Henry Kamen – „Imperium Hiszpańskie. Dzieje rozkwitu i upadku” – recenzja i ocena
Być może przekład tytułu książki, którą miałem przyjemność wziąć do rąk, nie jest do końca fortunny – tytuł oryginalny, czyli Spain's Road to Empire (Droga Hiszpanii do imperium) wydaje się lepiej odpowiadać kompozycji i treści. Autor skupia się przede wszystkim na przedstawieniu procesu, który doprowadził biedne i przewodzące z trudem dokonanej rekonkwiście Półwyspu Iberyjskiego państwo, Kastylię, do stworzenia imperium, swym zasięgiem obejmującego znaczną część świata. Imperium nad którym, podobnie jak później nad Imperium Brytyjskim, „nigdy nie zachodziło Słońce”.
Wnikliwie analizując źródła, Henry Kamen dochodzi do wniosku, że imperium hiszpańskie nie było imperium kastylijskim, jak chciałoby tego wielu tamtejszych historyków. Już rekonkwista dokonała się połączonymi siłami ludów hiszpańskich zamieszkujących Półwysep, a nie jedynie siłami Kastylii. Główną tezą książki, podkreślaną bardzo często, jest międzynarodowość imperium. Rozumiana jest ona nie tyle jako ujarzmienie wielu ludów, które pod panowaniem Hiszpanów stworzyły wielokulturowy twór, ale jako niezbędny warunek i cechę dystynktywną państwa imperialnego.
Imperium z perspektywy metropolii…
Wstępem do rozważań o budowie zamorskiej władzy Hiszpanii jest szkic losów Półwyspu w XV stuleciu. Ślub Izabeli i Ferdynanda, który doprowadził do połączenia Aragonii i Kastylii, był początkiem stabilizacji państwa. W międzynarodowej monarchii Karola z Gandawy Hiszpania nie zajmowała centralnego miejsca, lecz dojrzewała do samodzielności i własnego zarządzania swoimi sprawami – przede wszystkim rywalizacją z Maurami w zachodniej części basenu Mare Internum. Dopiero po podziale dynastii Habsburgów na dwie linie: hiszpańską i austriacką, Hiszpania zaczęła sama kształtować swoją potęgę i pracować przede wszystkim na własny rachunek. Autor zwraca jednak uwagę, że jeszcze zanim zaczęły się rozwijać wielokulturowe kolonie w Azji i obu Amerykach, imperium miało obywateli różnego pochodzenia: Kastylijczyków, Aragończyków (Aragonia cieszyła się wewnątrz Hiszpanii sporą autonomią), Neapolitańczyków, Sycylijczyków i Korsykanów, Włochów z Lombardii, czy Niderlandczyków. Ponadto w służbie króla znajdowali się liczni Niemcy, Genueńczycy czy Portugalczycy.
Odbijał się ów skład etniczny oczywiście na proporcjach wśród twórców imperium zamorskiego. Kamen określa to w sposób bardzo obrazowy: Tak więc Genueńczyk [Kolumb – B.C.] otworzył przed Hiszpanią wrota do Nowego Świata, zaś Portugalczyk na spółkę z Baskiem [Magellan i del Cano] (w wyniku wyprawy opisanej przez Włocha), wytyczyli jej drogę prowadzącą na krańce Starego Świata. (str. 221). Zwraca także uwagę na zależność Hiszpanii od innych państw Starego Kontynentu na bardzo wielu płaszczyznach, np. militarnej – jeszcze w XVII w. Hiszpania importowała niemal całą broń dla wyposażenia swoich słynnych tercios. Podobne zjawiska widać w sprawach kulturowo-naukowych – we wspomnianym XVII stuleciu każdy, kto chciał porządnie wydać książkę, zlecał to Flamandom lub Francuzom, a król niejednokrotnie musiał nakazywać sprowadzanie pojedynczych rzemieślników (np. ludwisarzy) z zagranicy, by uruchomić produkcję w Hiszpanii. Nade wszystko zależność ta była widoczna w sferze finansowej: bankierzy z Genui, a później także Portugalii i Niderlandów, byli nieodłącznym filarem królewskich finansów, które niejednokrotnie zalegały im z potężnymi sumami. Dla zobrazowania sytuacji wystarczy przytoczyć fragment książki: Przewodniczący Rady Finansów... sporządził w 1574 r. wyliczenie, które wykazało, że bieżące dochody roczne skarbu kastylijskiego wynosiły około sześciu milionów dukatów, natomiast zobowiązania tegoż skarbu dochodziły do osiemdziesięciu milionów (!) (str. 209). Niemal wszystkie pieniądze król pożyczał od obcokrajowców – w znakomitej większości Genueńczyków.
… i kolonii
Autor książki koncentruje się jednak nie na historii kontynentalnej Hiszpanii, ale przede wszystkim na losach jej zamorskich posiadłości i ich związkach z Koroną. Również dlatego tytuł oryginalny zdaje się lepiej od przekładu oddawać treść Imperium Hiszpańskiego. Opisując losy „konkwisty” Ameryki oraz osadnictwa w Azji autor porusza przede wszystkim dwa zagadnienia: pierwszym jest stosunek przybyłych Europejczyków do Indian, drugim charakter władzy, jaką Hiszpanie (zarówno koloniści jak i władze w Starym Świecie) mieli nad zajętymi ziemiami. W pierwszym przypadku trzeba zmierzyć się z problemem ograniczonej liczby źródeł po stronie tubylców, w drugim – wnikliwie przyjrzeć się ideologii szerzonej przez Kastylijczyków, jakoby „zdobyli oni niemal cały świat”. Stosunek Kamena do sprawy indiańskiej odpowiada złożoności kwestii. Podkreśla on z jednej strony nieuzasadnione okrucieństwo części osadników, oskarżając jednak o katastrofę demograficzną nie ich działania (Europejczyków było zbyt mało aby wymordować tylu tubylców!), lecz choroby, które przywieźli oni do Ameryki. Z drugiej strony pisze o roli, jaką wojska indiańskie odgrywały w wyprawach pierwszych konkwistadorów (kilkuset Hiszpanom, niszczącym imperia Majów czy Inków, towarzyszyło po kilkadziesiąt tysięcy wojowników z plemion wrogich dotychczasowym hegemonom). Także wśród mieszkańców kolonii wielu było wyzwolonych Indian i Murzynów, a „pogranicze” (któremu autor poświęca jeden z jedenastu rozdziałów) było kontrolowane w większości przez nich jeszcze u kresu imperium.
W ten sposób widać, jak oba najważniejsze problemy poruszone w książce się ze sobą łączą. Właśnie wskazanie iluzoryczności władzy Hiszpanów nad rozległymi lądami jest dekonstrukcją, której podejmuje się Kamen. We wstępie jednak napisałem, że moje wątpliwości okazały się bezpodstawne. Dlaczego? Nie jest to mianowicie ksiązka, w której tok argumentacji podporządkowany byłby tezie, lecz odwrotnie – wszelkie cytowane i parafrazowane przez autora źródła tworzą końcowy obraz. Szczególnie ciekawy jest więc rozdział, w którym Kamen porównuje rzeczywistość, którą pozwalają rekonstruować źródła, z „misją cywilizacyjną”, jaką w swoim działaniu od początku widziała Hiszpania. Cywilizacyjną, a także chrystianizacyjną – bowiem misjonarze stanowili duży procent Europejczyków, którzy wyemigrowali do Nowego Świata, a duchowni znaczną część ludzi kultury, którzy kształtowali wizję imperium. Dzięki temu książka jest nie tylko opisem losów kolonizacji poszczególnych ziem oraz analizą charakteru obecności Hiszpanów na danym terenie, ale także pozwala zrozumieć, jak ówcześni ludzie starali się ukształtować otaczający ich i zmieniający się świat, a także kim byli pionierzy zamorskiego imperium Hiszpanii.
Jak wspomniałem, celem autora nie było danie zarysu dziejów Hiszpanii, a wskazanie przyczyn powstania imperium hiszpańskiego oraz jego charakteru, zarówno za oceanem jak i w Europie (wszak do domeny Habsburgów hiszpańskich należały w różnych momentach także Niderlandy, znaczna część Włoch, Portugalia, liczne wyspy na Morzu Śródziemnym oraz przyczółki w muzułmańskiej Afryce). Z tego zadania wywiązał się moim zdaniem doskonale. Nie tracąc barwności stylu cytuje wiele źródeł, wśród których szczególnie interesująca jest korespondencja osadników i ich bliskich w Europie, pozwalająca unaocznić sobie sprawy, którymi żyli ci pierwsi. Starannie przemyślana kompozycja nie pozwala się zgubić, mimo różnorodności poruszanych wątków (dzieje polityczne i wojskowe, kultura, ekonomia, literatura, religia czy biografie), a mimo iż autor skupia się na wydarzeniach spoza Półwyspu Iberyjskiego, losy Hiszpanii kontynentalnej są naszkicowane dostatecznie szczegółowo, aby nie było potrzeby korzystania z innych opracowań, aby zrozumieć tok wywodu. Rzuca się w oczy mnogość wykorzystanych źródeł, załączone do książki mapki powalają zlokalizować opisywane miejsca - jedynie przydatna by była może bardziej szczegółowa mapka kolonizacji Ameryki Południowej. Jakość wydania również nie pozostawia wiele do życzenia, książka jest szyta, klejona i w twardej oprawie. W przeciwieństwie do niektórych pozycji wydawanych przez Bellonę, pozytywnie zaskakuje praca korekty i redakcji (podczas lektury udało mi się wychwycić jedynie jeden błąd stylistyczny, zdecydowanie bardziej zabawny niż irytujący). Łyżką dziegciu pozostaje cena książki – w księgarniach jest to prawie 70 złotych. Niższą cenę oferuje księgarnia internetowa wydawcy. Uważam jednak, że jest to kwota, którą warto wydać na książkę Henry'ego Kamena. Uwaga to odnosi się nie tylko do osób głęboko zainteresowanych nowożytnym imperium hiszpańskim, ale do wszystkich koneserów dobrej literatury historycznej.
Książkę można zakupić w księgarni internetowej wydawnictwa Bellona S.A.
Zredagował: Kamil Janicki