Gottlob Herbert Bidermann – „W śmiertelnym boju” – recenzja i ocena

opublikowano: 2018-03-12, 17:00
wolna licencja
Wspomnienia z frontu wschodniego mają swój niepowtarzalny klimat. Ogromne połacie terenu, na których toczono walki, skala prowadzonych działań bojowych oraz niespotykane okrucieństwo wojsk niemieckich i rosyjskich, wpadają głęboko w pamięć czytelników.
reklama
Gottlob Herbert Bidermann
„W śmiertelnym boju”
nasza ocena:
7.5/10
cena:
49,00 zł
Wydawca:
Oficyna Wydawnicza FINNA
Rok wydania:
2017
Okładka:
twarda
Liczba stron:
378
ISBN:
978-83-65678-07-2

W zalewie publikacji wspomnieniowych, których autorami są zarówno żołnierze rosyjscy jak i niemieccy, sztuką jest wybrać te najbardziej wartościowe. Czy wspomnienia Gottloba Herberta Bidermanna, należą do takich pozycji?

Gottlob Herbert Bidermann, urodził się 28 sierpnia 1920 roku i pochodził ze Stuttgartu. Swoją wojenną „przygodę” rozpoczął w kilka dni po operacji „Barbarossa”. Przez cały okres swojej służby, która trwała do maja 1945 roku, należał do 132 Dywizji Piechoty Wehrmachtu. Początkowo zajmował się obsługą działa przeciwpancernego, a po uzyskaniu awansu na stopień oficera dowodził własnym oddziałem piechoty. Kilkukrotnie ranny, wraz ze swoją dywizją walczył na Krymie, gdzie uczestniczył w oblężeniu i zdobyciu Sewastopola. Brał także udział w trwającym blisko 900 dni oblężeniu Leningradu.

Doświadczył odwrotu wojsk niemieckich z Rosji, który zaprowadził go do Prus Wschodnich i Kurlandii. W tym ostatnim miejscu mając naszyty na ramieniu napis tamtejszych wojsk „Kurland” walczył aż do momentu kapitulacji wojsk niemieckich. Z frontu walk w Kurlandii pomaszerował do niewoli sowieckiej, z której powrócił w 1948 roku.

„W śmiertelnym boju” jest rozszerzoną wersją dziennika Biedermanna pt. „Krim-Kurland mit der 132 Infanterie-Division 1941-1945” („Krym-Kurlandia z 132 Dywizją Piechoty 1945”), którą autor wydał na użytek weteranów swojej dywizji w latach 60. XX wieku. Dwie dekady później, za namową przyjaciela Dereka S. Zumbo, zdecydował się na uzupełnienie swoich wspomnień oraz przetłumaczenie ich na język angielski. Efektem ich pracy jest książka, która została poszerzona o dokumenty pochodzące m.in. z prywatnego archiwum generała dywizji Fritza Lindemanna. Jak pisze we wstępie Derek S. Zumbo:

celem książki nie jest stanie się wyłącznym źródłem wiedzy i informacji na temat wydarzeń związanych z historią frontu wschodniego. Należy ją postrzegać jako dokładną chronologię doświadczeń i wydarzeń, w jakiej uczestniczyli i na jakie reagowali ludzie, którzy łatwowiernie pomaszerowali na wezwanie złej ideologii.

We wspomnieniach Biedermanna główne miejsce zajmują kwestie specyficznej relacji, która wytworzyła się w wyniku wieloletniej służby wśród Kameraden. To „poczucie braterstwa, którego doświadczaliśmy i świadomość, że wszyscy dzielimy pragnienie wyrwania się z tego miejsca na zawsze, złagodziła uczucie tęsknoty za domem, które towarzyszyło nam w ten świąteczny czas [Bożego Narodzenia 1941 roku]”. Dla samego autora jak i jego towarzyszy, pojęcie domu, który zostawili w swojej niemieckiej ojczyźnie, przestało właściwie istnieć. Domem i rodziną dla Biedermanna stał się front wschodni, który przyciągał go jak magnes.

W niektórych wspomnieniach wojennych, np. „Przystanek Moskwa” Heinricha Haape, można było przeczytać dłuższe fragmenty o sentymentalnym pobycie na przepustce u swojej rodziny. W „Śmiertelnym boju” te opisy ograniczają się jedynie do kilku zdawkowych zdań, które z łatwością można przeoczyć w czasie lektury.

Kwintesencją wspomnień Biedermanna jest bowiem opis walk, śmierci na polu bitwy oraz poświęcenia dla towarzyszy broni. Autor wspomnień, podobnie jak wielu niemieckich weteranów podchodzi do rosyjskiego przeciwnika z wielkim szacunkiem. Można oczywiście zauważyć, że opinia o bitności i dzielności radzieckiego żołnierza, przychodzi dopiero z czasem, wraz z natężeniem pojawiających się na bezkresach Rosji, cmentarzy niemieckich żołnierzy. Autor w wielu miejscach swoich wspomnień, zrzuca winę na brutalność toczonych walk „z powodu doktryn, wymyślanych i wcielanych w życie w odległym Berlinie, [dzięki którym] dopuszczano się wielu okrucieństw na żołnierzach z pierwszej linii frontu”.

reklama

W jego wspomnieniach obecny jest również negatywny stosunek do postaci Adolfa Hitlera, którego niemieccy żołnierze nazywali pogardliwie „Gröfazem” – „Największym Dowódcą Wszystkich Czasów”. Nie zmienia to jednak faktu, że między wierszami, autor przyznaje, że polityczna i ideologiczna retoryka, „natchnęła nas entuzjazmem do marszu [na Rosję]”. Pojawiające się w książce krytyczne uwagi wobec systemu nazistowskiego należy, więc potraktować z odpowiednim dystansem.

Poczucie braterstwa ma również drugą stronę, o której bez skrupułów pisze autor. Dla Biedermanna towarzyszami broni są przede wszystkim weterani, którzy walczyli z nim od samego początku jego wojennej kampanii. Jak sam pisze:

gdy tacy weterani bywali ranni lub rzadziej gdy powalała ich choroba, zadawali sobie wiele trudu, aby uniknąć skierowania do kompanii marszowej lub przeniesienia w roli uzupełnień do innej, nowo sformułowanej jednostki. Doświadczenie nauczyło ich, że mają większe szanse na przetrwanie w swojej starej jednostce, gdzie wszyscy się znali i gdzie przede wszystkim znali tych, od których musiało zależeć ich życie.

W wspomnieniach Biedermanna, nie znajdziemy sentymentów czy użalania się nad własnym losem. Przeżycia na froncie, stałe obcowanie ze śmiercią nauczyło autora przede wszystkim sztuki przetrwania, której zawdzięczał życie, dzięki „umiejętnościom i samopoświęceniu innych towarzyszy broni z naszej kompani, z których wielu nie było już z nami”.

Oprócz samego opisu walk na froncie wschodnim, interesujący jest również epilog, który przedstawia powojenną tułaczkę Biedermanna po rosyjskich łagrach. Ta część wspomnień jest szczególnie wciągająca, ponieważ wielu niemieckim żołnierzom nie było dane powrócić z sowieckiej niewoli. Epilog jest pozbawiony ładunku emocjonalnego. Autor skupia się bardziej na chronologicznym, niemal kronikarskim zapisie pracy w obozach, charakterystyki więźniów i strażników oraz sposobu traktowania jeńców przez Rosjan.

W formie aneksu zostało zamieszczone kalendarium działań bojowych dywizji, w której służył autor, spis cmentarzy wojskowych ww. jednostki oraz lista członków obsługi działa przeciwpancernego, z którymi był związany Biedermann. Całość uzupełnia czarno-biała wkładka ze zdjęciami.

„W śmiertelnym boju” (pomimo wspomnianych na początku uzupełnień) pozostało książką skierowaną do weteranów dywizji, w której służył autor. Opis braterstwa, ponoszonego trudu i poświęcenia, najpełniej mogli zrozumieć jedynie jego przyjaciele z frontu. Wspomnienia Gottloba Herberta Biedermanna mając swój specyficzny klimat, mogą dla nas zwykłych czytelników stanowić jedynie smutną refleksję na temat wojny oraz jej okrucieństw, w której nawet braterstwo ma bardzo gorzki smak.

reklama
Komentarze
o autorze
Kamil Kartasiński
https://kkartasinski.pl Doktorant Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Autor publikacji "Chłopak z Wehrmachtu. Żołnierz Andersa" oraz "Odszukaj dziadka w ..."

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone