Henryk Nicpoń – „Duchy Arłamowa” – recenzja i ocena
Rozmawiając z Gierkiem fragment książki „Duchy Arłamowa”:
Tytułowy Arłamów to do niedawna ściśle tajny ośrodek wypoczynkowo-myśliwski w Bieszczadach, stworzony do wyłącznego użytku najwyższych dygnitarzy PRL oraz zaproszonych przez nich gości. Głównym bohaterem książki jest pułkownik Doskoczyński, szef ochrony najważniejszych osób w państwie i samodzierżawca bieszczadzkiego ośrodka. W niezwykłej scenerii, otoczeni dziką przyrodą, zanurzeni w mozaikowej kulturze pogranicza zostajemy zaproszeni do chocholego tańca, w którym łatwo stracić głowę i poczucie rzeczywistości.
Przyziemną osią fabuły uczyniono rozgrywkę między zaufanym człowiekiem wierchuszki partyjnej płk Doskoczyńskim a gen. Berlingiem, jednym z budowniczych ludowego Wojska Polskiego, odsuniętym już od głównego nurtu polityki. Trofeum w ich rozgrywce są niezwykle wartościowe tereny myśliwskie, które możnaby włączyć w skład tajnego ośrodka wypoczynkowego. Ta gra o wpływy i tereny łowieckie będzie się toczyć nieprzerwanie, pomimo interwencji sił nieczystych.
Ludzcy bohaterowie książki, znani z kart historii lat siedemdziesiątych XX w. doświadczają kolejnych objawień, czy też spotkań z duchami z dawnych czasów. Dygnitarze z epoki Gierka mają możliwość konfrontacji twarzą w twarz z postaciami z całej niemal historii, od starożytności po lata pięćdziesiąte XX w. Spotkania te wiążą się z niezwykłymi wydarzeniami pogodowymi czy nietypowym upływem czasu. Co najważniejsze, każde z nich jest okazją, by wizytujące nas zjawy powiedziały coś o sobie. Ich opowieść zawsze jest lustrem, w którym możemy się przejrzeć, szukając podobieństw między czasami dawno minionymi a współczesnością.
Tak nietypowo zbudowana sceneria to środek, aby skłonić czytelnika do – zdawałoby się absurdalnych – porównań. Jako przykład warto podać Józefa Stalina, który, jeszcze pod oryginalnym imieniem i nazwiskiem, pobierał nauki teologiczne, dzięki czemu mógł nabyć szeroką wiedzę na temat sposobów na sprawowanie władzy, praktykowanych przez jednego z kowali średniowiecznego chrześcijaństwa – Justyniana Wielkiego. Stąd już tylko krok do doszukiwania się kolejnych podobieństw między wczesnośredniowiecznym Bizancjum a Związkiem Radzieckim – ot choćby oba państwa stosowały podwójną walutę i były projektem, który miał stworzyć nowego człowieka (zaznaczam, że lista podobieństw jest znaczenie dłuższa). Porównanie zostaje rozciągnięte na wszystkich bohaterów książki, tak więc każdy znajduje w przeszłości odpowiednią inspirację.
Cała książka stanowi pewną grę z czytelnikiem, próbę zachęcenia go do samodzielnych poszukiwań śladów bizantyjskich rytów i ceremoniału w socjalistycznej Polsce czy stalinowskim ZSRR. Publikacja jest co kilkadziesiąt stron ilustrowana kolejnymi zdjęciami ośrodka w Armałowie, dzięki czemu czytelnik może dać się jeszcze głębiej wciągnąć w tajemniczy świat zjaw i duchów, świat interesujących porównań i pozornie absurdalnych teorii. Całość opatrzona jest słowniczkiem podstawowych terminów związanych z kulturą Bizancjum, który umożliwia każdemu – nie tylko wybitnym znawcom tego państwa – pełne zrozumienie i umożliwi poszukiwanie kolejnych porównań ze światem rzeczywistym. Tym razem już na własną rękę.