Fall Gelb, czyli mit planowanego „cięcia sierpem”

opublikowano: 2023-07-07, 06:02
wolna licencja
Jak finezja i niesubordynacja doprowadziły do jednego z największych zwycięstw militarnych w XX wieku i powstania powiązanych z nim legend: „o cięciu sierpem” i strategii blitzkriegu?
reklama
Zniszczona droga we Francji, widoczne leje po bombach (fot. Hans Riemann)

Gdyby „Fall Gelb”, czyli niemiecki plan ataku na Zachodzie, został zrealizowany zgodnie z wytycznymi, nie miałaby miejsce ani bitwa o Dunkierkę, ani szybka kapitulacja Francji. Pierwotnie bowiem był to plan zakładający natarcie o trzech punktach ciężkości, jednak dyskontujący przełamanie na Mozie jedynie na poziomie operacyjnym, a nie jak miało to miejsce ostatecznie – strategicznym. Szybkie zwycięstwo Niemcy zawdzięczali elementom, które nie są powszechnie identyfikowane z ich charakterem narodowym. O sukcesie zadecydowała bowiem finezja, elastyczność i spora doza …. niesubordynacji.

Szybki upadek Francji doprowadził do konwersji ciągu zdarzeń w genialny plan, a eksperymenty z użyciem wojsk pancernych i lotnictwa w budzącą postrach nowatorską metodę walki. Niemcy nie wybrali, więc wcale genialnego planu, ani nie mieli gotowej doktryny Blitzkriegu. Utrwalanie tych dwóch mitów było jednak na rękę zarówno zwycięzcom jak i pokonanym. Mit Blitzkriegu miał dla Niemców konkretny cel: zniechęcić Wielką Brytanię do dalszego udziału w wojnie, zaś ten o zaplanowanym „cięciu sierpem” dawał pewne usprawiedliwienie pokonanym.

Duch Schlieffena wiecznie żywy…

W odróżnieniu od przygotowań do starcia z Polską, ani Hitler ani niemiecka generalicja nie posiadali planów dotyczących ataku na froncie zachodnim. Koncepcja wyizolowanej wojny upadła po trzech dniach od jej wybuchu, przeradzając się w konflikt światowy. Nazistowski dyktator natychmiast po zakończeniu kampanii polskiej zadecydował, by rozpocząć działania wojenne przeciwko Francji i to w duchu planu Schlieffena z 1905 roku. Jednak jego dyrektywy nie nosiły żadnych znamion ani Blitzkriegu, ani szukania rozstrzygnięcia w walnej bitwie. Zamiast tego koncentrował się on na opanowaniu północy i uniemożliwieniu Brytyjczykom nadejścia z pomocą armii francuskiej. Innymi słowy miała być to operacja przygotowująca Niemcy do wojny na wyniszczenie z Imperium Brytyjskim.

Alfred von Schlieffen (fot. LWC 21)

W Sztabie Generalnym widoczny był spory sprzeciw wobec przeprowadzania jakichkolwiek operacji na froncie zachodnim, nie mówiąc już o graniu va banque jak w 1914 roku. Nie dziwi zatem, że pierwsze reakcje na Fall Gelb nosiły znamiona dywersji. Plan był tak miałki i przewidywalny, że część historyków hołduje obecnie tezie, iż stanowił wręcz próbę zniechęcenia Hiltera przez Sztab Generalny do pomysłu ofensywy na Zachodzie. Warto przypomnieć, iż oryginalny plan Schlieffena zakładał zadanie potężnego ciosu prawym skrzydłem, co miało skutkować odpowiedzią francuską w postaci uderzenia w głąb Niemiec.

reklama

Taki atak miał wywołać efekt podobny do działania drzwi obrotowych i ostatecznie doprowadzić do powiększonej na skalę operacyjną współczesnej bitwy pod Kannami. Koncept „drzwi obrotowych” polegał na tym, iż napastnik rozpocznie ofensywę dwoma skrzydłami –  słabszym i silniejszym. Tak jak w przypadku drzwi obrotowych istniał punkt, który wyzwalał mechanizm. Jeżeli staniemy przed obrotowymi drzwiami i popchniemy je zbyt gwałtownie, napotykając jednocześnie na niewielki opór, to wchodząc do środka uderzy nas w plecy jedno ze skrzydeł drzwi, wprawione w ruch za sprawą impetu z jakim poruszyliśmy mechanizm.

Na początku I wojny światowej tak właśnie zachowali się Francuzi, atakując z całą mocą w kierunku Alzacji i Lotaryngii. Gdyby Niemcy nie zatrzymali ofensywy Joffre’a i nie osłabiliby dywizji nacierających od strony Belgii, atakujące jednostki francuskie zostałyby totalnie odciętę i zniszczone uderzeniem „w plecy” za sprawą skrzydła drzwi obrotowych czyli niemieckich dywizji maszerujących przez Belgię. Jednak lęk niemieckiego cesarza związany z chwilowym oddaniem chociażby odrobiny ziemi, doprowadził do katastrofalnego w skutkach zatrzymania atakujących Francuzów, których marsz zakończył się już po kilku kilometrach. Mechanizm nie miał prawa zadziałać.

Joseph Joffre

Próba powtórzenia tego planu podczas II wojny światowej, w obliczu przewidywanych działań aliantów, prawdopodobnie natrafiłaby frontalnie na idące z pomocą Belgii wojska brytyjsko-francuskie i nawet w obliczu powodzenia pozwoliłaby osiągnąć jedynie prowizoryczny i lokalny sukces. Hitler odrzucił plan w takim wariancie, stwierdzając, że drugi raz nikt się na to nie nabierze, jednocześnie tracąc resztki zaufania do Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych (OKH).

Druga propozycja zakładała już dwa punkty ciężkości, jednak nadal nie miała w sobie elementu większego zaskoczenia. Wprowadzenie proponowanego przez Hitlera trzeciego punktu ciężkości w okolicach Sedanu sprawiło, że koncepcja numer trzy sprawiała wrażenie, że główny atak odbędzie się wszędzie i nigdzie zarazem. Wyrazem irytacji Hitlera wobec sztabowców była kąśliwa uwaga dotycząca tego, że zbyt wiele czasu poświęcali na lekturę Clausewitza zamiast Karola Maya. Führer był wyraźnie zawiedziony niewielką inwencją OKH i zirytowany piętrzeniem problemów. Ostatecznie, w obliczu zdemaskowania założeń (incydent pod Mechelen) oraz rozwijającej się sytuacji na Zachodzie, przyjęto czwartą, bardziej ryzykowną koncepcję (omówioną w dalszej części tekstu). Błędem powtarzanym później wielokrotnie była teza o tym, że to właśnie jej realizacja istotnie przyczyniła się do zwycięstwa. Jak staram się dowieść, jej wykonanie zgodnie z założeniami nie dałoby takiego efektu, jaki osiągnięto poprzez świadome zignorowanie wytycznych przez część dowódców.

Polecamy e-book Mateusza Kuryły – „Powaby totalitaryzmu. Zarys historii intelektualnej komunizmu i faszyzmu”

Mateusz Kuryła
„Powaby totalitaryzmu. Zarys historii intelektualnej komunizmu i faszyzmu”
cena:
11,90 zł
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
116
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-23-5
reklama

Sukces ma wielu ojców....

Od momentu pokonania Francji w 1940 roku, trwały spory dotyczące tego, kto był autorem tego niespodziewanego i spektakularnego zwycięstwa. Czy był nim Gröfaz – Adolf Hilter? A może genialne dziecko niemieckiej sztuki operacyjnej w osobie Ericha von Mansteina bądź doskonały pancerniak, Heinz Guderian? A może szef OKH Franz Halder? Wydaje się, że najbliższa odpowiedź powinna wskazywać po trochu na wszystkich.

Czwarty plan ataku w ostatecznej formie znacznie różnił się od tego, jak przebiegła jego realizacja. Krytycznym elementem było bowiem przełamanie na Mozie pod Sedanem. Operacja wprawdzie skończyła się dokładnie tak, jak zakładał wstępnie Manstein, jednak w zatwierdzonym planie sforsowanie Mozy miało być jedynie sukcesem operacyjnym. W istocie niesubordynacja wobec założeń najwyższego dowództwa przemieniła go w sukces strategiczny. Jak do tego doszło? Aby odpowiedzieć na to pytanie należałoby prześledzić dynamikę procesu powstawania „Fall Gelb” w ostatecznej formie.

Rozmieszczenie wojsk niemieckich i alianckich wraz z przyjętym ostatecznie wariantem Fall Gelb

Manstein w okresie tzw. dziwnej wojny zaczął wspólnie z Guderianem zastanawiać się nad koncepcją rozstrzygnięcia walk na froncie zachodnim, stosując manewr niespodziewany i ryzykowny. Podobnie jak reszta generalicji zdawał sobie sprawę, że walcząc na wyniszczenie Niemcy nie mają szans wygrać tego starcia z kolonialnymi potęgami. Raz za razem dyskutując z Guderianem, utwierdzał się w przekonaniu, że jedyną szansą jest wdrożenie założeń Schlieffena, ale ze zmianą punktu ciężkości i użyciem szybkich, mobilnych i skoncentrowanych wojsk pancernych. Manstein stworzył koncepcję niespodziewanego, dwustronnego ciosu, który miał uruchomić znany z tezy Schlieffena tzw. mechanizm drzwi obrotowych.

Gdy szef sztabu generalnego Franz Halder dowiedział się o tej koncepcji, natychmiast zrozumiał ryzyko. Nie tylko niepowodzenia samej operacji, ale znacznie poważniejsze – ten plan był wręcz skrojony pod awanturniczą naturę samego Hitlera. Hadler w pierwszej fazie planowania uważał tę koncepcję za niepotrzebnie ryzykowną, a ewentualne sukcesy za zbyt niepewne. Znany z chłodnego, analitycznego myślenia sprzeciwiał się realizacji na szczeblu operacyjnym ryzykownych rozwiązań z jakich znana była polityka Hitlera. Pragnąc nie dopuścić do przedstawienia tego planu Hitlerowi, zadecydował o awansie Mansteina, przez co ten stracił możliwość uczestnictwa w planowaniu. Manstein szybko zrozumiał grę Haldera i zgodnie z jego wspomnieniami sam awans miał dlań bardzo gorzki smak. Zbulwersowani takim potraktowaniem swojego dowódcy, oficerowie Henning von Tresckow i Günther Blumentritt, postanowili przedstawić Fuhrerowi koncepcję swojego przełożonego tylnymi drzwiami. Zimą 1939/ Hitler 40 coraz częściej wracał do pomysłu przełamania na wysokości Sedanu, ale nie umiał stworzyć z tego konkretnego planu.

reklama
Erich von Manstein

W końcu, za sprawą spotkania, które miało miejsce 17 lutego, Hitler dostał to czego chciał. Idea zyskała niespodziewanego sprzymierzeńca w postaci... Haldera, który odbywając kolejne gry sztabowe, w końcu przekonał się do tego pomysłu. Sama koncepcja została ograniczona i złagodzona, a jej rozpisanie odbyło się już bez Mansteina. Mimo że ostatecznie plan przybrał formę zgodną z pierwotną ideą Schlieffena, nie miał wcale doprowadzić do szybkiego wygrania wojny (w co praktycznie nikt w sztabie niemieckim nie wierzył), zamiast tego miał zachwiać sytuacją na froncie. Słabsze, tym razem prawe ramię, miało wbić się od strony Holandii i Belgii, wywołując reakcję aliantów, która po incydencie pod Mechelen była raczej przewidywalna. Ta reakcja uwalniała tzw. mechanizm drzwi obrotowych, a lewe ramię armii niemieckiej, prowadzone przez rzekomo nieprzebyte Ardeny, miało doprowadzić do zmiany sytuacji operacyjnej za sprawa sforsowania Mozy. Nikt nie przypuszczał – ani Maurice Gamelin, ani Edmund Ironside, ani OKH, że dojdzie do niego tak szybko, a nawet jeśli, to zakładano, że potrzeba będzie czasu na kontynuowanie ofensywy i poszerzenie przyczółku. Brak wiary w szybkie przełamanie oraz realne kłopoty po jego dokonaniu, miały wpływ na ostateczny kształt planu. W odróżnieniu od pierwotnej, spontanicznie zrealizowanej koncepcji Mansteina, różnił się on dwoma punktami o ogromnym znaczeniu:

1. Po pierwsze – po dokonaniu przełamania pancerna pięść w postaci grupy Kleista miała zatrzymać się w oczekiwaniu na dywizje piechoty, których zadanie polegało na utworzeniu statycznej obrony przed francuskim kontratakiem. To oznaczało, że postęp wojsk pancernych będzie powiązany z tempem działania dywizji piechoty...

2. W związku z powyższym dywizje pancerne nie miały stosować aktywnej obrony, którą planował Manstein. Ten element często bywa pomijany, jednak cała siła planu Mansteina polegała na rozdzieleniu uderzenia na północ i południe, przeciwdziałając spodziewanemu kontratakowi Francuzów.

Polecamy e-book Szczepana Michmiela – „II wojna światowa wybuchła w Szymankowie”

Szczepan Michmiel
„II wojna światowa wybuchła w Szymankowie”
cena:
Wydawca:
PROMOHISTORIA [Histmag.org]
Liczba stron:
81
Format ebooków:
PDF, EPUB, MOBI (bez DRM i innych zabezpieczeń)
ISBN:
978-83-65156-38-9
reklama

W tym podejściu nadal widoczny był strach o nieosłonięte skrzydła. Łatwo wyobrazić sobie trzon niemieckich wojsk pancernych, wziętych w kleszcze przez cofające się odwody z Belgii i Holandii, w połączeniu z silnym kontratakiem z południa.

W rzeczywistości ze względu na wdrożenie starej pruskiej koncepcji samodzielności dowódców niższego szczebla oraz ich pomysłowość, motywację, inicjatywę oraz znaczną niesubordynację, plan zrealizowano dokładnie tak, jak początkowo planował Manstein. Po przełamaniu Mozy część dywizji pancernych oderwała się od przyczółku i kontynuowała rajd ku kanałowi La Manche, a druga część zastosowała obronę aktywną, nacierając dokładnie w punkt koncentracji francuskiego kontrataku na południu i uniemożliwiając jego rozwinięcie. Bez tych samorzutnych zmian w dynamicznie prowadzonej operacji, nie byłoby mowy o „cięciu sierpem”. Dlaczego zatem nie należy traktować Mansteina jako jedynego ojca sukcesu? Dlaczego było ich aż czterech i żaden nie może dzierżyć tego miana samodzielnie?

Niemieccy żołnierze w Paryżu (fot.Bundesarchiv, Bild 101I-126-0347-09A / Gutjahr)

Guderian, który urealnił całą koncepcję za sprawa podejścia do broni pancernej, koncentrował się przede wszystkim na wykorzystaniu czołgów. Jego wkład w plany Mansteina, choć miał formę konsultacyjną, był nieoceniony. Dostarczył on bowiem realnych argumentów, które pozwoliły zadecydować o użyciu większości wojsk pancernych na lewym skrzydle. Dodatkowo rozmowy z Mansteinem niemal na pewno przyczyniły się do błyskawicznego przełamania, gdyż Guderian uwierzył genialnej koncepcji swojego rozmówcy i bez strachu o skrzydła parł do przodu.

Jeżeli chodzi o Hitlera, to bardzo dobrze pasuje tu stwierdzenie Karla-Heinza Friesera, który porównał go do amatorskiego gracza szachowego, samouka, który przypadkowo wykonuje genialny ruch niczym arcymistrz. Hitler faktycznie wpadł na pomysł przełamania pod Sedanem, jednak nie do końca rozumiał, co może z tego ruchu wynikać. Myślał ewidentnie na poziomie taktycznym, czego najlepszym dowodem był Haltbefel – rozkaz zatrzymania, gdy niemieckie czołgi parły z pełną mocą na francuskie wybrzeże. Hitler nie zdawał sobie sprawy z tego, co pojął Manstein, a później Halder – aliantów naprawdę udało się wyprowadzić w pole. Gdyby Hitler faktycznie rozumiał plan, to jak wytłumaczyć jego decyzję o zatrzymaniu rajdu czołgów? Awanturnicza postawa Hitlera korespondowała z wnikliwym spojrzeniem Mansteina. Dzięki temu sam plan mógł w ogóle zostać zrealizowany w znanej dziś formie, choć jak już dowodziłem powyżej, jego pełna realizacja nie pozwoliłaby na strategiczny sukces.

reklama

Na koniec pozostawiamy Haldera, który w swoich powojennych stwierdzeniach wskazywał, że to on był autorem koncepcji, w czym nie mijał się z prawdą. Jednak plan udał się ze względu na odejście od jego najważniejszych założeń w kluczowej kwestii przełamania. Halder pracował metodycznie, był bardzo skrupulatny i odrzucał ryzykowne rozwiązania. Od samego początku torpedował ten plan, przyjmując go ostatecznie z braku realnych alternatyw dla szybkiego zakończenia wojny. Trzeba jednak pamiętać, że nie byłoby mowy o zwycięstwie Niemiec bez zaangażowania Haldera. Gdy doszło do przełamania, a Halder zrozumiał realność pierwotnej koncepcji Mansteina, robił wszystko co w jego mocy, by wykorzystać sytuację do cna. Jego profesjonalizm doprowadził tę koncepcję do realnego sukcesu.

Zniszczenia Rotterdamu po nalocie dywanowym Luftwaffe, maj 1940 r.

Sam Manstein natomiast pozostawił swój plan w postaci ogólnej. Forsowanie jej w takim kształcie, jaki zaproponował na początku, skończyłoby się niepowodzeniem. Nikt nie wierzył w przyjęte przez niego założenia i niewielu chciało ryzykować stawianie wszystkiego na jedną kartę. Masntein miał zdolność do myślenia w sposób niekonwencjonalny. Zawsze szukał możliwości zaskoczenia przeciwnika, robiąc to niezwykle fachowo i profesjonalnie. Nie ma jednak pewności, jak wyglądałaby jego koncepcja, gdyby osobiście musiał uwzględniać zastrzeżenia natury wojskowej, których nie brakowało podczas prac nad „Fall Gelb”. Czy byłby w stanie przekonać pozostałych generałów do swoich planów? Koncepcja była tak ryzykowna, że wydaje się to nieprawdopodobne.

Z powyższych względów wszyscy wyżej wymienieni należą do ojców sukcesu Wehrmachtu we Francji w 1940 roku. Jednak nawet to nie udałoby się gdyby nie gdyby nie fatalne w skutkach decyzje dowództwa francuskiego.

...porażka jest sierotą

Na koniec należy wspomnieć o aliantach, którzy dokonując rozsądnych ocen, ostatecznie i tak doprowadzili do katastrofy. Trzeba pamiętać, że do skutecznej reakcji zabrakło niewiele, a gdy doszło do przełamania pod Sedanem, zareagowano błyskawicznie. Pomysł sprzymierzonych, by oprzeć główną linię obrony na rzece Dyle, był jak najbardziej słuszny.

Generał Huntziger podpisujący w imieniu Francji zawieszenie broni z Niemcami (fot. Bundesarchiv, B 145 Bild-P50284 / Carl Weinrother )

Największym błędem w planowaniu, który umożliwił realizację celów niemieckich, było nie tyle wybranie rubieży obronnej w Belgii, ile przeznaczenie tam znacznie większych sił niż początkowo planowano, a także rozszerzenie planu o potencjalne natarcie w kierunku Bredy. Gdyby pozostawić plan w wersji pierwotnej (zaangażowanie 15 dywizji), do dyspozycji aliantów pozostałyby bardzo silne odwody. Ponieważ jednak Gamelin skierował na główną linię obrony gros swoich sił, de facto brnął po gałęzi, którą wkrótce odcięły z impetem szarżujące dywizje pancerne wroga. Gdy niemieckie czołgi zaczęły przeć w kierunku północnym, alianci zostali złapani na wykroku i nie mieli możliwości, by zareagować wystarczająco szybko i mocno. Warto jednak pamiętać, że „cięcie sierpem” było bardziej spontanicznym i finezyjnym aktem wiary, niż przyjętą, opracowaną i zatwierdzoną koncepcją.

POLECAMY

Zapisz się za darmo do naszego cotygodniowego newslettera!

Bibliografia:

Beevor Anthony, Druga Wojna Światowa, Kraków, Wyd. Znak, 2013

Forczyk Robert, Fall Rot, Poznań, Dom Wydawniczy Rebis, 2022

Frieser Karl-Heinz, Legenda Blitzkriegu, wRocław, Wydawnictwo Dolnośląskie, 2005

Manstein von, Erich, Stracone Zwyciestwa, Warszawa, Bellona, 2018

redakcja: Jakub Jagodziński

reklama
Komentarze
o autorze
Krzysztof Rozwadowski
Przedsiębiorca, programista, pasjonat historii wojskowości (zwłaszcza II wojny światowej).

Zamów newsletter

Zapisz się, aby otrzymywać przegląd najciekawszych tekstów prosto do skrzynki mailowej. Tylko wartościowe treści, zawsze za darmo.

Zamawiając newsletter, wyrażasz zgodę na użycie adresu e-mail w celu świadczenia usługi. Usługę możesz w każdej chwili anulować, instrukcję znajdziesz w newsletterze.
© 2001-2024 Promohistoria. Wszelkie prawa zastrzeżone