Göran Rosenberg – „Krótki przystanek w drodze z Auschwitz” – recenzja i ocena
Göran Rosenberg, znany dziennikarz szwedzki, kreśli niezwykłą narrację. Skupia się w niej na wyjaśnieniu własnemu ojcu jego historii. Nie pisze o pobycie w KL Auschwitz II-Birkenau. Dawid Rosenberg nigdy nie został tam zrejestrowany, lecz wysłany jako wyselekcjonowany Żyd do pracy w niemieckich fabrykach. W książce Auschwitz nie jest więc konkretnym doświadczeniem. Bardziej można je postrzegać jako punkt wyjścia w drodze do „krótkiego przystanku” w życiu po Zagładzie. Bowiem wszystko, co dzieje się w życiu Dawida po wyzwoleniu, jest tylko krótkim przystankiem przed połączeniem się z dręczącymi go cieniami.
Pamięć jest skomplikowana. Każdy z nas ma swoją pamięć i często trudno nam jest się pogodzić z inną pamięcią o tym samym wydarzeniu. Rosenberg podróżuje śladami swojego ocalonego ojca, odkrywając pamięć jego i swoją. Szuka wśród pożółkłych listów, dokumentów i okruchów wspomnieć pamięci o czasie i miejscu, ale także o chorobie. Śmiertelnej chorobie. Ta choroba to Auschwitz. Niemożność wyrwania się z cienia Zagłady, ciągła ucieczka, a także – paradoksalnie – niemożność ucieczki. Symbolem tej niemożności jest fabryka ciężarówek Scania w szwedzkim miasteczku Södertälje. Dawid Rosenberg podejmuje próby wyrwania się dalej, zrobienia czegoś innego w życiu, może odbudowania ojczyzny, próby te jednak nie przynoszą rezultatów. Coraz bardziej zaczyna chorować na Auschwitz. I w końcu na Auschwitz umiera, popełniając samobójstwo – pokonany przez cienie przeszłości (a może dla niego to wciąż teraźniejszość?).
O swoim dzieciństwie i dorastaniu w Szwecji Göran Rosenberg pisze jako o rozpisanym przez ojca Projekcie. Ma uczynić ten kraj swoim, tak aby przez niego jego ojciec i matka też byli u siebie. Wspomina urywki słów po polsku i w jidysz, które wymieniali między sobą rodzice. Jednak pamięta, że do niego i jego siostry zwracali się tylko po szwedzku. Starali się, aby był przede wszystkim Szwedem, bez polskiego obciążenia. Bez Auschwitz w tle.
Jednak ten Projekt nie powiedzie się. Samobójcza śmierć ojca powoduje, że syna również dopada cień Zagłady. Wyrusza w podróż, szuka dokumentów, styka się ze znanym-nieznanym językiem polskim po to, aby opowiedzieć własnemu ojcu, co tak naprawdę go spotkało. Tym samym niejako rozlicza się z pustką po jego nieoczekiwanej stracie. Podejmuje próbę zrozumienia i dalszego pamiętania.
Dalsze pamiętanie jest o tyle trudne, że szwedzkie społeczeństwo właściwie od samego początku odwróciło się od Ocalonych. Traktowało ich jako niezbyt mile widzianych gości – ludzi, którzy powinni czym prędzej opuścić kraj pełen lasów, wracając do siebie. Nikt nie rozumiał, że Ocaleni nigdzie już nie mają tego miejsca „u siebie”. Bo ocalenie z obozu koncentracyjnego to nie ocalenie doraźne, lecz ocalenie w stanie constans. Już nigdy nie staną się nikim innym jak Ocalonymi.
Sama książka, jak każda publikacja Wydawnictwa Czarne, została wydana bardzo starannie. Przejrzysty układ treści pozwala na skupienie się przede wszystkim na tym, co w niej najważniejsze – na przesłaniu. Dużym plusem jest też optymalna wielkość i krój czcionki.
Podsumowując, książka Görana Rosenberga jest głęboko przemyślaną opowieścią o ojcu i dla ojca. Z jej kart przebija melancholia, lecz także niebywały spokój i mądrość. Sądzę, że premiera polskiego tłumaczenia, a więc styczeń 2014 r., na kilkanaście dni przed 69. rocznicą wyzwolenia kompleksu obozowego Auschwitz-Birkenau-Monowitz, jest nieprzypadkowa. Dodaje także odpowiedniego kontekstu tej niełatwej, ale jakże potrzebnej książce.
Redakcja i korekta: Agnieszka Kowalska