Francja: archetyp rewolucyjnego terroru
Wielka Rewolucja Francuska – zobacz też: Jak zaczynali przywódcy Rewolucji Francuskiej?
W czasie rewolucji francuskiej représentant en mission nie pełnił wyłącznie funkcji agenta aparatu terroru, lecz był specjalnym wysłannikiem Zgromadzenia Narodowego. Urząd ten wziął swój początek od Konstytuanty (1 października 1791 - 20 września 1792), przy czym chodziło najczęściej o deputowanych, którzy na zlecenie parlamentu mieli zapewnić przestrzeganie porządku i wprowadzanie w życie ustaw w obrębie departamentów oraz armii.
W okresie terroru wyposażono ich we wszelkie przywileje i pełnomocnictwa. Nazywano ich także prokonsulami, gdyż uprawiali prawdziwie dyktatorskie rządy. W poniższym rozdziale zostali nazwani komisarzami politycznymi, po części dlatego, że działali podobnie jak oficerowie polityczni w Związku Sowieckim lub innych państwach totalitarnych.
Do masowych zabójstw i nieludzkich okrucieństw doszło przede wszystkim w zbuntowanych regionach na południu i zachodzie Francji. Po stłumieniu rewolty do Lyonu posłano najpierw Couthona. Ponieważ postępował on stosunkowo umiarkowanie, zastąpili go Joseph Fouche i Collot d'Herbois, który swego czasu został tam jako aktor wygwizdany przez publiczność, więc teraz nadarzyła mu się okazja do zemsty. Obaj nakazali wykonywać wyroki nie na gilotynie, lecz rozstrzeliwując skazańców armatami. 4 grudnia na wyżynie Brotteaux powiązano parami 64 młodych ludzi i otwarto ogień z kartaczy. Ponieważ wielu przeżyło, zostali dobici cięciami i sztychami szabel. Następnego dnia zmasakrowano w ten sposób kolejne 209 osób i znowu żołnierze ciosami siekier pozbawili życia ciężko okaleczonych rannych.
Jeden z pomocników Fouchego pisał z zachwytem do przyjaciela: „Codziennie spadają głowy! Zaznałbyś prawdziwej rozkoszy, gdybyś przedwczoraj mógł wziąć udział w obradach sądu ludowego! Cóż za majestat! Jaki imponujący ton! Wszystko tak wzniosłe! Iluż łotrzyków wyciągnęło nogi na Wyżynie Brotteaux! Jakiż to cement dla gmachu republiki!" (Friedrich Sieburg, [Frankreich 1789-1848. Im Licht und Schatten der Freiheit], 1982).
Podobnie, lecz nie aż tak brutalnie poczynali sobie w Marsylii i Tulonie Barras i Freron. W Marsylii polecili Trybunałowi Konstytucyjnemu skazać na śmierć 400 osób. Po zdobyciu Tulonu wkraczające wojska francuskie witały orkiestry i cała ludność ustawiona w szpaler. Tego samego dnia spędzono 800 mieszkańców i rozstrzelano ich salwami armat.
Do kulminacji masakr doszło w Nantes za kadencji Carriera. Doliczono się 20 tysięcy ofiar, straconych na gilotynie, masowo rozstrzelanych czy też zlikwidowanych przy pomocy wymyślonego przez niego instrumentu, noyad. Oprócz tej metody, polegającej na zatapianiu łodzi z ładowniami pełnymi skazańców, warto wspomnieć o tak zwanej „wertykalnej deportacji", która zasłynęła także jako „republikańskie gody": ku radości tłuszczy wiązano parami nagich mężczyznę i kobietę, po czym wrzucano ich do rzeki, gdzie jedno pociągało drugie na dno.
Również oddelegowany do Bordeaux Tallien kierował z przesadną surowością i okrucieństwem prześladowaniami zbiegłych tam żyrondystów, a także polecił stracić wielu przeciwników rewolucji.
Czystych rąk nie mieli też i pozostali représentants en mission, którzy dopuścili się licznych deliktów i przewinień. Lequinio wezwał ochotników do przeprowadzania egzekucji. Jeden z chętnych zawołał: „Zabiegam o zaszczyt ścięcia głów mordercom mojej ojczyzny" (Sieburg, dz. cyt., s. 13). Po przewrocie 9 thermidora mieszkańcy Rochefort i Morlaix oskarżyli Lequinio o zabójstwo niewinnych.
Podczas przemowy Dartigoeyte'ego w jednym z klubów jakobińskich pod jego nogi spadła cegła. Natychmiast kazał oskarżyć o spisek postronnych obywateli, a wydany wyrok śmierci wykonać. Podobnie postąpił Bourdon, wciągnięty w Orleanie w bijatykę, podczas której nieco go poturbowano. I on z prywatnej sprawy zrobił polityczną, nadużywając władzy do wyrównania osobistych porachunków.
Tekst jest fragmentem książki Horsta Gerharda „Wolność, równość, morderstwo. Zbrodnie Rewolucji Francuskiej”:
Jeszcze większą brutalnością wykazali się Javoques i Maignet. Pierwszy rozkazał rozstrzeliwać szlachtę piemonckim jeńcom wojennym. Ponadto wykazywał skłonność do radykalizmu werbalnego, zwracając się do mieszkańców Montbrison wspierających powstańców z Lyonu: „Niech krew popłynie ulicami, a miasto przybierze nazwę Montbrise (zbrukane posoką)”. W jednym z listów pisał: „Dobrobyt da się utrzymać jedynie przez ucisk i niedolę uczciwych obywateli".
Maignet działał w departamentach Vaucluse i Bouches-du- Rhone. Kiedy mieszkańcy osady Bedoin ścięli „drzewo wolności”, sprowadził wojsko, nakazał podpalić domostwa, a ich właścicieli wypędzić. 130 osób zostało aresztowanych, z tego 16 ścięto na gilotynie, a 47 rozstrzelano. Ponadto z jego inicjatywy w Orange powstał jedyny Trybunał Rewolucyjny poza granicami Paryża, a jego ofiarą padło 332 skazańców, pomiędzy nimi 32 siostry zakonne i tyleż samo okolicznych księży. Wydano też, co należało do rzadkości, kilka wyroków uniewinniających oraz skazujących na kary więzienia.
W Arras ofiarą représentant en mission stało się 400 mężczyzn i kobiet osądzonych na śmierć. W czasie tych procesów Le Bon poniekąd zaprzeczył swojemu „dobremu" imieniu. Często wyrok służył zaspokojeniu jego osobistej żądzy zemsty. Nakazał egzekucję pewnego sędziego, ponieważ ten nałożył kiedyś na niego grzywnę w wysokości 10 liwrów. Z jego polecenia pod pręgierzem znalazła się urodziwa dziewczyna, która odmówiła tańca z sankiulotem. Zagrożono śmiercią lekarzowi, gdyż zaopiekował się więźniem. Zgilotynowano obywatela, którego papuga wołała „Vive le roi”. Żona nieszczęśnika uniknęła jego losu, obiecując, że nauczy ją okrzyku „Vive la république”. Okrucieństwa i cynizmu dowodziły także komentarze Le Bona odnośnie do gilotyny: „Maszyna dobrze działa”; „Teraz dają jej zajęcie książęta, panowie kuzyni i przyjaciele emigrantów oraz oporni księża”; „Głowy arcyksiążąt, markizów, baronów, paniczyków i panienek lecą jak grad”. Nie poprzestał tylko na słownych nietaktach, ale czynnie praktykował swój sadyzm. Markiz de Welfort leżał już związany pod ostrzem gilotyny, gdy jego ciemięzca polecił przerwać wykonanie egzekucji na dziesięć minut w celu odczytania wieści o zwycięstwach rewolucji. Uzasadnił to komentarzem: „Wróg ojczyzny powinien umierać w rozpaczy nad postępem republiki”. Motorem wszystkich tych działań były bezgraniczna ambicja i chęć wywyższenia się, co najlepiej ilustruje poniższe zdarzenie: Le Bon zjawił się kiedyś wiosce, w której pełnił funkcję proboszcza, wystrojony w kapelusz z trójkolorowymi piórami, z szarfą przez pierś i szablą u boku, oznajmiając: „Kto by pomyślał, że wrócę tu jako poseł z nieograniczonymi plenipotencjami. Komisarz Konwentu to ktoś ważniejszy od króla”.
Do grabieży i szantażu uciekało się wielu komisarzy politycznych, zwłaszcza Bourdon, Dartigoeyte i Lequinio; Freron i Tallien doszli w tym zakresie do prawdziwego mistrzostwa. Bourdon nakazał łupienie skazańców w więzieniu, osobiście się przez to bogacąc. Mieszkańcy Rochefort oskarżali natomiast Dartigoeyte'ego o zbójecki szantaż. Tallien sprawował urząd komisarza w Gironde i Bordeaux. Choć w mieście panowała nędza, żył w niezwykłym luksusie. Zastraszał rodziny skazanych na śmierć, ułaskawiając ich po otrzymaniu sowitego wykupu. W podobny sposób działali w Lyonie Barras i Freron, zgarniając znaczne sumy do własnej kieszeni.
W napadach manii wielkości Dartigoeyte prezentował niezwykle osobliwe zachowania. Odbywając podróże służbowe, często popijał, a także uwielbiał jeździć po miastach powozem w towarzystwie kobiet lekkich obyczajów. Zdarzało się także, że pozbywał się przyodziewku i zjawiał w teatrze nagi. Wykazywał skłonność do okrucieństwa, cynizmu i przechwałek, przede wszystkim gdy miał już mocno w czubie. Kiedy po próbie uwiedzenia 16-letniej dziewczyny oskarżono go o ten występek, w katedrze zamienionej na świątynię rozumu wygłosił pod swoim adresem mowę obrończą. Podobne praktyki uprawiał komisarz polityczny Javoques, który ukazując się nago, zwykł mawiać, że służyć ma to „zwalczaniu uprzedzeń ludu". Podczas egzekucji zasiadały obok niego dwie „boginie rozumu" z obnażonymi piersiami.
Tekst jest fragmentem książki Horsta Gerharda „Wolność, równość, morderstwo. Zbrodnie Rewolucji Francuskiej”:
Ośmiu z dziesięciu komisarzy wzięło aktywny udział w kampanii dechrystanizacyjnej. Joseph Lequinio wykazał się szczególną gorliwością, w drodze do Vannes zmuszając ludność do wysłuchiwania ateistycznych kazań. W miastach położonych pomiędzy Rodanem i Loarą Claude Javoques usunął z ich nazw przymiotnik „Saint” (święty).
Zagorzałymi prześladowcami wiary katolickiej byli Pierre-Arnaud Dartigoeyte i Etienne Christophe Maignet. Dartigoeyte walczył ze wszystkim, co miało związek z Kościołem, urządzał polowania na duchownych, a także nakazywał publicznie palić przedmioty kultu. Maignet, działający w departamentach Vaucluse i Bouches-du-Rhone, zarządził usunięcie z cmentarzy figur, tablic oraz inskrypcji. Pytany o cel tego posunięcia, odparł: „Człowiek przychodzi na świat wolny od przesądów i w tym samym stanie ma go opuścić. Wszystko inne wzmaga tylko fanatyzm".
Leonard Bourdon i Barras prezentowali powszechną wówczas wrogość wobec księży i Kościoła konstytucyjnego. Carrier, Fouche i Le Bon okazali się najbardziej doktrynerskimi i zaciętymi dechrystianizatorami. Łączyło ich jedno: cała trójka wychowała się pod opieką oratorianów. Fouche przyjął u nich niższe święcenia, a Le Bon przynależał do zakonu jako prezbiter.
Carrier jako pierwszy doprowadził do noyad duchownych, przy czym w czasie pierwszej masakry utopiono w nurtach Loary 90 osób duchownych, a w drugiej 58. Zachowała się jego wypowiedź, że nic nie sprawia mu większej radości jak widok wykrzywionych grymasem przerażenia twarzy klechów przed egzekucją. Osobowość i ideologię Carriera opisano w dalszym rozdziale książki.
Fouche zaordynował usunięcie posągów świętych z katedry w Nevers, a w ich miejsce umieszczenie figury Brutusa i innych herosów. Na cmentarzach ustawiano tablice z napisem: „Śmierć to wieczny sen". Te ateistycznie zabarwione procedery dechrystianizacyjne przeniosły się na Paryż, a stamtąd rozlały się po całej Francji.
Friedrich Sieburg odnotowuje o Le Bonie: „Nie prowadził tak rozpustnego stylu życia jak Barras, ani nie wykazywał się taką bezbożnością jak Fouche. Był nieomal dobrym człowiekiem, zadowolonym i szczęśliwie żyjącym z żoną Mimi, lubiącym dobrze zjeść. Niestety, na tym pozornie dobrodusznym poczciwcu ciąży odpowiedzialność za kaźń niewinnych ludzi. Urządza przyjęcia dla sędziów i przysięgłych, a także strażników więziennych i pomocników katowskich. W ich trakcie jego Mimi pyta: «Ile łbów cielęcych czeka nas dziś wieczorem?»” (Sieburg, dz. cyt., s. 113). W towarzystwie żony i przyjaciół przyglądał się egzekucjom z balkonu swojego domu. Mimi wyrwało się przy tym zdanie: „Stąd najlepiej widać, jak spadają dojrzałe morele”. Szafot otaczały dzieci wystrojone w trójkolorowe szarfy. Zawsze panowała znakomita atmosfera. Le Bon znał większość skazańców po imieniu, często dowcipkował na ich temat. W dziele Sieburga czytamy dalej: „Jego niespieszne, patriarchalne rzezie niewinnych są gorsze od fanatycznych występków Carriera, metodycznego okrucieństwa Fouchego i dostojnego tyraństwa Talliena!".
Dziesięciu komisarzy politycznych zakończyło życie w różny sposób. Trzech stracono. Carrier został skazany przez Trybunał Rewolucyjny w Paryżu, a Le Bon w Amiens, po czym ich zgilotynowano. Javoques przyłączył się do spisku Gracchusa Babeufa. Rozstrzelano go 10 października 1796. Trzej kolejni wycofali się z życia publicznego. Leonard Bourdon ożenił się z bogatą szlachcianką i osiadł na prowincji, gdzie próbował zapomnieć o swojej przeszłości. Joseph Lequinio został członkiem Rady Pięciuset i wicekonsulem w USA. W ostatnich latach życia poświęcił się projektom gospodarczym i planowi budowy kanału. Etienne Christophe Maignet skorzystał w 1796 z dobrodziejstwa amnestii, po czym podjął pracę jako adwokat w Nolay (Masyw Centralny). W czasie restauracji Burbonów, zagrożony wygnaniem jako régicide (królobójca), ukrywał się, a kilka lat później wrócił do wykonywanego zajęcia.
Pozostali okazali się prawdziwymi krętogłowami, po części mającymi jeszcze przed sobą znakomite kariery polityczne. Barras został czołowym politykiem w okresie od thermidora do konsulatu Napoleona Bonaparte. Fouche sprawował funkcję ministra policji za Dyrektoriatu, w cesarstwie i częściowo jeszcze pod rządami Ludwika XVIII. Napoleon nadał mu tytuł księcia Otranto. Oskarżony o królobójstwo, został dożywotnio skazany na banicję. Kapłan udzielający mu w Linzu ostatnich sakramentów powiedział, że w pokoju umierającego dosłownie widziało się demony unoszące się w powietrzu.