Historia polskich kolęd i pastorałek
Pieśń powagi i radości
Chociaż Rzymianie słowa „kalendy” używali na oznaczenie pierwszego dnia każdego miesiąca, określenie to stało się jednym z symboli Bożego Narodzenia. Warto jednak pamiętać, że dla wielu wiernych różnica pomiędzy kolędą a pastorałką jest praktycznie niezauważalna. Oficjalnie pierwsze z nich były pełnymi powagi pieśniami religijnymi opowiadającymi o narodzinach Chrystusa, natomiast drugie miały charakter bardziej świecki z ludowymi dodatkami. Pastorałek właściwie nie powinniśmy usłyszeć w kościele, ale w rzeczywistości bywa z tym bardzo różnie. Do tego gatunku bywa bowiem zaliczane także Lulajże, Jezuniu, bez którego trudno sobie dzisiaj wyobrazić bożonarodzeniowe nabożeństwo. Natomiast klasyczna góralska pastorałka Oj maluśki, maluśki, kiejby rękawicka wciąż uchodzi za ulubioną kolędę papieża Jana Pawła II.
Początki polskich kolęd sięgają średniowiecza, za najstarszą uchodzi Zdrow bądź, krolu anielski z 1424 roku. Jest to fragment kazania Czecha, Jana Štěkny, absolwenta uniwersytetu w Pradze i spowiednika królowej Jadwigi Andegaweńskiej.
Zdrow bądź, krolu anielski, k nam na świat w ciele przyszły.
_Tyś zajiste Bog skryty, w święte czyste ciało wlity.
Zdrow bądź, Stworzycielu wszego stworzenia,
narodziłś się w ucirpienie prze swego luda zawinienia.
W końcu XV wieku powstały natomiast: Stałać się rzecz wielmi dziwna i Chrystus sie nam narodził będące prawdopodobnie przekładami czeskich pieśni religijnych. Z upływem czasu zaczęło się pojawiać coraz więcej utworów rodzimych, kolędy pisali najwybitniejsi polscy twórcy z Janem Kochanowskim i Sebastianem Grabowieckim na czele.
Cechą charakterystyczną polskich pieśni bożonarodzeniowych było oparcie ich melodii na popularnych tańcach. W żłobie leży – będąca prawdopodobnie fragmentem kazania Piotra Skargi – nawiązywała do poloneza koronacyjnego Władysława IV (1632), również w rytmie tego tańca śpiewano Dzisiaj w Betlejem i Bóg się rodzi, natomiast Hej, bracia, czy wy śpicie to krakowiak.
Wiele kolęd i pastorałek powstałych przed stuleciami do dzisiaj zachowało swoją popularność, czego najlepszym przykładem jest wspomniana już pieśń Lulajże, Jezuniu po raz pierwszy opublikowana w 1705 roku.
Historia zapisana w pieśniach
Niezwykle dramatyczna i trudna historia naszego narodu spowodowała, że w pieśniach bożonarodzeniowych zaczęły się pojawiać elementy patriotyczne. Nowe słowa do popularnych już wcześniej melodii ilustrowały tragiczne dzieje Polaków, jak na przykład w Hymnie do Boga nieznanego autora, powstałym w pierwszych tygodniach powstania listopadowego i śpiewanym na nutę Bóg się rodzi :
Patrz, jak ciężkie są okowy,
któreśmy z chwałą skruszyli.
Dziś nam świeci Feniks nowy,
obyśmy chlubnie skończyli.
Powstanie listopadowe zakończyło się porażką, podobnie jak zryw z czasów Wiosny Ludów. Potem przyszła najtragiczniejsza z klęsk – zdławienie przez Rosjan powstania styczniowego. Na polu walki zginęło około 20 tysięcy naszych rodaków, dwukrotnie większa liczba trafiła na Syberię, z czego większość nigdy już nie powróciła. Do dzisiaj przejmujące wrażenie wywiera obraz Jacka Malczewskiego zatytułowany Wigilia na Syberii, który w 1980 roku Jacek Kaczmarski zilustrował piosenką:
Zasyczał w zimnej ciszy samowar ukrop nalewam w szklanki.
Przy wigilijnym stole bez słowa świętują polscy zesłańcy.
Na ścianach mroźny osad wilgoci, obrus podszyty słomą,
płomieniem ciemnym świeca się kopci, słowem – wszystko jak w domu!
Słyszę z nieba muzykę i anielskie pieśni
sławią Boga, że nam się do stajenki mieści.
Nie chce rozum pojąć tego,
chyba okiem dojrzy czego,
Czy się mu to nie śni…
Nie będzie tylko gwiazdy na niebie,
grzybów w świątecznym barszczu.
Jest nóż z żelaza przy czarnym chlebie,
Cukier dzielony na kartce.
Talerz podstawiam, by nie uronić
tego, czym życie się słodzi.
Inny w talerzu pustym twarz schronił,
Bóg się nam jutro urodzi!
Ten tekst jest fragmentem książki Sławomira Kopra „Święta po polsku. Tradycje i skandale”:
Powstanie styczniowe nie zaowocowało zresztą zbyt dużą liczbą kolęd, być może dlatego, że tego rodzaju pieśni powinny zawierać przynajmniej cień nadziei. A tej nie było po śmierci lub zesłaniu najbardziej patriotycznych przedstawicieli narodu i konfiskacie setek ziemiańskich majątków. Dominowało poczucie beznadziei i braku jakichkolwiek perspektyw niepodległościowych, tak jak w popowstaniowej przeróbce kolędy Pan z nieba i z łona Ojca przychodzi :
Pan z nieba i z łona Ojca przychodzi,
oto się Maryi dziś nam Jezus rodzi.
Łaskę przynosi,
kto o nią prosi,
odpuszcza grzechy,
daje pociechy! O dajże nam, Panie,
niech Polska powstanie!
Usłysz nasze łkania, Dzieciątko, Jezusie,
utrwajże nas w swej łasce, nie oddaj pokusie!
Niech skruszy pęta łaska Twa święta. Upadnie sroga niewola wroga – o, dajże nam, Panie,
niech Polska powstanie!
Czas jednak leczy rany i w późniejszych latach w pieśniach bożonarodzeniowych zaczęło się już pojawiać nawoływanie do zbrojnego oporu. Jedną z nich napisał w lochach warszawskiej cytadeli Wacław Święcicki:
Za to, żeśmy chcieli,
żeby ich dyabli wzięli,
trzymają nas pod strażą,
kozę doić każą.
Lec nie na łańcucha,
na wolnego ducha…
Hej, kolęda, kolęda!
Ten tekst jest fragmentem książki Sławomira Kopra „Święta po polsku. Tradycje i skandale”:
Nie brakowało też utworów zawierających hasła patriotyczne i wezwania do zmiany stosunków społecznych. Celowali w tym głównie członkowie Polskiej Partii Socjalistycznej łączący walkę o wyzwolenie narodowe z próbami poprawy warunków bytowych robotników. Wprawdzie wśród działaczy PPS-u nie brakowało zajadłych wrogów Kościoła, jednak nawet oni zdawali sobie sprawę z siły polskiego katolicyzmu i tradycji.
Wówczas to dopiero odpoczniemy,
kiedy już kajdany z rąk naszych zerwiemy.
I jarzmo niedoli
pęknie w złotej woli
– hej, kolęda, kolęda!
W wielkiej tej potężnej wszech ludzi rodzinie
nikt z nas, jak dziś, z głodu na pewno nie zginie.
Tylko się kochajmy, ręce sobie dajmy
– hej, kolęda, kolęda!
Czasami jednak nie było tak delikatnie, a nowe wersje tradycyjnych pieśni nawoływały do zbrojnych działań zarówno przeciwko caratowi, jak i fabrykantom uważanym za kolaborantów. Inna sprawa, że nastroje szybko ulegały radykalizacji, szczególnie podczas rewolucji 1905 roku.
Bracia robotnicy, zrozumcie na Boga,
że my w ruskim carze zawsze mamy wroga.
On wspólnie z tyrany kuje nas w kajdany,
hej, kolęda, kolęda! (…)
Nasi fabrykanci dobrze zrozumieli
i z carem batiuszką za łapy się wzięli.
A nas obdzierają i krew wysysają,
hej, kolęda, kolęda! (…)
Tylko spróbuj powstać, mój ludu ubogi,
Car i burżuazja ustąpią wnet z drogi.
Tę dziką ich tłuszczę zapędzim na puszczę,
hej, kolęda, kolęda!
Wybuch I wojny światowej całkowicie zmienił sytuację polityczną narodu polskiego. Dla dużej części społeczeństwa symbolem nadziei stały się Legiony – pierwsze od dziesiątków lat polskie wojsko. Wprawdzie pod obcym dowództwem, lecz z orzełkiem na czapce i pod polską komendą. Okazało się jednak, że po blisko półtorawiecznej niewoli Polacy nie posiadali własnych pieśni wojskowych, w tym także kolęd o zabarwieniu patriotyczno-militarnym. Szybko jednak nadrobiono braki.
Wre wojna z Moskalem,
w Polsce wielkie święto,
boć z piekieł wasalem
za bary się wzięto.
Strzelcy atakują,
pogrom już gotują,
hej, kolęda, kolęda!
Pogoda sierpniowa
pola całowała,
gdy z murów Krakowa
szła gromadka mała.
Na żołnierskie znoje,
na zwycięskie boje,
hej, kolęda, kolęda!
Uczciwie trzeba przyznać, że legionistom nie brakowało entuzjazmu, zachowała się bowiem znaczna liczba pieśni bożonarodzeniowych z optymistycznym przesłaniem. Pomimo strat na froncie, wszelkich niewygód żołnierskiego życia, wciąż wierzono, że wysiłek i przelana krew nie pójdą na marne.
Przybieżeli od patroli kaprale:
„Baczność, chłopcy, bo już walą Moskale”.
– Hurra! – odkrzyknęły zuchy,
niech przyjdą te psiajuchy,
zgnieciemy jak muchy. (…)
Kiedy Moskal nas napada we święta,
niech to Boże Narodzenie pamięta!
– Hurra! – głos się wznosi
i zemstę swą głosi!
Ten tekst jest fragmentem książki Sławomira Kopra „Święta po polsku. Tradycje i skandale”:
Z czasem jednak zaczęło się pojawiać znużenie, wojna trwała już ponad dwa lata, a każdy organizm i każda psychika ma przecież swoją wytrzymałość. Doskonale widać to w przypadku kolędy autorstwa lwowskiego poety, Henryka Zbierzchowskiego:
Lulajże, żołnierzu, lulajże, lulaj,
a ty go Matulu-Ziemio utulaj.
A ty go swych lasów szumem pożałuj
i zgasłe źrenice całuj, o całuj!
Kołysz go drzew pieśnią i szmerem rzeczki,
na sercu błękitne posiej dzwoneczki,
Błękitne dzwoneczki z poranka wonią
niechaj mu o Polsce dzwonią i dzwonią!
O Polsce wstającej po srogich ranach,
o królu w Warszawie, nowych hetmanach…
Zaszumią, zadzwonią całą gromadą,
a potem na grobie główki pokładą.
Lulajże, żołnierzu, lulajże, lulaj,
A ty go Matulu-Ziemio utulaj.
Dramatyczne okoliczności odzyskania niepodległości, walka z niemal wszystkimi sąsiadami oraz wojna polsko-bolszewicka nie mogły nie znaleźć odzwierciedlenia w kolędach. Jednak oprócz pełnych optymizmu pieśni wyrażających radość z odzyskania własnego kraju pojawiały się także utwory poświęcone wydarzeniom o charakterze lokalnym, jak Kolęda lwowska.
Północ już była, gdy się zjawiła nad lwowską doliną jasna łuna,
którą zoczywszy i podskoczywszy, krzyknął mocno sierżant na leguna:
– Kaziku, kochany, nie bądźże zaspany,
prędko bierz karabin i wal w alarm!
– Patrz, bierz karabin i wal w alarm!
–Patrz, tam od zachodu znów wieś się pali!
– A tu ode wschodu znów Rusin wali
– załoga niech wstanie i zaraz tu stanie gotowa!
Klęska wrześniowa i niemiecko-sowiecka okupacja kraju spowodowały, że dominowały nastroje przygnębienia i rezygnacji. Okupacyjne losy opiewali twórcy tej miary, co: Stanisław Baliński, Czesław Miłosz, Krzysztof Kamil Baczyński czy Marian Hemar. Czytając te utwory, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że zilustrowano w nich chyba wszystkie tragiczne ścieżki życia naszych rodaków: od upadku Warszawy, poprzez sowieckie i niemieckie obozy, walki Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie aż po okupacyjne podziemie. Początkowo jednak dominowało przerażenie upadkiem państwa i stratami narodu, a Boże Narodzenie 1939 roku było jednym z najsmutniejszych świąt w dziejach naszego kraju.
Bo nasze dzieci pod szrapnelami Padły bez tchu.
O, Święta Mario, módl się za nami, lecz nie chodź tu.
A jeśli chcesz już narodzić w cieniu warszawskich zgliszcz,
to lepiej zaraz po narodzeniu rzuć Go na krzyż.
Regułą stało się, że w kolędach napisanych na emigracji obok tęsknoty pojawiała się nadzieja na zwycięski powrót do kraju, natomiast pod okupacją powstawały utwory pełne rozpaczy.
Kostkami gwiazd aniołowie wybrukowali noc,
na szybach zamarzł blask księżyca,
Bóg się rodzi, truchleje moc
– krew na ulicach,
rozpłakane kolędują serca, jeszcze zostali na święta
Teutoni okrutni i wywożą na śmierć do Oświęcimia i Treblinki…
W okupacyjnych kolędach nie mogło także zabraknąć motywu Powstania Warszawskiego. Wprawdzie stołeczny zryw trwał od sierpnia do początku października, ale osadzeni w obozach jenieckich powstańcy tworzyli własne pieśni. Dobrym tego przykładem jest Kolęda powstańcza na nutę żołnierskiego Serca w plecaku.
Żołnierz drogą maszerował poprzez góry, lasy, polem,
pastuszkowie go spotkali, do Betlejem wiedli społem.
A choć zmęczony był bardzo, ale śpieszył się wielce,
bo w plecaku niósł Dzieciątku z Warszawy żołnierskie serce.
Tę piosenkę, tę jedyną
śpiewam dla Ciebie, Dziecino,
daj, bym przetrwał wszystkie boje
i znów zobaczył miasto moje…