Film „Księżna”, czyli życiowe rozterki pewnej Angielki – recenzja i ocena filmu
Księżna to filmowa opowieść o Georginie Cavendish z domu Spencer (tego samego domu, z którego wywodziła się księżna Diana) – podziwianej i uwielbianej przez tłumy żonie księcia Devonshire.
Akcja filmu rozpoczyna się w 1774 roku w Anglii, kiedy młoda dama dworu wychodzi za mąż za opętanego pragnieniem posiadania męskiego potomka księcia. Niedoświadczona i naiwna a jednocześnie pełna pasji i udzielająca się politycznie kobieta wkracza na salony, by stać się jedną z najbardziej wpływowych i najczęściej naśladowanych arystokratek XVIII wieku. Mimo podziwu ze strony ludu życie księżnej dalekie jest od tego, jakie znamy z bajek o księżniczkach. Małżeństwo Georginy dość szybko pozbawia ją złudzeń co do możliwości osiągnięcia w nim szczęścia. Żywiona wobec żony obojętność księcia zdaje się wzrastać wprost proporcjonalnie do zainteresowania okazywanego innym kobietom. W końcu jedna z takich właśnie dam, notabene jedyna przyjaciółka Georginy, zaczyna dzielić z nimi dom i życie, a z samym księciem także łoże. Niedługo później głęboko nieszczęśliwa księżna będzie musiała dokonać wyboru – to, czego pragnie, czy to, co uważa za właściwe. Pachnie schematem?
Śledząc filmową historię słynnej księżnej, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że reżyser filmu, Saul Dibb, pragnie swym widzom zaserwować typową, czarno-białą wersję wydarzeń, uciekając w popłochu przed jakąkolwiek głębszą analizą postaci. Śnieżnobiała księżna – piękna, młoda, łagodna, błyskotliwa i czuła kobieta – zostaje skontrastowana ze smolistoczarnym księciem – oschłym, nieczułym, wręcz okrutnym człowiekiem. Gdyby nie rewelacyjna rola Ralpha Fiennesa, książe byłby postacią wręcz karykaturalną.
Największe zainteresowanie wzbudziło we mnie przedstawienie księżnej. Zastanawiam się nad wyborem motywów zaczerpniętych z jej życia, a konkretnie nad pominięciem tych, które rzucają na biografię pewien cień, jak np. zamiłowanie do hazardu, w wyniku którego w kolejce za księżną wciąż ustawiali się wierzyciele (zob.: Foreman A., Georgiana. Duchess of Devonshire, Wydawnictwo Knopf 2000). Czy według twórców kina płaskie postaci budzą większą sympatię niż ludzie z krwi i kości? Czy ludzie posiadający drobne niedoskonałości charakteru, czy nawet duże wady nie nadają się na głównych bohaterów wysokobudżetowych produkcji? A może chodzi o zwykłe pójście na łatwiznę i kolejną sztampową opowiastkę? Nie wiem, ale optuję za wszystkim po trochu.
Tak więc, historia nie dość że schematyczna, to jeszcze uproszczona. Mnie jednak przedstawione w filmie losy księżnej żywo zaciekawiły, a co więcej pomogły docenić moją własną sytuację. Od kilku dni szczerze się cieszę, że ja księżną nie jestem.
Zobacz też
Zredagował: Kamil Janicki
Korektę przeprowadziła: Joanna Łagoda