Grunwald 15 VII 1410 - 15 VII 2005

opublikowano: 2005-09-01, 21:51
wszelkie prawa zastrzeżone
15 lipca bieżącego roku obchodziliśmy 595. rocznicę bitwy pod Grunwaldem. Z tej okazji 16 lipca na Polach Grunwaldzkich mogliśmy oglądać współczesną inscenizację tych wydarzeń. Jak wyglądała tegoroczna impreza?
reklama

Po wyjściu z parkingu (na szczęście było na nim dostatecznie dużo miejsca) trafiało się na plac targowy, na którym można było znaleźć wiele mniej lub bardziej potrzebnych wyrobów. Przelewał się tam tłum ludzi, wśród których kręciły się osoby odziane w XV-wieczne ubiory. Wpaść można było na żebraków, rycerzy, służki i Tatarów. U zakonników można było kupić odpust zupełny, z rycerzami zrobić sobie zdjęcie (fotografia za Bóg zapłać, ale jeśli nie chciało się stracić głowy, trzeba było sypnąć groszem), a ponadto — nagabywać nadobne niewiasty i wspomóc klekoczących grzechotkami obdartusów.

Mnóstwo stoisk oferowało gadżety związane z nadchodzącą bitwą: rodzice mogli kupić pociechom drewniane miecze, łuki i halabardy. Nie brakowało też replik broni wysokiej jakości. Stalowe miecze, topory i łuki z cięciwami z baranich jelit to tylko niektóre z oferowanych produktów. Poza tego rodzaju wartościowymi towarami pełno było zwykłej w takich miejscach tandety.

Po przebrnięciu przez targowisko można było odwiedzić obóz rycerski podzielony na 2 podobozy: dostępny dla gawiedzi, w którym zapewniono wiele atrakcji, i obóz właściwy, w którym mieszkali rycerze i giermkowie.

Pierwszy podobóz był urządzony na wzór średniowiecznego miasteczka. Można w nim było nabyć solidnie wykonane miecze, łuki, tarcze i strzały, bito tam okolicznościowe monety i handlowano biżuterią. Dwie nadobne białogłowy obsługiwały krzesło tortur, na które rodzice posyłali niegrzeczne pociechy. Tuż obok miejsca kaźni mieściła się drukarnia z prasą Guttenberga, na której na papierze czerpanym drukowano świadectwa pobytu na Polach Grunwaldzkich.

W obozie właściwym, zamieszkałym przez rycerstwo, można było zobaczyć białogłowy gotujące w kociołkach strawę dla swych wojów, giermków przygotowujących zbroje i samych wojów oddających się rozważaniom na temat nadchodzącego starcia.

Początek bitwy zaplanowany był na godzinę 14:00. Od mniej więcej południa ciężko było się dopchać do barierki oddzielającej tłum od terenu walk. Około godziny 13, początkowo pojedynczo, w małych grupkach, po chwili całymi oddziałami, zaczęli napływać na miejsce rycerze. Ciężkozbrojni, lżej opancerzeni, łucznicy, lekka i ciężka jazda, topornicy, piechurzy z halabardami i hakownicami. W końcu pojawili się Krzyżacy z wielkim mistrzem wykrzykującym obraźliwe hasła pod adresem zebranej gawiedzi. Gdy wszyscy ustawili się na swoich miejscach, przybyli król Jagiełło i książę Witold. Bitwa mogła się rozpocząć.

reklama
Wielki Mistrz Ulryk von Jungingen.
Król Władysław Jagiełło.

Najpierw nadjechali zniecierpliwieni Krzyżacy i obdarowali nasze wojska dwoma nagimi mieczami, a już po chwili zagrzmiały armaty, do boju ruszyli konni, pojawił się deszcz strzał i starli się piesi. Rozszalało się prawdziwe piekło: błyskały miecze, fruwały strzały, huk armat doprowadzał konie do szału i prowokował do tańca, a sanitariusze biegali między walczącymi, bo trup ścielił się gęsto. Po zakończonej bitwie zwieziono zdobyte krzyżackie sztandary, zniesiono poległych i rannych i rozjechano się w przyjaźni.

Organizatorzy zapewnili dobre nagłośnienie, podczas bitwy narrator odczytywał fragmenty „Krzyżaków”. Pole bitwy urządzone było na zboczu wzgórza, natomiast widownia mieściła się na sąsiednim wzniesieniu, co dzięki pochyłości sąsiednich pól zapewniało bardzo dobrą widoczność. Oczywiście posiadacze lornetek mieli zapewnione dodatkowe wrażenia. Nawet ogromna liczba obecnych ludzi (10 tys.?) nie przeszkadzała w spokojnym obejrzeniu inscenizacji — widzowie proszeni byli o siedzenie na trawie, dzięki czemu nikt nikomu nie zasłaniał widowiska.

Dla widzów prawdziwa bitwa rozpętała się przy wyjeździe z parkingów. Kilka tysięcy samochodów tłoczących się na wąskiej drodze w upale, nerwowi kierowcy i mnóstwo pieszych. To wszystko było przyczyną nieprzyjemnych sytuacji. Niektórzy co bardziej porywczy wysiadali z samochodów i prawie rzucali się na siebie z pięściami. Mający zapewnić płynny ruch pojazdów policjanci nie dostrzegali problemu i jak gdyby nic się nie działo, stali na skrzyżowaniach, rozmawiając o swoich problemach.

Jeśli ktoś nie był na tegorocznych obchodach rocznicy bitwy grunwaldzkiej, powinien nadrobić to niedociągnięcie w przyszłym roku. Chyba nigdzie indziej nie da się zobaczyć takiej ilości rycerzy różnych narodowości, odzianych w tak kolorowe stroje, dzierżących dumnie barwne sztandary, walczących z takim zapałem. Trzeba bowiem powiedzieć, że impreza cieszy się dużą popularnością, szczególnie wśród rycerskich bractw. Na czas bitwy zjechało rycerstwo z prawie całej Europy: wśród schodzących z pola walki słychać było język polski, angielski, niemiecki i francuski. Naprawdę warto poświęcić weekend i pojechać pod Grunwald w okolicach 15 lipca przyszłego roku.

reklama
Komentarze
o autorze
Jacek Wisłocki
Autor nie podał informacji na swój temat.

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone