Fort Pillow – zbrodnia czy kara? Masakra oczyma Nathana Bedforda Forresta
Fort Pillow – zobacz też: Michał Staniszewski - „Fort Pillow 1864” – recenzja i ocena
W Panteonie bohaterów Południa u boku Roberta Lee, Thomasa „Stonewalla” Jacksona czy Jeffersona Davisa nie może zabraknąć barwnego Nathana Bedforda Forresta. Ten kawalerzysta przez cztery lata wojny secesyjnej nękał wojska federalne, bił je, ich żołnierzy brał do niewoli, a wielu generałom zapewnił szybkie dymisje. Jego nazwisko kojarzy się (nie do końca słusznie) z Ku Klux Klanem oraz pierwszą w pełni udokumentowaną zbrodnią wojenną w historii USA – to jemu przypisała za nią odpowiedzialność Komisja śledcza Kongresu Amerykańskiego. Czy słusznie? Wyrok zapadł w czasie trwania wojny, a niechętni Forrestowi politycy republikańscy nie wysłuchali jego obrony. A może powinni to zrobić przed wydaniem wyroku?
Fort Pillow nie należał do największych nad Missisipi. Był to niewielki zespół umocnień w zakolu rzeki, na granicy stanów Tennessee i Arkansas. Mijało dwanaście miesięcy, odkąd Unia zdobyła bezwzględne panowanie nad „Ojcem Wszystkich Wód, jednak 12 kwietnia 1864 roku doszło we wspomnianej twierdzy do kontrowersyjnych wydarzeń, które miały swój wpływ na przebieg amerykańskiej wojny domowej. W trzecią rocznicę wybuchu konfliktu konfederacka dywizja kawalerii generała Jamesa Chalmersa zaatakowała umocnienia i dokonała częściowej rzezi ich załogi. Już sama masakra budził wzburzenie – w XIX wieku sposoby wojowania już się zmieniły i nie dopuszczano do nie dawania pardonu broniącym się garnizonom. Jeszcze większe emocje wzbudził inny czynnik – Fortu Pillow broniła załoga składająca się z lojalistów z Tennessee (stanu, który jako ostatni ogłosił secesję i którego część mieszkańców opowiedziała się za Unią) oraz czarnoskórych artylerzystów.
Wydarzenia z 12 kwietnia 1864 roku są dość dobrze udokumentowane. Prócz korespondencji między unionistami a rebeliantami, jak również raportów i oświadczeń ocalałych (wszystkie te źródła znajdują się w 32 tomie zbioru dokumentów z czasów wojny secesyjnej), do dyspozycji badaczy są efekty pracy komisji śledczej badającej okoliczności masakry. Na temat samej rzezi powstało szereg książek i artykułów, z pracami Richarda Fuchsa i Andrew Warda na czele. Kwestia Fortu Pillow jest też poruszana w każdej biografii konfederackiego kawalerzysty Nathana Bedforda Forresta.
12 kwietnia 1864 roku około godziny 5.30 straż przednia jazdy Południa starła się z posterunkami federalnymi wokół fortu, a około godziny 10 oddziały unionistów zamknęły się w forcie. Do godziny 13–14 obie strony zajęły pozycje wyjściowe i zaczęły czekać na decyzję Forresta, co czynić dalej. Ten przybył na pole bitwy około godziny 10. Choć dywizją dowodził w polu Chalmers (jako tak zwany [field comander]), to ogólne zwierzchnictwo nad konfederatami sprawował właśnie Forrest. Mając przed sobą stawiający opór fort, „Czarodziej Siodła” wysyłał zazwyczaj parlamentariusza z żądaniem kapitulacji. Jeśli żądanie było odrzucane, następował natychmiastowy i szybki szturm. Tym razem Forrest zachował się nieco inaczej. Około godziny 15 wysłał do fortu kapitana Waltera Goodmana z wezwaniem do kapitulacji, tolerował jednak przeciąganie negocjacji przez dowodzącego garnizonem majora Williama Bradforda, który ostatecznie odmówił przed godziną 16 złożenia broni. Następnie doszło do szturmu, po którym fort szybko padł.
Dla wojsk Unii Fort Pillow był małą taktyczną porażką oraz wielkim zwycięstwem propagandowym. Dokonując rzezi czarnoskórych żołnierzy, konfederaci zaszkodzili swojej sprawie w oczach opinii publicznej. Co prawda tylko nieliczni marzyciele z Południa liczyli na interwencję zagraniczną w 1864 roku, jednak wydarzenia po upadku fortu zostały skutecznie wykorzystane przez machinę propagandową Abrahama Lincolna. Spożytkował je również naczelny wódz Armii Stanów Zjednoczonych, Ulysses Simpson Grant, który 17 kwietnia (czyli pięć dni po masakrze) nakazał natychmiastowe zawieszenie istniejącej wymiany jeńców, a jej wznowienie uzależnił od zgody władz Południa (której te odmówiły) na traktowanie kolorowych więźniów tak samo jak białych. Tą jedną decyzją – niezależnie od motywów – „Bezwarunkowa Kapitulacja” zadał duży cios walczącym armiom Konfederacji.
Polecamy e-booka Michała Gadzińskiego pt. „Perły imperium brytyjskiego”:
Od lipca 1862 roku obie strony dokonywały co pewien czas wymiany jeńców na mocy umowy Dixa-Hilla ([Dix-Hill Cartel), nazwanej tak od pierwszych oficerów, którzy ją parafowali: Johna Dixa (Unia) i Daniela Hilla (Konfederacja). System był nieco skomplikowany. Rząd federalny stał na stanowisku, że Południe to zbuntowana część kraju, a nie państwo walczące o niepodległość, aczkolwiek z niektórych działań administracji Lincolna można było wywnioskować coś zupełnie innego. Przykładowo, Lincoln ogłosił blokadę portów Konfederacji, jednak zgodnie z Konwencją Paryską z 1856 roku można to było zrobić jedynie wobec państwa. Z tego powodu Brytyjczycy nadali konfederatom status beligerentów, czyli strony prowadzącej wojnę, przy czym nie przeszkadzał im fakt, że USA nie ratyfikowały konwencji.
Teoretycznie wziętych do niewoli rebeliantów należałoby oddać pod sąd za zdradę stanu, w praktyce było to dość utrudnione – na początku wojny również i konfederaci pochwycili wielu żołnierzy Unii. Żeby nie zaogniać sytuacji, Lincoln zgodził się na wymianę jeńców, jednak nie odbywało się to na podstawie jakichkolwiek konwencji podpisanych przez rządy w Waszyngtonie i Richmondzie czy norm ius gentium, lecz w wyniku porozumień zawartych pomiędzy dowództwami głównych armii obu stron. Ustalono również swego rodzaju parytet wymiany: na przykład jeden generał major „kosztował” 60 szeregowych.
Decyzja Granta uniemożliwiła wojskom konfederackim uzupełnianie strat poprzez powrót dokarmionych i w miarę wypoczętych żołnierzy do służby (w niewoli federalnej rebeliantom wydawano racje równe tym przysługującym żołnierzom Unii). Prasa północna oraz opinia publiczna zaatakowały Konfederację za jej brutalność i krwiożerczość, a samemu Forrestowi grożono surową karą – planowano nawet wyjęcie jego oddziałów poza nawias prawa. Ostatecznie skończyło się na wydanym w czasie wojny nakazie aresztowania.
Kontrakcja rebeliantów była mocno spóźniona. Forrest napisał dwa raporty odnośnie Fortu Pillow: meldunek oraz właściwy raport, jednak w Richmondzie dopiero w sierpniu zapoznano się z przedstawioną przez konfederackiego dowódcę wersją wydarzeń. „Czarodziej Siodła” przedstawiał tragiczne wypadki w pozytywnym dla konfederatów świetle, a jego opis przypomina zwykłą relację z pola bitwy. Kawaleria konfederacka przybyła pod posterunek, po „kilku godzinach ciężkich walk” zajęła pozycje wyjściowe wokół fortu (szerokim łukiem rozpościerającym się od strumienia na północ od forteczki po brzeg Missisipi na południe od niej). Garnizon federalny wspierała ogniem kanonierka „New Era”, jednak robiła to na tyle nieskutecznie, że Forrest nie przejmował się ostrzałem.
Około godziny 15 kapitan Walter Goodman ze sztabu Forresta przedstawił majorowi Williamowi Bradfordowi wezwanie do bezwarunkowej kapitulacji (nie obejmowało kanonierki) – w zamian obiecywali traktować cały garnizon zgodnie z prawami wojennymi. Major Bradford grał na zwłokę, co wyraźnie rozdrażniło Forresta. Federalny oficer potrzebował czasu na naradzenie się z oficerami. Ostatecznie unioniści postanowili walczyć. Forrest tłumaczył to nadzieją, jaką miał wzbudzić w obrońcach parowiec „Olive Branch” płynący jakoby z posiłkami dla fortu. W rzeczywistości parowiec przewoził około 120 żołnierzy z trzech baterii artylerii zmierzających do Memphis. Wśród pasażerów znajdował się generał George Shepley, który zeznał, że planował desantowanie żołnierzy, jednak zmienił zdanie. Zasugerował się zdaniem oficera statku „Liberty”, który w międzyczasie przepływał obok fortu z pułkiem piechoty. Oficer ów chciał desantować swoich żołnierzy, co miało więcej sensu (artylerzyści Shepleya nie mieli broni bocznej), więc około 13:30 generał zrezygnował ze swoich zamiarów. Około 15.30 znajdował się on jeszcze w pobliżu fortu i widział flagę rozejmową na pozycjach konfederackich, jednak nie zdradzał jakichkolwiek chęci wsparcia Bradforda i jego ludzi. „Liberty” również popłynął dalej w dół rzeki i trudno powiedzieć, dlaczego nie doszło do desantu.
Około godziny 16 kawalerzyści ruszyli do szturmu, który szybko zakończył się sukcesem. Konfederaci wdarli się do fortu, a garnizon federalny dość opuścił umocnienia i z bronią w ręku, ostrzeliwując się, zaczął pospieszny odwrót w stronę Missisipi, pod osłonę dział kanonierki. W tym momencie unioniści zostali ostrzelani ze skrzydeł przez oddziały wysłane przez Forresta na tyły fortu, jak również przez południowców, którzy atakowali od przodu. Szczęśliwie dla wycofujących się żołnierzy, podkomendni „Czarodzieja siodła” ściągnęli flagę Unii powiewającą nad fortem, co oznaczało kapitulację obrońców i koniec walk, dzięki czemu pokonani uniknęli kolejnej salwy, która – jak przypuszczał dowódca konfederatów – musiałaby poczynić ogromne straty w szeregach przegranych. Wielu z obrońców fortu utonęło w rzece w czasie próby ucieczki lub poległo w trakcie walki. Znajdującą się wciąż w pobliżu kanonierkę, która wystrzelała wcześniej całą amunicje i nie mogła pomóc załodze twierdzy, Forrest zmusił do odwrotu, kierując na nią ogień ze zdobycznego działa.
Kup e-booka: „Polacy na krańcach świata: XIX wiek”
Książka dostępna jako e-book w 3 częściach: Część 1, Część 2, Część 3
Choć wszystko odbywało się zgodnie ze sztuką wojenną, w czasie walk oraz przede wszystkim w odmętach Missisipi zginęło też wielu cywilnych uchodźców znajdujących się w forcie. Po bitwie Forrest nakazał żołnierzom federalnym pochować poległych, podczas gdy konfederaci zajęli się zabezpieczaniem zdobyczy oraz paleniem fortu. Około 70 rannych przetransportowano 13 kwietnia na przybyły parowiec „Silver Cloud”.
Tak wyglądały wydarzenia w Forcie Pillow z 12 kwietnia widziane oczyma konfederackiego dowódcy i przedstawione przezeń w oficjalnym raporcie. Kwestia zbrodni popełnionych w Forcie Pillow stała się wkrótce potem przedmiotem korespondencji między Forrestem a generałem unionistów Caldwalladerem Washburnem. Ten ostatni zastąpił na stanowisku dowódcy XVI Korpusu generała-majora Stephena Hurlbuta. Wymianę listów zainicjował Forrest, który wyraził zaniepokojenie pewnym wydarzeniem w Memphis. Otóż czarnoskóre oddziały miały przysiąc na kolanach, że pomszczą Fort Pillow i nie będą brać jeńców spośród podkomendnych Forresta. Ten dowiedział się o tym od wziętych do niewoli żołnierzy federalnych po bitwie pod Brice’s Crossroads (10 czerwca 1864). Jednocześnie konfederaci zaproponowali wznowienie wymiany jeńców, jednak Washburn nie zamierzał przychylać się do tej prośby (obowiązywały go rozkazy Granta).
Dowódca XVI Korpusu nie wierzył w zapewnienia Forresta, że południowcy przestrzegają zasad wojennych względem Afroamerykanów. Washburn zauważył, że konfederaci łamią je nie tylko wobec kolorowych pułków, ale również wobec białych i podniósł kwestię okoliczności śmierci majora Bradforda – według relacji federalnych został on w czasie transportowania jeńców odciągnięty na bok i rozstrzelany. Forrest zaprzeczył zbrodniom (Bradford miał zostać zastrzelony w czasie próby ucieczki) i poinformował Washburna, że przekazuje jeńców odpowiednim instytucjom, a co się później z nimi dzieje, to już nie jego problem. Jako przykład swojego stosunku do zbrodni wojennych przytoczył wysłane przez siebie do generała-majora Hurlbuta żądanie wydania dowódcy 6. unionistycznego pułku kawalerii z Tennessee, Fieldinga Hursta: „[on] i inni z jego pułku rozmyślnie wyprowadzili i zabili siedmiu konfederackich żołnierzy, z których jednego zostawili na śmierć po wycięciu mu języka, wybiciu oczu, rozcięciu ust od ucha do ucha i obcięciu genitaliów”.
W sumie Forrest nie zamierzał tłumaczyć się nieprzyjacielowi, co nie zmienia faktu, że wymusił podpisanie swojej wersji wydarzeń na wziętym do niewoli dowódcy żandarmerii z Fortu Pillow, kapitanie Johnie Youngu, a pod koniec czerwca wydał rozkaz, w którym nie tylko chwalił swoich podkomendnych za ich dotychczasowy szlak bojowy (jakby nie patrzeć zasłużenie), ale też uznał, że zarzuty o masakrze to unionistyczna propaganda. Można zresztą przypuszczać, że los załogi twierdzy uznawał za zasłużony, bowiem unionistów z Tennessee uważał za zdrajców, których należało karać.
Jeszcze 4 września 1864 roku wydano nakaz aresztowania Forresta, jednak w czasie wojny nikt nie próbował go wyegzekwować. W 1866 roku generał z własnej woli stawił się przed sądem, gdzie wpłacił kaucję w wysokości 10 tys. dolarów, jednak nigdy nie wniesiono przeciw niemu oficjalnego aktu oskarżenia. Wraz z otrzymaniem przezeń aktu łaski (lato 1868), zakończono wszelkie kroki prawne wobec niego.
Opinię Forresta na temat masakry można też było poznać dzięki lekturze wydanej w 1868 roku książki Thomasa Jordana i Johna Pryora zatytułowanej The Campaigns of General Nathan Bedford Forrest: And of Forrest's Cavalry (reprint: The Perseus Books Group 1996). Konsultantem autorów był sam Forrest, który użyczył im swoich prywatnych dokumentów. Opracowanie powstało w ramach swego rodzaju walki południowców o dobre imię w ciemnych latach Rekonstrukcji. Oczywiście wciąż utrzymywano, że nie było żadnej masakry. Wysokie straty garnizonu federalnego miały wynikać bardziej z jego uporu i bezpardonowej walki niż żądzy krwi wojsk konfederackich.
Jakiekolwiek twierdzenia Forresta nie wytrzymywały porównania z zeznaniami ocalałych świadków. Dziś nikt nie ma wątpliwości, że w forcie Pillow doszło do rzezi. Wojska konfederackie opanował amok, w wyniku którego zginęło kilkuset żołnierzy federalnych. Oczywiście poległo więcej Murzynów niż białych, co mogłoby na pierwszy rzut oka wynikać ze swego rodzaju rasizmu żołnierzy konfederackich. Jest tu ziarno prawdy: wzięty do niewoli i postrzelony w ramię lojalista, szeregowy D.W. Harrison, zapamiętał, jak jeden z konfederatów, poproszony przezeń o odrobinę wody, powiedział mu wprost: „Niech cię cholera! Niczego dla was nie mam. Wy, mieszkańcy Tennessee, twierdzicie, że jesteście mężczyznami, a walczycie ramię w ramię z czarnuchami. Niczego dla ciebie nie mam”. Z kontekstu wypowiedzi wynika, że w oczach prostych żołnierzy główną winą lojalistów była walka u boku czarnoskórych.
Polecamy e-book Michała Beczka – „Wikingowie na Rusi”
Książka dostępna również jako audiobook!
Ci ostatni stali się ofiarami ideologii konfederackiej. Wynikało to przede wszystkim ze specyfiki kultury i wychowania południowców. Murzyni byli niewolnikami, więc stali na najniższym szczeblu drabiny społecznej. Trzeba było ich nadzorować i pilnować, żeby nie zapomnieli o swojej pozycji, a najgorszą braną pod uwagę możliwością był oczywiście ich bunt. Na Południu pamiętano o spisku Denmarka Vesseya w Karolinie Południowej czy powstaniu Nata Turnera w Wirginii. Uzbrojony Murzyn był w oczach południowców najgorszym z możliwych niebezpieczeństw. Na wieść o planowanym organizowaniu czarnoskórych oddziałów dowództwo rebelianckie oraz Kongres Konfederacki zapowiedziały traktowanie żołnierzy tych formacji jako buntowników, zaś oficerów dowodzących nimi jako podżegaczy do powstania. Za takie przestępstwa na Południu przewidziana była tylko jedna kara. Oba pododdziały artylerii stacjonujące w Forcie Pillow sformowano ze zbiegłych niewolników. 6. pułk nosił wcześniej nazwę 1. pułku artylerii ciężkiej z Alabamy, co wskazywało na miejsce jego formowania oraz skład. Z pewnością w Alabamie nie żyło przed wojną tylu Murzynów legitymujących się wolnością, ile wynosił etat pułku, jednak niebieski mundur nie zmieniał ich statusu w oczach południowców. To dlatego doszło do zbrodni na masową skalę.
Wydaje się, że Forrest w oficjalnych dokumentach broni przede wszystkim siebie. Niepotrzebnie – nie ma dowodów na to, że wydał rozkaz mordu. Z niektórych relacji wynika coś przeciwnego – starał się powstrzymywać swoich żołnierzy. Federalni w gruncie rzeczy nie zauważyli większej aktywności Forresta po upadku fortu. Szeregowy Williams usłyszał, że na rozkaz Forresta żołnierze federalni mają zostać oszczędzeni, szeregowy Falls mówił, że oficerowie konfederaccy grozili swoim żołnierzom aresztem, szeregowy Coleman przytoczył zaś powód okazania łaski – ktoś musiał przeciągnąć działa nad rzekę. Niezależnie od powodów, Forrest nie dążył do „ukarania” czarnoskórych żołnierzy. Thomas Berry z kawalerii teksaskiej zapamiętał, że generał musiał „płazować wielu ze swoich żołnierzy” dopóki mordy nie ustały. Wysłał nawet po swoją eskortę oraz batalion McDonalda dla opanowania sytuacji oraz „zagroził, że rozstrzela pierwszego, który ośmieli się oddać strzał”. Te informacje potwierdził kapitan John Young w wywiadzie dla korespondenta „Memphis Argus”. 15 kwietnia chirurg z 21 pułku kawalerii z Tennessee Sam Caldwell napisał, że „gdyby gen. Forrest nie wbiegł pomiędzy naszych a Jankesów z pistoletem i szablą, nie oszczędzono by nikogo”. Co prawda rozkaz do szturmu, jaki wydał Forrest, był dość osobliwy: polecił Chalmersowi, żeby kazał „swoim ludziom wbić ich sztandary w tym przeklętym forcie”. Możliwe, że Chalmers mógł zrozumieć ten rozkaz nieco opacznie – w rozkazie dla swoich żołnierzy z 20 kwietnia chwalił ich za postawę, jaką wykazali się między innymi, gdy „dali nauczkę skundlonemu [mongrel] garnizonowi czarnych i renegatów, którą na długo zapamiętają”.
Inny świadek zapamiętał, że Forrest kazał być „litościwym dla Murzynów”, jednak przypomnienie losów kapitana Roberta Perry’ego z 18. batalionu z Missisipi zniweczyło jego dobre chęci. Nie można wszakże podejrzewać konfederackiego generała o chęć masakrowania wyzwoleńców. Jego działania wskazują, że spodziewał się tragedii, dlatego usilnie domagał się kapitulacji, gwarantując garnizonowi życie. Opór wojsk federalnych przypieczętował jednak los wielu unionistów. Obietnicę Forresta można uznać za szczerą, zwłaszcza że 13 kwietnia 1864 roku jego podwładny, generał Abraham Buford, wzywając garnizon Columbus do kapitulacji, obiecywał wziętym do niewoli Afroamerykanom powrót do właścicieli, a w razie oporu garnizonu – śmierć.
Przedstawiając zupełnie nieprawdziwą wizję walk o Fort Pillow, Forrest chronił raczej dobre imię swoich żołnierzy niż swoje własne. Jeśli wierzyć anegdocie, on sam „oczyścił się” w dość oryginalny sposób. Stwierdził, ze nigdy nie kazałby masakrować dużej grupy Murzynów w tak dobrej formie z jednego powodu: jako dawny handlarz niewolników znał się świetnie na swoim „towarze”, a ten z Fortu Pillow był ponoć „pierwszorzędny”. Choć ta hipotetyczna wypowiedź Forresta brzmi dość makabrycznie, można uznać ją – powołując się na bezpardonową bezpośredniość „Czarodzieja Siodła” – za prawdopodobne słowa słynnego generała. Nie zmienia to faktu, że to do niego przylgnęła łatka „rzeźnika z Fortu Pillow”.
Zobacz też:
- Wojenny menuet wokół Atlanty;
- Jak stary Hood z jedną nogą pomaszerował do Tennessee;
- Urodziny z pompą: zdobycie Murfreesboro (13 lipca 1862);
- McNapoleon, Wycofujący się Joe i kampania półwyspowa;
- Bitwa siedmiodniowa.
Histmag jest darmowy. Prowadzenie go wiąże się jednak z kosztami. Pomóż nam je pokryć, ofiarowując drobne wsparcie! Każda złotówka ma dla nas znaczenie.
Bibliografia
Źródła
- The War of the Rebellion: a Compilation of the Official Records of the Union and Confederate Armies, Government Printing Office, Washington 1880–1904, ser. 1, vol. 32, ser. II, vol. 4, 5, 7.
- Reports of the Committee on the Conduct of the War. Fort Pillow Massacre, Washington 1864.
Opracowania
- Richard L. Fuchs, An Unerring Fire. The Massacre of Fort Pillow, Stackpole Books, Mechanicsburg, Pennsylvania 2002.
- Gen. Thomas Jordan, John P. Pryor, The Campaigns of General Nathan Bedford Forrest: And of Forrest's Cavalry, Da Capo Press, New York 1996 (reprint wydania z 1868 r.).
- James M. McPherson, The Battle Cry of Freedom. The American Civil War, Penguin Books, London 1990.
- Andrew Ward, River Run Red. The Fort Pillow Massacre in the American Civil War, Viking Penguin, New York 2005.
Redakcja: Roman Sidorski