Grzegorz Majewski – „Dobry ubek” – recenzja i ocena
Podkarpacie, okolice Przemyśla, pierwsze powojenne lato. W Europie ucichły strzały, lecz tu wciąż je słychać – oddają je żołnierze niepodległościowego podziemia, Ukraińskiej Powstańczej Armii, Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego czy Milicji Obywatelskiej. Prócz nich można tutaj znaleźć zwykłych bandytów, nie potrafiących przystosować się do powojennych warunków, czy zwykłych ludzi broniących się przed wszystkimi wymienionymi grupami. Właśnie w takim tle toczy się akcja powieści „Dobry Ubek”.
„Dobry Ubek” - idealna lektura na jesień
Wbrew pozorom powieść Grzegorza Majewskiego nie jest próbą ocieplenia wizerunku podwładnych ministra Stanisława Radkiewicza. To raczej opis intrygi mającej zdyskredytować lokalnego dowódcę antykomunistycznej partyzantki. Komendanta cieszącego się wielką estymą i wsparciem miejscowych. Tylko czy ma ona szansę się powieść? Nie będę zdradzać dalszych szczegółów fabuły, bo ostatnie czego Czytelnik mógłby chce, to wiedzieć wszystko na temat wybranej pozycji. Piszę wybranej, bo zakładam, że wielu z Was pewnie z czystej ciekawości zajrzy do tej powieści. Nic zresztą dziwnego, bo to idealna rzecz na jesienne popołudnia i wieczory.
Przede wszystkim nie jest to powieść stricte historyczna, ale raczej powieść akcji osadzona w realiach powojennej Polski. Dla autora są one tłem, miejscami zarysowanym nieco może zbyt ogólnie, czy też sceną na której odbywa się akcja. Ta ostatnia jest zresztą pełna niespodziewanych zwrotów, a intryga jest dobrze dopracowana. Stanowi prawdziwą oś powieści i swoistą sieć łączącą poszczególnych bohaterów.
„Dobry Ubek” - postacie, sympatie
Postacie są u Majewskiego nieco sztampowe. Uczłowieczenie pojawia się niekiedy, ale raczej w formie ekspiacji w stylu Jacka Soplicy czy Samotnego Mściciela. Naprawdę szkoda, że autor nie pokusił się o konstrukcję głębszych charakterów. Tym bardziej zresztą, że opisywane przez niego czasu na pewno takiego charakteru wymagały. Oto z jednej strony mamy ubeka, który pod wpływem serca i uczucia do sanitariuszki „leśnych” zaczyna się zastanawiać, która strona jest dobra. Z drugiej strony były partyzant - oszukany i kierowany niskim uczuciem zemsty -postanawia bić się po stronie zła. A młodzi żołnierze, którzy od nastolatka pętali się po lasach i dziś niczego innego już nie umieją (i mówiąc szczerze nie chcą się nauczyć)? Adrenalina jest dla nich wszystkim, chyba nawet za bardzo nie rozumieją o co mają się bić.
Majewski jasno wskazuje po czyjej stronie jest. Ubecy oraz żołnierze KBW są u niego zazwyczaj leniwi, generalnie niezbyt bystrzy, lekceważą służbę, rozkoszują się torturami i nie wyznają żadnych wyższych wartości. Jedyni naprawdę sprawni żołnierze mają zazwyczaj za sobą służbę w znakomitej partyzanckiej szkole, spod znaku AK, rzecz jasna. Ale generalnie żyją sobie wygodnie na koszt społeczeństwa, rozkoszując się władzą.
Natomiast partyzanci są zazwyczaj honorowi, zdyscyplinowani oraz dobrze wyszkoleni. Każdy z nich ma też coś w rodzaju patriotycznego kręgosłupa moralnego. Nie mają rozterek, nie trawi ich zwątpienie. Dają sobie radę w każdej sytuacji, niemal bez strat są w stanie wyjść z każdej opresji, zadając przeciwnikowi bolesne ciosy. Prawdę mówiąc, niektórzy momentami przypominają Johna Rambo.
*
Szkoda może, że oddawanie realiów skupia się na brutalnym i okrutnym traktowaniu więźniów w ubeckich katowniach. Niektóre sceny tortur, niezależnie czy w więzieniach i katowniach czy w ramach pacyfikacji wsi do złudzenia przypominają postępowanie upowców. Miejscami czytając nie można uwierzyć, że takie rzeczy robi Polak Polakowi. Bohaterowie Majewskiego są jednak dziećmi wojny – nieczułymi na brutalność i okrucieństwo. Tak czy inaczej, każdemu poszukiwaczowi mocnych powieściowych wrażeń można polecić książkę Grzegorza Majewskiego - zachęcam do lektury!