Hachszara na ziemiach polskich
Członkowie działających w krajach diaspory syjonistycznych organizacji młodzieżowych (takich jak Ha-Szomer Ha-Cair, Hanoar Ha-Cijoni, Hanoar Ha-Iwri „Akiba”, Frajhajt, Dror oraz Betar), którzy wkraczali w odpowiedni wiek, zazwyczaj około siedemnastego–osiemnastego roku życia, mogli zacząć praktyczne przygotowania do pracy i życia w Palestynie. W tym celu musieli odbyć tak zwaną hachszarę (z hebrajskiego „przygotowanie”), co możemy nazwać po prostu przeszkoleniem praktycznym. W jego trakcie młodych Żydów i Żydówki nazywano (również w Palestynie) chalucami czyli pionierami.
Hachszara była też elementem syjonistycznego przedsięwzięcia mającego na celu mentalne i ekonomiczne przeobrażenie Żyda z diaspory i przekształcenie go w nową, ulepszoną jednostkę, nie wypaczoną przez wieki zależności ekonomicznej, mentalność getta i w ogóle galutu, jak nazywano diasporę. Żydowska Siedziba Narodowa w Palestynie, a także przyszłe państwo, miała być oparta na zdrowych relacjach gospodarczych, a jej społeczeństwo, tak jak inne narody, być zróżnicowane zawodowo, a nie – tak jak w warunkach galutu – ograniczone do określonych dziedzin życia gospodarczego, co upośledzało ekonomicznie i formowało, jak twierdzono, określony typ psychiki. Dlatego też hachszara ze swoją nauką zawodów nowych dla Żydów, jak rolnictwo czy ogrodnictwo, wpisywała się w ideologię syjonistyczną.
Z powyższych powodów hachszara, obrazy z życia chaluców, pojawiały się na łamach gazet polskich Żydów o profilu syjonistycznym czy tylko sympatyzujących z ruchem.
Organizacje syjonistycznej młodzieży posiadały własne ośrodki hachszarowe, do których przychodzili członkowie tychże ugrupowań. Istniała również osobna organizacja He-Chaluc-Pionier, która przygotowywała żydowską młodzież do życia w palestyńskich warunkach. Tak jak Ha-Szomer i Hanoar He-Chaluc prowadziła w ramach ruchu chalucowego własne kibuce i gospodarstwa oraz warsztaty rzemieślnicze. He-Chaluc powstała na początku XX wieku w Rosji i USA, a w 1921 roku utworzono jej międzynarodową siedzibę w Warszawie. W 1939 roku miała 100 000 członków w Europie, a 80% mieszkańców kibuców palestyńskich pochodziło z tejże organizacji.
Chalucowie i chalucki na terenie kraju oraz później w Palestynie zamieszkiwali często w kibucach, instytucjach-wspólnotach będących efektem specyficznej syntezy ideologii syjonistycznej z wpływami socjalizmu. W tego rodzaju ośrodkach prawie w ogóle nie istniała prywatna własność (czasem nawet ubrania były wspólne), a najważniejsze decyzje podejmował cały kolektyw mieszkańców. Życie w kibucu nie należało do najłatwiejszych, polegało bowiem na egzystencji we wspólnocie oraz na codziennej pracy fizycznej, wszystko w warunkach nie spełniających nawet ówczesnych standardów. W latach, w których Wielka Brytania drastycznie ograniczyła, jako mandatariusz Palestyny, liczbę wydawanych certyfikatów, od których zależała możliwość wyjazdu do Erec Israel, czyli Ziemi Izraela, jak Żydzi określali Palestynę, chaluce spędzali w ośrodkach hachszarowych nawet po kilka lat. Bywało, że od kilkudziesięciu do ponad setki osób było skupionych na małej powierzchni mieszkalnej. Potencjalni chalucowie, „bogrim”, przybywali do ośrodków z terenów innych niż ten, na którym znajdował się ośrodek, co owocowało spotykaniem się w jednym miejscu osób pochodzących z różnych regionów geograficznych. W pierwszych miesiącach pobytu trzeba było więc przejść okres socjalnego przystosowywania się do życia w nowej grupie.
Praca i nauka
Dzień wypełniała ciężka praca. Uczono się specjalizacji w zakładach ślusarskich, stolarskich czy krawieckich i pracowano na roli: w gospodarstwach należących do danego kibucu, bądź, co zdarzało się częściej, wynajmując się właścicielom pobliskich majątków ziemskich. Pod koniec lat trzydziestych istniały trzy ośrodki hachszary, w których znajdowały się duże farmy rolne, reszta placówek prawdopodobnie posiadała tylko małe gospodarstwa ogrodniczo-mleczarskie. Wieczory spędzano na zapoznawaniu się z historią narodu żydowskiego, palestynografią, a także na nauce języka hebrajskiego. Gotowych do wyjazdu chaluców, którym przydzielono otrzymane certyfikaty pozwalające na imigrację do Palestyny, wysyłano do określonego wcześniej kibucu w Erec.
Jak podawała prosyjonistyczna gazeta „Nasz Przegląd”, w 1936 roku łączna liczba ośrodków hachszary miała wynosić 160, a przebywać w nich miało około 20 000 chaluców. Placówki prowadzące szkolenie istniały między innymi w Białymstoku, Częstochowie, Grodnie, Kaliszu, Lublinie, Radomiu, Równem, Słonimie i Włocławku. W Łodzi istniał bardzo ważny i prężny kibuc, przy którym warsztaty krawieckie miały zatrudniać aż 120 osób. Ciekawostką jest, iż ruch chalucowy mógł się poszczycić kibucem w Gdyni i mniejszym w Pińsku zajmującymi się szkoleniem morskim i rybackim.
Na specjalną uwagę zasługuje gdyńska placówka morskiego przysposobienia młodzieży żydowskiej. Kibuc w Gdyni powstał z inicjatywy Związku „Zebulun”, który zajmował się zaszczepianiem i rozszerzaniem świadomości morskiej wśród syjonistycznie zorientowanych Żydów, bowiem nie można było pominąć faktu, iż Erec Israel leżało nad Morzem Śródziemnym, a więc i tereny przybrzeżne należało zagospodarować, by przynosiły dochody i pożytki Żydowskiej Siedzibie Narodowej w Palestynie. Przy gdyńskim oddziale związku prowadzono rozpoczynające się w maju sześciomiesięczne kursy rybackie, które stanowiły nowość w stosunku do działalności innych żydowskich placówek tego typu poza granicami Polski. Związek organizował też obozy żeglarskie nad morzem, których program był zgodny z wytycznymi Państwowego Urzędu Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego i które kończył egzamin przed specjalną komisją.
Co być może najciekawsze, to fakt, iż hachszara odbywała się niejako przy pomocy i współudziale strony polskiej. Owe rybackie kursy prowadzone były przez długoletniego instruktora Morskiego Instytutu Rybackiego w Gdyni oraz absolwenta Ośrodka Morskiego PUWF i PW. Wykładowcą był również profesor Instytutu Rybackiego Dikson, a praktycznym instruktorem był członek kaszubskiej społeczności. Kurs taki kończył się egzaminem przed specjalną Komisją Morskiego Instytutu Rybackiego.
Codzienna walka o przetrwanie
Najbardziej zbliżoną do ideału, która częściej od innych cieszyła się zainteresowaniem prasy, była placówka w Grochowie-Witolinie. Należała ona do najlepiej zagospodarowanych ośrodków i była w 1936 roku jedną z dwóch żydowskich farm z prawdziwego zdarzenia na terenie byłej Kongresówki. Borykała się przez cały czas swego istnienia z trudną sytuacją materialną, co było drugą przyczyną – zaraz po chęci spopularyzowania ośrodka – podejmowania jej tematu przez prasę, za pośrednictwem której starano się apelować do żydowskiego społeczeństwa o pomoc.
Teren, na którym znajdował się ośrodek, zanim stał się farmą i kibucem zarazem, przechodził różne koleje losu. Przed pierwszą wojną światową planowano utworzenie na tym miejscu trzeciego cmentarza wyznaniowego dla warszawskich Żydów, po wojnie jednak, w związku z malejącą liczbą żydowskich mieszkańców stolicy, plan ten stał się nieaktualny. Ziemia należała później do weterana E. Wagnera, który chciał stworzyć na niej ogrodnicze gospodarstwo robotnicze, w którym mogliby pracować inwalidzi wojenni. Wagnerowi się jednak nie powiodło i odstąpił parcelę Gabrieli i Henrykowi Doktorowiczom, ci zaś postanowili ją przekazać organizacji He-Chaluc.
Początki farmy sięgają 1915 roku, kiedy to garstka żydowskich uciekinierów z terenów ukraińskich zatrzymała się w dość dość prymitywnym budynku znajdującym się na terenie majątku, gdzie oczekiwała na pozwolenie wyjazdu do Palestyny. Ludzie ci zajęli się codzienną pracą, zagospodarowując ziemię. W ostatnich latach przed II wojną światową farma była już siedemdziesięciomorgowym samowystarczalnym gospodarstwem. Uprawiano tam zboże, buraki, ziemniaki, kwiaty i krzewy różane (sprzedaż kwiatów w mieście była całkiem intratna), a także hodowano kury, króliki rasy angorskiej, które dostarczały ośrodkowi wełny, oraz pszczoły. Na terenie farmy funkcjonowały też warsztaty krawieckie, szewskie i stolarskie. Po gospodarstwie tym pozostały do dziś dwie cegły – jedna przechowywana w Warszawie, druga w Jerozolimie…
Warunki egzystencji w ośrodku były bardzo trudne. Istniał tam tylko jeden murowany budynek mieszkalny (wybudowany dopiero w 1930 roku) dla mniej więcej sześćdziesięciu osób. Dopiero w 1938 roku przeprowadzono tu kanalizację i wodną instalację. W 1936 roku przebywało na hachszarze 162 chaluców, śpiących po dwóch w jednym łóżku. W styczniu 1938 roku liczba mieszkańców wynosiła ponad 200. Po wydaleniu z III Rzeszy polskich Żydów farma przyjęła część uchodźców, w liczbie których połowę stanowiły dzieci. W lipcu 1939 roku we wspomnianym budynku mieszkało 150 ludzi, po 30 w jednej izbie. Reszta, 100 osób, mieszkała w ustawianych w polu namiotach.
Borykano się z brakiem gotówki, która tak bardzo przydała by się na budowę baraków mieszkalnych, stworzenie systemu irygacyjnego plantacji czy choćby na zakup samochodu ciężarowego, który mógłby dostarczać produkty farmy do miasta. W 1935 roku powołano patronat nad farma rolniczą w Grochowie, który w następnym roku apelował ze stron „Naszego Przeglądu” do ludności żydowskiej Warszawy o pomoc materialną dla chaluców z Grochowa. A przecież farma była nie tylko dużym ośrodkiem hachszary (który do 1936 roku otworzył wrota palestyńskie dla ponad 1000 osób), ale także propagował ideę chalucyzmu, bowiem w pobliżu Grochowa i Warszawy w dwunastu miejscowościach powstały mniejsze punkty hachszarowe liczące 592 członków.
Z trudnymi, jeśli nie trudniejszymi, warunkami egzystencji zmagała się też farma w Częstoniewie pod Grójcem, która grupowała młodzież ogólnosyjonistyczną i szkoliła 70 chaluców. Zanim stała się ośrodkiem hachszarowym, na długo przed pierwszą wojną światową Towarzystwo „Toporol”, do którego należała, osadzało na jej ziemi żydowskich rolników z rodzinami. Wiązało się to z misją produktywizacji ludności żydowskiej. Po wojnie popadała w ruinę, aż w 1935 roku administrator majątku, dr Horowitz, namówił towarzystwo, aby pozwoliło szkolić u siebie przyszłych pionierów. Warunki jakie czekały na młodych ludzi były, mówiąc w skrócie, okropne. Zerwany dach w budynku mieszkalnym, dziurawe ściany, gnijące podłogi. Oczywiście nie było elektryczności ani kanalizacji. Do 1938 roku doprowadzano farmę do jakiego takiego stanu, jednakże brak funduszów powodował, iż nadal nie była skanalizowana ani zelektryfikowana. Nie była też samowystarczalna i marzono, by stworzyć na jej terenie warsztaty rzemieślnicze. Deficyt budżetowy farmy pokrywała w jednej trzeciej WIZO, a w pozostałej części He-chaluc Haklal Cyjoni, czyli organizacja patronacka ośrodka.
Problemy ekonomiczne przeżywały też placówki w miastach. Ci z chaluców, dla których nie było już pracy w ośrodku, musieli jej szukać poza nim, a jak wiadomo, w warunkach gospodarczych II Rzeczpospolitej nie było to łatwym zadaniem.
Co roku, w porozumieniu z CK Organizacji Syjonistycznej, organizowano akcję mobilizującą społeczeństwo żydowskie do udzielenia pomocy materialnej dwóm chalucowym organizacjom: He-Chaluc i He-Chaluc Haklal Cjoni. W 1936 roku obie utrzymywały dwa sanatoria (w Józefowie i Nowatowie na Wołyniu) oraz 210 punktów hachszary, w których przebywać miało ponad 10 000 chaluców. O udział w akcji apelowało wiele ugrupowań, zaznaczając, iż hachszara jest prowadzona dzięki środkom własnym zarządzających ośrodkami, „prawie bez pomocy i poparcia ze strony społeczeństwa żydowskiego”.
W trosce o chaluca
Zważywszy na trudne warunki materialne, istnienie tak rozbudowanego i prężnego ruchu chalucowego może budzić podziw. Oprócz ośrodków szkoleniowych istniały też instytucje dbające o ich zaplecze socjalne. Trudne warunki hartowały, ale też doprowadzały do osłabienia organizmu, co mogło powodować przewlekłe schorzenia, w tym gruźlicę. Podobno podatność na wyczerpanie psychofizyczne i dolegliwości żołądkowe (najczęściej z powodu sposobu żywienia) była w pierwszym okresie hachszary dosyć znaczna. By opiekować się młodymi pionierami, tworzono tak zwane domy zdrowia dla chaluców, gdzie przebiegała ich rekonwalescencja. Domy takie istniały w Olkuszu (dla Zagłębia i okolic), w Nowym Stawie niedaleko Równego (dla Wołynia) oraz w Wodokumpiach (dla Wileńszczyzny), jednak twierdzono o nich, iż są one prowizoryczne i w niewielkim stopniu spełniają swoją rolę.
Domem zdrowia z prawdziwego zdarzenia była natomiast willa w Józefowie. Przyjeżdżali do niej chaluce z całej Polski, bez względu no to, do której z organizacji należeli. Połowę kosztów związanym z pobytem w Józefowie pokrywał ośrodek rekonwalescenta, drugą zaś wykładała centrala He-Chaluc i utworzone w tym celu Kuratorium. Nad działalnością tegoż domu zdrowia dla chaluców czuwał wspomniany już przeze mnie patronat farmy w Grochowie.
W zachodniej Małopolsce i na Śląsku działała od 1924 roku Ezra Chalucowa, która pomagała przy w kontrolowaniu miejskich placówek hachszarowych, to jest panującej w nich sytuacji mieszkaniowej, ich stanu sanitarnego, dostępnej w nich opieki lekarskiej, a także stopnia zużycia narzędzi pracy czy też warunków kontraktów zawieranych przez daną placówkę. Ezra zakładała również własne farmy rolne, inne zaś subwencjonowała. Stworzyła Patronat nad Farmami, który nawiązywał kontakty z farmami spoza Małopolski, bowiem, jak pisał w 1939 roku Leon Wander, pragnieniem instytucji było stworzenie ogólnopolskiego związku farm rolnych. Centralizacja taka ułatwiałaby pracę na rzecz rozwoju społeczno-gospodarczego farm hachszarowych. Oczywiście również na realizację tego celu zawsze brakowało pieniędzy, często więc zwracano się do żydowskiego społeczeństwa z prośbą o pomoc finansową.
Kim byli przyszli pionierzy
W reportażu z farmy grochowskiej, jaki ukazał się w „Nowym Głosie”, pisano, że najwięcej chaluców pochodziło z Kresów Wschodnich, trochę z terenów byłej Kongresówki, a nieznaczna tylko liczba z Polski zachodniej. Oczywiście była to młodzież wywodząca się w przeważającej części z miast i miasteczek, co wiązało się ze specyficznym charakterem zawodów, jakimi trudniła się ludność żydowską.
Opisując na łamach „Naszego Przeglądu” swoje wrażenia z wizyty na farmie w Częstoniewie, Paulina Appenszlak pisała: „element odbywający «hachszarę» zmienił się w ostatnich czasach, mniej przybywa młodzieży ze sfer zamożnej inteligencji, więcej ze sfer uboższych, z małych miasteczek”. Było to zapewne spowodowane głównie trudną sytuacją ekonomiczną wielu młodych Żydów, za którą szła radykalizacja i śmiałe decyzje. Hachszara dawała bowiem możliwość zapewnienia sobie chociaż skromnego bytu, a później emigracji.
Chaluce i chalucki stanowili awangardę ruchu syjonistycznego. To oni kładli podwaliny pod nowe państwo, budując je własnymi siłami. To oni byli uczestnikami i jednocześnie współorganizatorami programu kształtowania nowego ideału społeczeństwa żydowskiego. Byli nośnikiem największych idei ruchu syjonistycznego i wzorem wychowawczym dla rzesz żydowskiej młodzieży. Wierzono, że jak pisał „Młody Czyn”, „Na suchym, a użyźnianym przez pot i krew gruncie palestyńskim, stanie młodzież żydowska do walki: o jutro swoje i o jutro mas żydowskich – ramię przy ramieniu walczących o wyzwolenie całej cierpiącej ludzkości”.
Bibliografia
Prasa okresu 1936–1939
- „Głos Gminy Żydowskiej”.
- „Nasz Przegląd”.
- „Nowy Głos”.
- „Młody Czyn”.
Wydawnictwa źródłowe
- _Ezra Chalucom. Podstawy ideowe i praca. Wydanie jubileuszowe z okazji 15-lecia istnienia 1923–1938, Kraków 1939 [w:] Cz. Miłosz, Wyprawa w dwudziestolecie, Kraków 1999.
Wspomnienia
- Relacja Kacira Sziki, transkrypcja nagrania, [w:] Lublin. Pamięć Miejsca, Ośrodek Brama Grodzka – Teatr NN, [dostęp: 9 lutego 2010], <[http://www.tnn.pl/himow_relacja.php?idhm=282]>.
Opracowania
- Alina Cała, Hanna Węgrzynek, Gabriela Zalewska, Historia i kultura Żydów polskich. Słownik, Warszawa 2000.
- Jerzy Kasprzycki, Syjoniści na Ostrobramskiej, „Midrasz”, r. 1997, nr 1.
- Andrzej Lechowski, Historie na sobotę: białostocki kibuc, „Gazeta Wyborcza Białystok”, 19 czerwca 2010.
Redakcja: Roman Sidorski