Erzsébet Fuchs – „Ostatni statek z Odessy” – recenzja i ocena
Urodzona w Budapeszcie Erzsébet Fuchs dorastała w bogatej rodzinie poważanego właściciela fabryki a zarazem szczodrego dobroczyńcy i znaczącej postaci gminy żydowskiej oraz pięknej i młodej wirtuozki fortepianu. Do osiemnastego roku życia miała wszystko, czego rozpieszczona dziewczynka chcieć by mogła. Wszelkie wygody i cudownego kompana zabawy – „promieniejącego radością powiernika o złocistym spojrzeniu” – starszego brata.
Dzieciństwo małej Erzsébet kończy się wraz z jej osiemnastymi urodzinami, które okazują się czymś więcej niż tylko symbolicznym przejściem w dorosłość. Podsłuchana na przyjęciu rozmowa zasiewa wątpliwości, których potwierdzenie burzy dawny świat dziecka. Jej piękna matka okazuje się macochą, „wujek Peter” – dziadkiem, a ojciec – kłamcą. Właściwie od tego odkrycia rozpoczyna się historia siedemdziesięcioośmioletniej Erzsébet Fuchs, która w Ostatnim statku z Odessy zawarła wspomnienia z lat swojej młodości.
Nagłe przejście w dorosłość
Odkrycie prawdy o nigdy niepoznanej matce daje początek nowemu rozdziałowi w życiu młodej, węgierskiej Żydówki. Odtąd, niczym kostki domina, pod naporem wydarzeń zapoczątkowanych w 1939 roku, upadają kolejne wizje wymarzonej w dzieciństwie przyszłości. Rasistowskie ustawy odbierają Żydom prawo do własności. Po nieudanej próbie zachowania fabryki i utracie reszty majątku ojciec popełnia samobójstwo, brat wyjeżdża na przymusowe roboty, a Erzsébet wraz z macochą pozostają bez środków do życia w małym wynajętym mieszkaniu. Światełkiem w szarej rzeczywistości okazuje się pomysł ucieczki, poprzedzonej nauką francuskiego.
Lekcje języka francuskiego, jakich udziela Erzsébet młody lekarz, odmieniają jej plany i los. Nie przez samą edukację oczywiście, a przez osobę przystojnego medyka.
Henri Lanussé był jednym z młodych i niepokornych Francuzów, którzy zbiegli z różnych niemieckich obozów. Był także naczelnym lekarzem 1. batalionu 57. regimentu piechoty z Bordeaux, a później mężem i aniołem stróżem Erzsébet Fuchs. Jego odwaga, olbrzymia miłość, troska i pewność siebie, a także niesamowite poczucie humoru i zawód lekarza umożliwiły Erzsébet przetrwanie. On i inni francuscy uciekinierzy stali się dla Erzsébet wybawieniem. Antyżydowskie ustawy odebrały mi młodość. Oni mi ją przywracali – napisała w swej książce po latach.
Życie prawdziwie niezwykłe
Erzsébet Fuchs, wraz ze swoim mężem i jego przyjaciółmi, przetrwała wojnę. Zapis historii tego przetrwania wolny jest zarówno od patosu, jak i martyrologii. Jest wyważony, momentami ironiczny, momentami bardzo dowcipny. Z jednej strony przejmujący, z drugiej zdystansowany.
Podobno najlepsze scenariusze pisze samo życie. Odkąd przeczytałam Ostatni statek z Odessy, nie śmiem w to wątpić. A książkę przeczytałam jednym tchem. Chłonąc każdą stronę coraz łapczywiej, szybciej i szybciej i... z coraz większym niedowierzaniem. Niesamowitość życia głównej bohaterki, a zarazem autorki książki, na długo pozostawiła mnie w osłupieniu. Rozbudzająca rosnącą z każdą kolejną stroną ciekawość książka pozostała w moich myślach na długo po jej przeczytaniu. Pozostawiła mnie w zachwycie nad nią samą, w podziwie dla ludzkiej odwagi i wytrwałości i w tęsknocie za tak piękną miłością. Miłością, która zwycięża upokorzenia, niedolę, choroby, brud i rozłąkę. Miłością, która pozwala na człowieczeństwo w godzinach tego człowieczeństwa pozbawionych.
Te fascynujące, lekkim piórem spisane wspomnienia tworzą jedną z najciekawszych książek, jakie ostatnio przeczytałam, i dlatego z wielką przyjemnością przyznaję im maksymalną ocenę.
Zredagował: Kamil Janicki
Korektę przeprowadziła: Joanna Łagoda