Erich von Manstein – „Stracone zwycięstwa”– recenzja i ocena
Erich von Manstein – „Stracone zwycięstwa”– recenzja i ocena
Po II wojnie światowej zarówno zwycięzcy, jak i przegrani przedstawiali światu swoje wersje wydarzeń we wspomnieniach i pamiętnikach. Każdej z książek oczekiwano z niecierpliwością. Opinia publiczna chciała zrozumieć to, co się stało, dowiedzieć się, w jakich warunkach i z jakich przyczyn zapadały te czy inne decyzje. Decyzje, które często zmieniały losy konfliktu, zaważały na losach milionów ludzi.
Ogromnym zainteresowaniem cieszyły się, i nadal się cieszą wspomnienia wojenne najważniejszych: Omara Bradleya, Dwighta Eisenhowera, czy Bernarda Montgomery’ego. Po stronie sowieckiej wspomnienia Georgija Żukowa czy Wasilij Czujkowa były częścią propagandy totalitarnego państwa. Również i strona przegrana zaczęła pisać i publikować wspomnienia: Pietro Badoglio („Włochy w czasie II wojny światowej”), Giovanni Messe („Moja armia w Rosji” i „Moja armia w Tunezji”) oraz najbardziej znane nazwiska niemieckie, Heinz Guderian („Wspomnienia żołnierza”), Albert Kesselring („Żołnierz do końca”) oraz Erich von Manstein („Stracone zwycięstwa”) i wielu, wielu innych. Dowódcy strony przegranej, w szczególności Niemcy starali się przedstawić niezwyciężony Wehrmacht, „czystą” moralnie siłę zbrojną, której sukcesy na szczeblu taktycznym, okupione wielkim trudem zostały zaprzepaszczone przez niedociągnięcia strategiczne, spowodowane nie tyle prze braki materiałowe, ale przede wszystkim przez polityczne i militarne błędy Adolfa Hitlera.
Jak pisze Mungo Melvin w biografii feldmarszałka: „Manstein. Najlepszy generał Hitlera” (Wrocław 2011): „Autobiografia Masnteina stanowi pod wieloma względami najbardziej pouczającą lekturę w obrębie tego gatunku, po części ze względu na rzeczy, które w niej przemilczano” (s. 12). Lektura wspomnień jest obowiązkowa dla każdego kto interesuje się II wojną światową; to jedno z najważniejszych źródeł do poznania działań na froncie wschodnim z niemieckiej perspektywy. Jednocześnie trzeba pamiętać o krytycznym podejściu.
W tym miejscu warto przytoczyć choć kilka opinii o von Masteinie. Generał Siegfried Westphal pisał, iż posiadał on „największe talenty strategiczne i ogólnie wojskowe. Przewidujący, zawsze pełen nowych, dobrych, częstych wręcz genialnych pomysłów, świetny organizator”. Marszałek Rodion Malinowski z kolei pisał: „Znienawidzony von Manstein miał wśród nas opinię najgroźniejszego przeciwnika. […] Zapewne wypadki potoczyłyby się dużo gorzej dla nas, gdyby wszyscy generałowie Wehrmachtu dorównywali mu formatem”. Brytyjski historyk Liddell Hart uważał niemieckiego feldmarszałka – myślę, że na wyrost – za „najbardziej kompetentnego za wszystkich niemieckich dowódców”. Żeby zrozumieć swoisty fenomen tego oficera należy się cofnąć do wczesnych lat, gdy powoli acz skutecznie rozwijała się jego kariera po zakończeniu I wojny światowej.
Erich von Manstein w opublikowanych dosyć niedawno po polsku wspomnieniach „Żołnierskie życie. Moja służba w Reichswerze i Wehrmachcie 1919 – 1939” (Kraków 2013) opisał – niemal w całym tomie – jedno bardzo ważne zagadnienie, które m.in. tłumaczy jego późniejsze sukcesy. Dla von Mansteina, jak i dla wielu innych niemieckich oficerów, jednym z głównych narzędzi do osiągnięcia sukcesów na frontach późniejszego konfliktu, była ciągła nauka i ciągłe szkolenia. Służba w Sztabie Generalnym nie była nudną pracą przy mapach, raportach, sprawozdaniach, planach etc.; była najlepszych sposobem sprawdzania swych planów, konsultowania ich oraz dyskusji. Jako oficer sztabowy miał możliwość studiowania, i to nie tylko na uczelniach wojskowych w kraju, ale i za granicą. Niemiecki oficer obserwuje, ocenia, ale i uczy się od oficerów takich armii włoskiej, węgierskiej, bułgarskiej czy sowieckiej; obserwuje, analizuje, docenia lub gani, ale zawsze wyciąga wnioski.
Dla von Mansteina awans na dowódcę dywizji wcale nie jest pożądany, bo oznacza odstawienie na boczny tor, jest przerwaniem możliwości dalszego kształcenia i rozwoju. Dlaczego przy recenzji „Straconych zwycięstw” pozwalam sobie na dłuższą wzmiankę o wspomnieniach przedwojennych? Ponieważ wydaje mi się, że są one nieodłączne, poza tym w narracji sprzed 1939 r. Erich von Mastein pozwala sobie na dużo więcej swobody. Symptomatyczne prawda?
Bardzo zainteresowała mnie jego relacja z faszystowskich Włoch. Oficer Wehrmachtu zauważa, iż pomimo wszechobecnej propagandy partii faszystowskiej, uwielbienia dla Mussoliniego, Włochom było lżej niż Niemcom, mieli dużo więcej wolnej przestrzeni niż w nazistowskich Niemczech. Manstein wskazuje tu głównie na cieszącą się dużym szacunkiem w kraju monarchię i instytucje z nią zawiązane. Poza tym w tym tomie jest coś, czego zabrakło w „Straconych zwycięstwach” – przedmowy do wydania polskiego autorstwa dra Jarosłąwa Centka z UMK w Toruniu. Wspomnienia wojenne potrzebują go dużo bardziej niż wcześniejsze.
Przestudiowane przez mnie – po kilkunastoletniej przerwie od wydania polskiego – czyta się tak dobrze jak kiedyś. Nawet lepiej, bo w porównaniu z pierwszym wydaniem w większym stopniu zadbano o korektę językową i merytoryczną. Czytelnik otrzymuje do ręki starannie wydaną, ponad 700 stronnicową publikację wspomnień jednego najsławniejszego niemieckich dowódców II wojny światowej. Manstein opisuję historię swych zmagań – oraz ludzi z nim powiązanych – od kampanii w Polsce po walki na froncie wschodnim do kwietnia 1944 r., gdy Krym został zdobyty przez Armię Czerwoną. Feldmarszałek w „Straconych zwycięstwach” bardzo dużo miejsca poświęca zagadnieniom operacyjnym i strategicznym oraz – jak można się domyślić – doniosłej roli, jaką sam w nich odegrał, ale nie tylko on. Jedną z cech pisarstwa autora, która przypadła mi do gustu to sposób charakteryzowania ludzi z jego otoczenia, głównie wojskowych. Większość z nich jest opisywana w samych superlatywach i trudno – co do oficerów niższej rangi, czy podoficerów – zweryfikować czy jest to prawda czy nie.** Tym nie mniej warto wiedzieć, że wielki feldmarszałek zauważał również ich.**
Zapewne polskiego czytelnika zainteresuje, w jaki sposób opisywał on Polskę i polskich żołnierzy? Polska była dla niego „krajem sezonowym”, który odebrał Niemcom po poprzedniej wojnie ich ziemie; z kolei nie szczędził pochlebnych ocen polskiego żołnierza (niekoniecznie polskiego dowództwa) chwaląc go za odwagę i determinację nawet w starciu z przeważającymi siłami wroga. Jedno jest pewne, iż autor „Straconych zwycięstw” był wybitnym żołnierzem, taktykiem i strategiem, który lepiej niże wielu mu współczesnych rozumiało, czym jest wojna i jak ją należy prowadzić: „[…] prowadzenie wojny jest sztuką, a jej istotnymi elementami są jasna ocena sytuacji i odwaga w podejmowaniu decyzji; dowódców, którzy wiedzieli, że sukces na polu walki zależy od elastycznego i mobilnego prowadzenia operacji […]” (s. 722).
Słuszności tych słów feldmarszałek dowiódł wielokrotnie. Manstein potrafił wyjść poza swoją epokę. Wartością wspomnień są fragmenty, jak np. te, gdy przy opisie zwycięstwa we Francji, gdzie autor skupia się nie na sukcesie, a na błędach i porażkach popełnionych w trakcie zwycięskiej kampanii na Zachodzie. Główną „ucztą literatury historycznej” są już opisy działań na froncie wschodnim, gdzie generał, dowódca korpusu, później armii, w końcu dowódca grupy armii mógł rozwinąć skrzydła. Kolejne starcia, bitwy, potyczki, ofensywy, kontrofensywy, oceny niemieckich dywizji, sowieckich dywizji, sojuszniczych dywizji, analiza starć i przedstawienie w nich swojej roli, jak i innych oficerów, czy polityków (w tym Hitlera) to kwintesencja tejże pracy, czasem pochłaniająca bez reszty. Jest jednak druga strona medalu. Po części zrozumiała, ale i też nie do przyjęcia.
Czytelnik niestety nie znajdzie odwołań czy szerszej oceny niemieckich działań najeźdźczych i zbrodni przeciwko ludzkości, żadnych nawet wzmianek czy potępienia Holokaustu ani szczegółowych relacji niezliczonych działań niemieckich sił zbrojnych (i to nie tylko SD czy oddziałów Waffen SS) wymierzonych przeciwko jeńcom i przedstawicielom podbitych narodów. Manstein wielokrotnie opisuje zbrodnie popełnione na niemieckich żołnierzach przez czerwonoarmistów, nigdy na odwrót. Można przypomnieć, że po wojnie był sądzony i skazany na 18 lat więzienia. W kilku miejscach stara siebie i swych współpracowników wybielić, a według niego ogromna śmiertelność wśród sowieckich jeńców to efekt ich fatalnego stanu zdrowia. Wiele spraw pomija, jak np. działania Einsatzgruppen. Melvin napisał dokonując analizy wspomnień Mansteina, iż „twierdzi on przede wszystkim, że gdyby Hitler słuchał rad swoich generałów, wówczas wojna mogłaby się zakończyć całkiem inaczej”. Problem w tym, że Hitler nie raz słuchał swoich generałów, a jego generałowie wielokrotnie słuchali Hitlera, zwłaszcza w okresie sukcesów III Rzeszy.
Lektura obowiązkowa dla historyków i nie tylko, a na pewno dla tych, którzy chcą – jako historycy wojskowości – zabrać głos w temacie działań wojennych ostatniego światowego konfliktu. Od siebie dodam tylko, że jeżeli ktokolwiek chce przestudiować „Stracone zwycięstwa” to z całą pewnością powinien przedtem przeczytać „Żołnierskie życie”. Następnie powinien sięgnąć po biografię feldmarszałka autorstwa Hugo Melvina.