Eurodance: muzyczna podróż w lata 90.
Lata 70. pokazały, że używając elektronicznego instrumentarium, można tworzyć równie interesujące dzieła muzyczne, co przy użyciu gitary, basu oraz perkusji. Dowodem na słuszność tej tezy była twórczość m.in. Jeana-Michela Jarre’a, Tangerine Dream, Briana Eno oraz Kraftwerk. Do inspiracji tymi ostatnimi przyznawali się zarówno twórcy techno, hip-hopu, electro, jak i synthpopu – gatunków, które narodziły się w kolejnej dekadzie. Choć za „robotami z Dusseldorfu” w rzeczywistości ukrywali się artyści, którym nieobca była edukacja na polu muzycznym (założyciele grupy – Ralf Hütter i Florian Schneider-Esleben poznali się, studiując w Konserwatorium im. Roberta Schumanna), to dali oni odwagę młodym amatorom do tego, by własną kreatywność przerzucić na maszyny. I tak oto dzięki syntezatorom, sekwencerom i komputerom zaczęły powstawać taneczne dźwięki, które wkrótce ze Stanów Zjednoczonych powędrowały do Europy, gdzie za sprawą zarówno nielegalnych imprez rave, jak i modnych klubów oraz dyskotek, znalazły nowych odbiorców. Powoli zaprzestawano mówienia o italodisco czy new wave. Zastępowały je acid house i hip house (do produkcji pierwszego z nich używano Rolanda TB-303, który generował „kwaśne brzmienie”, drugi zaś stanowił fuzję house’u z hip-hopem).
Zafascynowani nimi producenci uświadomili sobie, że połączenie tanecznych rytmów z popowymi melodiami oraz rapowanymi wstawkami może przynieść sukces nie tylko w klubach, ale również na listach przebojów. Tak też się stało. Na początku lat 90. zaczęło się bowiem pojawiać coraz więcej grup, w których rapowali mężczyźni (bardzo często byli to Afroamerykanie, którzy wcześniej w ramach służby wojskowej stacjonowali w Niemczech), a refreny śpiewały wokalistki obdarzone mocnymi głosami. Równolegle na scenie zaczęli się pojawiać również soliści tacy jak Dr. Alban, DJ BoBo, E-Type czy Haddaway. Nowy gatunek ze względu na miejsce powstania zaczęto określać mianem eurodance. Symbolizował on jedność – tworzyli go wszak ludzie mający różne doświadczenie na scenie, wywodzący się z różnych ras i kultur oraz środowisk muzycznych.
Eurodance: ścieżka dźwiękowa do zjednoczenia Europy
W czerwcu 1989 roku w Polsce odbyły się pierwsze częściowo wolne wybory. Noc z 9 na 10 listopada tego samego roku przyniosła upadek muru berlińskiego. 26 grudnia 1991 miało miejsce formalne rozwiązanie Związku Radzieckiego. Wraz z początkiem 1993 roku doszło do podziału Czechosłowacji na dwa odrębne państwa – Czechy oraz Słowację. Kilka miesięcy później zmaterializował się tworzony od kilkudziesięciu lat związek polityczno-gospodarczy, czyli Unia Europejska.
Przeobrażenia te wielu Europejczyków świętowało w rytmie eurodance. Te proste i melodyjne piosenki niosły przesłanie pokoju, nadziei, wolności i dobrej zabawy, co doskonale wpasowało się w ówczesne nastroje. Widoczne było to zwłaszcza w Polsce, gdzie z samochodów oraz mieszkań dochodziły dźwięki wielkich hitów Fun Factory czy 2 Unlimited. Młodzi ludzie wymieniali się kasetami magnetofonowymi i nagrywali na VHS teledyski z MTV Europe lub niemieckiej Vivy. Pojawiła się też polska wersja eurodance zwana power dance, błędnie utożsamiana z disco polo. Wynikało to prawdopodobnie z emisji klipów w tych samych programach telewizyjnych, gdzie wyświetlane były również teledyski Bayer Full, Shazzy, Fanatic czy Mister Dex. Najsłynniejsi przedstawiciele power dance to m.in. Stachursky, United, I&I, Jamrose i Kasia Lesing.
Kto był na scenie i czym był frankfurcki paradoks?
Choć nurt eurodance był produkowany w praktycznie każdym kraju Europy, to prym w jego tworzeniu wiedli Niemcy oraz Szwedzi. To właśnie we Frankfurcie nad Menem powstały takie projekty jak Snap!, Culture Beat, Jam & Spoon czy La Bouche. Przyczyną tego może być fakt, że już od końca lat 70. istniała tam silna scena taneczna. Założony bowiem w 1978 roku klub Dorian Gray, mieszczący się w podziemiach frankfurckiego lotniska, nawiązujący stylem imprez do kultowego nowojorskiego Studia 54, gromadził na codziennych imprezach tłumy klubowiczów. Jednym z didżejów był tam urodzony w 1952 roku Michael Münzing. W latach 80. poznał on Lucę Anzilottiego, z którym to zaczął tworzyć muzykę. Dołączył do nich Sven Väth i tak narodził się projekt O.F.F. Panowie odnieśli komercyjny sukces, a ich numer „Electrica Salsa” stał się wielkim hitem 1986 roku. Równolegle Michael i Luca stworzyli 16 BIT, w którym Sven udzielał się wokalnie jedynie w kawałku „Where Are You” i był współautorem nagrania „Too Fast to Live”. W 1988 roku wraz z Münzingiem i Matthiasem Martinsonem Väth założył klub Omen, a z początkiem lat 90. zdecydował się rozpocząć karierę solową.
Michael i Luca postanowili powołać do życia nową grupę. Zanim jednak użyli nazwy Snap!, wydali singiel „The Power” jako Power Jam! Feat. Chill Rob G. Powód? Panowie wyprodukowali utwór złożony z sampli – użyli linii perkusji z nagrania „King of the Beats” zespołu Mantronix, rapu z „Let the Words Flow” wspomnianego przed chwilą rapera Chill Roba G. i fragmentu wokalu z piosenki „Love’s Gonna Get You” Jocelyn Brown. By wydać piosenkę w Stanach Zjednoczonych, niezbędne było uzyskanie zgody na użycie sampli oraz nagranie partii wokalnych od nowa. W tym celu zatrudnili wokalistkę Penny Ford oraz Turbo B., który zastąpił poprzedniego rapera. Piosenka nie schodziła ze światowych list przebojów, a Snap! wydali kolejne single i album „The World Power”. Przyszedł jednak czas następnej płyty – „The Madman’s Return”. Po promującym ją pierwszym singlu „The Colour Of Love” pojawił się drugi – „Rhythm is a Dancer”. Słychać w nim rap Turbo B oraz wokal Thei Austin. Sama piosenka, w przeciwieństwie do poprzednich utworów Snap!, miała bardziej klubowy rytm, a jej charakterystyczna melodia pochodziła z nagrania grupy Newcleus zatytułowanego „Automan” (ów motyw muzyczny został zaadaptowany do tempa 124 BPM i obniżony o kilka oktaw). Tak narodził się kolejny wielki przebój Snap!.
Kolejną ważną osobą na scenie eurodance był Nosie Katzmann – ogrodnik z zawodu i muzyk oraz autor tekstów z powołania. Urodził się w 1959 roku. Swoją muzyczną przygodę rozpoczął od występowania w takich zespołach jak The Baloons, Head Over Heels czy Pill and The Baby Boom. Pod koniec lat 80. trafił na producentów Torstena Fenslau i Jensa Zimmermanna, z którymi powołał do życia kilka projektów. Najbardziej znany to Culture Beat, w którym palce maczał również Peter Zweier. To właśnie pod tym pseudonimem panowie wraz z Tanią Evans oraz Jayem Supreme nagrali „Mr. Vain” (numer 1 w aż 13 krajach). Po śmierci Torstena (zginął w wypadku samochodowym w wieku 29 lat), produkcją utworów Culture Beat zajęli się jego młodszy brat Frank oraz Peter Gräber. Katzmann zaś stał się jednym z najpopularniejszych songwriterów w historii muzyki tanecznej, pisząc teksty dla m.in. Captain Hollywood Project, DJ-a BoBo, Scootera i Jam & Spoon.
Polecamy e-book Michała Rogalskiego – „Bohaterowie popkultury: od Robin Hooda do Rambo”
Ostatni z nich to idealny przykład „paradoksu frankfurckiego”. Polega on na tym, że didżeje oraz producenci nagrywający przebojowe kompozycje, nie tracili przy tym reputacji w środowisku klubowym. Mogło to wynikać z tego, że mieli już na swoim koncie dobre kawałki, jak i tego, że po prostu bronili się umiejętnościami za adapterami. Wszystko to idealnie pasuje do Marka Spoona i Jama El Mara, którzy wydawali radiowe hity w stylu „Right in the Night (Fall in Love with Music)” czy „Find Me (Odyssey to Anyoona)”, jednocześnie tworząc trance’owe hymny takie jak „Stella” i „Follow Me” oraz remiksy (m.in. „The Age of Love” dla projektu o takiej samej nazwie oraz „You Gotta Say Yes to Another Excess - Great Mission” dla Yello). Ich współpraca zaczęła od tego, że pracujący dla należącej do duetu Snap! wytwórni Logic Records Mark, odkrył Dr. Albana i miał przygotować dla niego remiksy. Potrzebował w tym celu profesjonalnego muzyka, więc skontaktował się z kolegą po fachu, DJ-em Dagiem, który z kolei miał okazję pracować z Jamem nad projektem Dance 2 Trance. Kiedy już doszło do spotkania Markusa Löffela i Rolfa Ellmera (prawdziwe imiona i nazwiska członków Jam & Spoon, przyp. red.), na które Mark spóźnił się ok. 3 godzin, panowie od razu zrozumieli, że nadają na tych samych falach. Skończyło się 16 latami wspólnego tworzenia muzyki nie tylko pod macierzystym pseudonimem (panowie nagrywali również jako Tokyo Ghetto Pussy, Storm i Big Room). Ową współpracę przerwała śmierć Marka Spoona, który zmarł na zawał serca 11 stycznia 2006 roku, w wieku 39 lat.
Ów „frankfurcki paradoks” może mieć źródła w innym zjawisku określanym jako „Sound Of Frankfurt”. Brzmienie tego miasta było wszak od zawsze eklektyczne – grano tam soul, funk, new wave, Hi-NRG, hip-hop, new beat, acid house i techno, by wreszcie w latach 90. pozwolić Frankfurtowi, stać się miejscem narodzin muzyki trance. Kluczem do zrozumienia fenomenu dźwięków z Frankfurtu nad Menem jest niezwykła otwartość tamtejszych artystów na muzykę, a w konsekwencji również wystrzeganie się podziałów na to, co undergroundowe, a co komercyjne. Ważnym aspektem jest też wiedza – ci, którzy chcieliby zapoznać się z historią muzyki elektronicznej, mogą od wtorku do niedzieli, w godzinach 13:00–19:00 odwiedzić frankfurckie Museum of Modern Electronic Music (MOMEM).
Eurodance i szwedzka sztuka redukcji
26 kwietnia 1963 roku w Tullinge, na przedmieściach Sztokholmu w rodzinie norweskich imigrantów przyszedł na świat Dag Krister Volle. Swoją przygodę z didżejowaniem rozpoczął jako 15-latek. W 1986 roku wraz z innymi didżejami, w tym z przyszłą legendą muzyki house, Stenem Hallströmem aka StoneBridge, powołali do życia kolektyw SweMix, który z czasem przekształcił się również w wytwórnię płytową. Ich celem było tworzenie remiksów popularnych wówczas utworów, by można było je grać w klubach. À propos klubów – Dag, który przyjął pseudonim Denniz Pop, swoją karierę zaczynał w klubie Ritz, gdzie serwował soulowe i funkowe brzmienia. Uwielbiał też synthpop i rocka, nie przepadał natomiast za jazzem, który uważał za zbyt skomplikowany.
Artysta z czasem zapragnął produkować własną muzykę, a nie tylko remiksować cudzą. Okazja ku temu nadarzyła się w klubie Alphabet Street w Sztokholmie, gdzie zaczął później grać obok takich postaci jak Rob’n’Raz czy Dr. Alban. To właśnie drugi z nich zwrócił jego uwagę nietypowym stylem występowania – pomiędzy granymi przez siebie utworami, mówił do publiczności i rapował. Dennizowi spodobało się to na tyle, że zaproponował Albanowi stworzenie wspólnej piosenki. Tak powstał utwór „Hello Afrika” – pierwszy wielki przebój dwójki artystów. Oparty na samplach z utworów „In Zaire” Johnny’ego Wakelina i „Hit or Miss” Bo Diddleya, łączył w sobie wpływy muzyki afrykańskiej z reggae, rapem oraz dance i popem. Ogromny sukces piosenki namawiającej mieszkańców Afryki do zaprzestania walk i zjednoczenia, zainspirował młodych twórców do kontynuowania współpracy.
Sam Alban Uzoma Nwapa, bo tak właściwie nazywa się Dr. Alban, to również ciekawy muzyczny przypadek. Urodził się w nigeryjskiej Ogucie w 1957 roku. Dorastał wraz z dziesięciorgiem rodzeństwa, a jego ojciec był lekarzem rodzinnym. Rodzice Albana kładli nacisk na edukację swoich dzieci, więc nasz bohater udał się na studia stomatologiczne do Szwecji. By je sfinansować, sprzątał jeden z klubów. Kiedy tamtejszy DJ zachorował, Alban musiał go zastąpić. Zakończyło się to swoistą katastrofą – miksowanie szło mu fatalnie. Nie zniechęciło to jednak ani jego, ani szefa klubu. Początkujący DJ szlifował więc swoje umiejętności, a później otworzył nawet własny, wspomniany wcześniej Alphabet Street. Po ukończeniu studiów Alban przez dwa lata prowadził własną praktykę dentystyczną. Kiedy zaczął odnosić pierwsze sukcesy w branży muzycznej, zaprzestał pracy jako dentysta.
Innymi podopiecznymi Denniza byli Ace of Base. Kwartet z Göteborga słysząc charakterystyczne brzmienie jednej z jego produkcji, wysłał mu kasetę podpisaną „Mr Ace”. Kiedy już trafiła w ręce producenta, przypadkowo zaklinowała się w odtwarzaczu znajdującym się w jego samochodzie. Denniz słuchając dzieła rodzeństwa Berggren oraz ich kolegi Ulfa Ekberga, zdecydował się wyprodukować piosenkę, która ukazała się jako „All That She Wants”. Wraz z kolejnymi singlami grupa zaczęła stawać się popularna nie tylko w Europie, ale również na innych kontynentach. Potwierdza to sukces zespołu w Stanach Zjednoczonych, gdzie ich album „The Sign” dziewięciokrotnie pokrył się platyną.
Jesteśmy darmowym portalem, którego utrzymanie dużo kosztuje. Jako medium niezależne pozyskujemy środki na nasze utrzymanie od reklamodawców lub Czytelników. Nie prosimy o wiele - gdyby każda czytająca nas Osoba podarowała nam 10 zł, to starczyłoby to nam na rok bardzo wytężonej działalności i nowych inicjatyw. Okazuje się jednak, że do tej pory wsparło nas zaledwie 0,0002% naszych Czytelników. Dowiedz się, jak możesz nam pomóc!
Popularność produkcji Denniza Popa sprawiła, że założone przez niego oraz Toma Talomeę Cheiron Studios zaczęli odwiedzać Backstreet Boys, *NSYNC, Westlife, Britney Spears czy 3T. Receptą producenta na piosenkę idealną była prostota, co zresztą odzwierciedlał jego patent na akord – weź trzy palce i połóż je na klawiszach syntezatora jednocześnie. Nie lubił przekombinowania i usuwał z produkowanych przez siebie utworów zbędne elementy, pozostawiając w nich taneczny feeling, funkowy groove i refreny nawiązujące do hair metalu. Brzmi zabawnie? Na pierwszy rzut oka tak, ale gdy prześledzi się liczbę przebojów, które wyprodukował, to szyderczy uśmiech niemal natychmiast zniknie z twarzy krytykantów. Co ważniejsze, swoją wizją Denniz zaraził innych kolegów, którzy później stali się jednymi z najważniejszych szwedzkich producentów oraz autorów piosenek. Wśród nich znajdują się m.in. Kristian Lundin, Jacob Schulze, Andreas Carlsson, Rami Yacoub i Jörgen Elofsson.
Kluczową rolę w tym wszystkim odgrywała atmosfera – jako entuzjasta wszelkiej maści gier, Denniz potrafił przerwać pracę i namówić kolegów na granie w gry komputerowe bądź wyjście na kręgle. Niestety 30 sierpnia 1998 roku Pop zmarł na raka żołądka. Miał tylko 35 lat. Pogrążeni w smutku przyjaciele Denniza musieli jednak kontynuować pracę. Na czele Cheiron stanął wówczas Max Martin – wielkie odkrycie głównego bohatera tego akapitu. To on nadal Karlowi Martinowi Sandbergowi pseudonim, a przede wszystkim wprowadził go w arkana produkcji muzycznej.
Początkowo niewiele zapowiadało, że urodzony w 1971 roku muzyk zasiądzie za konsoletą. Zaczynał bowiem jako wokalista łączącej glam i funk metal formacji It’s Alive pod aliasem Martin White. To dla występów w tej grupie rzucił szkołę. Zespół nagrał dwie płyty – tytułowy krążek „It’s Alive” oraz „Earthquake Visions”. Materiał do drugiej z nich rejestrowali właśnie w studiu Cheiron. Denniz Pop dostrzegł potencjał młodego artysty i stał się dla niego mentorem. Po okresie nauki Max Martin zaczął pracować ze starszym o 8 lat kolegą, a ich pierwszą wspólną produkcją była ballada grupy Rednex „Wish You Were Here”. Dziś Szwed ma na swoim koncie m.in. współpracę z Arianą Grande, Maroon 5, Katy Perry, The Weeknd, Taylor Swift i Pink, 5 nagród Grammy, nagrodę Polar Music Prize oraz 27 numerów jeden z listy Billboard Hot 100 jako producent i współproducent.
Warto też dodać, że od 2013 roku przyznawane są nagrody Denniz Pop Awards dla utalentowanych artystów, którzy wnoszą istotny wkład w promowanie szwedzkiej muzyki na świecie, kontynuując tym samym dziedzictwo Denniza Popa oraz Cheiron Studios.
Choć eurodance nigdy nie należał do ulubionych gatunków krytyków muzycznych, to przeboje takie jak „What is Love” Haddawaya czy „Beautiful Life” Ace Of Base mają dziś status kultowych i doceniane są przez różne środowiska. Mimo że w latach 90. wielu producentów zastępowało w teledyskach autentycznych wokalistów i wokalistki modelami oraz modelkami, to prawdziwi artyści się obronili i do dziś występują na scenie, grając dla wielopokoleniowej publiczności. Ponadto muzyką eurodance inspirują się współcześni twórcy, czego przykładami są utwory „Miracle” Calvina Harrisa i Ellie Goulding oraz „We Will Rave” Kaleen, którym reprezentowała Austrię podczas 68. Konkursu Piosenki Eurowizji.
Źródła:
artistbooking.info, [dostęp: 1.07.2024],
M. Cragg, ‘A true genius’: Denniz Pop, the late Scandi-pop architect behind Max Martin, Robyn and NSync, [w:] The Guardian, [dostęp: 1.07.2024],
dennizpopawards.com, [dostęp: 1.07.2024],
DR. ALBAN From Drill to Thrill: How the Dentist became a POP STAR!, [dostęp: 1.07.2024],
fnp.de, [dostęp: 1.07.2024],
grammy.com, [dostęp: 1.07.2024],
katzmann.de, [dostęp: 1.07.2024],
polarmusicprize.com, [dostęp: 1.07.2024],
Ch. Saunders, It’s Gettin’ Kinda Hectic! 1990, [w:] eurweb.com [dostęp: 1.07.2024],
A. Starkey, Max Martin: The overlooked songwriter and hit-making machine, [w:] faroutmagazine.co.uk, [dostęp: 1.07.2024],
Unleashing the Power of Snap! with Producer Michael Münzing, [dostęp: 1.07.2024],
The story behind "Jam & Spoon - Stella" by Jam El Mar | Muzikxpress 118, [dostęp: 1.07.2024],
whosampled.com, [dostęp: 1.07.2024],
whosampled.com, [dostęp: 1.07.2024].
redakcja: Jakub Jagodziński