Ewa Gierszewska-Vogels – „Zapiski ze zbuntowanego miasta” – recenzja i ocena
Ewa Gierszewska-Vogels – „Zapiski ze zbuntowanego miasta” – recenzja i ocena
Autorka książki od urodzenia związana jest z Trójmiastem. Rodzice byli Kaszubami i pochodzili z okolic Lipusza. Po wojnie zamieszkali w Sopocie. Ojciec był nauczycielem w Schronisku dla Nieletnich w Gdańsku, natomiast matka pracowała fizycznie w Robotniczej Spółdzielni Pracy „Śnieżka”. Jej dziadek, Andrzej Kleinschmidt, na początku XX wieku brał aktywny udział w strajku szkolnym, za co był represjonowany przez niemieckie władze, gdyż w placówce oświatowej rozmawiał ze swoimi kolegami po polsku. W czasie II wojny światowej będąc współpracownikiem Gryfa Pomorskiego ratował ludzi z niemieckich obozów koncentracyjnych. W domu Ewy Gierszewskiej-Vogels przywiązywano dużą wagę do edukacji. Zarówno ona jak i czwórka jej sióstr, ukończyły studia wyższe. Jak można się domyślić, bohaterka „Zapisków ze zbuntowanego miasta” – jest z wykształcenia historykiem. Mając 28 lat została kierownikiem Muzeum Poczty Polskiej.
Co ciekawe, wystawę współtworzyła z architektem Romualdem Bukowskim, który jako jedyny poseł głosował przeciw zatwierdzeniu przez sejm ustawy o stanie wojennym w styczniu 1982 roku. Stanowisko kierownika palcówki muzealnej piastowała od 1979 do 1993 roku. Nieustannie się dokształcając, podjęła również studia doktoranckie, których jednak nie ukończyła. W czasach PRL nie była związana z partią oraz nie zaangażowała się w działalność opozycyjną. Natomiast, podobnie jak większość społeczeństwa, sympatyzowała z „Solidarnością” – czego przykładem są „Zapiski ze zbuntowanego miasta”, które pisała pod wpływem chwili jako świadek ważnych wydarzeń.
Recenzowane wspomnienia rozpoczynają się od kilkustronicowych zapisków podczas krwawej masakry na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku. Autorka była wtedy na II roku studiów i w trakcie pamiętnych dni stała w tłumie kobiet naprzeciw oddziału wojska. Jeden z żołnierzy przystawił Ewie Gierszewskiej-Vogels lufę karabinu do klatki piersiowej. Była tym tak sparaliżowana, że nawet nie odczuwała strachu. To zdarzenie mocno zahartuje ją na przyszłość. Między innymi w okresie stanu wojennego nie będzie miała oporów, aby podchodzić i w bezpośredni sposób rozmawiać z żołnierzami. Pod wpisem dotyczącym spotkania Edwarda Gierka ze stoczniowcami w styczniu 1971 roku napisała: Wtedy pomyślałam, że to jeszcze nie koniec protestów w Polsce, że będą następne, jeszcze silniejsze. Miała rację.
Kolejne strony dziennika ukazują przeżycia bohaterki od sierpnia 1980 do listopada 1984 roku. W gorącym okresie „karnawału Solidarności”, Ewa Gierszewska-Vogels obawiała się, że może dojść do wojny domowej, a nawet sowieckiej interwencji. Innym problemem, z którym musieli się mierzyć niemal wszyscy Polacy, była tragiczna sytuacja gospodarcza, która wyzwalała w społeczeństwie rozmaite, często skrajne zachowania:
Stała długa kolejka. Zapytałam, co przywieźli? Odpowiedziano mi, że śmietanę. Zajęłam kolejkę i powiedziałam, że za chwilę wrócę, tylko powiem w pracy obok, że jestem w sklepie. Szybko wróciłam do kolejki i czekam. Kiedy przyszła moja kolej, poprosiłam o buteleczkę śmietany. Ekspedientka powiedziała, że to jest ostatnia butelka i bez kapsla. Odpowiedziałam, że nie szkodzi, w pracy przeleję śmietanę do słoika. Położyłam na ladzie monetę 20-złotową. W tym momencie pani, która robiła zakupy przede mną, odwróciła się i powiedziała, że ona była przede mną i to jest jej śmietana. Zgarnęła szybką ręką otwartą buteleczkę, ja odskoczyłam od lady. Szarpnięta buteleczka przewróciła się na ladę, chlusnęła śmietana, zalewając tej kobiecie piękną spódnicę. Jej reakcja była okropna, odwróciła się do mnie i wymierzyła mi policzek. Byłam w szoku. W tym czasie ekspedientka wydała mi resztę: 3,50 zł. Powiedziałam, że ta pani przede mną zapłaci za śmietanę i proszę moje 20 zł. Zdumiona ekspedientka oddała mi pieniądze. Była w totalnym szoku. Nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. Kolejka podzieliła się na dwa obozy, jeden popierał kobietę, która mnie spoliczkowała, i wrzeszczał: Dołóż jej jeszcze raz! Ludzie z drugiej grupy popierali mnie i krzyczeli: Oddaj jej! To było powyżej moich możliwości. Rozpłakałam się jak mała dziewczynka i wyszła ze sklepu zszokowana tym, co się wydarzyło, po czym wróciłam do pracy.
Takich obrazów dnia codziennego w latach osiemdziesiątych znajdziemy w publikacji zdecydowanie więcej. Autorka przypomina, że system zarządzania państwem sprawił, iż ludzie patrzyli na siebie z odrazą, niechęcią, agresją. Życie ludzi wypełniało wystawanie w kilkugodzinnych kolejkach po byle co. Jedną ze zbrodni rządów Jaruzelskiego było zabicie w Polakach wrażliwości i pewnego rodzaju dobra wewnętrznego, jak podkreśla autorka „Zapisków ze zbuntowanego miasta”. Porównała ówczesny system do papieru toaletowego, który również nadawał się na wymianę. W okresie stanu wojennego czuła zmęczenie i zniechęcanie. Samo wprowadzenie stanu wojennego uważała za wypowiedziane wojny narodowi polskiemu. W posunięciach władz widziała analogię do okresu okupacji hitlerowskiej. Tak jak wielu Polaków, nie mogła znieść pałętających się po ulicach zomowców: Te szwendające się patrole z bronią doprowadzą mnie do szewskiej pasji. Łażą z tak beznadziejnie znudzonymi mordami, że chce się ich kijem zapędzić do roboty, żeby za darmo – a właściwie za nasze pieniądze – nie jedli chleba.
I dodawała: Jestem teraz w takim stanie, że gdyby były grupy terrorystyczne do zwalczania junty Jaruzelskiego, to chętnie bym przystąpiła i sama bym biegała z karabinem i do nich strzelała. Jakie to wszystko dziwne, a zaraz przerażające. Przecież ja naprawdę nie znoszę przemocy i strzelaniny, a teraz chodzą mi po głowie takie okropne myśli. Czy to normalne?
W „Zapiskach ze zbuntowanego miasta” znajdziemy komentarz dotyczących szeregu brzemiennych w skutki wydarzeń – pacyfikacji kopalni Wujek, zamachu na Jana Pawła II, zamordowania księdza Jerzego Popiełuszki, koncertu Eltona Johna czy choćby śmierci Leonida Breżniewa. Ta ostatnia wywołała niemal szyderczy uśmiech na twarzach Polaków. Ucieszyła mnie ta wiadomość. Śmierć tego człowieka jest dla mnie czymś tak dalekim i obcym, że potrafię tylko cieszyć się z tego faktu. Być może ta śmierć stanie się początkiem końca komunizmu – pisała autorka. Integralną i ważną część recenzowanej książki stanowią przypisy i komentarze sporządzone przez dr. Piotra Brzezińskiego, który wyjaśnia kontekst danych zdarzeń czy też prostuje masę nieprawdziwych informacji krążących ówcześnie wśród mieszkańców grodu Neptuna.
Lektura dzienników gdańszczanki stanowi ważny zapis rzeczywistości widzianej oczami osoby niezaangażowanej w działalność opozycyjną, ale zdecydowanie sprzeciwiającej się polityce władz PRL. To przede wszystkim książka o marzeniach zwykłych ludzi, by normalnie żyć, wykonywać uczciwie swoją pracę w wolnym kraju bez opresji, propagandy, strachu.
Zainteresowała Cię nasza recenzja? Koniecznie pobierz za darmo książkę Ewy Gierszewskiej-Vogels „Zapiski ze zbuntowanego miasta” bezpośrednio pod tym linkiem!
Autorem przedmowy do książki jest Mateusz Smolana. Publikacja w wersji cyfrowej i papierowej jest bezpłatna. Plik cyfrowy jest dostępny na stronie internetowej Instytutu Dziedzictwa Solidarności.
Egzemplarz papierowy można otrzymać w siedzibie instytucji (Targ
Drzewny 8, 80-886 Gdańsk) lub wysyłając zamówienie na adres:
[email protected].