemię i surowce. Tyle że najbardziej upragniony z nich – ropa naftowa – znajdował się nieprawdopodobnie daleko.

reklama

Dwudziestego szóstego lutego Thomas spotkał się z marszałkiem Hermannem Göringiem. Ten przyznał, że „trzeba zająć Baku i zapewnić sobie dostęp do tamtejszej ropy”, po czym stwierdził lekceważąco, że „podziela opinię Führera”, według której „bolszewickie państwo upadnie, gdy tylko niemieckie wojska wkroczą na jego terytorium”. Nie był to strategiczny plan – raczej deklaracja wiary. Wobec tej niefrasobliwości nie zaskakuje, że późniejsze raporty Thomasa, w których wskazywano na jeszcze poważniejsze problemy, prawdopodobnie nie trafiły na biurko Hitlera. Świta wodza wiedziała, że nie ma sensu mu ich pokazywać.

Hitler po prostu nie akceptował żadnych krytycznych uwag na temat operacji „Barbarossa”, o czym przekonał się choćby feldmarszałek von Bock. Podczas rozmowy z Führerem 1 lutego 1941 roku zapewniał on, że „Niemcy pokonają Rosjan, jeśli ci staną do walki”, nie miał jednak pewności, czy uda się ich zmusić do kapitulacji. Jak więc doprowadzić do zwycięstwa, skoro wiadomo, że okupacja całego kraju jest niemożliwa? Hitler zbył te wątpliwości. Oznajmił, że jeśli Sowieci nie złożą broni po utracie Ukrainy, Leningradu i Moskwy, „będziemy musieli ciągnąć wojnę”. Bock pisał w dzienniku, że Führer „stanowczo odrzucił wszelkie sugestie, wedle których powinniśmy porzucić plany – choć wcale z sugestiami takimi nie wystąpiłem. […] Będę walczył – oznajmił. – Jestem przekonany, że nasze pociski spadną na nich niczym burza gradowa”. Bock zrezygnował z dalszych pytań. Pamiętał, że rozmawia z człowiekiem, który niespełna rok wcześniej dokonał triumfalnego podboju Europy Zachodniej. Przy innej okazji Bock pisał zresztą w swym dzienniku, że Hitler „wyraźnie widzi jasne i ciemne strony sytuacji, lecz podchodzi do nich ze spokojem”.

Obergruppenführersaal na zamku Wewelsburg (aut. Sunnydog)

Dyktator dał wyraz swemu optymizmowi również podczas narady z dowódcami zorganizowanej 9 stycznia w Berghofie, jego górskiej rezydencji w Berchtesgaden. Raz jeszcze stwierdził, że Brytyjczycy kontynuują wojnę, ponieważ liczą na wsparcie ze strony Związku Radzieckiego i Ameryki. „Nie wchodziło w grę”, by sami z siebie zdołali przeprowadzić lądowanie na kontynencie europejskim. Kiedy Związek Radziecki zostanie zniszczony, a Japończycy rzucą wyzwanie Ameryce i wciągną ją w wojnę na Dalekim Wschodzie, Wielka Brytania będzie musiała zawrzeć rozejm, gdyż w przeciwnym razie straci swoje imperium. Hitler wyraził również opinię na temat Stalina. Nazwał go „bardzo mądrym człowiekiem”, bo radziecki dyktator „unikał jawnej konfrontacji z Niemcami”, a zamiast tego „sprawia nam coraz większe kłopoty”. Między innymi właśnie dlatego Rosję należało „zmiażdżyć”. Słowem, Hitler ponownie próbował wmawiać swym dowódcom, że atak na Związek Radziecki to kwestia praktycznej konieczności, a nie ideologii.

reklama

Dziesięć dni później, 19 stycznia, spotkał się z Mussolinim. Nie zdradził mu swych planów dotyczących inwazji na ZSRR, mimo to włoski przywódca odnotował jego „antyrosyjską postawę” oraz nieprzychylne nastawienie do pomysłu lądowania w Wielkiej Brytanii. „Kwestia desantu [w Anglii – J.D.] już nie istnieje”, pisał hrabia Ciano, gdy Mussolini streścił mu swą rozmowę z Hitlerem. Włoski minister spraw zagranicznych zauważył też, że Ribbentrop z jakiegoś powodu nie wykazywał się swą typową „fanfaronadą”. Gdy Ciano spytał go, jak długo jego zdaniem będzie trwała wojna, usłyszał, że na pewno nie skończy się przed 1942 rokiem. Prawdopodobnie Ribbentrop wciąż czuł się przybity z powodu klęski jego wielkiego planu, by skłonić Związek Radziecki do przystąpienia do paktu trójstronnego.

Wiarę Hitlera w sukces podzielało wielu jego doradców wojskowych. Generał Jodl, szef Sztabu Dowodzenia Wehrmachtu, wypowiedział pamiętne słowa: „Kolos rosyjski okaże się świńskim pęcherzem – wystarczy ukłuć, a pęknie”. Ostateczne plany inwazji, uwzględniające zarówno uwagi Hitlera, jak i jego strategów, były pełne przesadnego optymizmu. Ustalono, że główne siły należy rzucić na linię Smoleńsk – Wiaźma – Moskwa. Druga grupa armii ruszyłaby na północ w stronę państw bałtyckich i Leningradu, trzecia zaś uderzyłaby na Ukrainę i Kijów. Hitler znów podkreślił, że głównym celem operacji jest zniszczenie sowieckich sił zbrojnych i zajęcie Leningradu oraz terytoriów nad Bałtykiem. Moskwa była „kompletnie nieistotna”. Ta ostatnia kwestia wywołała pewne kontrowersje. Niektórzy wysoko postawieni dowódcy, na przykład Brauchitsch, nie zgadzali się z Hitlerem i chcieli uderzyć na sowiecką stolicę, by zniszczyć centrum administracyjne i główny ośrodek dowodzenia. Bock, który miał stanąć na czele Grupy Armii „Środek”, odnotował w swym dzienniku pewien „niezwykle interesujący” artykuł ze szwajcarskiej gazety. Analizowano w nim znaczenie upadku Paryża podczas kampanii francuskiej. Generał zacytował następujący fragment: „Straciwszy Paryż, Francja stała się niczym korpus bez głowy. Wojna była wówczas przegrana!”. Wielu niemieckich dowódców uważało, że scenariusz ten powtórzy się, jeśli zdołają zająć Moskwę.

reklama

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Laurence’a Reesa „Starcie tyranów. Hitler i Stalin – sojusznicy i wrogowie” bezpośrednio pod tym linkiem!

Laurence Rees
„Starcie tyranów. Hitler i Stalin – sojusznicy i wrogowie”
cena:
59,90 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Wielka Litera
Tłumaczenie:
Jan Dzierzgowski
Rok wydania:
2021
Okładka:
twarda
Liczba stron:
360
Format:
150 x 228 [mm]
ISBN:
978-83-803-2693-4
EAN:
9788380326934

Ten tekst jest fragmentem książki Laurence’a Reesa „Starcie tyranów. Hitler i Stalin – sojusznicy i wrogowie”.

Historycy nadal się spierają, czy naziści powinni byli od początku skupić się na zdobyciu stolicy Związku Radzieckiego czy też rację miał Hitler i należało zacząć od przechwycenia surowców. Prawdopodobnie należy skłonić się ku drugiemu z tych rozwiązań. Nie jest przypadkiem, że wielu generałów, którzy opowiadali się za opcją moskiewską i chcieli zastosować strategię przyjętą ongiś przez Napoleona, miało za sobą doświadczenie pracy w sztabie podczas pierwszej wojny światowej. Zapewne nie do końca rozumieli, jak bardzo od tamtego czasu zmieniła się wojskowość. Hitler i młodsi dowódcy lepiej orientowali się w uwarunkowaniach nowoczesnej, zmechanizowanej wojny. Wiedzieli, że samoloty, czołgi i ciężarówki potrzebują paliwa – i to w ogromnych ilościach.

Sowieckie działa przeciwlotnicze w Leningradzie (RIA Novosti archive, image #5634 / David Trahtenberg / CC-BY-SA 3.0)

Biorąc to pod uwagę, wydaje się dziwne, że Hitler nie spróbował wzmocnić Grupy Armii „Południe”, choć to właśnie ona miała wedrzeć się na żyzną Ukrainę, a następnie zdobyć pola naftowe na Kaukazie. Z drugiej strony, gdyby posłał tam więcej żołnierzy, ryzykowałby, że nie uda mu się rozbić głównych sił Armii Czerwonej skupionych przede wszystkim na północy. Niemieckie wojska byłyby wówczas narażone na atak z flanki. Tym razem Hitler nie zamierzał stawiać wszystkiego na jedną kartę.

Podczas gdy niemiecki przywódca ustalał ostatnie szczegóły inwazji, Stalin podjął decyzje, które miały później przełożenie na reakcję Związku Radzieckiego. Pod wieloma względami były to decyzje fatalne – przynajmniej w opinii Winstona Churchilla. Brytyjski premier pisał po wojnie (więc w okresie, kiedy zdecydowanie nie darzył Stalina zaufaniem):

Żadna chyba pomyłka w historii nie może się równać z tą, którą popełnił Stalin i przywódcy komunistyczni […] leniwie oczekując okrutnego ataku, który im zagrażał, a może nawet nie zdając sobie z niego sprawy. […] Stalin i jego współpracownicy okazali się najbardziej wystrychniętymi na dudka partaczami drugiej wojny światowej.
reklama

Po fakcie łatwo stwierdzić, że w danej sytuacji ktoś powinien był postąpić inaczej. Gdy jednak tkwi się w samym środku wydarzeń, gdy jeszcze nic nie jest przesądzone, rozmaite możliwości i scenariusze jawią się w zupełnie innym świetle, choćby dlatego, że człowiek zawsze staje przed zasadniczym pytaniem: czy można zaufać dostępnym informacjom, a jeśli tak, jakie należy wyciągnąć wnioski? Z drugiej strony choćbyśmy okazali Stalinowi wyjątkową wyrozumiałość ze względu na trudną sytuację, w której się znajdował, opinia Churchilla i tak będzie uzasadniona. Stalin dokonał złych wyborów i sprawił, że jego kraj znalazł się w niebezpieczeństwie.

Po części wynika to ze sposobu, w jaki dyktator zarządzał Związkiem Radzieckim. Ponieważ nikomu nie ufał, chciał osobiście zapoznawać się z informacjami wywiadowczymi. Przed niemiecką inwazją z 22 czerwca 1941 roku samo tylko sowieckie wojsko sporządziło dwieście sześćdziesiąt siedem analiz wywiadowczych. Sto dwadzieścia dziewięć z nich przekazano władzom. Zaobserwowano, że Niemcy przerzucają jednostki w pobliże wschodniej granicy okupowanych terytoriów. Co się za tym kryło? Czy prowadzili tam manewry w ramach ćwiczeń przed atakiem na Wielką Brytanię? Może chcieli rozmieścić swoje jednostki daleko poza zasięgiem brytyjskich bombowców? A nawet jeśli Niemcy stanowili zagrożenie dla Związku Radzieckiego, czy zaatakowaliby bez uprzedzenia? Może chcieli postraszyć Sowietów, żeby uzyskać od nich kolejne ustępstwa handlowe lub terytorialne? Wiele osób, nie tylko w sowieckim dowództwie, spodziewało się, że ewentualna inwazja zostanie poprzedzona jakimś ultimatum.

Adolf Hitler, Adolf Heusinger, Fedor von Bock, Friedrich Paulus na naradzie w 1942 roku (Bundesarchiv, Bild 183-B24543 / CC-BY-SA 3.0)

Stalin, jak się już przekonaliśmy, od czasu upadku Francji uważał, że ZSRR znajduje się w trudnym położeniu. Wydaje się jednak, że chwilami wypierał zagrożenie i wbrew rozmaitym sygnałom liczył, że do napaści na razie nie dojdzie. Jego podejrzliwość sprawiała, że im bardziej ewidentne były otrzymywane przezeń informacje na temat niemieckich przygotowań, tym usilniej węszył podstęp. Mołotow wyjaśniał później jego postawę następująco: „Nie można w pełni ufać danym wywiadowczym. Należy się z nimi zapoznawać, ale też starannie je weryfikować. Wywiad potrafi wpędzić człowieka w niebezpieczną sytuację bez wyjścia. Po obu stronach było mnóstwo prowokatorów”.

reklama

Dyktator miał też inny problem: nie wiedział, jak powinien zareagować, gdyby Niemcy faktycznie planowali inwazję. Jedną z możliwości była demonstracja siły, Sowieci postanowili więc zaprosić delegację niemieckich inżynierów i pokazać im prężnie działające zakłady przemysłu lotniczego. Plan nie wypalił. Przeciwnie, gdy goście z Niemiec przekonali się o wielkim potencjale bojowym Związku Radzieckiego, Hitler uznał to za jeszcze jeden argument na rzecz bezzwłocznego ataku. „Widzicie, jak daleko ci ludzie już zaszli. Musimy działać natychmiast”, oznajmił.

Ponadto Stalin ponosi winę za błędną strategię, opowiedział się bowiem za tym, żeby w razie inwazji Armia Czerwona natychmiast przeprowadziła kontratak. Plan zakładał rozmieszczenie jednostek w pobliżu granicy, odepchnięcie Niemców i prowadzenie dalszych walk na ich własnym terytorium. Bardzo śmiała wizja – ale przecież w Związku Radzieckim „defetyzm” był wykluczony. Nie wchodziło w grę, by Armia Czerwona cofnęła się przed nieprzyjacielem i oddała mu jakiekolwiek ziemie. Zakładano, że gdy tylko pierwotny atak zostanie odparty, nastąpi kontrofensywa. Informowano o tym nawet oficerów względnie niskiej rangi, na przykład młodego pilota Marka Gałłaja. „Wszystkie nasze działania opierały się na założeniu, że będziemy walczyć na terytorium wroga – opowiadał po latach Gałłaj. – W razie inwazji mieliśmy natychmiast wyprowadzić silny cios”. Owo proaktywne podejście doprowadziło do katastrofy po rozpoczęciu operacji „Barbarossa”, a ponadto zaowocowało później błędną interpretacją przyjmowaną przez niektórych historyków, jakoby Stalin zamierzał wyprzedzić Hitlera i napaść na Niemcy.

Szczegółowe badania mówią, że było zupełnie inaczej. Wiemy to choćby za sprawą wydarzeń z maja 1941 roku. Piątego maja Stalin wygłosił przemówienie do absolwentów Akademii Wojskowej, w którym oznajmił:

Aby bronić naszego kraju, musimy atakować. Z defensywy przejść do wojskowej doktryny działań ofensywnych. Musimy zmienić nasze szkolenie, naszą propagandę, naszą agitację w duchu ofensywy. Armia Czerwona jest nowoczesną armią, a armia nowoczesna to armia ofensywna.

Bez wątpienia można to interpretować jako wyraz pragnienia, by w przyszłości stanąć do konfrontacji z niemieckimi wojskami gromadzącymi się w pobliżu granicy. Marszałek Timoszenko i Żukow rozważali tego rodzaju ofensywę. Ale kiedy przedstawili plany Stalinowi, okazało się, że kompletnie mylili się co do jego prawdziwych zamiarów. „Oszaleliście? Chcecie sprowokować Niemców?”, wrzeszczał Stalin, potem zaś dorzucił pogróżkę: „Jeśli sprowokujecie Niemców na granicy, jeśli bez naszego zezwolenia przesuniecie oddziały, to pamiętajcie, że polecą głowy”.

Zainteresował Cię ten fragment? Koniecznie zamów książkę Laurence’a Reesa „Starcie tyranów. Hitler i Stalin – sojusznicy i wrogowie” bezpośrednio pod tym linkiem!

Laurence Rees
„Starcie tyranów. Hitler i Stalin – sojusznicy i wrogowie”
cena:
59,90 zł
Podajemy sugerowaną cenę detaliczną z dnia dodania produktu do naszej bazy. Użyj przycisku, aby przejść do sklepu — tam poznasz aktualną cenę produktu. Szczęśliwie zwykle jest niższa.
Wydawca:
Wielka Litera
Tłumaczenie:
Jan Dzierzgowski
Rok wydania:
2021
Okładka:
twarda
Liczba stron:
360
Format:
150 x 228 [mm]
ISBN:
978-83-803-2693-4
EAN:
9788380326934
reklama
Komentarze
o autorze
Laurence Rees
Brytyjski historyk, autor licznych książek i filmów dokumentalnych poświęconych II wojnie światowej. Do jego najważniejszych publikacji należą: „Naziści. Ostrzeżenie historii”, „Hitler i Stalin. Wojna stulecia”, „Auschwitz. Naziści i „ostateczne rozwiązanie””, „Kaci i ofiary. Okrucieństwa II wojny światowej i ich sprawcy” oraz „Za zamkniętymi drzwiami. Kulisy II wojny światowej”. Większości publikacji towarzyszą filmy dokumentalne, realizowane przez autora dla telewizji BBC.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone