George Forty – „Nowoczesne czołgi” – recenzja i ocena
Ta „ilustrowana encyklopedia” przyciąga uwagę przede wszystkim niezwykle estetycznym wydaniem – na 125 stronach znajdziemy setki wysokiej jakości, często nietypowych fotografii. Mamy do czynienia z wierną kopią wydania angielskiego – wersja tłumaczona została zręcznie wpasowana w oryginalny, barwny layout.
Publikacja zawiera opisy około 90 czołgów. Każdemu modelowi poświęcono od kilku zdań do kilku akapitów tekstu. Ten uzupełniony jest ramką z danymi technicznymi oraz przynajmniej jedną, a często kilkoma fotografiami. W książce omówiono czołgi produkowane po II wojnie światowej. Według podtytułu zakres chronologiczny sięga „po dziś dzień”, jednak w rzeczywistości najnowsze opisane czołgi to konstrukcje z lat 80. i 90. Czyżby w ostatniej dekadzie na świecie nie pojawił się choćby jeden nowy model czołgu? Na uznanie zasługuje międzynarodowe ujęcie tematu – bardzo wiele znajdziemy w książce George’a Forty czołgów amerykańskich i radzieckich, ale pojawiają się też konstrukcje np. brazylijskie, indyjskie, włoskie czy austriackie. Sporo uwagi poświęcono czołgom izraelskim, a ich opisy należą do najciekawszych. Miłym akcentem jest krótki rozdzialik poświęcony słynnemu polskiemu pojazdowi na bazie rosyjskiego T-72 – PT-91 „Twardy”.
Opisy są zdawkowe, ale zawierają podstawowe informacje z zakresu historii danej konstrukcji i jej zastosowania bojowego. Pojawiają się też różnego rodzaju ciekawostki. Oprócz czołgów sensu stricte w leksykonie znalazło się także miejsce na inne pojazdy opancerzone, m.in. wozy dowodzenia, niszczyciele czołgów i czołgi specjalne. Książka zawiera też kilka krótkich, wstępnych rozdziałów na temat historii czołgów od 1945 roku i ich roli na różnych teatrach wojny – od Korei i Wietnamu, po ostatni konflikt w Iraku.
Język publikacji jest przystępny, choć na dłuższą metę dość nużący; książkę można raczej przeglądać w poszukiwaniu konkretnych opisów, niż czytać od deski do deski. Jest to leksykon bardzo ogólny, dlatego należałoby go polecić początkującym i młodszym odbiorcom. Dla pozostałych może być przydatny głównie jako źródło danych liczbowych na temat poszczególnych modeli, choć te nie są w pełni wiarygodne – autorowi zdarza się podawać liczby nieścisłe, a przynajmniej w kilku miejscach popełnia błędy. Cenniejszy jest materiał ilustracyjny, o którym już wspominałem. Zdjęcia pochodzą m.in. ze słynnego Muzeum Czołgów w Bovington i z kilku zbiorów prywatnych. Nowicjusze zapewne docenią załączony na końcu słowniczek – nie jest zbyt obszerny, ale zawiera wiele absolutnie podstawowych i jasno wyłożonych pojęć.
Podsumowując – to dobra książka dla kogoś, kto dopiero zaczyna swoją przygodę z historią militarną. Może też być ciekawym (i niespecjalnie drogim) prezentem gwiazdkowym. No i co tu wiele mówić – ładnie się prezentuje na półce!
Zobacz też
Nigel Cawthorne – „Czołgi w natarciu. Historia niemieckiej broni pancernej”