Fotografowanie w muzeach – legalne czy nie?
Ostatni tekst Kamila Janickiego zakończył się konkluzją, że gdy nie wiadomo, o co chodzi, chodzi o pieniądze. Ten artykuł rozpocznę tezą, że gdy nie wiadomo, co komu wolno, trzeba odwołać się do prawa. W przypadku zakazów fotografowania w grę wchodzą przepisy o własności, prawach autorskich, zabytkach i muzeach, dokładnie w tej kolejności.
Kazus z „Hołdem pruskim” i sypialnią
Zapomnijmy na chwilę o muzeach i opiece nad zabytkami. Potraktujmy problem abstrakcyjnie, odwołując się wyłącznie do spraw związanych z własnością.
Wyobraźmy sobie, że to ja, a nie Muzeum na Wawelu, jestem właścicielem oryginalnego egzemplarza „Hołdu pruskiego”. Wisi on sobie dumnie w mojej sypialni, obok landszaftu z jeleniem na rykowisku. A Ty, Czytelniku, patrzysz na niego w zachwycie, ściskasz w dłoniach aparat Zorka 5 i mówisz, że chciałbyś zrobić kilka zdjęć. Czy mam prawo Ci tego zabronić?
Jeśli chodzi o kwestie prawnoautorskie, to obraz znajduje się od dawna w domenie publicznej (nie chronią go już żadne prawa majątkowe, w tym nikomu nie służy wyłączne prawo do jego kopiowania). Można go dowolnie reprodukować. Znajduje się jednak w mojej sypialni, która jest częścią mojego mieszkania. Jako właściciel (lub najemca) tego mieszkania mam prawo decydować, kto i co w nim robi, a Ty, który nie masz do mojej sypialni żadnego tytułu prawnego, masz obowiązek to uszanować. W przeciwnym wypadku mam prawo m.in. usunąć Cię z tej sypialni siłą.
No dobrze, a teraz załóżmy, że ja i mój „Hołd pruski” znajdujemy się w jakimś innym mieszkaniu, na przykład Twoim, bo łaskawie udzieliłeś mi gościny. Nie mogę cię wyprosić z Twojego mieszkania, to oczywiste. Ale nie chcę, żebyś robił zdjęcia rzeczy, która należy do mnie. Czy i w tym przypadku mam prawo Ci tego zabronić? W tej kwestii istnieją dwa ścierające się poglądy:
- Pierwszy głosi, że oczywiście mogę, bo jako właściciel mam wyłączne prawo pobierania pożytków z przedmiotu mojej własności (art. 140 Kodeksu cywilnego), a zrobienie zdjęcia można zakwalifikować właśnie jako pobranie pożytku.
- Drugi zakłada, że fotografię (i wszelkie prawa do niej) nabywa się zawsze w sposób pierwotny. Zatem robienia zdjęć rzeczom nie można uznać za ingerencję w prawo własności tych rzeczy, w związku z czym – zważywszy, że prawo nigdzie wyraźnie nie zakazuje robienia zdjęć (oczywiście, z zastrzeżeniem ściśle określonych ograniczeń wynikających z przepisów o prawie autorskim, ochronie wizerunku, ochronie informacji niejawnych, ochronie obiektów o szczególnym znaczeniu dla bezpieczeństwa państwa etc.) – robić zdjęcia można.
Który pogląd jest słuszny? Nie wiadomo, bo jest to kwestia dyskusyjna, a orzecznictwa w tej materii brak. Jednak bardziej prawdopodobne wydaje się, że gdyby było, wspierałoby pogląd drugi. Pierwszy prowadziłby bowiem do sytuacji absurdalnych, w których każdy fotograf musiałby się bez przerwy obawiać, czy aby ktoś już nie pisze przeciwko niemu pozwu. A przecież podstawą wszelkiej wykładni tekstu prawnego jest założenie o racjonalności ustawodawcy.
W poszukiwaniu regulacji
Przenieśmy się teraz na grunt muzealny. Sytuacja przedstawia się tutaj podobnie jak w owym niemądrym exemplum z „Hołdem pruskim” w sypialni. Miejsce sypialni zajmie tym razem nieruchomość należąca do muzeum, zaś na moim miejscu znajdzie się dyrektor tej instytucji jako ten, któremu ustawa o muzeach powierza zarząd nad majątkiem muzeum (ergo korzystanie z większości uprawnień, które składają się na prawo własności). Powstaje zatem pytanie, czy i w jaki sposób prawo modyfikuje prawa i obowiązki fotografa oraz właściciela opisane w kazusie z sypialnią.
Przywoływany niemal zawsze w kontekście publicznej debaty o ograniczeniach w obcowaniu z kulturą art. 6 ust. 1 Konstytucji RP (Rzeczpospolita Polska stwarza warunki upowszechniania i równego dostępu do dóbr kultury […]) ma tu znaczenie poślednie, bo jako typowa norma programowa nie ustanawia wyraźnie po niczyjej stronie praw do jakiegoś bliżej określonego zachowania ani tym bardziej obowiązków lub zakazów. Rola normy programowej jest nieco inna: wyznacza kierunki wykładni funkcjonalnej i systemowej oraz kryteria oceny konstytucyjności innych przepisów prawa. Większe znaczenie dla naszego problemu mają zatem przepisy ustaw, a w szczególności ustawy o ochronie zabytków i ustawy o muzeach.
Zgodnie z art. 5 tej pierwszej właściciel lub posiadacz zabytku mają obowiązek stwarzać warunki do popularyzowania i upowszechniania wiedzy o zabytku oraz jego znaczeniu dla historii i kultury. Nadal mamy do czynienia z normą bardzo ogólną, ale ta wyznacza już przynajmniej adresata i ustanawia po jego stronie ogólny obowiązek, co bynajmniej nie przeszkadzania wspomnianemu szerzeniu wiedzy.
Można się spodziewać, że obowiązek ten obarczony jest pewnymi ograniczeniami. I słusznie. W pierwszej kolejności ograniczają go obowiązki wynikające z ustawowych form ochrony zabytków, tj. obowiązek zabezpieczenia zabytku, obowiązek czynienia wysiłków, by utrzymał się w jak najlepszym stanie oraz obowiązek dbania o to, by korzystanie z zabytku nie spowodowało uszczerbku na jego wartości. Bardziej szczegółowe ograniczenia wynikają z przepisów o nadzorze konserwatorskim, a jeszcze bardziej szczegółowe – z indywidualnych decyzji konserwatora zabytków, określonych w wykonaniu tych przepisów.
Ponieważ jednak nie ma tu miejsca na uprawianie kazuistyki (zainteresowanym polecam lekturę ustawy), spieszę z prostą konkluzją: przepisy ustawy o ochronie zabytków nie dają szczególnych podstaw, by zabraniać fotografowania zabytków w sytuacji, gdy nie zagraża to bezpośrednio utrzymaniu ich w dobrym stanie, zachowaniu ich wartości i w szczególności, gdy nie zakazał tego konserwator zabytków. Oczywiście, cały czas w grę wchodzą ogólne podstawy wynikające z własności nieruchomości, ale jeśli uznamy, że przeganiając nas, właściciel lub posiadacz nieruchomości bezzasadnie przeszkodził w upowszechnianiu wiedzy o zabytku, można donieść o tym konserwatorowi zabytków. Ten ma uprawnienia kontrolne i może władczo wpłynąć na właściciela lub posiadacza zabytku.
Do muzeów stosuje się dodatkowo przepisy ustawy o muzeach oraz przepisy aktów wykonawczych (z tym że po ostatniej nowelizacji te ostatnie wciąż są pisane) wydanych na jej podstawie. Stosownie do tych przepisów muzea są obowiązane przechowywać zbiory w warunkach zapewniających im właściwy stan zachowania i bezpieczeństwo oraz zabezpieczać je i konserwować (art. 2 ustawy o muzeach). Co z tego wynika? Ano to, że jeśli fotografowanie zagraża realizacji któregoś z tych obowiązków, to zgodnie z regułą instrumentalnego nakazu, władze muzeum muszą (a więc i mogą) go zabronić, ale – uwaga! – tylko w zakresie koniecznym dla oddalenia wspomnianego zagrożenia.
Nikt raczej nie wątpi, że jedyny sposób, w jaki fotograf może przeszkodzić w „utrzymywaniu muzealiów we właściwym stanie”, to poddanie tychże wpływowi światła lampy błyskowej. Biorąc pod uwagę fakt, że lampa błyskowa jest urządzeniem, które można wyłączyć i nie wszystkie eksponaty cierpią z powodu jej działania, wprowadzanie całkowitego zakazu fotografowania, obejmującego wszystkie ekspozycje w muzeum jest jawną i rażącą niewspółmiernością środków do celów, a tym samym nadużyciem prawa.
Oprócz obowiązku troszczenia się o zbiory, muzea mają również obowiązek tworzenia warunków do ich oglądania, a co więcej – udostępniania muzealiów do celów naukowych i popierania działalności upowszechniającej kulturę. Umożliwienie przeprowadzenia fotograficznej dokumentacji zbiorów do zilustrowania pracy naukowej lub tekstu popularnonaukowego, czy choćby w celu prezentowania dzieciom w szkołach, nie powinno być rozpatrywane jako coś zależnego od nastroju dyrektora muzeum, ale jako jego prawem przepisany obowiązek. Z kolei utrudnianie takiej dokumentacji można uznać za naruszenie prawa, które powinno pociągnąć za sobą reakcję Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, jako organu sprawującego nadzór nad muzeami.
Pozostaje jeszcze kwestia robienia zdjęć na użytek prywatny, niemający większego związku z edukacją kulturalną. Korzystanie z muzealiów, polegające np. na robieniu sobie z nimi zdjęć w celu pokazania babci, jest prawnie indyferentne. Muzeum nie musi nikomu tego ułatwiać i w ramach swojego prawa własności może poddać takich niedzielnych fotografów dowolnemu rygorowi.
Trzeba jednak pamiętać, że jest jeszcze art. 5 Kodeksu cywilnego, który stanowi, że czynienie użytku z praw powinno być zgodne z zasadami współżycia społecznego. Piotr „Vagla” Waglowski – zajmujący się prawnymi aspektami społeczeństwa informacyjnego – uważa, że wprowadzenie zakazu fotografowania można potraktować jako naruszenie tej normy i wygląda na to, że ma rację. Wystarczy przejrzeć komentarze do artykułu Kamila Janickiego, aby nabrać przekonania, że raczej nikt nie uważa zakazów fotografowania w muzeach za postępowanie mądre, prawe i przyzwoite. Mamy zatem obie przesłanki naruszenia zasad współżycia – negatywną ocenę moralną i jej powszechność.
Dobrze, to chyba całość regulacji, które należało przywołać. Prawnych podstaw do bezwzględnego zakazu fotografowania nie znaleźliśmy. Skąd wobec tego czerpią je muzea?
Co muzea zobaczyły po drugiej stronie lustra?
Praktyka stosowania przepisów o zabytkach i muzeach jest, powiedzmy, dość luźno inspirowana tymi przepisami. W jej kontekście stare twierdzenie o rozdziale bytu i powinności nabywa nowych i niespodziewanych znaczeń. Bo mimo że powinność jest taka, jak to wyżej opisano, Wikinews przedstawia byt, jak następuje:
Stowarzyszenie zwróciło się do dyrektora Zamku Królewskiego na Wawelu z prośbą o umożliwienie wykonania dokumentacji fotograficznej na terenie Zamku w Pieskowej Skale oraz Zamku Królewskiego na Wawelu. Stowarzyszenie otrzymało pocztą elektroniczną odpowiedź negatywną, (…) jako podstawę prawną odmowy wskazano Stowarzyszeniu w rozmowach telefonicznych prawo do wizerunku oraz fakt, że „Zamek Królewski na Wawelu” stanowi zastrzeżony znak towarowy.
Istotnie, pod numerem (111) 126305 znajdujemy w rejestrze znaków towarowych znak słowny „Zamek Królewski na Wawelu”, we własnej królewsko-zamkowej osobie. Poniżej typy towarów, objęte prawem ochronnym: breloczki, figurki, statuetki, plakietki, filmy dokumentalne, reportażowe, fabularno-naukowe, dyski optyczne, pierścionki, naszyjniki, bransoletki, broszki, zapinki ozdobne … hmm… hmm… o! są i fotografie.
Fajnie. Kiedyś będę musiał sobie sprawić jakąś zapinkę sygnowaną napisem „Zamek Królewski” (albo obrus papierowy sygnowany „Muzeum Zamek w Łańcucie” – gniazdo Lubomirskich też ma swój znak towarowy), teraz jednak poszukajmy w tym wpisie „podstaw prawnych” do odmowy zgody na dokumentację fotograficzną zbiorów muzeum.
Zgodnie z przepisami tytułu III Prawa własności przemysłowej, uzyskanie prawa ochronnego na znak towarowy jest równoznaczne z nabyciem prawa do wyłącznego używania znaku towarowego w sposób zarobkowy lub zawodowy. A czymże jest znak towarowy? Otóż jest on oznaczeniem (w tym np. wyrazem, rysunkiem, ornamentem, kompozycją kolorów, formą przestrzenną lub sygnałem dźwiękowym), które można przedstawić w sposób graficzny (tj. jako znak na papierze), jeżeli oznaczenie takie nadaje się do odróżnienia towarów jednego przedsiębiorstwa od towarów innego przedsiębiorstwa (art. 120 Prawa własności przemysłowej).
Oznacza to, że wspomniane prawo ochronne nr rej. (111) 126305 daje Zamkowi Królewskiemu na Wawelu wyłączne i niepodważalne prawo do umieszczania na wspomnianych fotografiach, zapinkach i breloczkach napisu „Zamek Królewski na Wawelu”, a jedynym sposobem naruszenia tego prawa jest wykonywanie takich breloczków i zapinek bez pozwolenia Zamku. I to w dodatku wtedy, gdy wykonuje się je w ramach działalności gospodarczej lub innej, podejmowanej w celach zarobkowych. Robienie zdjęć wawelskim muzealiom nie ma więc nic wspólnego ze znakiem towarowym Zamku.
Zamek Królewski powołuje się też na przepisy o ochronie wizerunku, ale i tym razem jest to argument chybiony. Wizerunek jest dobrem osobistym człowieka (art. 23 Kodeksu cywilnego), a rzeczy i osoby prawne ludźmi nie są.
Skąd jeszcze wywodzi się uzasadnienie dla zakazów fotografowania w muzeum? Zacytujmy ponownie Wikinews:
Przedstawiciel Muzeum Narodowego w Warszawie odpowiedział na podobną prośbę Stowarzyszenia, że „ze względu na specyfikę wolnej licencji nie wyraża zgody na wykorzystywanie reprodukcji dzieł będących własnością (…) Muzeum do zilustrowania wolnej encyklopedii internetowej”.
Fotograficzna reprodukcja obrazu należącego do domeny publicznej – bo takie interesowały Stowarzyszenie Wikimedia – nie jest samoistnym utworem i nie sposób go skutecznie licencjonować nawet najbardziej specyficznymi licencjami. Jeśli Muzeum Narodowe chciało chronić prawa majątkowe do tych obrazów to, przepraszam, ale jest już niestety za późno. Jeśli natomiast Muzeum chciało chronić prawa tych muzealiów, które wciąż są chronione autorskimi prawami majątkowymi (bo a nuż ktoś będzie udawał, że uwiecznia „Stańczyka” i chyłkiem zrobi zdjęcie „Autobusowi” Linkego), bardzo miło z jego strony, ale to akurat leży w jurysdykcji sądu i prokuratury.
Przedstawiciel Muzeum Pałac w Wilanowie wyjaśnił, że w zbiorach muzeum znajdują się przedmioty stanowiące własność prywatną, a biorąc te przedmioty w depozyt, muzeum nie zostało upoważnione „do dysponowania ich wizerunkami bez zgody ich właścicieli”. Wobec powyższego postawiono następujące warunki wyrażenia zgody na zrobienie zdjęć:
- materiał będzie wybrany i udostępniony ze zbiorów Muzeum
albo
- pracujący pod nadzorem pracownika Muzeum fotograf, działający na Państwa zlecenie, wykona zdjęcia w taki sposób, by obiekty niebędące własnością Muzeum Pałac w Wilanowie były bardzo słabo widoczne.
W obu przypadkach jakość publikowanych zdjęć będzie ściśle określona w umowie.
Tutaj muzeum opiera się na prezentowanym już wyżej założeniu, że robienie zdjęć to ingerencja w prawo własności fotografowanej rzeczy. To ładnie, że muzeum w Wilanowie dba o wizerunki cudzych rzeczy, ale co niby uzasadnia taką ochronę? Właściciel zbiorów jest przecież związany przepisami o ochronie zabytków, które nakazują mu stwarzać warunki do popularyzowania i upowszechniania wiedzy o zabytku.
Jeśli zaś właścicielem jest inne muzeum, dodatkowo spoczywa na nim obowiązek udostępniania zbiorów dla celów edukacyjnych i naukowych. Zastrzeżenie typu „okej, eksponujcie moje zbiory, ale uprzedzam, że należy je oglądać tylko w środy i w dodatku z daleka, a zdjęć ni hu-hu” należy oceniać co najmniej jako próbę wykręcania się od tych obowiązków. A muzea przyjmujące depozyty nie powinny – z uwagi na swoje cele i zadania – właścicielom tego ułatwiać.
Nietypowa działalność muzealna
W uzasadnieniu do ostatniej nowelizacji ustawy o muzeach czytamy, że zamierzeniem ustawodawcy było wpuszczenie do muzeów świeżego powietrza, w tym usunięcie wątpliwości, czy muzeom wolno podejmować działania „wykraczające poza typową działalność muzealną” – jak np. urządzanie koncertów czy wspieranie zewnętrznych instytucji upowszechniających kulturę. Teraz, zgodnie z nowymi przepisami, już wolno im to robić, jednak muzea są żywo zainteresowane zgoła inną nietypową działalnością muzealną – dbaniem o to, żeby wartości narodowej kultury ochronić przed jakimiś przypadkowymi ludźmi nie wiadomo skąd.